piątek, 30 października 2015

Sojusz ekstremów czy dążenie do prawdy?

     (...) Od pewnego czasu mamy okazję obserwować, jak popularność zyskuje nacjonalizm o odcieniu jakobińskim, wracający do korzeni po wieloletniej dominacji paradygmatu prawicowego. Jednocześnie coraz częściej środowiska nacjonalistyczne zaczynają kłaść istotny akcent na to, co od wielu lat było tylko i wyłącznie domeną ruchów lewackich (głównie lewicy antysystemowej). Czy jednak rzeczywiście zwrot ku rewolucjonizmowi, ekologizmowi, postawienie akcentu na sprawy pracownicze i zdecydowany antykapitalizm/antyglobalizm (i tak dalej) to "lewactwo"? Odpowiedzmy od razu: nie, taka ocena to tylko sprytny zabieg dyskursywny. Hasty generalization lub zwykła ordynarna manipulacja faktami, jak kto woli. Przyjrzyjmy się bliżej.

Rozwój współczesnego ruchu nacjonalistycznego oraz (tak tak, ORAZ) narodowego w Polsce był silnie sterowany przez środowiska systemowej prawicy. W przypadku nacjonalizmu bezprzymiotnikowego jest to zupełną aberracją, w przypadku ruchu narodowego o neoendeckich zapędach można natomiast wyrazić pewne szczątkowe zrozumienie. Jak każdy dyskurs, również dyskurs nacjonalizmu prawicowego i neoendecji przesiąkł pewnymi schematami językowymi, sposobami wyrażania myśli i postrzegania rzeczywistości. I tu zbliżamy się do sedna sprawy. Nawet mało uważny obserwator bądź słuchacz dyskusji, w których biorą uwagę narodowcy czy nacjonaliści zauważy, że odejście od wspomnianych zagadnień praw pracowniczych, ekologizmu, antyimperializmu itd. miało swój początek w starannie zbudowanej niechęci do wszystkiego, co z pozoru "lewackie/lewicowe", a tak naprawdę po prostu na przestrzeni czasu z jednej strony zagarnięte przez antysystemową lewicę oraz lewactwo, a z drugiej zmarginalizowane w programach systemowej prawicy narodowej.

Jednak przykładowo: prawa pracownicze nie są wynalazkiem z gruntu lewackim. Ich ochronę można wyprowadzać zarówno z czerwonego dogmatu walki klas, jak i z chrześcijańskiego przykazania miłości bliźniego, którego wyzysk (nieistotne w jaki sposób) jest zwykłym grzechem. Podobnie umiłowanie natury, środowiska zielonego i ożywionego może wynikać zarówno z trendów new-age'owych, jak i z etosu franciszkańskiego. Antyimperializm zaś można wyprowadzać zarówno z myśli ojców anarchizmu, jak i z idei Europy stu flag czy afirmacji prawa do samostanowienia będącego ośrodkiem programów politycznych większości partii i ugrupowań nacjonalistycznych oraz narodowych. Przykłady można mnożyć, jednak wniosek będzie zasadniczo zawsze jeden i ten sam: pewne zagadnienia zostały siłą rzeczy skrzętnie skanalizowane z pomocą dyskursów w ruchy lewicowe i prawicowe tak, aby ten wszechobecny podział na prawo i lewo skutecznie uniemożliwiał dążenie do prawdy i doskonałości na wszystkich istotnych poziomach naraz. O tym, jakie skutki niesie za sobą takie okaleczenie sceny politycznej i społeczeństwa, ten tekst jednak nie traktuje.

Jak dotąd za pomocą różnych schematów dyskursywnych skutecznie udawało się z obu stron fałszywej barykady budzić niechęć: po lewej stronie do patriotyzmu, chrześcijaństwa, społeczeństwa hierarchicznego, po prawej zaś do tendencji decentralizacyjnych, antyglobalizmu i antyimperializmu (oznaczającego również zdecydowaną niechęć do kapitalizmu korporacyjnego). Stąd tak rzadkie i często pustym śmiechem zbywane ruchy trzeciopozycyjne, autonomiczne, lewica narodowa i nazbole czy nawet marginalny, choć zadziwiająco spójny wymysł narodowego anarchizmu. Oczywiście nie twierdzę, że samo zrzucenie z oczu klapek narzuconych przez mający ledwo kilkaset lat podział na prawo i lewo oznacza od razu dostąpienie do prawdy objawionej. Wspomniane ruchy również błądzą, niektóre popełniają wręcz rażące błędy. Jeśli jednak tylko dążą do prawdy z czystych pobudek a nie z chęci potęgowania ekstremizmów, zasługują na uznanie jako realizujące zasadę wolności słowa i myśli. Nic nie jest wszak z gruntu prawicowe ani lewicowe, a liczy się motywacja, z jaką podnosimy dany postulat.

Sojusz ekstremów dla samego li tylko ekstremizmu jest działaniem pustym i bezproduktywnym na dłuższą metę. Prowadzi do szeregu kompromisów i w końcu na manowce. Jeśli jednak umiejętnie i rozumnie łączy się elementy tzw. lewackie dla jednych i "faszystowskie" dla innych właśnie z chęci dotarcia do sedna danej sprawy, nie ulegając dyskursom ani schematom myślowym, to o wiele łatwiej do tego sedna dotrzeć. Dla porównania: o wiele łatwiej znaleźć ptaka w gąszczu drzew jednocześnie rozglądając się i nasłuchując, niż trwale zakrywając sobie oczy bądź uszy, "bo tak wypada w moim środowisku".
D.

Za:  http://kronikanarodowa.bloog.pl/id,6178690,title,Idea-Sojusz-ekstremow-czy-dazenie-do-prawdy,index.html?smoybbtticaid=615d95