(...) Od pewnego czasu
mamy okazję obserwować, jak popularność zyskuje nacjonalizm o odcieniu
jakobińskim, wracający do korzeni po wieloletniej dominacji paradygmatu
prawicowego. Jednocześnie coraz częściej środowiska nacjonalistyczne
zaczynają kłaść istotny akcent na to, co od wielu lat było tylko i
wyłącznie domeną ruchów lewackich (głównie lewicy antysystemowej). Czy
jednak rzeczywiście zwrot ku rewolucjonizmowi, ekologizmowi, postawienie
akcentu na sprawy pracownicze i zdecydowany
antykapitalizm/antyglobalizm (i tak dalej) to "lewactwo"? Odpowiedzmy od
razu: nie, taka ocena to tylko sprytny zabieg dyskursywny. Hasty generalization lub zwykła ordynarna manipulacja faktami, jak kto woli. Przyjrzyjmy się bliżej.
Rozwój współczesnego ruchu nacjonalistycznego oraz (tak tak, ORAZ) narodowego w Polsce był silnie sterowany przez środowiska systemowej prawicy. W przypadku nacjonalizmu bezprzymiotnikowego jest to zupełną aberracją, w przypadku ruchu narodowego o neoendeckich zapędach można natomiast wyrazić pewne szczątkowe zrozumienie. Jak każdy dyskurs, również dyskurs nacjonalizmu prawicowego i neoendecji przesiąkł pewnymi schematami językowymi, sposobami wyrażania myśli i postrzegania rzeczywistości. I tu zbliżamy się do sedna sprawy. Nawet mało uważny obserwator bądź słuchacz dyskusji, w których biorą uwagę narodowcy czy nacjonaliści zauważy, że odejście od wspomnianych zagadnień praw pracowniczych, ekologizmu, antyimperializmu itd. miało swój początek w starannie zbudowanej niechęci do wszystkiego, co z pozoru "lewackie/lewicowe", a tak naprawdę po prostu na przestrzeni czasu z jednej strony zagarnięte przez antysystemową lewicę oraz lewactwo, a z drugiej zmarginalizowane w programach systemowej prawicy narodowej.
Jednak
przykładowo: prawa pracownicze nie są wynalazkiem z gruntu lewackim.
Ich ochronę można wyprowadzać zarówno z czerwonego dogmatu walki klas,
jak i z chrześcijańskiego przykazania miłości bliźniego, którego wyzysk
(nieistotne w jaki sposób) jest zwykłym grzechem. Podobnie umiłowanie
natury, środowiska zielonego i ożywionego może wynikać zarówno z trendów
new-age'owych, jak i z etosu franciszkańskiego. Antyimperializm zaś
można wyprowadzać zarówno z myśli ojców anarchizmu, jak i z idei Europy
stu flag czy afirmacji prawa do samostanowienia będącego ośrodkiem
programów politycznych większości partii i ugrupowań nacjonalistycznych
oraz narodowych. Przykłady można mnożyć, jednak wniosek będzie
zasadniczo zawsze jeden i ten sam: pewne zagadnienia zostały siłą rzeczy
skrzętnie skanalizowane z pomocą dyskursów w ruchy lewicowe i prawicowe
tak, aby ten wszechobecny podział na prawo i lewo skutecznie
uniemożliwiał dążenie do prawdy i doskonałości na wszystkich istotnych
poziomach naraz. O tym, jakie skutki niesie za sobą takie okaleczenie
sceny politycznej i społeczeństwa, ten tekst jednak nie traktuje.
Jak
dotąd za pomocą różnych schematów dyskursywnych skutecznie udawało się
z obu stron fałszywej barykady budzić niechęć: po lewej stronie do
patriotyzmu, chrześcijaństwa, społeczeństwa hierarchicznego, po prawej
zaś do tendencji decentralizacyjnych, antyglobalizmu i antyimperializmu
(oznaczającego również zdecydowaną niechęć do kapitalizmu
korporacyjnego). Stąd tak rzadkie i często pustym śmiechem zbywane ruchy
trzeciopozycyjne, autonomiczne, lewica narodowa i nazbole czy nawet
marginalny, choć zadziwiająco spójny wymysł narodowego anarchizmu.
Oczywiście nie twierdzę, że samo zrzucenie z oczu klapek narzuconych
przez mający ledwo kilkaset lat podział na prawo i lewo oznacza od razu
dostąpienie do prawdy objawionej. Wspomniane ruchy również błądzą,
niektóre popełniają wręcz rażące błędy. Jeśli jednak
tylko dążą do prawdy z czystych pobudek a nie z chęci potęgowania
ekstremizmów, zasługują na uznanie jako realizujące zasadę wolności
słowa i myśli. Nic nie jest wszak z gruntu prawicowe ani lewicowe, a
liczy się motywacja, z jaką podnosimy dany postulat.
Sojusz
ekstremów dla samego li tylko ekstremizmu jest działaniem pustym i
bezproduktywnym na dłuższą metę. Prowadzi do szeregu kompromisów i w
końcu na manowce. Jeśli jednak umiejętnie i rozumnie łączy się elementy
tzw. lewackie dla jednych i "faszystowskie" dla innych właśnie z chęci dotarcia do sedna danej sprawy,
nie ulegając dyskursom ani schematom myślowym, to o wiele łatwiej do
tego sedna dotrzeć. Dla porównania: o wiele łatwiej znaleźć ptaka w
gąszczu drzew jednocześnie rozglądając się i nasłuchując, niż trwale
zakrywając sobie oczy bądź uszy, "bo tak wypada w moim środowisku".
D.
Za: http://kronikanarodowa.bloog.pl/id,6178690,title,Idea-Sojusz-ekstremow-czy-dazenie-do-prawdy,index.html?smoybbtticaid=615d95