Często można przeczytać, że narodowy radykalizm to prawica czy nawet skrajna
prawica. Nic bardziej mylnego i wprowadzającego w błąd. Prawica to
zasklepiała w sztywnej formie przebrzmiała idea, a narodowy radykalizm
to dynamizm i siła witalna narodu dostosowująca się do aktualnych
warunków i zmian na świecie. Można by rzec, że skoro nie prawica, to
pewnie lewica. To również jest błędem. Narodowy radykalizm, czy też
narodowy rewolucjonizm, to nie lewica i nie prawica, a trzecia pozycja,
która odrzuca ten stary podział służący systemowi do lepszej kontroli
społeczeństwa i powodujący antagonizmy wewnątrz narodu. Adam Doboszyński
w Zagadnieniach społecznych napisał: „W XIX wieku pojęciem tym
zwykło się określać zachowawcze ugrupowania polityczne, zasiadające po
prawej stronie parlamentu, które broniły autorytetu władzy, religii,
tradycji narodowych oraz przywilejów warstw posiadających. Od czasu
ukazania się papieskich encyklik »społecznych«, które spowodowały, że w
społeczeństwach katolickich obrońcy religii stali się w wielu wypadkach
radykalniejsi społecznie od jej wrogów, oraz od czasu silnego
wysunięcia przez ruchy nacjonalistyczne haseł sprawiedliwości
społecznej, przy równoczesnym pojawieniu się »faszyzmu lewicowego«,
pojęcia prawicy i lewicy uległy pomieszaniu i stanowią dziś zupełne
przeżytki”. Było to kilkadziesiąt lat temu. Dziś jest już tylko
system i antysystem, gdzie po stronie demoliberalnego systemu stoją
wszystkie ugrupowania popierające obecny status quo, w tym również
te tzw. prawicowe, których politycy siedzą w kieszeniach wielkich
międzynarodowych korporacji i banków.
Czy trwały sojusz z tzw. prawicą jest możliwy?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta.
Nie, nie jest możliwy i nigdy nie był. Krótkotrwałe sojusze, zawarte
dla osiągnięcia zamierzonych celów, owszem − są możliwe. Podobne
zapatrywania na takie tematy jak: kryzys wartości rodzinnych, sprawy
wiary, patriotyzm czy też wspólni wrogowie mogą łączyć nacjonalistów z
prawicą, co nie zmienia faktu, że często te sojusze kończyły się źle dla
nacjonalistów. W praktyce radykalne społecznie programy partii
narodowo-radykalnych nie były do zaakceptowania dla prawicy. Przykładami
mogą być Hiszpania czy Rumunia.
W Rumunii przed wojną działał Legion Michała Archanioła (rum. Legiunea Arhanghelul Mihail) założony w 1927 r. przez Corneliu Zelea Codreanu. Po tragicznej śmierci Codreanu władzę w Legionie obejmuje Horia Sima.
W 1940 roku, po abdykacji króla Karola II, Sima zostaje wicepremierem w
rządzie Iona Antonescu i zostaje proklamowane Narodowe Państwo
Legionowe. Jednak niedługo trwał sojusz nacjonalistów z prawicą. Już w
1941 roku Antonescu usuwa Simę i legionistów z rządu oraz ważniejszych
stanowisk w aparacie państwowym. W Bukareszcie doszło do krwawych starć
pomiędzy legionistami a wojskiem, którego oficerowie, bojąc się
radykalnego programu, wsparli rząd Antonescu. W tych walkach poległo
2500 legionistów, a 60 000 aresztowano.
W Hiszpanii sytuacja nie była aż tak
tragiczna dla radykalnych nacjonalistów. Gen. Franco podczas wojny
domowej ściśle współpracował z Hiszpańską Falangą Tradycjonalistyczną i
Juntami Ofensywy Narodowo-Syndykalistycznej. Po wygranej wojnie Franco
powoli odsuwa od władzy falangistów. Ustawa o Zasadach Ruchu Narodowego anulowała 26-punktowy program Falangi, a tym samym zawarte w nim akcenty radykalnego narodowego syndykalizmu.
Na Węgrzech nie było sojuszu pomiędzy
narodowymi radykałami z Nyilaskeresztesek – Strzałokrzyżowcami
kierowanymi przez Ferenca Szálasiego a autorytarnym reżimem admirała
Horthy’ego. Zbyt duża popularność radykalnego programu społecznego
Strzałokrzyżowców zaniepokoiła regenta na tyle, że kazał aresztować
Szálasiego, którego skazano na 3 lata więzienia.
Tak kończyły się sojusze z prawicą bądź zdobycie za dużej popularności przez jakąś partię narodowo-radykalną.
Wydawać by się mogło, że dziś sytuacja
jest lepsza niż przed wojną. Nic bardziej mylnego. Być może już nie
będzie w użyciu ostra amunicja, ale prawicowe partie w krajach, w
których dostają się do władzy, równie zaciekle atakują nacjonalistów, co
lewica. Przykład Węgier jest chyba najlepszy do zilustrowania tego
zjawiska. Działająca tam narodowo-radykalna partia Jobbik od samego
początku była na celowniku systemowych partii. Po dojściu do władzy
prawicowego Fideszu wyszło na jaw, ze partia ta zamierza użyć swej
władzy do infiltracji zwolenników radykalnego Jobbiku, sprawdzać ich
konta bankowe, a także użyć policji podatkowej, by w ten sposób wpłynąć
nie tylko na zwolenników, a także działaczy narodowo-radykalnych.
Partie prawicowe deklarują też swoje
poparcie dla Unii Europejskiej. Czasami z pewnymi zastrzeżeniami, ale
nie sprzeciwiają się pozostaniu państw w jej strukturach. Co więcej,
często też deklarują swoje poparcie dla polityki Izraela, co czyni ich
współwinnymi śmierci i kalectwa tysięcy Palestyńczyków. Partie
narodowo-radykalne zawsze stały i stoją na stanowisku całkowitej
suwerenności państw i prawa narodów do życia we własnym kraju.
Na koniec warto przytoczyć to, co mówi narodowo-rewolucyjny Złoty Świt:
„Tchórzliwa prawica wciąż zerka na
brudne pieniądze oferowane przez syjonistycznych mocodawców na ołtarzu
antynacjonalizmu. Ale czego możemy spodziewać się po demoliberalnej
prawicy? Sam fakt, iż naszymi wrogami są wszyscy, »antyfaszyści«,
lewicowcy, prawicowcy, centryści jest wielkim zwycięstwem naszej
ideologii”.
Bogusław Wagner
Źródła:
http://www.legitymizm.org
http://www.nacjonalista.pl
Za: http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/61-dlaczego-nie-z-prawica