wtorek, 1 grudnia 2015

Jędrzej Giertych: Kulisy Powstania Listopadowego


a7 
    Jak wiemy, autor należał do Stronnictwa Narodowego. SN było nie tylko krytyczne w stosunku do do powstań, ale i wręcz zwalczało ducha „zrywów powstańczych” – jako powstań skazanych na przegraną. I to tak dalece, że odżegnywano się nawet od treści słów Mazurka Dąbrowskiego – „to nie jest nasz hymn”.

Okazja do tej publikacji jest podwójna:
– kolejna rocznica Powstania;
– wypowiedzi (P)rezydenta Andrzeja Dudy na temat tego wielkiego nieszczęścia, jakim było Powstanie Listopadowe.
Napiszmy parę zdań nt. drugiego punktu, tj.- wypowiedzi (P)rezydenta w sprawie Powstania.
Łatwo zauważa się to, że (P)rezydent Duda – wyjątkowo często – gloryfikuje politycznie skompromitowaną osobę Józefa Piłsudskiego, a teraz zaś (P)rezydent podjął się zadania urabiania Polaków w duchu „powstań”.
To bardzo zastanawiające, że tak inteligentny człowiek, tak dobrze wykształcony i tak dobrze wsłuchany w puls obecnego społeczeństwa, jak (P)rezydent Duda, popada w jakiś prymitywny, bezrefleksyjny rytm propagowania tego bandyty Piłsudskiego i gloryfikowania powstań-samobójstw! Ten swoisty automatyzm, to monotonne powtarzanie czegoś, co wyraźnie nie budzi odzewu społecznego, zaczyna w swej sztuczności być widoczne i zaczyna nas niepokoić.
I przychodzi nam na myśl to, że (P)rezydent Duda dopuszcza się jakiegoś zabiegu socjotechnicznego na nas, Polakach. I że celem tego zabiegu socjotechnicznego jest typowa już polska głupota polityczna: wojna, tzn. nieprzemyślany zryw w chwytaniu za karabin i wyjazd na front! A to bez pytania: po co? Czy nam to się opłaci?
Zachodzi ponadto podejrzenie, że ma to być wojna, której celem będą plany żydowstwa wobec Rosji. Że Polacy otrzymali w takiej wojnie – kolejny już raz – rolę mięsa armatniego w cudzej wojnie. W wojnie żydowskiej, bo w końcu, w obecnym świecie nie ma już innych wojen, jak tylko żydowskie.
To przypuszczamy, to nas niepokoi.

Red. Gazeta Warszawska
----------------------------------------------------------------------------------------

Po co, w czyim interesie wybuchło w 1830 roku powstanie listo­padowe?
Jan Zamorski pisał w stulecie powstania listopadowego:  “tajne związki europejskie miały zwrócić się do swoich ‘braci’ w Polsce z żądaniem wywołania rewolucji, aby zatrudnić Mikołaja w domu i nie dopuścić do jego interwencji w sprawach belgijskiej i francuskiej. Wolnomularze przypomnieli to dzisiaj mimochodem przy okazji stu­lecia belgijskiego, a przygotowywana w Paryżu wystawa pamiątek powstania listopadowego wychodzi już wyraźnie z tego przypomnie­nia” 3).
“Jak wiadomo — pisałem 27 lat temu w moim “Tragizmie losów Polski” — 29 lipca 1830 roku wybuchła w Paryżu rewolucja (tzw. rewolucja lipcowa), której owocem było obalenie we Francji starszej linii Burbonów, a 25 sierpnia wybuchła w Brukseli rewolucja, która doprowadziła do oderwania się Belgii od Holandii. W obu tych re­wolucjach rolę naczelną odegrała masoneria” 4).
Obie te rewolucje zagrożone były projektowaną interwencją zbroj­ną cara Mikołaja I. Przed interwencją tą jednak uratowane zostały przez wybuch powstania listopadowego w Polsce.
“Dziwnym zbiegiem okoliczności poprowadzone ono (tj. to pows­tanie) zostało tak, że za jednym zamachem uratowało ono rewolucję francuską przed interwencją cara Mikołaja — oraz doprowadziło do likwidacji państwowości polskiej, utrzymującej się pod postacią Kró­lestwa Kongresowego” 5).
“Powstanie listopadowe było wojną, wypowiedzianą Rosji w imie­niu istniejącego naówczas, niewielkiego państwa polskiego — i to woj­ną bez określonego celu i programu. Wojna ta nie mogła — absolut­nie nie mogła — skończyć się inaczej jak klęską. Bo jej sprawcy zupeł­nie nie brali pod uwagę niesłychanie ważnej konsekwencji tej wojny, jaką byłoby w razie większych powodzeń polskiego oręża wmieszanie się w nią Prus.
Wojna polsko-rosyjska z lat 1830/31 była wojną trudną do wygra­nia nawet w warunkach odosobnionej walki dwóch przeciwników. Jak wiadomo, zakończyła się ona naszą klęską, dzięki zwycięstwu samego tylko oręża rosyjskiego Ale przy dużym naszym wysiłku, zręczności, determinacji i szczęściu naszych wodzów, sprzyjającym splocie oko­liczności itd. mogła się ona ostatecznie, wobec osłabienia Rosji wojną turecką i niezbyt pomyślnego jej stanu wewnętrznego, zakończyć i naszym orężnym nad Rosją zwycięstwem. Ale wówczas automatycz­nie byłyby wystąpiły na widownię Prusy. Wzięci we dwa ognie, zaata­kowani w plecy, bylibyśmy nieuchronnie musieli ponieść klęskę.
“Tak więc, wywołanie w roku 1830 wojny z Rosją było błędem — i to błędem wielkim” 6).
Pisałem już wyżej — w ślad za Lordem — że Prusy w roku 1831, dokładnie tak samo jak w roku 1863, skoncentrowały na granicy Kró­lestwa cztery korpusy wojska.
Wybuch powstania listopadowego w Królestwie leżał nie tylko w interesie rewolucji francuskiej, ale także w interesie Prus. Oględnie daje to do zrozumienia Bismarck w swoich pamiętnikach. “Przyjazne Polsce (polenfreundlich), rosyjsko-francuskie przymierze, jakie wi­siało w powietrzu przed rewolucją lipcową, byłoby ówczesne Prusy postawiło w trudne położenie.” 7).
Jak do tego doszło, że popełniono w 1830 roku tak wielki błąd, ja­kim było wszczęcie skazanej na niepowodzenie wojny z Rosją?
«Przypomnijmy sobie, że sprawcą i organizatorem powstania lis­topadowego był — podporucznik Wysocki. Jest to doprawdy dość dziw­na wojna, którą na własną rękę i odpowiedzialność, w imieniu państwa mającego własny rząd i silną armię, posiadającą na swym czele licz­ną plejadę generałów, wypowiada podporucznik. Mimo wszystko, trud­no się nie zgodzić, że decydowanie o tak ważnej rzeczy, jak sprawa wojny i pokoju, nie należy do podporuczników. Gdybyśmy dziś ujrze­li w Polsce podporucznika, czy choćby porucznika albo kapitana, na własną rękę wszczynającego wojnę z Rosją, uznalibyśmy go chyba za człowieka chorego umysłowo” 8).
Jak widzimy, rola nieodpowiedzialnych młodzieńców, wszczynają­cych klęskowe powstanie, jest zjawiskiem, które się w naszej historii powtarza.
“Ale zgódźmy się ostatecznie z ewentualnością, że pod mundurem podporucznika może się kryć polityczny i wojskowy geniusz. Wyjąt­kowe sytuacje usprawiedliwiają wyjątkowe przedsięwzięcia. Można by nie mieć pretensji do podporucznika Wysockiego, gdyby wszczyna­jąc wojnę z Rosją, równocześnie wziął na siebie odpowiedzialność za dalsze losy tej wojny. To znaczy, obalił istniejący w Polsce rząd — i sam na czele rządu stanął; sam również objął naczelne dowództwo wojsk albo kogoś zgodnego z nim w poglądach naczelnym wodzem mianował.
Nic podobnego miejsca nie miało.
Organizatorzy powstania — z Wysockim na czele — myśleli tylko o tym, by powstanie zacząć. Nad tym, co będzie dalej, zgoła się nie zastanawiali. Przypuszczali oni, że najwybitniejsze autorytety w na­rodzie, z chwilą gdy powstanie wybuchnie, od razu na jego czele staną i poprowadzą je dalej. Gdy po wybuchu nikt z wybitnych autoryte­tów samorzutnie kierownictwa nie objął, organizatorzy wybuchu upor­czywie i rozpaczliwie zwracali się do coraz to nowych z prośbą o ob­jęcie władzy. Wytworzyła się przy tym paradoksalna sytuacja, że najuporczywiej błagano o pokierowanie powstaniem tych, którzy byli jego przeciwnikami” 9).
To jest znowu analogia z rokiem 1863: Padlewski i Bobrowski umie­li powstanie zacząć, ale nie poprowadzili go do końca. Rozjechali się z Warszawy, objęli podrzędne funkcje i w ciągu niewielu tygodni obaj z winy własnej lekkomyślnie zginęli.
Ale jest jeszcze jedna analogia: rola “białych”.
“Biali” w 1863 roku byli początkowo przeciwni powstaniu, ale po­tem przyłączyli się do niego. Czartoryski i inni politycy prawicowi w roku 1830 nie aprobowali powstania, ale nie próbowali go — choćby wojną domową — stłumić; przeciwnie, w praktyce, stopniowo zgłosili do niego akces. To prawda, że kilku najtęższych polskich generałów, przeciwników ruchu spiskowego — Stanisław Potocki, Tomasz Siemiąt­kowski, Stanisław Trębicki, Blumer, Maurycy Hauke, Lewicki, pułkow­nik Filip Meciszewski — zostało w noc listopadową wymordowanych przez powstańców.
“Myśl, że powstanie listopadowe było awanturą, wykonaną na zamówienie czynników Polsce wrogich, zjawiła się już w umysłach współczesnych. O wywołanie powstania pomawiano Konstantego. ‘Niektórzy… np. Chłopicki podejrzewali go o celową prowokację, zmierzającą do zyskania pozorów do odebrania Królestwu jego praw’ ”10).
“Dodać tu jeszcze należy, że ludzie robiący powstanie, byli ludźmi bardzo miernej skali. O Wysockim mówił jego przełożony, ppłk. Olędzki: ‘Dowiedziałem się, iż jest tępego pojęcia, a nawet cała Szkoła (Podchorążych) uważa go za człowieka ograniczonego’ 11).
Słynny generał Ignacy Prądzyński, powiedział o nim: ‘Wysockie­go poznałem w ciągu wojny… Trudno sobie wystawić… jak łatwo było nim kierować’ 12).
‘Wysocki był tylko zdecydowanym, bardzo dobrym subalternem… ale niczym więcej’ 13). ‘Ze wszystkiego, co wiemy dziś o Wysockim, wy­nika jasno, że był to człowiek kierowany stale przez innych, stanowiący ich narzędzie, źródła tych wpływów domyślić się nie trudno, choć w śledztwie o tych właśnie wpływach Wysocki nie chciał powiedzieć ani słowa’ 14).
Gorzej znacznie wypada charakterystyka drugiego wybitnego or­ganizatora wybuchu, podporucznika Zaliwskiego Był to człowiek miernych zdolności, a obok tego ambitny, podstępny, nie przebierają­cy w środkach, karierowicz i spryciarz” 15).
“Czy są dowody na to, że powstanie listopadowe jest dziełem ma­sonerii?
Jest rzeczą bezsporną, że sprzysiężenie Wysockiego wywodzi się z tzw. ‘masonerii narodowej’ i będącego jego dalszym ciągiem To­warzystwa Patriotycznego. Wykazuje to między innymi i Tokarz w swej książce o tym sprzysiężeniu.
‘Na Szkołę Podchorążych zwróciło baczną uwagę podobno już Wolnomularstwo Narodowe. Zaliwski opowiada, że we wrześniu w ro­ku 1820, gdy był wychowankiem Szkoły, przyjęto go do organizacji Łukasińskiego i polecono stworzyć ośrodek w Szkole, nie zdradzając jednak przed nikim, że należy do organizacji wyższej… Organizacja ta leniała i za czasów Towarzystwa Patriotycznego, stanowiąc jedną z jego filii’ 16).
‘Wysocki… prawie na pewno, w czasie swego pobytu w Szkole na­leżał… do organizacji, będącej filią Towarzystwa Patriotycznego i wówczas utrzymywał bliższe stosunki z paroma ludźmi tego obozu. Był świadkiem kaźni Łukasińskiego w dniu 2 października 1824 i obraz jej pozostał w sercu jego na całe życie, stał się dla niego punk­tem wyjścia’ 17). Zaliwski w czasie pobytu w Szkole Podchorążych został przyjęty do wolnomularstwa narodowego 18).
‘Zdaje się, że i stworzony przez niego (Wysockiego) Związek swo­je powstanie zawdzięczał natchnieniu lewicy epigonów Towarzystwa… Wysocki nie był w ogóle człowiekiem jakiejkolwiek inicjatywy… Tak, czy inaczej, czy epigonowie Towarzystwa dali inicjatywę do powstania Związku, czy też postanowili go opanować dopiero po jego rozwiąza­niu, jest faktem, że wzięli go pod kuratelę od razu’ 19).
Cóż to była ‘masoneria narodowa’? Był to tajny związek typu masońskiego, którego założycielem był major Walerian Łukasiński — wsławiony swym tragicznym losem późniejszy więzień, zmarły w twier­dzy w Schliisselburgu nad jeziorem Ładoga w r. 1868 po 44 latach więzienia (aresztowany w r. 1824).
Źródłowych danych, dotyczących ‘masonerii narodowej’ i w ogóle wszelkich organizacji masońskich z owej epoki, posiadamy wyjątkowo wiele. Danych tych dostarczył nam proces Łukasińskiego, dostarczy­ły akta ówczesnej policji’ 20).
Obszerną monografią, dotyczącą zarówno Łukasińskiego, jak i wolnomularstwa narodowego… jest… dwutomowe dzieło prof. Szy­mona Askenazego “Łukasiński”.
W świetle tych danych, masoneria narodowa rysuje się jako taj­ny związek, stawiający sobie na pozór za wyłączne zadanie walkę re­wolucyjną o wyzwolenie Polski.
W istocie jednak — związek ten był niewątpliwie związany ścisły­mi nićmi i z innymi odgałęzieniami masonerii.
Polska nauka historii traktuje ten fakt w sposób dość niefrasobli­wy...
Np. prof. Wład. Smoleński pisze 21): ‘Dla zabezpieczenia się od pościgów policji postanowili związek swój pokryć formami towarzystw jawnych i dozwolonych, wolnomularskich. Wielkim mistrzem wolno­mularstwa narodowego obrany został Łukasiński, który począł zakła­dać loże po pułkach polskich i miastach wojewódzkich, a nawet poza granicami Królestwa. Dla wciągnięcia do prac związkowych szerszych kół społecznych zamierzał Łukasiński zreformować towarzystwa wolnomularskie dozwolone i w tym celu porozumiał się z wielkim mistrzem ich, Stanisławem Potockim. Reforma miała być dokonaną na korzyść celów narodowych, które w wolnomularstwie dotychczasowym ustę­powały miejsca zadaniom ogólno-humanitarnym. Zabiegi te nie uszły oka szpiegów, skutkiem czego w r. 1821 wyszedł ukaz cesarski, zamy­kający wszystkie loże wolnomularskie i zabraniający towarzystw ta­jemnych’.
W świetle powyższych wywodów, wolnomularstwo narodowe rysu­je się jakby wyższy, ściślej zakonspirowany stopień wolnomularstwa zwykłego, bynajmniej nie mającego cechy narodowej.
Że "wolnomularstwo narodowe" i "towarzystwo patriotyczne" (któ­re zgrupowało niedobitków lóż po ich rozwiązaniu) miały ścisły zwią­zek z tajnymi związkami niepolskimi, dowodzi pakt, że towarzystwo patriotyczne zostało przez policję wykryte dzięki nieudanej próbie re­wolucji w Petersburgu w grudniu 1825 r. (spisek tzw. dekabrystów) i dzięki danym zdobytym przez policję rosyjską przy likwidowaniu (w Petersburgu!) tego czysto rosyjskiego spisku…
Należy w jednym punkcie przyznać rację słynnemu Nowosilcowowi, który w r. 1821 napisał: La Franc-maçonnerie peut être envisa­gée comme la source principale et la mère de toutes les sociétés se­crètes… 22).
Spisek Wysockiego związany był z towarzystwem patriotycznym. Sam Wysocki był człowiekiem o małej inicjatywie, którego trudno po­sądzać o zdobycie się na krok samorzutny. Towarzystwo patriotycz­ne i jego macierz, masoneria narodowa były organizacjami typu ma­sońskiego aż do takich szczegółów, jak nazwa. Miały one udowodnioną styczność z masonerią Potockiego i z rosyjskimi dekabrystami… Powstanie listopadowe było szkodliwe z punktu widzenia interesów Polski, leżało jednak, z uwagi na rewolucję francuską, w pilnym inte­resie masonerii… Było ono przedsięwzięciem bez dalszego planu, mającym charakter ruchawki, nie stawiającej sobie ścisłych celów, obliczonych na okres późniejszy niż najbliższe godziny i dni, i robią­cej wrażenie burdy politycznej, wykonanej na zamówienie i stano­wiącej cel sam w sobie. Wreszcie, masoneria zachodnioeuropejska przebąkuje dziś z lekka o tym, że powstanie listopadowe zrobione było na jej zamówienie — i w interesie rewolucji francuskiej.
W świetle powyższych faktów przyjąć można nieomal za pewnik — że tak było istotnie 23).
27 lat minęło od chwili gdy ukazał się w druku powyższy, opraco­wany przeze mnie tekst. Dzisiaj, wiemy już o genezie powstania lis­topadowego o wiele więcej. Zawdzięczamy to głównie badaniom ge­nerała Mariana Kukiela.
Najważniejszym ustaleniem tego wybitnego, przebywającego na emigracji polskiego historyka jest stwierdzenie, że organizacje spisko­we, z których łona wyszła inicjatywa powstania, związane były nie tyle z zachodnioeuropejską masonerią, co z tajnym stowarzyszeniem mię­dzynarodowym, noszącym nazwę karbonariuszy, czyli węglarzy.
“Lata 1818–1320 były okresem wzmożonego fermentu w pokongresowej Europie…; raz po raz zaznaczał się… potężny rozrost re­wolucyjnych organizacji tajnych. Ruch podziemny o wielu nurtach podminowywał starą Europę. Od czasów napoleońskich działały spis­ki ‘filadelfickie’, z wielu odgałęzieniami, sięgające Polski. W dobie pokongresowej na czoło wysuwało się potężne we Włoszech węglarstwo, organizacja radykalno-rewolucyjna, międzynarodowa, dążąca do prze­obrażenia Europy w drodze powstań zbrojnych. Węglarstwo przeciw­stawiało się racjonalistycznemu i umiarkowanie liberalnemu wolno­mularstwu, a wyzyskiwało loże wolnomularskie jako pokrywkę. (Car) Aleksander stale popierał wolnomularstwo zarówno w Rosji, jak w Polsce. Było ono w Królestwie bardzo silne: 4.000 członków w 32 lo­żach. Na Litwie i Wołyniu było 1.000 członków w 15 lożach.
…Są poszlaki, że… ‘Wolnomularstwo Narodowe’, które zawiąza­ło się w roku 1819 z majorem Walerianem Łukasińskim jako w. mis­trzem, powstało za wiedzą cara, który chciał mieć ogólnopolski ruch ideowy z ogniskiem w Warszawie, promieniujący na tamte zabory” 24).
Drogi Aleksandra i wolnomularstwa rozeszły się jednak. “Rap­townie załamywał się kurs liberalny Aleksandra… W roku 1821 przysz­ło uderzenie w masonerię: najpierw usunięcie w. mistrza Potockie­go…, później zniesienie zupełne wolnomularstwa w Królestwie, a po roku w Cesarstwie i na Litwie. Następnie zaczęła się wojna ze związ­kami tajnymi” 25).
“Wolnomularstwo Narodowe w r. 1819 powstało rzekomo z… przedśmiertnej inicjatywy (generała Henryka Dąbrowskiego)… Są dane, że Wolnomularstwo Narodowe było polską formą filadelfizmu… W roku 1821 nastąpił pewien przewrót w Wolnomularstwie Narodo­wym. Inicjatywę dała prowincja poznańska… Poznańskie odrzuciło formy wolnomularskie i hierarchię stopni wtajemniczenia; odrzucało również płaszczyk lojalności w stosunku do króla i konstytucji; stawa­ło na gruncie walki o wolność, całość i niepodległość w formach poli­tycznej konspiracji pod nazwą "kosynierów". Jest możliwe, że była ona polskim odgałęzieniem węglarstwa.
W związku z rozłamem, a także z rozwiązaniem oficjalnego wolno­mularstwa, Łukasiński zawiesił działalność Wolnomularstwu Narodo­wego. Dnia 1 maja w lasku bielańskim pod Warszawą odbyło się ze­branie jego przywódców z przedstawicielami ‘kosynierów’, którzy na­rzucili swe stanowisko i Umiński odebrał od zebranych ‘kosynierską’ przysięgę. Organizację nazywano odtąd potocznie Narodowym Towarzystwem Patriotycznym… Towarzystwo Patriotyczne, ‘kształtem węglarskim’, ogarnęło ziemie zabrane, z Tomaszem Zanem w Wilnie, kierującym ruchem filomackim i filareckim, a Marcinem Tarnowskim i Piotrem Moszyńskim w ziemiach południowych, gdzie opanowało sa­morzutnie powstały Związek Templariuszów i weszło niebawem w kontakt z ‘południowym związkiem’ rosyjskim Pestla, Sergiusza Murawiewa i Bestużewa — Riumina (późniejsi dekabryści)… Utworze­nie Towarzystwa Patriotycznego zbiegło się co do dnia z założeniem w Paryżu naczelnej ‘Wenty’ węglarskiej; a tegoż roku węglarstwo z Włoch dotarło pod własną nazwą na Wołyń i na Litwę, gdzie na jego czele stanął Joachim Lelewel” 26).
Generał Kukieł nie solidaryzuje się z poglądem, że międzynarodo­we organizacje spiskowe przyczyniły się do zniszczenia Polski. Oto, jak streszcza jego poglądy profesor Halecki:
“Stosunkowo dużo miejsca poświęca (Kukieł) sprostowaniu ‘legen­dy’, a raczej jednostronnej hipotezy, jakoby ‘źródłem’ rozbioru Polski była robota wolnomularstwa międzynarodowego. Stwierdza, że mowy być nie mogło o ‘jednolitej polityce wewnętrznej wolnomularstwa polskiego’, ale słusznie ubolewa, że rozpowszechnienie masonerii wśród warstwy kierowniczej pogłębiało przedział między nią a masą narodu. Pięknie też pisze, że do ludu polskiego trzeba było zwracać się nie w imię Wielkiego Budowniczego, ale w imię Boże’. Nasuwa się jednak tutaj… wątpliwość, czy mimo świeżych odkryć autora co do stosunków wielu naszych przywódców, a później ‘podziemia’ polskiego z tajnymi związkami masońskimi, a zwłaszcza węglarskimi, te kon­takty nie sprowadzają się do pewnej mody i do chęci wyzyskania ich w walce o odzyskanie niepodległości” 27).
Profesor Halecki zbyt pogodnie patrzy na stosunki polskich spis­kowców z podziemiem antykatolickim europejskim. Moda w ruchach organizacyjnych nieraz odgrywa pewną rolę — przypomnijmy sobie, jak szerzyły się mchy faszystowskie i faszyzujące w Europie między­wojennej! — ale nawet sama tylko moda może za sobą pociągnąć na­wiązanie osobistych stosunków i ulegnięcie politycznym wpływom. A przecież bywa i tak, że to odwrotnie, istniejące stosunki rodzą mo­dę. Rzecz prosta, wolnomularstwo polskie, tak samo jak wolnomu­larstwo światowe, nie miało “jednolitej polityki wewnętrznej”, a tak samo nie miało jednolitej taktyki i polityki zagranicznej i nie we wszystkich swoich odgałęzieniach zmierzało do tych samych celów. Ale było ono siecią organizacyjną, która doskonale mogła służyć za teren przenikania wpływów, nacisków, zachęt, rad i sugestii dla czyn­ników obcych — rewolucyjno-francuskich, pruskich, angielskich czy innych — które chciały oddziałać na postawę i politykę narodu pols­kiego. Oraz było ono wyrazem prądu antykatolickiego, który z natu­ry rzeczy działał na szkodę narodów katolickich, a więc także i Polski. Badania generała Kukiela ogromnie wzbogaciły naszą wiedzę o tym, jak wyglądała sieć organizacyjna podziemia wolnomularskiego i węglarskiego w Polsce i jakie stosunki łączyły to podziemie z innymi kra­jami.
Również i inni badacze dostarczają nam materiałów uzupełnia­jących tę naszą wiedzę Oto, co pisze Jan Bielatowicz w recenzji za­pomnianej od dawna, ale świeżo ponownie wydanej książki zmarłego od wielu lat historyka Lubomira Gadona, byłego dyrektora Biblioteki Polskiej w Paryżu, kustosza książąt Czartoryskich i sekretarza ks. Władysława Czartoryskiego 28).
“Kukieł sądzi, że najlepszym kluczem do zrozumienia dziejów Wielkiej Emigracji jest znajomość konspiracji. Gadon nie był tych kulis zupełnie nieświadom. W owych czasach związki tajne nie były jeszcze nazbyt tajne i wiele z nich na zewnątrz przenikało. Loże ma­sońskie miały nie tylko jawne siedziby i na ogół ich członkostwo nie było pokryte tajemnicą, ale nawet urządzały publiczne zebrania i ma­nifestacje z udziałem przygodnych widzów na galerii… Nie ulega najmniejszej wątpliwości, Wielka Emigracja była ogromną kuźnią konspiracyjną. Mało się wydaje prawdopodobne, aby jakikolwiek wy­bitniejszy i znaczniejszy działacz emigracyjny, pisarz, uczony czy ar­tysta, włączając w to księży katolickich, stał poza konspiracją. Najfantastyczniejsi i najściślej związani z Wielkim Namiotem świata byli wę­glarze Lelewela. Ale przewyższali ich w technice konspiracji człon­kowie Tow. Demokratycznego, niebawem doszczętnie spenetrowani przez węglarstwo, którzy mgliste lelewelowskie mrzonki rewolucyjne umieli sprowadzić na ziemię prawie nowoczesnej demokracji. Nikt też nie wątpi, że masonem był również książę Adam i że jemu początek (lub inspirację) zawdzięcza do dziś istniejąca angielska loża Orła Białego 29).
A jednak między węglarzami Lelewela i Tow. Demokratycznego a obozem i poplecznikami Czartoryskiego istniała przepaść.
Na czym tedy polegała różnica między tymi dwiema konspiracja­mi? Dopiero odpowiedź na to pytanie rozwiązałaby wiele zagadek po­lityki emigracyjnej. Domyślać się wolno, że Czartoryski i jego obóz to byli masoni związani z rytem angielskim, podczas gdy Lelewel i de­mokraci — z Wielkim Wschodem francuskim. Wielki Wschód odzna­czał się zawsze fanatyzmem, skłonnością do ruchawek i przewrotów oraz nietolerancją, zwłaszcza religijną, natomiast ryt angielski… był kierunkiem umiarkowanym… Sprawę oceny polityki lóż masońskich komplikuje znacznie obecność w nich prowokatorów, donosicieli, ‘wty­czek’, a także i narzucających się protektorów (a więc szczególnie kró­lów, cesarzy i przywódców rządów). Niektórzy historycy sądzą np., że masoneria polska, niezależnie od swoich rytów, przesiąknięta była dokumentnie wpływami pruskimi.
W Polsce zetknęły się i zderzyły obediencje francuska i angielska. Masoni oświecenia, ludzie Konstytucji 3 maja i Komisji Edukacji Na­rodowej mieli zapewne przełożonych i źródło ideologiczne w Anglii, ludzie Napoleona, powstań i ruchów rewolucyjnych — we Francji. Rozbieżność dwu kierunków masońskich zaznaczała się w naszych dziejach porozbiorowych wielokrotnie (np. w Wilnie, gdzie filomaci, zanim się stali ‘filadelfistami’, czyli węglarzami, byli co najmniej ‘kla­są wstępną’ starej masonerii, w której tkwił książę kurator…); zaz­naczył się także ten konflikt w czasie powstania r. 1830/31. Po zgnie­ceniu powstania wyrzuty wobec Polaków mieli politycy francuscy, a nie angielscy, Lafayette zaś organizował jeszcze w toku walk przyjęcie polskich emigrantów. Nie proste to zadanie, ale nowsza historia Pols­ki będzie trudno zrozumiała bez dokładnego zbadania dziejów konspi­racji” 30).
Na ogół, wywody powyższe dotyczą emigracji paryskiej, która się z powstania listopadowego dopiero wyłoniła. Ale chodzi o tych samych ludzi, o te same organizacje i te same powiązania. Nie będę tu wcho­dził w rozważania, czy słuszny jest pogląd, że węglarze byli odgałęzie­niem Wielkiego Wschodu: byli oni osobną organizacją i ich powiąza­nia z rozmaitymi odłamami masonerii mogły być skomplikowane. Ale zasadniczy zrąb wywodów p. Bielatowicza jest słuszny.
Warto z tych wywodów przytoczyć jeszcze co następuje: “Politykę polską na całe pokolenie wzięła w swoje ręce emigracja, z każdym rokiem tracąc poczucie rzeczywistości i narażając kraj na ustawiczne fale prze­śladowań i terroru. A nawet, kiedy po upływie pokolenia polityka pols­ka powróciła do podstaw krajowych, piętno emigracyjno-powstańcze odbiło się na niej tak mocno, że i tym razem skończyła się ona katas­trofą.
W latach 1830/31 Polska ocaliła niewątpliwie Zachód przed groź­bą najazdu i interwencji Rosji. Marzeniem cara Mikołaja było sta­nąć na czele wznowionej koalicji z r. 1814, zerwać porozumienie fran­cusko-angielskie, zmusić Francję do powrotu starszej linii Burbonów, a Holandii oddać zbuntowaną Belgię. Wszystkie te plany pokrzyżowa­ło polskie powstanie. Ale insurekcja listopadowa, a po jej stłumieniu także i emigracja miały jeszcze międzynarodowe znaczenie — dla ruchów narodowo-wyzwoleńczych i rewolucyjno-społecznych. Te mło­de i zapalne ruchy uważały emigrantów polskich za wypróbowanych weteranów rewolucji i walki z despotyzmem. Był to okres wielkich złudzeń: Polacy liczyli na ruchy rewolucyjne w swojej walce o niepo­dległość, a ruchy rewolucyjne liczyły na zasilenie, a nawet na przy­wództwo Polaków w ich własnej sprawie międzynarodowej rewolucji. Polsce, niestety, ruchy te przyniosły tylko wzmożenie terroru i nowe ofiary. Rzucały też Polaków na wszelkie możliwe barykady w Europie do śmiertelnej walki o sprawy Polsce obojętne (jak np. ruchawka frankfurcka, wyprawa szwajcarsko-sabaudzka i różne zamieszki ulicz­ne we Francji)” 31).
Nie sposób wyliczać wszystkich źródeł oświetlających rolę emi­gracji polskiej 1831 roku i jej epigonów z okresu po r. 1864 w ruchach rewolucyjnych w Europie i w świecie. O roli ich w ruchach rewolucyj­nych w Niemczech dużo pisze Treitschke. O roli ich w komunie pa­ryskiej 1871 roku piszą historycy francuscy. Nawet jeszcze w roku 1898 rewolucjoniści polscy odgrywali dużą rolę w ostatniej, wywoła­nej z poduszczenia anglosaskiego rewolucji amerykańskiej przeciwko Hiszpanii, mianowicie w ruchu rewolucyjnym na Kubie. Zarówno polscy bolszewicy — z Dzierżyńskim na czele — jak Piłsudski, są spad­kobiercami polskiego ruchu rewolucyjnego, który miał źródło w or­ganizacjach stojących za kulisami powstania 1830 roku.
A oto kilka słów z dzieła Gadona — o wpływie emigracyjnych oś­rodków rewolucyjnych na losy polskiego narodu. “W chwili, kiedy Polska skołatana i wyniszczona burzą wypadków potrzebowała bar­dziej niż kiedykolwiek spokojnej pracy, skupienia i trzeźwego liczenia się z rze­czywistością, ta garstka braci na tułactwie, z oddalenia, nie tylko swym działaniem, ale całym bytu swego urokiem, utrzymywała jakiś nieo­kreślony niepokój, wzbudzając jakieś wyczekiwania i nadzieje, które odwodząc umysły społeczeństwa od najważniejszych spraw domo­wych, zwracały je ku ułudom zewnętrznym” 32).
To ten niepokój i wyczekiwania i nadzieje były gruntem, na któ­rym mogła się rozwijać polityka katastrof narodowych, taka jak ta, która wywołała powstanie styczniowe.
Wracając do ustaleń generała Kukiela, dotyczących genezy pows­tania listopadowego, pisze on o samym wybuchu powstania, co nas­tępuje:
“Sprzysiężenie… podchorążych Wysockiego rozrosło się, zaczy­nało przenikać do wielu oddziałów, szerzyć się po kraju, ale jeszcze nie zdecydowało się na wystąpienie inaczej jak w ścisłym porozumie­niu z czołowymi osobistościami opozycji patriotycznej.
Ogniwem łączącym z nią były Koła Towarzystwa Patriotycznego, a zwłaszcza Joachim Lelewel, już wtedy zapewne głowa najściślejszej konspiracji węglarskiej w Polsce. Dawnym członkiem Wolnomularst­wa Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego był również podporucz­nik Józef Zaliwski, bezwzględny, brutalny, przy miernej inteligencji sprytny, o skłonnościach dyktatorskich. Gdy Wysocki uważał sprzy­siężenie młodych jedynie za siłę walczącą, a ster chciał oddać poli­tycznym przywódcom narodu, Zaliwski mydlił oczy spiskowych naz­wiskami mężów stanu i generałów, których rzekomo pozyskał, a ma­rzyła mu się po prostu dyktatura własna.
Brak danych, by ściśle ustalić stosunek sprzysiężenia polskiego do francuskich, które w roku 1830 dokonały przewrotu rewolucyjnego, ale są poszlaki. Już w lutym 1830 r. młody Leonard Chodźko, zamieszka­ły w Paryżu i związany tu osobistymi węzłami z węglarskim środowis­kiem francuskim, organizuje pod auspicjami starego generała Lafa­yette, widomej głowy francuskiego obozu rewolucyjnego, uroczystość polsko-francuskiego braterstwa broni w walce o wolność. W kilka miesięcy później, gdy wybuchła rewolucja lipcowa w Paryżu i Lafa­yette stanął na czele odrodzonej gwardii narodowej, ten sam Chodźko, choć niewojskowy, został jego adiutantem. On wprowadza do Lafayette’a delegację przebywających w Paryżu Wielkopolan. Później, w Warszawie, prowokator major Potrykowski chcąc zdobyć zaufanie młodzieży, opowiadał, że Chodźko ma zjechać jako wysłannik Lafayette’a do Warszawy z trójbarwnym sztandarem i rozwinąć go na pla­cu Saskim.
Nie potrzeba było przyjazdu Chodźki, by głowy zapaliły się w Pols­ce na wiadomość o paryskim przewrocie, wygnaniu Burbonów i pow­rocie chorągwi trójbarwnej, z którą łączyły się wspomnienia wojen rewolucyjnych i napoleońskich. ‘Warszawianka’ Delavigne’a stwier­dzała fakt, głosząc, że orzeł biały był ‘słońcem lipca podniecany’. Ale jest nie do pomyślenia, by od węglarskiego ‘Wielkiego Namiotu świa­ta’ w Paryżu, przez Lafayette’a i Chodźkę, nie szły wskazówki i postu­laty do braci węglarzy w Polsce, zwłaszcza gdy grozić zaczęła Francji interwencja Mikołaja. Nie węglarze rządzili wprawdzie w Paryżu; nowy król Ludwik Filip szukał oparcia w umiarkowanie liberalnych kołach burżuazji, a na zewnątrz usilnie zabiegał o uspokojenie zaalar­mowanej Europy co do swoich pokojowych zamiarów i starał się roz­broić wrogość trzech absolutnych monarchów. Ale Lafayette był w rządzie, wpływy w nim radykalnego ‘stronnictwa ruchu’ były zrazu wielkie, a ulica dawała się poruszyć hasłem wojny o wyzwolenie Włoch i wyzwolenie Polski. W roku 1831 ówczesny minister francuski, Casimir Perier, oskarży wyraźnie Lafayette’a o zachęcanie Polaków do powstania i to samo da w roku 1932 do zrozumienia w Izbie Gmin se­kretarz stanu spraw zagr., lord Palmerston” 33).
“Spiskowi już chcieli odpowiedzieć wybuchem, 16, potem 20 paź­dziernika. Dwukrotnie udało się Wysockiemu pod wpływem czynni­ków politycznych termin odłożyć. Wezwany do Warszawy książę Adam umacniał Konstantego w oporze przeciw wojnie i przeciw mobi­lizacji wojska polskiego, by nie sprowokować wybuchu. Policja tajna już była na tropie spisku, już były aresztowania i w. książę mógł jed­nym skinieniem zlikwidować górę sprzysiężenia. Czartoryski perswa­dował mu, by aresztowaniami nie postawić konspiracji — jak stało się w roku 1794 — w sytuacji przymusowej. Sprzysiężonym radził cze­kać, aż się wyjaśni położenie europejskie i wojna naprawdę rozpocz­nie. Ten pogląd podzielali w końcu wszyscy ludzie odpowiedzialni, nie wyłączając Lelewela i najbardziej dynamicznego wśród młodszych in­telektualistów Maurycego Mochnackiego.
Jednakże w listopadzie nastąpił kryzys podwójny. Sprzysiężenie było wykryte. Konstanty ociągał się z represjami, ale raport, choć niechętnie, złożył Mikołajowi, z prośbą o łaskę, a przynajmniej po­błażliwość dla winnych. Tymczasem Mikołaj nakazał już 17 paździer­nika mobilizację gros armii rosyjskiej, z wojskiem polskim i korpu­sem litewskim; 6 listopada ogłosił komunikat o tym w gazetach; 13 listopada zarządził mobilizację wojska polskiego z terminem gotowości marszowej na 22 grudnia. Wytworzyła się sytuacja, której Czartoryski chciał uniknąć… Gdy prasa warszawska ogłosiła komunikat, na zebra­niu u Lelewela uznano konieczność wystąpienia; 26 listopada Zaliwski wymógł decyzję powstania z datą na 10 grudnia. Gdy jednak naza­jutrz, 27 listopada rozeszły się wiadomości, że car nakazał areszty i śledztwo, na gwałt zaimprowizowano powstanie na 30 listopada” 34).

Za: http://www.gazetawarszawska.com/politics/2700-jedrzej-giertych-kulisy-postania-listopadowego-w-edycji