poniedziałek, 8 lutego 2016

Eric Rudolph: "Wciąż tu jestem"

 
Od RedakcjiCzym jest tyrania? Jakie środki oporu przeciwko niej są godziwe, a jakie nie? Czy w imię uznania numinotycznej świętości władzy tradycjonalista powinien potępić wszelkie przeciwko niej wystąpienie? To z pewnością trudne pytania, na które nawet refleksja nad całokształtem ludzkiej historii nie zdoła udzielić odpowiedzi.


Poniższy tekst, autorstwa legendarnego antyaborcyjnego bojownika Erica Rudolpha (ur. 1966), jest tekstem trudnym, kontrowersyjnym i wielowarstwowym. To jego pierwsze tłumaczenie na język polski. To credo człowieka siejącego śmierć w imię obrony życia, a zarazem specyficzna analiza współczesnego stanu cywilizacji euroatlantyckiej. Analiza poniekąd egzystencjalna, silnie bowiem akcentująca systemowe uwikłania jednostki – naznaczonej do tego własnym sumieniem, wychowaniem, dotychczasową pozycją społeczną. Nazwijmy ten tekst manifestem.



Język Erica Rudolpha można określić mianem ezoterycznego. Rudolph był zamachowcem, świadomie i ze śmiertelnym skutkiem atakującym kliniki aborcyjne oraz funkcjonariuszy państwa. Nie znał żadnego z tych ludzi ani nie miał nic osobistego przeciwko nim. Zabijał w imię idei. Podobnych jemu ludzi massmedia piętnują od razu jako szaleńców. Tym bardziej dziwne jest, że udało mu się wypowiedzieć otwartym tekstem. Jego oświadczenie zawiera niewątpliwie szereg zawoalowanych wskazówek, w pierwszym rzędzie natury moralnej, jakie współcześnie formy przybrać powinna świadomość antysystemowego bojownika. W tej walce liczą się pobudki i cel, środki są sprawą wtórną.


Sprawa Rudolpha – amerykańskiego katolika – nie jest w Polsce zbyt znana, mimo iż w tym kraju ostatnio przybierają na ostrości spory na linii „obrony życia” (głównie nienarodzonego). Akcje pro-life forsują się głównie siłą sentymentalizmu, tak nośnego w kraju, gdzie podstawowym atrybutem religijności jest jej słodkość. Redakcja naszego portalu uważa, iż promowanie postaw prawdziwie radykalnych ma szansę uzmysłowić ludziom identyfikującym się z tą sprawą cały horyzont konsekwencji wynikających ze stanięcia po jej stronie.


Nie można dostrzegać tylko cierpienia jednostkowego życia – prawdziwą naturą aborcyjnego holokaustu jest jego pogański, pseudoofiarniczy charakter, poświęcający losy bezbronnych w imię hedonistycznej wygody i nieodpowiedzialności. Do tego nagminnie często wmawia się kobietom, jakoby zamordowanie własnego dziecka było ich niezbywalnym prawem. Na naszych oczach dokonuje się destrukcja metafizycznej zasady kobiecości, zasadzającej się na zdolności do cielesnego oraz duchowego macierzyństwa. Jedynym możliwym w świetle Tradycji wyjątkiem od niej może być ascetyczne poświęcenie i wstrzemięźliwość – w żadnym wypadku utylitarne zbycie i mentalne wyparcie, niesione za pomocą fizycznej eliminacji bezbronnego i niewinnego owocu swoich czynów, żądz i naturalnych predyspozycji (daru płodności).


Święte życie – święta wojna!


Eric Rudolph: "Wciąż tu jestem"


Po długim namyśle zawarłem z rządem ugodę. W obliczu potencjalnie czterech procesów poszlakowych w czterech oddzielnych jurysdykcjach, które doprowadziłyby do skazania w przynajmniej jednej z tych jurysdykcji, uniemożliwiłem tym samym rządowi osiągnięcie jego celu – skazania mnie na śmierć.


Waszyngton stanął wobec dwóch znaczących faktów, które były dla niego w tej sprawie trudne do przezwyciężenia. Pierwszy – moja ciężarówka była tego ranka w Birmingham, ponad milę od miejsca zdarzenia. Pomimo tego oraz wyjaśnień głównego świadka, co doprowadziło go do mojej ciężarówki, która była narażona na nasz atak, był inny świadek, który miał trudności z wyjaśnieniem, kto mu pomógł potwierdzić tożsamość mojej ciężarówki. Po drugie i najważniejsze, po tym, jak zostałem zidentyfikowany, uciekłem do lasu na pięć lat i zaangażowałem FBI w jedną z najbardziej intensywnych i najgłośniejszych obław w historii. Brak jakiegokolwiek potwierdzającego faktu lub świadka wyjaśniającego, czemu byłem tego dnia w Birmingham, mieście, w którym nigdy wcześniej nie byłem i dobry powód do ukrywania się w lesie przez pięć lat spowodowały, że toczyłem żmudną walkę. Dodając do tego waszyngtońską nic nie wartą wiedzę o skutkach eksplozji i obsesję mediów na temat widma przemocy prawicowych ekstremistów, mieliśmy niebywale trudną sprawę do wygrania. Ale Waszyngton miał problem, dlatego poszli na ten układ.


Tym problemem było to, że znaczna większość mieszkańców, szczególnie tu, w północnej Alabamie, uważała to, co stało się 29.01.1998 r. w klinice aborcyjnej w Birmingham za moralnie uzasadnione. W mojej opinii część z tych ludzi zagłosowałaby przeciw skazaniu, bez względu na zaprezentowane im dowody. Ich [władz] kwestionariusz kandydatów do ławy przysięgłych skupił się na odkryciu i wykluczeniu tych potencjalnych przysięgłych, którzy mają mocno antyaborcyjne przekonania. Dlatego zwrócili się do nas z propozycją – obawiali się, że w przynajmniej jednej z jurysdykcji natkną się na takich krnąbrnych przysięgłych pro-life, którzy zawieszą ławę przysięgłych i dostarczą politycznej porażki i rozczarowania waszyngtońskim staraniom, by uczynić przykład z osoby, która gwałtownie się przeciwstawiła ich specjalnie chronionej polityce mordowania dzieci. Dowody były wystarczająco słabe, byśmy mogli dyskutować z przysięgłymi, więc zaoferowali porozumienie.


Fakt, że wszedłem w porozumienie z rządem, jest całkowicie taktycznym wyborem z mojej strony i w żaden sposób nie legitymizuje moralnej władzy rządu do osądzenia tej sprawy.


Aborcja to morderstwo. I kiedy reżim w Waszyngtonie zalegalizował, usankcjonował i uprawomocnił tę praktykę, utracił legitymizację i moralne prawo do rządzenia. Wiele razy w historii kobiety i mężczyźni czystego sumienia musieli decydować, kiedy prawnie ustanowione władze przekroczyły swoje moralne granice i straciły prawo do rządzenia. To miało miejsce w lipcu 1776 r., kiedy nasi przodkowie zdecydowali, że Korona Brytyjska naruszyła zasadnicze prawa Anglików i tym samym utraciła swoje prawo do rządzenia. W styczniu 1973 rząd w Waszyngtonie zdecydował o cofnięciu się do barbarzyństwa przez sankcjonowanie starożytnej praktyki dzieciobójstwa, wysyłając tym aktem 50 milionów nienarodzonych dzieci do grobów. Według mojej wiedzy nie ma już żadnej zasadniczej przyczyny, by nie zrzec się lojalności wobec rządu i jeśli to konieczne, użyć siły, by zetrzeć rządowe monstrum w pył.


Nie jestem anarchistą. Nie mam w ogóle nic przeciwko rządowi, prawu i jego egzekwowaniu. Jedynie z tej przyczyny, że ten rząd zalegalizował mordowanie dzieci, nie czuję wobec niego lojalności ani nie uznaję prawowitości tego konkretnego rządu w Waszyngtonie.


Ponieważ wierzę, że aborcja to morderstwo, wierzę również, że używanie siły jest uzasadnione, by próbować je powstrzymać. Ponieważ ten rząd zaangażowany jest w politykę propagowania i rozpowszechniania aborcji, agenci tego rządu są agentami masowego morderstwa, czy są tego świadomi, czy nie. I jeśli ci agenci rządowi są uzbrojeni, są uzasadnionym celem w wojnie o zakończenie tego holokaustu, szczególnie ci agenci, którzy noszą broń w obronie tego reżimu i egzekwowania jego praw. Oto jedyny powód, dla którego można celować w tzw. organy ścigania.


Zrozumiałe, że większość Amerykanów, którzy zdehumanizowali te miliony dzieci przez nadanie im etykietki płodu, jest w stanie zabić z czystym sumieniem oraz uznawać i popierać rząd, który sankcjonuje to zabijanie. Są też tacy, którzy nazywają siebie pro-life i mówią, że aborcja to morderstwo, ale ci, którzy używają siły, by jej zapobiec, są tak samo moralnie naganni jak aborcjoniści. Dla nich nie mam nic innego do powiedzenia, jak to, że są kłamcami, hipokrytami i tchórzami. Nie ma bardziej fundamentalnego obowiązku dla moralnych obywateli niż ochrona innych przed napaścią. To jest dziedzictwo wartości wszystkich wyższych cywilizacji. Masz prawo, obowiązek i odpowiedzialność, by stanąć w obronie innych, gdy są atakowani. Czy chroniłbyś dziecko od uścisku mordercy? Czy chroniłbyś dziecko swoich sąsiadów, gdyby było atakowane? Jeśli odpowiesz „tak” w obu przypadkach, musisz popierać użycie siły jako uzasadnione w próbie zapobiegania morderstwu, którym jest aborcja. Sednem sprawy jest to, że jeśli uznajesz prawo do obrony innych od napaści i uznajesz również, że aborcja to morderstwo, lecz nie uznajesz prawa do użycia siły, by zapobiec temu morderstwu, wtedy jedynym logicznym wnioskiem jest, że nie uznajesz, że nienarodzeni mają prawo do życia. Natomiast jeśli uznajesz, że aborcja jest morderstwem i że nienarodzeni powinni być chronieni, ale ciągle utrzymujesz, że przemoc nie jest uzasadniona, by powstrzymać aborcję, wtedy nie możesz być kimś innym, jak tylko tchórzem stojącym bezczynnie w obliczu największej masakry w historii ludzkości.


Są tacy, którzy powiedzieliby mi, że system w Waszyngtonie działa. Mówią, że siły pro-life robią postępy, że ostatecznie Roe v. Wade [orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie uznało aborcję za legalną przez cały okres ciąży - Red.] zostanie cofnięte, że kultura życia ostatecznie pozyska na swoją stronę większość Amerykanów, a horror aborcji zostanie zakazany. Jednak w międzyczasie tysiące codziennie umierają. Mówią, że mechanizmem, dzięki któremu zostanie to osiągnięte, jest Partia Republikańska i pod życzliwym kierownictwem takich ludzi jak George W. Bush masowa rzeź dzieci odejdzie do przeszłości. Ale z każdym dniem, który mija, na stos rzucana jest kolejna sterta trupów. George W. powoła potrzebnych sędziów do Sądu Najwyższego i Roe będzie skończone, mówią. Wszystko to zostanie osiągnięte poprzez legalny, prawowity demokratyczny proces. A każdego roku umiera 1,5 miliona więcej dzieci. Pytam tych pokojowo nastawionych chrześcijańskich praworządnych obywateli o poglądach pro-life: czy istnieje moment, w którym wszystkie legalne środki nie wystarczą, a wy będziecie walczyć o zakończenie masakry dzieci? Ile dekad musi minąć, ile milionów musi umrzeć? Czy jest jakiś moment, kiedy krzyki dzieci nie pozostaną bez odpowiedzi? Myślę, że wasza bezczynność po trzech dekadach rzezi jest wystarczającą odpowiedzią na wszystkie te pytania.


Partia Republikańska jest współczesnym odpowiednikiem faryzeuszowskiej sekty w starożytnej Judei. "Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości." (Mt 23,28). Tchórz Bush mówi na temat "kultury życia", ale nie zamierza dokonać żadnych zmian w stosunku do Roe v. Wade. Zrobił to całkowicie jasno, kiedy stwierdził w trakcie debaty nad komórkami macierzystymi, że "Ameryka nie jest gotowa na zniesienia Roe v. Wade". Trzech z kluczowych sędziów, którzy odgrywają zasadniczą rolę w utrzymaniu Roe v. Wade – O'Connor, Kennedy i Souter – zostali mianowani przez republikańskich prezydentów. Żaden polityk w Waszyngtonie nigdy poważnie nie zagrozi aborcji na żądanie. I głupcy, którzy słuchają ich, w głębi duszy o tym wiedzą, ale ich to nie obchodzi. Wy tak zwani "pro-life", "dobrzy chrześcijanie", którzy wskazujecie na mnie swoimi plastikowymi palcami, mówiąc, że jestem "mordercą", że "nie można złem zła naprawić", że choć "aborcja jest morderstwem, to ci, którzy chcieliby użyć siły, aby zatrzymać morderstwo, są moralnie tacy sami ", mówię wam, że wasze kłamstwa są przejrzyste.


Powiedz mi człowieku z plastiku, czy nie jesteś wśród tych, machających flagą na znak poparcia operacji tchórzliwego Busha w Iraku? Czy ty nie mówisz, że racje Waszyngtonu uzasadniają bombardowanie i strzelanie do tysięcy ludzi? Odpowiedz mi, czy casus belli promowania demokracji na Bliskim Wschodzie jest ważniejszym powodem dla prowadzenia wojny niż systematyczne mordowanie milionów własnych obywateli? Ostatecznie, nienarodzeni są obywatelami, prawda? Czy nie jest podstawą twojego argumentu za "prawem do życia" zagwarantowanie go w Deklaracji Niepodległości i zawarcie w Karcie Praw?


Powiecie, że nie ma żadnej przyczyny, aby podnieść rękę przeciw własnemu rządowi, że jest to zakazane w liście do Rzymian (13). Wszędzie wszystkie rządy, w tym nasz, biorą swoje korzenie w uzurpacji. 225 lat temu nasi przodkowie obalili swój rząd, ponieważ nie reprezentował ich w zakresie opodatkowania. Powiedzcie mi dobrzy patrioci, czy casus belli "opodatkowania bez reprezentacji" jest bardziej ważkie niż rozmyślne morderstwo 50 milionów ludzi? Kłamiecie, a wasze kłamstwa w końcu was dopadną.


Wraz z aborcją, kolejnym atakiem na integralność społeczeństwa amerykańskiego jest zgodny wysiłek, aby usankcjonować praktykę homoseksualizmu. Homoseksualizm jest anormalnym zachowaniem seksualnym i jestem pełen współczucia i zrozumienia dla tych, którzy cierpią z powodu tej choroby. Praktykowany przez przystających na to dorosłych w granicach własnego życia prywatnego homoseksualizm nie jest zagrożeniem dla społeczeństwa. Ci dorośli, którzy robią to nieprzymuszeni, uprawiający to zachowanie w prywatności nie powinni być gnębieni przez społeczeństwo, które szanuje świętości prywatnego życia seksualnego. Ale kiedy próbuje się przeciągnąć tę praktykę z ukrycia i na publicznym forum, na twoich oczach próbuje się zmusić społeczeństwo do zaakceptowania i uznawania tego zachowania jako tak samo słusznego i normalnego, co naturalna relacja damsko-męska, powinno się dokonać każdego wysiłku, włączając w to siłę, jeśli zajdzie taka potrzeba, by powstrzymać te starania.


Te starania są powszechnie znane jako propaganda homoseksualna. Czy są to małżeństwa gejowskie, adopcja dzieci przez homoseksualistów, prawo o zbrodni nienawiści dotyczące gejów czy próba wprowadzenia programu równouprawnienia homoseksualizmu do naszych szkół, wszystkim tym staraniom powinno się bezwzględnie przeciwstawiać. Od tego zależy istnienie naszej kultury. Obowiązkiem państwa jest promowanie dobrobytu społecznego i obejmuje to podtrzymywanie wartości i modelu zachowań, które mają tendencję do tworzenia zdrowego społeczeństwa zdolnego do reprodukowania się przez naturalne środki komórki rodzinnej. Takim modelem zachowania, który leży w centrum zdrowego społeczeństwa, jest małżeństwo między mężczyzną i kobietą. Umieszczenie związków homoseksualnych obok wzorca i stwierdzenie, że są one tak samo słusznym wyborem stylu życia, jest bezpośrednim atakiem na długoterminowe zdrowie i integralność cywilizacji i istotnym zagrożeniem dla samego fundamentu społeczeństwa – a tym fundamentem jest ognisko rodzinne.


Każda uczciwa osoba cierpiąca na homoseksualizm powinna uznać, że zdrowe społeczeństwo wymaga modelu zachowań seksualnych, którego podtrzymywanie nie będzie atakowane. Podobnie jak inni ludzie cierpiący na różne rodzaje niepełnosprawności, homoseksualiści nie powinni usiłować zarażać reszty społeczeństwa ich osobliwą chorobą.


Przez wiele lat myślałem nad tymi kwestiami długo i ciężko i w 1996 roku postanowiłem zadziałać. W lecie 1996 roku świat skupił się na igrzyskach olimpijskich w Atlancie. Pod ochroną i auspicjami reżimu w Waszyngtonie miliony ludzi wyszły świętować ideały globalnego socjalizmu. Międzynarodowe korporacje wydały miliardy dolarów, a Waszyngton zorganizował całą armię służb bezpieczeństwa, aby chronić te najlepsze z wszystkich igrzysk. Mimo że koncepcją i celem tzw. ruchu olimpijskiego jest promowanie wartości globalnego socjalizmu, tak doskonale wyrażonych w utworze "Imagine" Johna Lennona, który był hymnem igrzysk w 1996 roku – mimo że celem Olimpiady jest promowanie tych nikczemnych ideałów, celem ataku 27 lipca było zawstydzić, rozgniewać i wprawić w zakłopotanie rząd w Waszyngtonie w oczach świata za jego obrzydliwe usankcjonowanie aborcji na żądanie.


Planem było wymuszenie odwołania igrzysk, a przynajmniej stworzenie stanu niepewności, aby opróżnić ulice wokół tych miejsc i tym samym uszczuplić ogromne ilości zainwestowanych pieniędzy. Plan powstał w pośpiechu i przeprowadzony został z ograniczonymi środkami, planami i przygotowaniami – to było potworne, że im dalej brnąłem, tym bardziej wymykał się spod kontroli. Ponieważ nie mógłbym zdobyć niezbędnych silnych materiałów wybuchowych, musiałem oddalić nierealistyczny pomysł powalenia sieci energetycznej wokół Atlanty i tym samym odcięcia prądu Igrzyskom w trakcie ich trwania.


Planem, który w końcu został ustalony, było wykorzystanie pięciu niezaawansowanych technologicznie czasowych materiałów wybuchowych i umieszczenie każdego pojedynczo w kolejnych dniach trwania igrzysk, poprzedzone ostrzeżeniem przekazanym na numer 911 [policji] od 40 do 50 minut wcześniej. Lokalizacja i czas detonacji miała zostać podana, a zamiarem było w ten sposób opróżnić każdy z tych obszarów, pozostawiając narażonych na potencjalne zranienie tylko umundurowanych i uzbrojonych pracowników rządowych.


Ataki miały się rozpocząć wraz z początkiem Igrzysk Olimpijskich, ale z powodu niedostatecznego planowania zostało to przełożone o tydzień. Miałem szczerą nadzieję osiągnąć te cele bez szkody dla niewinnych cywilów. Jednak wiedziałem, że użyta broń (niemożliwe do kontrolowania wybuchy czasowe) i wybór taktyki (umieszczanie ich w miejscach uczęszczanych przez dużą liczbę cywilów) może potencjalnie prowadzić do katastrofy, w której wielu cywilów może zginąć lub zostać rannymi. Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia i ja przyjmuję pełną odpowiedzialność za konsekwencje użycia tej niebezpiecznej taktyki.


Pierwsze i największe urządzenie zostało umieszczone w Centennial Park. Wybuch miał nastąpić po 55 minutach. Po umieszczeniu urządzenia zajęło około 10 minut przejście do budki telefonicznej, gdzie połączenie zostało wykonane natychmiast. Telefonistka pod numerem 911 odebrała telefon, a po upewnieniu się, że mogła zrozumieć mój głos (używałem małego plastikowego urządzenia do ukrycia mojego głosu), przystąpiłem do przekazania mojej wiadomości i ku mojemu rozczarowaniu telefonistka przerwała połączenie.


Musiałem przyjąć, że połączenie zostało zarejestrowane i że w mniej niż kilka minut do tej konkretnej budki zostanie skierowana odpowiedź. Więc szedłem około jedną przecznicę i gorączkowo wpatrywałem się w budkę, by wykonać następne połączenie. Nie zwracałem uwagi na czas, a minuty leciały. Myśląc, że może telefonistka odstręczyła się przez dźwięk mojego zniekształconego głosu przechodzącego przez plastikowe urządzenie, porzuciłem je i wypatrzyłem budkę przy Days Inn, gdzie następnie próbowałem wydać jasny komunikat, ściskając nos. Tłum pchał się i po kilku pierwszych zdaniach, byłem obserwowany bacznie przez co najmniej dwie osoby. To spowodowało, że opuściłem ostatnie zdanie, które wskazywało dokładną lokalizację urządzenia wybuchowego. Wynikiem tego wszystkiego było doprowadzenie do katastrofy – katastrofy uczynionej przeze mnie i za którą szczerze przepraszam ofiary i ich rodziny.


To drugie połączenie, które zostało wykonane, jest jedynym, które zostało upublicznione. Niestety, rząd w Waszyngtonie nie wydał wszystkich nagrań połączeń wykonanych w ciągu godziny przed wybuchem pod numer 911. Gdyby to zrobili, społeczeństwo odkryłoby, że połączenie zostało wykonane z najbliższej okolicy około 40 do 45 minut przed wybuchem. Rozmowa zaczęła się od słów: "Czy możecie mnie zrozumieć?". Po potwierdzeniu przez telefonistkę wiadomość rozpoczęła się: "Ignorujemy twoje..." i w tym momencie połączenie zostało przerwane.


Po wybuchu i w konsekwencji chaosu postanowiłem przerwać operację. Pobiegłem z powrotem na zabudowany teren, którego używałem jako obszaru przygotowań, a który znajdował się na wschód od Atlanty na I-20. Na prawo od międzystanowej drogi znajduje się ogromny pusty teren z drewnem i pracami budowlanymi, być może miejsce, w którym zostanie wzniesione centrum handlowe. Pośród sterty nielegalnych wysypisk śmieci zakopałem i zdetonowałem pozostałe ładunki i opuściłem Atlantę z wielkim wyrzutem sumienia.


Po katastrofie w Centennial Park postanowiłem polepszyć moje urządzenia i skupić kierunek wybuchu na bardzo wąskim celu. Aby to skończyć, nabyłem pewną ilość materiałów wybuchowych (dynamit). Zmieniłem kształt ładunków w celu zminimalizowania potencjalnego zakresu wywołanych przez nie zniszczeń. Jednak nadal używałem liczników zegarowych, które pozostawiały detonację poza moją kontrolą, tym samym pozostawiając miejsce dla tego samego rodzaju katastrofy, który miał miejsce w parku. Na szczęście tak się nie stało i moje zamierzone cele były jedynymi, które od tego momentu miały miejsce.


Dwa ataki były przeprowadzane w zimie 1997 roku. Pierwszy w styczniu był na klinikę aborcyjną (Family Planning Northside). Drugi był na instytucję homoseksualną (Lounge Otherside). Klinika aborcyjna została zamknięta, ale przypadkowo pod ręką był personel, który czyścił swój zakrwawiony sprzęt, a te sługusy i sam obiekt były celem pierwszego urządzenia/konstrukcji. Drugie urządzenie umieszczone na scenie zostało skierowane na agentów rządu w Waszyngtonie.


Kolejny atak w lutym był w Otherside Lounge. Podobnie, jak w przypadku ataku na klinikę aborcyjną, użyto dwóch urządzeń. Pierwsze było skierowane niekoniecznie przeciwko stałym klientom tego gejowskiego baru, ale raczej, by przygotować grunt na kolejne urządzenie, które zostało ponownie skierowane przeciwko agentom Waszyngtonu. Sam atak miał wysłać silny komunikat w proteście przeciw dalszej tolerancji i wsparciu Waszyngtonu dla propagandy homoseksualnej.


Pomimo istniejących zagrożeń związanych z urządzeniami czasowymi, wszystkie te urządzenia stosowane w obu tych atakach funkcjonowały w ramach planu i nie czynię żadnych przeprosin.


Po cichej pracy przez rok udało mi się przeprowadzać operacje urządzeniem detonowanym na komendę, co w znacznym stopniu zmniejszyło ryzyko krzywdzenia niewinnych cywilów w trakcie przeprowadzania tych operacji. Ponad milion ludzi zginęło w ubiegłym roku, i jako że nadchodziła rocznica wprowadzenia Roe v. Wade, pomysłem było wysłanie kolejnej wiadomości do morderców i tych, którzy ich chronili.


Birmingham i ta konkretna klinika aborcyjna zostały wybrane wyłącznie ze względów taktycznych. Miasto było wystarczająco oddalone od dowolnego miejsca, o którym wiedziano, że już je odwiedziłem. Oglądałem trzy kliniki aborcyjne w Birmingham, ale żadna z nich naprawdę nie nadawała się na cel. Klinika New Woman All Women była taktycznie najwłaściwsza.


Obiekt ten zabija i okalecza przeciętnie 50 ludzi tygodniowo. Każdy pracownik jest świadomym uczestnikiem tego makabrycznego rzemiosła. Ochroniarz ma zasadnicze znaczenie w ochronie tych morderców i ich zakładu przed tymi, którzy chcieliby interweniować, aby powstrzymać tę krwawą praktykę i dlatego jest na pierwszej linii tej walki. Celem było trafienie w lekarza-zabójcę, ale jako że urządzenie wybuchowe zostało przedwcześnie odkryte przez ochroniarza, to musiało być zdetonowane w obszarze docelowym w obecności tylko asystujących zabójców. Protestujący był po drugiej stronie ulicy, a klienci czekający na zabicie swojego dziecka byli na parkingu kilka metrów dalej, ale z powodu skupiającego charakteru urządzenia i detonowania na komendę, w strefie wybuchu został uchwycony jedynie zabójca.


Nie miałem osobiście nic przeciw Lyons i Sandersonowi [pielęgniarka i ochroniarz z kliniki aborcyjnej, Lyons została trwale okaleczona, Sanderson zginął]. Byli celem za to, co zrobili, nie za to, kim byli jako ludzie.


I naprawdę nie rozumiem procesu psychologicznego, który zachodzi w podejmowaniu pracy w klinice aborcyjnej. Aby uczestniczyć z bliska w codziennym mordowaniu i rozdzieraniu ciał dzieci potrzeba bardzo nieczułej duszy. Jedynie męty nowoczesności wychowane w kulturze egoizmu i śmierci mogą się odnaleźć, pracując w klinice aborcyjnej. Niektórzy są tam tylko dla pieniędzy i są obojętni wobec kwestii moralnych lub politycznych odnoszących się do problemu aborcji. Wielu z nich to mierni lekarze-najemnicy chcący uzyskać jak najwięcej pieniędzy, jak to możliwe z wykonania stosunkowo prostej procedury. Dalej są aborcjoniści ideologiczni. Są najniższym wspólnym mianownikiem skrajnego egalitaryzmu ścieków liberalizmu. Ci ludzie nienawidzą życia, widzą macierzyństwo jako kalectwo dane kobietom z natury i używane przez mężczyzn, aby utrzymać kobiety w poddaństwie. Widzą siebie jako wyzwolicieli zrywających łańcuchy patriarchalnego niewolnictwa.


Nic bardziej nie obrazuje zdegenerowanego charakteru amerykańskiego społeczeństwa niż zrobienie z aborcjonistki Lyons heroicznej ofiary. Aborcja jest vomitorium nowoczesności, a aborcjonista jest asystentem, który pomaga opasłym imprezowiczom wymiotować, aby mogli powrócić do zgniłej uczty materializmu i samozadowolenia. I tutaj świętujący oddają hołd swoich zranionych towarzyszy.


Ale czuję zrozumienie dla czynników środowiskowych, które wpływają na psychologiczny układ tych zagubionych dusz i widzę je bardziej jako produkty zepsutego społeczeństwa otrutego przez złe ideały. Wielu ludzi o poglądach pro-life zrozumiale opowiadało się za ściganiem tych mętów, póki aborcja była zakazana. Z drugiej strony, byłbym skłonny wybaczyć i chętnie zobaczyłbym dzień, w którym uznają okropności, które popełnili i odzyskają pewien poziom człowieczeństwa.


Sanderson, jak większość Amerykanów, prawdopodobnie nie był zaznajomiony z aborcją blisko i osobiście. A ponieważ społeczeństwo ukryło tę potworność za zamkniętymi drzwiami i uświęciło ten proces za jego zgodą, ludzie tacy jak Sanderson są w dużej mierze obojętni wobec aborcji. Widzą go jako problem w stylu „żyj i pozwól żyć”, czy raczej w tym przypadku: „zabij i daj zabić”. Niemniej jednak, pomimo rzekomej ambiwalencji względem aborcji i pomimo faktu, że może był dobrym facetem, zgłosił się na ochotnika do pracy w miejscu, gdzie morduje się 50 osób tygodniowo. Zdecydował się władać bronią w obronie tych morderców, gdy szli do swojej przerażającej pracy, a to czyni go tak samo winnym, jak sami mordercy. Nie czuję żalu ani skruchy za swoje czyny tego styczniowego dnia, uważam to, co się wtedy stało, za moralnie uzasadnione.


Waszyngton miał szczęście, że tego dnia w Birmingham mieli świadka, który znalazł się w przypadkowym położeniu i mój samochód został zidentyfikowany. Wiedziałem, że coś jest nie tak na podstawie pierwszych doniesień wychodzących z Birmingham, więc przygotowałem się do wykonania ruchu, walcząc sam ze sobą, czy nie uciekać i walczyć z nimi w sądzie. Wybrałem las.


Kolejny rok to czas głodu. Ścigany i wychudzony walczyłem o przetrwanie. Ale jestem szybkim uczniem, więc dostosowałem się do swojej sytuacji. I tak dobrze przystosowany, zdecydowałem się podnieść walkę przeciw swoim wrogom.


Następnie zaplanowałem uderzenie na siedzibę FBI w Andrews latem 1999 roku. Ale po lecie poświęcając większość mojego czasu na zdobywanie jedzenia, nie byłem w stanie zebrać niezbędnego sprzętu, aby wykonać swój plan. Musiałem to odłożyć. Tymczasem prezencja FBI skurczyła się z dużej siedziby z helikopterami oraz setki agentów do małego biura w National Guard Armory w Murphy.


Nowy plan zakładał atak pod koniec 2000 roku. Odłożyłem dużą ilość żywności, która mogłaby mi wystarczyć na wiele lat spędzonych w górach i nie byłem w stanie skoncentrować swojej energii wyłącznie na planie. Sprzęt znajdował się wiele mil dalej na granicy z Tennessee. Po pewnym wysiłku udało mi się sklecić skuteczne urządzenie i przenieść je na grań z widokiem na siedzibę FBI w Murphy.


Pierwotnym planem była kradzież ciężarówki, transport urządzenia do Asheville i zaatakowanie kliniki aborcyjnej przed wyborami prezydenckimi. Plan ten upadł, gdyż ciężarówka nie była zdolna do przejechania dwóch mil, nie mówiąc już o 200. Porzuciłem plan związany z wyborami i wróciłem z powrotem do mojego pierwotnego celu – agentów w zbrojowni.


Zaplanowałem okrężną drogę ucieczki. Dwie dodatkowe bomby-pułapki zostały umieszczone na szlaku, by zniechęcić i opóźnić ewentualnych ścigających. Agenci byli uporządkowani, ich harmonogramy spełniły się co do minuty. W końcu urządzenie zostało przeniesione na miejsce i jak tylko agenci zbliżyli się tego ranka do drzwi, musiała zostać podjęta ostateczna decyzja. Agenci tego dnia nie zginęli. Być może po oglądaniu ich przez tyle miesięcy przez znienawidzony mundur ukazało się człowieczeństwo. To nie było tak, że straciłem wolę walki w obronie nienarodzonych, to była indywidualna decyzja odnośnie do tych agentów. Nosiłem mundur ich oddziałów, służyłem w ich szeregach, nie czułem nienawiści do nich jako ludzi. Mimo że służyli moralnie upadłemu rządowi, w łachmanach FBI, byli oni zasadniczo moimi rodakami.


Urządzenie zostało usunięte następnego dnia i zakopane na grani wzdłuż drogi międzystanowej, gdzie niedawno zostało wydobyte przez tych samych agentów. Pułapki były bardzo czułe, a linia bezpiecznego rozbrojenia została wbudowana w system, kiedy były wkładane na miejsce. Nie chcąc się do nich zbliżać, ponownie zdetonowałem je i usunąłem pozostałe odpadki.


Kolejne trzy lata spędziłem żyjąc dość wygodnie, głównie na polowaniu i życiu obozowym. Po tylu latach ukrywania się i jedzenia kiepskiego pokarmu nabywa się tendencję uśpienia czujności i to doprowadziło do schwytania mnie w Murphy w 2003 roku. Do tego momentu była długa droga, ale ciągle miałem sposób na ucieczkę.


Kiedy byłem w lesie, aby uniknąć helikopterów oraz ich wrażliwych na ciepło urządzeń, używałem małej ziemianki. Pewnego zimnego dnia w grudniu 1998 roku byłem skulony pod skały przez pół godziny, gdy helikopter powoli wznosił się w górę, skanując grań. Warkot jego śmigieł stał się mniej słyszalny i ostatecznie przeleciał na drugą stronę, a potem zapadła cisza. Wydostałem się z mojej kryjówki, strzepując zlodowaciały brud i przypominając w myślach o słowach Psalmisty, który napisał, widząc swoich wrogów w "wielkiej mocy, rozszerzających swe gałęzie i korzenie, tak jak duże drzewo", ale po chwili, gdy spojrzał i ujrzał swoich wrogów, byli oni "nigdzie nie możliwi do znalezienia". Z oporem spojrzałem w kierunku grani, za którą właśnie zniknął śmigłowiec i powiedziałem: "Wciąż tu jestem".


A teraz, po tym, jak ugoda została podpisana, gadające głowy w wiadomościach są zdania, że jestem "skończony", że będę "pokutować złamany i niekochany we wnętrzu jakiegoś więzienia o zaostrzonym rygorze", a jednak mówię wam, że dzięki Bożej łasce wciąż tu jestem – trochę zakrwawiony, ale zdecydowanie nieugięty.


(Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl; tytuł pochodzi od Redakcji)

Za: http://xportal.pl/?p=5555