piątek, 26 lutego 2016

Franek: Pod znakiem krzyża – krucjaty odkłamane


knights-templar 
   W dzisiejszym świecie usłyszeć można wiele błędnych lub zakłamanych opinii o krucjatach. Opisuje się je obecnie jako barbarzyńskie wyprawy łupieżcze, wskazuje jako powód wstydu dla katolików. Atak na krucjaty jest częścią szerszego zjawiska przeinaczania faktów historycznych, ich błędnego interpretowania w celu podważania nauk Kościoła. Koronnymi argumentami wrogów Kościoła Katolickiego są „krucjaty, palenie czarownic, Święta Inkwizycja, prześladowanie naukowców lub Żydów”. Tę kłamliwą narrację zawdzięczamy głównie protestanckim myślicielom i historykom, spopularyzowaną przez hollywoodzkie produkcje filmowe. Mimo że mija się ona z prawdą historyczną, stała się dominująca. Wyprawy krzyżowe należą do najbardziej wypaczanych i źle rozumianych wydarzeń w historii Kościoła. Powszechnie uważa się, że krucjaty stanowiły niczym nieuzasadniony akt agresji. Ich głównym celem była kolonizacja Bliskiego Wschodu i narodziły się z chciwości, chęci rabunku i pragnienia bogactwa. Istnieje też mit o masakrze w Jerozolimie po jej zdobyciu przez krzyżowców w 1099 roku oraz historia o tym, że krucjaty były skierowane również przeciwko Żydom i były prowadzone w celu nawrócenia innowierców. Wiele osób uznaje te wyprawy również za przyczynę obecnego stosunku świata islamu do Europy. Źródła tych mitów szukać należy w XVI wieku, gdy protestanccy historycy zaczęli przywoływać wciąż wówczas trwające krucjaty jako argument przeciwko papiestwu. Protestanckie nauczanie sprzeciwiało się krucjatom głównie dlatego, ponieważ zakładały one posłuszeństwo wobec papieża. Reformatorskie stwierdzenia typu, że krucjaty to dzieło antychrysta, krzyżowcy to zabobonni głupcy i barbarzyńscy wojownicy, którzy marnują europejskie zasoby, trafiły później na podatny grunt w epoce oświecenia, która charakteryzowała się wrogością wobec Kościoła. W XVII i XVIII wieku podłożone zostały podwaliny pod dzisiejsze postrzeganie krucjat, przez oświeceniowych myślicieli takich jak Voltaire, którzy krytykowali krucjaty z pozycji antykatolickich. W XX wieku zaczęto patrzeć na krucjaty z perspektywy kolonializmu, wykorzystywano je w propagandzie, w imperialnej polityce Wielkiej Brytanii oraz Francji i przyczyniło się to do postrzegania krucjat przez ludzi współczesnych jako średniowiecznego kolonializmu. W połowie XX wieku badacze reprezentujący poglądy marksistowskie interpretowali wyprawy krzyżowe z perspektywy gospodarczej, przedstawiając je jako inicjatywę gospodarczą o specyfice kolonizatorskiej. W latach powojennych na zachodzie Europy dominował dyskurs liberalno-lewicowy lub marksistowski, ateistyczny i antyklerykalny i to badania historyków o takich poglądach były najbardziej popularne i ukształtowały dzisiejsze spojrzenie społeczeństwa (nawet katolickiego) na krzyżowców i krucjaty. Większość historyków XX wieku, którzy przedstawiali krucjaty w negatywnym świetle, robiło to będąc dalekimi od obiektywizmu, często z powodu osobistej wrogości do religii i Kościoła. Nie potrafili sobie też wyobrazić, że rycerze angażowali się w wyprawy przede wszystkim z pobudek religijnych.

Chciałbym zaznaczyć, że w tym artykule skupię się jedynie na pielgrzymkach zbrojnych na Bliski Wschód i w rejon Morza Śródziemnego przeciwko muzułmanom i posłużę się jako przykładem głównie pierwszą z nich. Zdaję sobie sprawę z tego, że w ciągu wieków idea krucjat ewoluowała i miało miejsce wiele innych wypraw przeciwko wrogom Kościoła, heretykom i poganom. Stereotypowy pogląd głosi, że pierwsza wyprawa krzyżowa do Ziemi Świętej była niczym nieusprawiedliwionym aktem agresji ze strony Europejczyków. Byłaby to prawda tylko wówczas, gdybyśmy zapomnieli prawie czterysta lat działalności muzułmańskiej na Bliskim Wschodzie i ekspansję islamu z Półwyspu Arabskiego przez Afrykę Północną aż do południowej Hiszpanii oraz podbój chrześcijańskiego terytorium. Powstanie islamu stało się zasadniczą przyczyną do powstania ruchu krucjatowego. Paradoksalnie przyczynił się do tego sam Muhammad, gdy umierając, polecił swoim zwolennikom ”walczyć z wszystkimi ludźmi, póki nie powiedzą, że nie ma Boga prócz Allaha”. Islam od początku swojego istnienia jest ideologia militarystyczną, zakładającą podbój terytorialny. Zakłada „świętą wojnę”, dżihad przeciwko niewiernym, dający muzułmaninowi obietnicę nie tylko materialnych, ale i duchowych bogactw. Na krucjaty trzeba patrzeć przez pryzmat ekspansywnego islamu, jeśli chce się ocenić je obiektywnie i prawidłowo. Konflikt pomiędzy muzułmanami a "niewiernymi" rozpoczął się jeszcze za życia Muhammada, gdy islamiści najechali Palestynę i Syrię i w ciągu dziesięciu lat podbili chrześcijańskie obszary Syrii (635), Jerozolimy (638) i Egiptu (642). Muzułmanom udało się nawet przeprowadzić oblężenie stolicy Bizancjum, Konstantynopola, lecz zostali odparci. Afryka Północna została zajęta do roku 700, gdy padła ostatnia chrześcijańska warownia, a nad niegdyś rzymskimi prowincjami, nawróconymi na katolicyzm dzięki krwi męczenników, przejęli kontrolę Arabowie. Po śmierci Muhammada, kalifat podzielił się na mniejsze kalifaty, konkurencyjne wobec siebie. Istniał sunnicki kalifat Abbasydów w Bagdadzie, szyicki kalifat Fatymidów w Egipcie i umajjadzki kalifat Kordoby w Hiszpanii. Wszystkie znajdowały się częściowo lub w całości na byłych chrześcijańskich terytoriach. Myślę, że nakreślony obraz ekspansji islamu w początkach jego istnienia wskazuje bez wątpienia, kto był najeźdźcą, a kto się bronił.

Wydarzeniem, które wstrząsnęło katolickim społeczeństwem w Europie, było zniszczenie przez kalifa szaleńca Al-Hakima Bazyliki Grobu Świętego znajdującej się w Jerozolimie. Nie był to pierwszy przykład wyjątkowej wrogości Al-Hakima do chrześcijan i Żydów. Władca nakazał, by nosili oni czarny turban i krzyż lub belkę drewna w miejscach publicznych. Dla jasności dodam, że krzyż pełnowymiarowy, a nie krzyżyk na szyi. Edykty wydane przez kalifa Al-Hakima zabraniały również używania wina (nawet przy Eucharystii) oraz nakazywały usunięcie wszystkich krzyży znajdujących się na zewnątrz, z wyłączeniem tych noszonych przez chrześcijan i Żydów. Nakazywały również zniszczenie wszystkich mszałów. Prześladowania autochtonicznych chrześcijan trwały do roku 1021, gdy kalif został zamordowany. Wydarzenia te trwale wpłynęły również na europejskich katolików, przecież zburzono jeden z najważniejszych kościołów chrześcijaństwa i prześladowano chrześcijan ze względu na ich wiarę na terytorium, które niegdyś było chrześcijańskie. Wzrost niebezpieczeństwa dla chrześcijan miał dopiero nadejść wraz z pojawieniem się Turków Seldżuckich. Byli nomadycznym ludem ze stepów Azji, który nawrócił się na sunnicki islam i opanował kalifat bagdadzki. Seldżucy prześladowali chrześcijan na ziemiach podległych kalifowi, palili kościoły, mordowali księży, atakowali pielgrzymów zmierzających do Ziemi Świętej. Za przykład brutalności Turków Seldżuckich może posłużyć historia pielgrzymów, którzy pod przewodnictwem biskupa Bambergu (Niemcy, Bawaria) zmierzali ku Ziemi Świętej. Dwanaście tysięcy pielgrzymów zostało zmasakrowanych, zaledwie dwa dni marszu od Jerozolimy. W 1071 Seldżucy stanowili również zagrożenie dla Cesarstwa Bizantyjskiego, zwyciężając w bitwie pod Manzikertem i okupując w konsekwencji Anatolię (dzisiejsza Turcja). Ustanowili na podbitym terenie Sułtanat Rumu, ze stolicą w starożytnym, chrześcijańskim mieście Nicei. Była to katastrofa dla Bizancjum, armia była w opłakanym stanie, cesarz pojmany, prowincja, która zapewniała większość bogactwa gospodarczego, znalazła się w rękach muzułmanów. Cesarz Aleksy I Komnen wiedział, iż Turcy są na tyle groźni, że potrzebował będzie pomocy zachodu, aby z nimi walczyć. Dlatego wyprawił posłów do papieża, który w owych czasach był jedyną osobą o wystarczającym autorytecie, by zorganizować misję ratunkową dla Bizancjum.

Papież Urban II wygłosił na synodzie w Clermont w listopadzie 1095 mowę, która zmieniła świat. Mowa Urbana, inaugurująca cały ruch krucjatowy, skupiała się na trzech głównych tematach: wyzwoleniu Miasta Świętego – Jerozolimy, na agresywnych działaniach Turków i w końcu na zachęcie skierowanej do rycerzy katolickiego zachodu, by chwycili za broń. Wcześniej w tekście nazwałem krucjaty zbrojnymi pielgrzymkami, bo w istocie tym one właśnie były, szczególnie pierwsza krucjata. Urban II planował wyprawę jako pielgrzymkę pokutną. Na synodzie w Clermont pozwolono pielgrzymom nosić broń, wcześniej wymagano, by pielgrzymi zostawili ją w domu. Stworzyło to rycerstwu okazję do zadbania o swoje zbawienie, poprzez podjęcie ciężkiej pokuty, jaką była wyprawa krzyżowa, a jednocześnie nie wymagało to porzucenia żołnierskiej profesji. Krucjata nie była postrzegana jako kolejna pielgrzymka, ale jako pielgrzymka największa, a wezwanie do odzyskania Jerozolimy było w pewnym sensie powszechnym wezwaniem do świętości, skierowanym w szczególności do świeckich, dla których wcześniej jedyną pewną drogą do własnego zbawienia było wstąpienie do klasztoru. Urban II za cel nadrzędny krucjaty uważał wyzwolenie Jerozolimy, wiedział, że to właśnie ten cel znajdzie poparcie zebranych francuskich rycerzy, a nie obietnice bogactw i łupów. We Francji panowało szczególne oddanie dla Miasta Świętego, głównie za sprawą klasztoru w Cluny, a pielgrzymki do Jerozolimy były bardzo popularne, nawet wśród szlachetnie urodzonych. Zajęcie Miasta przez muzułmanów było jak obelga dla katolickiego społeczeństwa Francji i generalnie dla całego świata chrześcijańskiego. Wezwanie Urbana miało na celu oderwanie wielmoży i rycerstwa od ich indywidualnych spraw, by pomaszerowali walczyć za Chrystusa i Kościół oraz odzyskali dawne chrześcijańskie ziemie. Krucjaty nie były opłacalne materialnie, finansowo. Koszty pielgrzymki zbrojnej zdecydowanie przekraczały możliwe zyski. Zresztą większość rycerstwa nie liczyła na bogactwa materialne wynikające z wyprawy, a na bogactwa duchowe. Urban II zastosował dodatkową duchową zachętę w postaci odpustu zupełnego. Papież orzekł: „ktokolwiek wyrusza na wyprawę, by uwolnić kościół Boży w Jerozolimie, z samej pobożności, a nie dla zdobycia sławy czy pieniędzy, może zastąpić tą wyprawą wszelką pokutę za grzechy”. Wielu twierdzi, że celem krucjat było gromadzenie bogactwa, jednak zapiski historyczne pokazują, że ogromna część krzyżowców w rezultacie popadła w kłopoty finansowe. Rycerstwo sprzedawało lub zastawiało ziemie i ruchomości, by sfinansować swoją zbrojną pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Pomimo związanych z krucjatą ogromnych kosztów, wielka liczba katolików odpowiedziała na wezwanie papieża. Dla współczesnych, szczególnie w dobie materializmu, liberalizmu i konsumpcjonistycznego stylu życia, powód, dla którego ci ludzie wyruszyli, będzie nie do ogarnięcia, poza percepcją, zupełnie niezrozumiały. Był on oczywisty dla średniowiecznych katolików, była to Wiara i Miłość do Boga. Wiara katolicka przenikała wszystkie aspekty codziennego życia i tak samo było z wyprawami krzyżowymi, które dla większości uczestników były głębokim, religijnym doświadczeniem. Dla wielu rycerzy pielgrzymki zbrojne okazały się okazją do pokuty za grzechy, wykorzystując swoje umiejętności do wykonania zadania miłego Bogu. Wojna została ukazana jako akt pokuty tego samego rodzaju, co modlitwa czy post. Krzyżowcy wierzyli, że wartość pokuty zależy również od sposobu, w jaki uczestniczą w wyprawie. Faktycznie rycerze zachowywali się jak pokutnicy: prosto się ubierali, przestrzegali zakazu przeklinania, hazardu i nierządu. Złamanie tych zasad mogło się dla pielgrzyma skończyć śmiercią, okaleczeniem lub upokorzeniem. Przed wyruszeniem zbrojni przygotowywali się również duchowo, odwiedzali sanktuaria, pościli i dawali jałmużnę. Często prosili też swoich sąsiadów o wybaczenie. Nie znaczy to, że wszyscy krzyżowcy byli świętymi, ale dla zdecydowanej większości to wiara była głównym powodem uczestnictwa w wyprawach krzyżowych. Wiara jest też wytłumaczeniem rozsądniejszym niż zysk materialny. Gdyby to on był najważniejszy, to myślę, że krzyżowcom łatwiej byłoby zostać w Europie i walczyć z sąsiadami, a nie narażać swoje życie w pielgrzymce przez tysiące kilometrów i inwestować fortuny bez żadnej gwarancji zysku. W rzeczywistości uczestnictwo w krucjacie było kiepską inwestycją, w większości rycerze wracali z niej biedniejsi, o ile w ogóle wracali.

Nieprawdą jest stwierdzenie, że krzyżowcy wyruszyli, by zdobyć zamorskie kolonie. Sam fakt, że były to pielgrzymki zbrojne, obala argument o kolonizatorskim charakterze wypraw krzyżowych. Rycerstwo w znacznej większości nie planowało zostawać na Bliskim Wschodzie i większość tych, którzy przetrwali podróż i dotarli do Jerozolimy, wróciła do domu. Dla rycerstwa była to przede wszystkim pielgrzymka i tak jak z każdej innej pielgrzymki do sanktuarium czy kościoła, tak i z krucjaty walczący zbrojni wracali do domu. Faktem jest, że niektórzy szlachetnie urodzeni pielgrzymi zostali i stworzyli struktury państw krzyżowych, ale państwa te zmagały się z chronicznym problemem zbyt małej ilości ludzi. Wynikało to z samego charakteru krucjat i tego, że większość pielgrzymów-żołnierzy pragnęła powrócić do domów.

Krucjaty nie były ani wyprawami kolonizatorskimi, ani wojnami konwersyjnymi, jak często się o nich mówi. Współcześni krytycy twierdząc, że krucjaty miały na celu nawracanie niewiernych z Bliskiego Wschodu, są głęboko w błędzie. Uważam, że wielu z nich o tym wie i kłamią z premedytacją. Wojny konwersyjne na Bliskim Wschodzie prowadzili muzułmanie i nie można dżihadu porównywać z pielgrzymkami zbrojnymi katolickiego Zachodu. Krzyżowcy nie mieli za zadanie nawracać muzułmanów czy Żydów, a odbić z rąk islamistów Ziemię Świętą. Oczywiście konwersje się zdarzały, ale takich przypadków nie było zbyt wiele, między innymi dlatego, że za nawrócenie na chrześcijaństwo muzułmaninowi grozi śmierć. Wszelkie nawrócenia były dla katolickich zbrojnych ubocznymi korzyściami, ponieważ postrzegali oni swoje wyprawy przede wszystkim jako obronne, sprawiedliwe wojny.

Chciałbym też zadać kłam stwierdzeniom, że wyprawy krzyżowe były „pierwszym holokaustem” i były skierowane przeciwko Żydom. Polityka papiestwa sama się w tej kwestii broni. Mianowicie zmierzała ona raczej w stronę tolerancji i zapewnienia ochrony. Społeczności żydowskie istniały w całym świecie chrześcijańskim, a Żydzi byli jedyną niechrześcijańską grupą oficjalnie chronioną przez prawo. Mimo to znalazła się grupa wśród krzyżowców, która potraktowała krucjatę jako pretekst do rozprawy z Żydami. Do najpoważniejszych zajść doszło w Nadrenii, a ich inicjatorem był hrabia Emich z Flonheim. Człowiek niegodny tego, by nazywać go krzyżowcem. Plądrował on wraz ze swoimi ludźmi żydowskie społeczności, podążając wzdłuż Renu. Mordował Żydów w Spirze, Kolonii, Trewirze, Wormacji i Moguncji. Ważnym faktem jest, że w wielu tych miejscowościach, które Emich zaatakował, Żydom pomocy udzielali katoliccy biskupi. W Spirze lokalny biskup nie tylko uratował miejscowych Żydów, ale także odszukał i ukarał tych, którzy brali udział w pogromie. Winnych skazano na obcięcie ręki. Dzięki niemu zginęło tylko 12 Żydów. W Moguncji zaś wielu Żydów skorzystało z zaproszenia biskupa Rutharda, który udostępnił im swój pałac. Dla Emicha nie miało to znaczenia, napadł na pałac biskupa i wymordował Żydów oraz chrześcijan. Jest to przykład tego, że Emich nie kierował się wiarą, a zwykła chciwością. Prawdopodobna liczba ofiar to siedemset. Jego wojsko w większości zdezerterowało, gdy Węgrzy nie pozwolili Emichowi przejść przez granicę, a sam hrabia nigdy nie dotarł do Jerozolimy. Ciężko tę zbieraninę nazwać krzyżowcami, choć odpowiedzieli na wezwanie papieża, to nigdy nie podjęli realnych wysiłków, by tę pielgrzymkę odbyć i ograniczyli się do łupienia niemieckich Żydów. Przyczyną tych zbrodni nie była też wiara chrześcijańska, dążenie do zbawienia, a zwykła chciwość i właśnie brak prawdziwej wiary oraz miłości do Chrystusa wśród tych „wojowników”.

Co do „rzezi” po zdobyciu Jerozolimy, to trzeba na to zdarzenie patrzeć przez pryzmat ówczesnego sposobu prowadzenia wojny. W średniowieczu, zarówno w świecie chrześcijańskim, jak i islamskim, normą było, że miasto, które się nie poddało atakującym, jest zdane na ich łaskę, jeżeli zostanie zdobyte. Faktycznie krzyżowcy zabili wielu muzułmanów, gdy wkroczyli do Jerozolimy, ale należy próbować zrozumieć kontekst historyczny i wziąć pod uwagę ogólny sposób prowadzenia wojny w średniowieczu. Ogólnie rzecz biorąc, samo słowo „rzeź” jest mocno przesadzonym stwierdzeniem. Wynika to również z tego, że rozumiemy opisy zajść w Jerozolimie dosłownie, a były one metaforyczne i odwoływały się do fragmentów Pisma Świętego. Zbrodnie te były również odpłatą za cierpienia autochtonicznych chrześcijan, zburzenie Bazyliki Grobu Świętego i odpowiedzią na czterysta sześćdziesiąt lat okupacji Jerozolimy przez islamistów. Zbiorowe mordy nie były w tych czasach domeną tylko i wyłącznie krucjat. Za przykład niech posłuży Imad ad-Din Zanki, który po zdobyciu Edessy wymordował sześć tysięcy chrześcijan lub mamelucki sułtan Bajbars, który po zdobyciu Antiochii kazał zamknąć bramy miasta i wymordował wszystkich chrześcijan.

Średniowieczne pielgrzymki zbrojne do Ziemi Świętej miały też momenty godne zapamiętania, kontemplacji i podziwu dla wiary oraz chęci poświęcenia się w służbie Chrystusa i Kościoła Katolickiego. Przykładem wielkiej wiary i chęci ewangelizacji poprzez słowo jest działalność św. Franciszka z Asyżu. Wbrew współczesnej wizji jako zwolennika "tolerancji i różnorodności" pragnął On wykorzenienia islamu poprzez ewangelizację, a nie układania się z muzułmanami. Franciszek przybył wraz z jedenastoma współbraćmi pod oblężoną wówczas Damiettę w Egipcie, aby nauczać muzułmanów o Chrystusie, nawet za cenę męczeństwa. Wybrał się wraz z innym bratem zakonnym do Al-Kamila, dowódcy sił muzułmańskich w Damietcie, by nawrócić go na chrześcijaństwo i zakończyć krucjatę. Gdy dotarli do muzułmańskich wart, zostali pojmani i po apelach Franciszka zostali postawieni przed obliczem Al-Kamila. Przyszły święty nauczał sułtana przez kilka dni o Chrystusie, poprzez tłumacza. Franciszek tym sposobem uratował życie swoje i drugiego pojmanego. Sułtan był głęboko poruszony słowami świętego, postanowił wbrew radom swoich doradców religijnych nie ścinać chrześcijańskich posłów. Powiedział jednak Franciszkowi, że nie mógłby się nawrócić na wiarę katolicką bez zrażania do siebie swoich poddanych. Wiązałoby się to z prawdopodobnym buntem i śmiercią sułtana. Natomiast poprosił świętego, by ten pamiętał o nim w swoich modlitwach i wyraził nadzieję, że Bóg za wstawiennictwem Franciszka objawi mu, która wiara jest dla Niego bliższa. Misja Franciszka nie przyniosła zamierzonego efektu, ale jest pięknym przykładem ideowości pielgrzymów i duchowego celu prowadzenia krucjat, a sam zakonnik był ucieleśnieniem biedaka, jak i rycerza, autentycznym krzyżowcem. Innym przykładem wartym przywołania w kontekście chwały wypraw krzyżowych jest Gotfryd de Bouillon. Odmówił On z pobudek religijnych przyjęcia tytułu króla Jerozolimy, czuł się niegodnym tego zaszczytu i uważał, że królem Jerozolimy może nazywać się tylko Jezus Chrystus. Ostatecznie przyjął tytuł Obrońcy Grobu Świętego. Egzemplifikacją nie tylko heroizmu, ale również umiłowania bliźniego i chęci czynienia dobra, a także wyjątkowej skromności i głębokiej wiary był zakon szpitalników, który powstał dzięki ruchowi krucjatowemu. Zakonnicy składali śluby zobowiązujące do życia w czystości i posłuszeństwie, ale także do zbrojnej walki za Chrystusa i Kościół. Szpitalnicy mieli prowadzić życie zakonne według reguły św. Augustyna. Zobowiązywało ich to do postów, do wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu. Mieli żyć w kolektywie, nic nie mogli mieć na własność, wszystko było wspólne. Ubierać powinni się skromnie i nie wyróżniać się bogactwem, a wręcz przeciwnie, oczekiwano od nich ubóstwa. Ich Wielki Mistrz zakonu nazywany był „strażnikiem ubogich”. Szpitalnicy stworzyli w Jerozolimie ogromny kompleks szpitalny z dwoma tysiącami łóżek, a w przypadku, gdy brakowało miejsc, bracia zakonni spali na podłodze, oddając zakonne dormitoria chorym. Przyjmowano pacjentów niezależnie od narodowości, wyznania i płci. Żydów i muzułmanów nie tylko leczono, ale mieli również zapewnione żywienie zgodne z ich religią. Zakon Rycerzy Jerozolimskiego Szpitala im. św. Jana Chrzciciela, bo tak brzmiała pełna, oficjalna nazwa zakonu szpitalników, udzielał również pomocy rannym na polu bitwy, gdy walczyła armia Królestwa Jerozolimy. Wielokrotnie wykazali się heroizmem podczas walk z muzułmanami, ale wsławili się głównie obroną fortu św. Elma na Malcie. W roku 1565 Turcy Otomańscy w liczbie około czterdziestu tysięcy oblegli katolicką twierdzę z rozkazu Sulejmana Wspaniałego. Obrońcy wyspy byli nieliczni, zaledwie pięciuset rycerzy i około osiem tysięcy maltańskiej milicji. Dowodził Nimi Jean de La Valette, jeden z najwspanialszych wojowników w historii chrześcijaństwa, liczył siedemdziesiąt lat, a pięćdziesiąt przeżył jako rycerz zakonny. Znany był jako pobożny i stanowczy rycerz. Był weteranem oblężenia wyspy Rodos przez Turków w 1522 roku, w 1541 został przez nich pojmany i rok cierpiał przykuty jako galernik na jednym z otomańskich okrętów. W Nim właśnie obrońcy pokładali swoje nadzieje na zwycięstwo. Rycerzami broniącymi twierdzy byli bracia zakonni zakonu szpitalników. Atak rozpoczął się 25 maja. Dzięki odwadze, wierze i poczuciu obowiązku wobec świętej sprawy obrońcy zadawali Turkom bolesne straty. Muzułmanie sądzili, że ze względu na duża przewagę liczebną uda im się szybko zająć fort, jednak mylili się. W cztery dni zdołali zdobyć jedynie linię zewnętrznych okopów. Mimo że Turcy prowadzili intensywny ostrzał artyleryjski, wystrzeliwując sześć tysięcy kul armatnich dziennie, zakonnicy i Maltańczycy nie poddawali się. W samym dniu 18 czerwca 1565 roku zginęło około tysiąca oblegających i stu pięćdziesięciu obrońców.  23 czerwca pozostało już tylko sześćdziesięciu obrońców, a wyżsi rangą oficerowie z powodu ran nie byli w stanie ustać na nogach. Usiedli na krzesłach w wyłomie, aby walczyć i zginęli w momencie ostatecznego szturmu. Turcy wdarli się do fortu i wybili resztę obrońców, podobno przeżyło tylko pięciu żołnierzy. Ciała zabitych powieszono potem do góry nogami, z rozpłatanymi głowami i klatkami piersiowymi oraz wyrwanymi sercami. Zginęło półtora tysiąca chrześcijańskich żołnierzy i cztery tysiące Turków. Po zdobyciu fortu św. Elma, muzułmanie skierowali się ku Birgu i Seneglea. Walka była wyjątkowo zaciekła i chrześcijanie pomimo przewagi wroga bronili się dzielnie. La Valette osobiście uczestniczył w walce i zagrzewał rycerzy do boju. Sytuacja była tak rozpaczliwa, że nawet cywile, w tym kobiety i dzieci obsadzali mury, by odpierać najeźdźców. Ostatecznie Turków odparła hiszpańska odsiecz 11 września 1565 roku. Przez cztery miesiące rycerze w imię Chrystusa i Kościoła dzielnie walczyli z islamskim agresorem. Malta ocalała dzięki połączeniu religijnej żarliwości i żelaznej siły woli jej obrońców, a także dzięki odrobinie szczęścia. Szpitalnicy utrzymali się na wyspie jeszcze do momentu zajęcia jej przez Napoleona w  1798 roku.

Fakt prowadzenia wojny w imię Wiary i wspierania kampanii militarnej przez papieża oraz Kościół jest jednym z argumentów krytyków Kościoła i krucjat. Zarzucają chrześcijańskim wojownikom obłudę i hipokryzję, ponieważ z jednej strony deklarują naśladowanie Chrystusa, a z drugiej uczestniczyli w zbrojnej pielgrzymce, aby odzyskać Ziemię Świętą. Jednak nauka Kościoła o przemocy łączy rozumienie i celowość prowadzenia wojny, wzorując się na tradycji grecko-rzymskiej i żydowskiej, z naukami Chrystusa. Sam Stary Testament jest pełen przykładów wojny sprawiedliwej, usankcjonowanej przez Boga. W Nowym Testamencie usprawiedliwienie dla wojny jest bardziej stonowane niż w Starym. Sam Jezus Chrystus, z jednej strony zniechęcał do użycia przemocy, między innymi upominając Szymona Piotra w Ogrodzie Oliwnym, a z drugiej strony przyjmował możliwość użycia siły: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). (...) Kościół Katolicki dopuszcza wojnę obronną i sprawiedliwą. Największy wpływ na chrześcijańskie rozumienie powodów i celów wojny miał św. Augustyn z Hippony. Połączył tradycje żydowskie i grecko-rzymskie, tworząc doktrynę wojny sprawiedliwej. Augustyn wierzył, że przemocy można użyć w usprawiedliwionych celach, łącznie z przywróceniem ładu i własności. W szczególnych okolicznościach wojna mogła być nawet świętą. By uznać wojnę za sprawiedliwą, musiały zostać spełnione cztery kryteria: słuszny powód (który może dotyczyć przeszłej agresji); uznanie przez prawowitą władzę; obrona lub odzyskanie prawowitej własności; słuszne intencje lub motywy uczestników. Dodatkowo wojna powinna być ostatecznym rozwiązaniem, gdy inne metody zawiodły. Chrześcijańska święta wojna jest defensywna i przede wszystkim obejmuje odzyskiwanie terytorium straconego na rzecz najeźdźcy.

Uważam, że tym tekstem wykazałem, że wyprawy krzyżowe na Bliski Wschód były wojnami sprawiedliwymi w rozumieniu nauki Kościoła Katolickiego. Spełniały wszystkie kryteria wojny sprawiedliwej, prowadzone w celu odzyskania ziem zabranych chrześcijanom przez muzułmanów, w obronie braci w wierze przez pielgrzymów, których intencje w większości były czyste i słuszne. Należy skończyć z oświeceniowymi bredniami o tym, że krucjaty były niczym niesprowokowanym aktem agresji wobec miłujących pokój muzułmanów, a krzyżowcy wyruszyli na Bliski Wschód, by się wzbogacić, mordować i gwałcić. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej sprowokowane były wieloletnią, muzułmańską agresją, prześladowaniami chrześcijan, bezczeszczeniem świętych dla wyznawców Chrystusa miejsc, a czara goryczy przelała się, gdy zburzono Bazylikę Grobu Świętego. Kościół nigdy nie przeprosił za krucjaty, bo nie ma za co przepraszać i powinniśmy być dumni, że nasi przodkowie byli w stanie opuścić swoje domostwa, rodziny i zaryzykować utratę życia w imię Wiary, Zbawienia i Idei. Jest to nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach, gdy rak liberalizmu i materializmu od dawna zatruwa nasze społeczeństwo. Dzisiaj katolicy powinni walczyć o przywrócenie naszej historii należnej chwały. W zamian wiecznego samobiczowania się, wiecznego przepraszania „narodu wybranego”, muzułmanów czy ateistów. Nie przepraszajmy za krzyżowców, ale bądźmy jak Oni: żarliwi w wierze, wytrwali w dążeniu do celu, silni, zdeterminowani i oddani dla [Świętej] Sprawy.

 Bibliografia:
1. Thomas Madden, Historia wypraw krzyżowych, nowe ujęcie.
2. Steven Runciman, Dzieje wypraw krzyżowych.
3. Nowy i Stary Testament.
4. Steve Weidenkopf, Chwała krucjat.
5. Jerzy Zdanowski, Historia Bliskiego Wschodu.
6. Koran.
7. Thomas Madden, Krucjaty. Chrześcijaństwo. Islam. Pielgrzymki. Wojny.