SPOŁECZNY USTRÓJ ŚREDNIOWIECZA
WSTĘP
A) POJĘCIE USTROJU ŚREDNIOWIECZNEGO
Średniowiecze zrealizowało porządek, oparty na zasadach
chrześcijańskich. Nie jest to realizacja jedyna, ani najlepsza — jest to
realizacja, która przetrwała przez wieki, i dlatego zasługuje na
szczególną uwagę. Właściwym ustrojem chrześcijańskim średniowiecza jest
ustrój korporacyjny, a więc powstały w drugiej połowie tego długiego
okresu, ustrój, który przetrwał średniowiecze i w schyłkowych swych
formach doczekał rewolucji francuskiej i rewolucji przemysłowej
angielskiej. Utarło się nazywać go ustrojem społecznym średniowiecza,
dlatego, że porządek, który go poprzedzał, wyrósł z pierwiastków nie
tylko chrześcijańskich; był adaptacją idei germańskich i celtyckich do
chrześcijaństwa, ale nie powstał w całej pełni z doktryn kościoła.
B) USTRÓJ FEUDALNY.
Ustrojowi feudalnemu, który poprzedził
korporacjonizm, należy się jednak kilka słów na wstępie tym więcej, że
dziś narodowy socjalizm raczej do feudalizmu, niż do korporacjonizmu
nawiązuje. Ustrój feudalny opierał się na zasadzie własności
podzielonej, która da się pogodzić z chrześcijańskimi poglądami na
własność, choć zasadniczo własność pełna, ale ograniczona przez
obowiązki społeczne i obowiązki wobec Boga jest istotną doktryną
Kościoła. Z ustrojem feudalnym potrafił Kościół zespolić szczytną zasadę
obrony słabych, która tak piękne znajdowała realizacje — obok załamań i
nadużyć. Zasada obrony słabych i uciśnionych stanowi jedną z
podstawowych idei społecznych Kościoła. W starożytności znalazła ona swą
realizację w pogańskim Rzymie wraz z instytucją trybunów, a później, w
schyłkowych latach cesarstwa, w postaci urzędu »defensorów«. Defensorat
jest jedną z dwóch form obrony przed uciskiem biurokracji: drugą jest
parlamentaryzm, osłabiający w ogóle władzę wykonawczą. Średniowiecze
realizowało zasadę obrony w trojaki sposób. W czasach frankońskich przez
urząd »trybuna«, co na polski przetłumaczono jako »wojski«, przenosząc
urząd ten do państwa Piastów; przez feudalną etykę, skrystalizowaną w
rycerskich obyczajach; przez stanową organizację. Trzeba stwierdzić, że
»trybunat« średniowieczny (i urząd wojskich w Polsce) nie podołał swym
zadaniom, o ile możemy sądzić, tylko w części zdołał osłonić słabych.
Gwarancja rycerskiego obyczaju była zbyt słabym hamulcem przeciw
bezprawiom. Dopiero ustrój korporacyjny i stanowy późnego średniowiecza w
sposób bardziej konkretny i realny przeprowadził ochronę słabszych w
ramach społeczeństwa. Średniowieczny pluralizm, tak nieraz krytykowany
ze stanowiska biurokracji nowożytnej, spełniał jednak swe zadania obrony
słabszych. Dlatego szczególnie należy nazwać ustrój korporacyjny
chrześcijańskim: zdołał on, choć w części i może nie doskonale,
wprowadzić w życie jedną z podstawowych idei Ewangelii — sprawiedliwość
wobec słabszych i pokrzywdzonych. To, jak sądzę, jest tytułem
zasadniczym, tytułem głównym, który pozwala określać ustrój
średniowieczny jako ustrój chrześcijański.
ZASADY USTROJU
Zasady ustroju średniowiecznego dadzą się
sformułować w pięciu punktach, ujmujących główne idee, które starano się
wówczas zrealizować. Są to: 1) personalizm, 2) zasada własności, 3)
zasada słusznej płacy, 4) zasada stałości cen, 5) upaństwowienie
pieniądza.
1. ZASADA PERSONALIZMU
Zasada personalizmu polega na tym, że
ustrój średniowieczny zmierzał do zapewnienia warunków rozwoju
wewnętrznego człowieka, do rozwoju jego osobowości, czyli zdolności
panowania nad sobą i rządzenia sobą. Personalizm nie jest
indywidualizmem, którego innym mianem jest liberalizm. Różnica między
indywidualizmem a personalizmem polega na celu ostatecznym. Celem
rozwoju osobowości człowieka jest zjednoczenie z Osobami Czystymi,
bytującymi w Trójcy św. Celem ostatecznym indywidualizmu jest użycie,
choćby bardzo subtelne i wyrafinowane. Stąd personalizm żąda poddania
się prawom, indywidualizm — wyzwolenia z jarzma praw. Dla indywidualizmu
treścią życia jest hedonizm, dla personalizmu — sięganie poprzez ascezę
do zjednoczenia z Bóstwem w płaszczyźnie nadprzyrodzonej. Stąd między
indywidualizmem, czyli liberalizmem a personalizmem zachodzi różnica
zasadnicza, przepaść nieprzebyta1.
Personalizm jest starą tradycją myśli
filozoficznej Kościoła, sięgając korzeniami swymi idei Osób Bożych.
Sformułowany został jednak bardzo późno, gdyż dopiero w wieku XX, jako
jedna z podstawowych zasad myśli katolickiej przez Jacąues Maritaina.
Niemniej zasady personalizmu, choć taką nazwą nie obdarzone, były
realizowane w średniowieczu i stanowiły cel istnienia całego porządku
korporacyjnego. Chodziło o zapewnienie warunków życia uczciwego dla
każdego człowieka. Można żyć uczciwie w każdych okolicznościach, ale
czasem wymaga to heroizmu. Heroizm tworzy wielkość człowieka, ale jest
rzadki. Jeżeli stawiamy wymogi heroizmu wszystkim ludziom, zaledwie
mniejszość nań się zdobędzie w życiu powszednim, większość się załamie.
Dlatego ustrój oparty na zasadach chrześcijańskich nie może stawiać
wymogów heroizmu w życiu powszednim. Jest pewne minimum dobrobytu, który
potrzebny jest do praktykowania cnoty. Mogą się bezeń obyć święci, ale
święci nie stanowią większości. To też zadaniem ustroju społecznego jest
dostarczenie warunków, umożliwiających życie uczciwe. To
było zasadniczym, personalistycznym postulatem ustrojowym średniowiecza.
Z niego wypływają jako wnioski wszystkie inne. Tu leży istota ducha
średniowiecznego, który owiewał wszystkie instytucje i bez którego
byłyby one tylko karykaturami. Stworzenie warunków rozwoju osobowości
ludzkiej i popieranie go jest naczelną myślą korporacjonizmu
średniowiecznego. Zrozumieć ją możemy, przeciwstawiając ją porządkowi
nam współczesnemu, gdzie życie uczciwe wymaga heroizmu, pod wymogami
którego załamują się masy.
2. WŁASNOŚĆ
Zasadą drugą była własność. Są trzy
podstawowe argumenty za własnością prywatną. Pierwszy wysnuty jest z
gospodarczych przesłanek i głosi, że człowiek lepiej gospodaruje na
własnym, niż na cudzym, gospodarka indywidualna jest wydajniejsza od
zbiorowej. Argument drugi wychodzi z założeń pracy. Praca jest
obowiązkiem powszechnym, a nagrodą jej jest radość z wykonanego dzieła,
radość niższego stopnia niż ta, która płynie z oglądania i tworzenia
dzieł sztuki, ale wyższa od tej, która płynie z zabawy. Radość ta jest
nagrodą przyrodzoną i dźwignią wszelkiej pracy. Ale dlatego, by
zaistniała w całej pełni, musi istnieć warsztat indywidualny i
indywidualna własność narzędzi. Robotnik w wielkiej fabryce nie widzi
owoców swej pracy ani nie może odczuwać radości z dokonanego dzieła,
chyba że rozbudza w sobie klasową dumę — klasową nienawiść. Ale na to
potrzeba dyktatury proletariatu. Każda praca posiada w sobie pierwiastki
artystyczne, dlatego, by zachowała swój artystyczny charakter, nadający
jej godność prawdziwie ludzką, musi istnieć własność prywatna narzędzi i
warsztaty indywidualne. Trzecim argumentem za własnością prywatną jest
jej konieczność dla utrzymania rodziny. Rodzina nie może istnieć i
rozwijać się tam, gdzie nie ma własności prywatnej. Przykład Sowietów jest
wymownym tego dowodem Własność jest najlepszą, najpewniejszą podstawą
dla rodziny. Stąd konieczność jej utrzymania i zachowania. Znaczenie
własności jest tak wielkie, iż wskrzesiciele idei korporacyjnej,
Papieże, rzucili hasło uwłaszczenia proletariatu. Hasło to często
rozumiane błędnie, dało podstawę do pojmowania ustroju korporacyjnego
jako drobno-mieszczańskiego. Jest to niesłuszne, celem ustroju
korporacyjnego średniowiecza nie było używanie w oparciu o własność, a
rozwój osobowości, dla którego własność jest tylko oparciem.
Zasada własności właśnie z tego powodu
obciążona jest szeregiem społecznych serwitutów. Prawo własności nie jest
pojmowane na sposób rzymski, jako prawo używania i nadużywania, ale
tylko jako prawo użytkowania dla dobra całego społeczeństwa, i ulega
zawieszeniu tam, gdzie wchodzi w konflikt z innym prawem, bardziej
zasadniczym utrzymania życia ludzkiego.
3. SŁUSZNA PŁACA
Zasada trzecia to słuszna płaca. Płaca jest
wynikiem prawa do utrzymania, nie tylko wynagrodzeniem za wykonaną
pracę. Dochód bez pracy jest uprawniony, aczkolwiek ten, który go
posiada, jest zobowiązany do pracy, ponieważ jest człowiekiem. Obowiązek
pracy i prawo do utrzymania mogą istnieć osobno, aczkolwiek zwykle są
połączone. To też zasady Malthus’a, który głosił, iż człowiek, który nie
może znaleźć pracy, musi umrzeć, są obce chrześcijaństwu, Malthus mówi,
iż dla bezrobotnego »nie ma nakrycia przy uczcie natury i powinien on
się oddalić«. Średniowiecze nie znało tych zasad, prowadzących do
samobójstwa z pobudek moralnych. Stąd płaca słuszna nie jest
równowartością wykonanej pracy, ani pokryciem kosztów utrzymania, ale
winna wystarczyć na utrzymanie rodziny, na rozrywkę i oszczędność.
Średniowiecze nie odziedziczyło po starożytności pogardy dla pracy jako
rzeczy sprzecznej z kontemplacją. Kontemplacja starożytnych była
rozkoszą intelektu, nie miłowaniem Bóstwa. Stąd nie można było pogodzić
rozmyślań mędrca z pracą robotnika. Chrześcijaństwo widziało w
kontemplacji miłość Boga i dlatego godziło pracę z modlitwą. Co więcej,
widziało w pracy środek wyjścia z siebie, udoskonalenia osobowości,
której wrogiem jest zawsze subiektywizm. Ale znów średniowiecze nie
pojmowało pracy tak, jak ją później rozumiał kalwinizm, który
odrzuciwszy wszelką ascezę, w pracy ujrzał jedyną drogę opanowania
siebie, a w sukcesie doczesnym znak wybraństwa Bożego, predestynacji do
zbawienia. Stąd praca stała się ucieczką od życia i jego pokus, stała
się wysiłkiem wyzwoleńczym ku nadczłowieczeństwu. Wesley mówił:
»pracujcie jak najwięcej, oszczędzajcie jak najwięcej, dawajcie jak
najwięcej«. Średniowieczu takie ujęcie było obce. Praca była środkiem
ascezy, ale nie jedynym. Asceza ta wieść miała do kontemplacji, a na to
potrzebny był czas wolny. Możność kontemplacji ma tylko ten, który
wypoczął po pracy. Kalwinizm kontemplacji nie znał: dylemat człowieka
zawierał się między pracą a zabawą, a ta w pojęciach purytańskich była
zdrożną. Zarzuca się średniowieczu, iż nie wytworzyło mistyki pracy,
pędu twórczego: sądzę, że niesłusznie. Ogromne katedry, wznoszone przy
pomocy środków jakże technicznie ubogich, są wyraźnym wskaźnikiem
napięcia twórczego ludzi, którym znany był czas wolny i znany
odpoczynek.
Liberalizm nie wiele potrzebował zmieniać w
kalwińskim poglądzie na pracę: tylko jedno słowo w Wesleyańskim
powiedzeniu – »pracujcie jak najwięcej, oszczędzajcie jak najwięcej,
pożyczajcie jak najwięcej« . Liberalizm wrogo odnosił się do
miłosierdzia, czasem nawet go wzbraniał, zwykle uważał za zło konieczne.
Jedynym racjonalnym sposobem dawania pieniędzy była dlań pożyczka na
procent. Praca była dla liberałów obowiązkiem powszechnym, praca bez
końca i bez wytchnienia, od której byli wolni ci, którzy urodzili się z
przywilejem własności lub tę własność zdobyli. Praca dla liberałów, jak
dla mędrców starożytnych, była przekleństwem, od którego uwalniało
bogactwo. Nie uwalniało ono jednak od obowiązku troski o pomnożenie
majątku.
Socjalizm później pracę gloryfikował,
widząc w niej środek wyzwolenia ludzkości z nędzy, żądając od niej
wysiłków heroicznych. Komuniści popierając stachanowców, i wprowadzając
płace akordowe, zbliżają się do liberałów. I tu wyścig pracy, praca bez
wytchnienia, bez przerwy, stanowiąca środek wyrwania ludzi z rodziny i
przerobienia ich na obywateli nowego świata.
Nic tedy dziwnego, że średniowieczne ujęcie
pracy, pozwalającej na wypoczynek, wynagrodzonej słuszną płacą,
spotkało się z zarzutami. Korporacjonizm średniowieczny miał być
ustrojem konsumpcyjnym, nie doceniającym znaczenia produkcji. Istotnie
korporacjonizm średniowieczny dbał o utrzymanie dostatnie każdego w
swoim stanie, o prawo do odpoczynku, o warunki sprzyjające konsumpcji. W
ujęciu tym, w stopniu niemniejszym, niż w zacofaniu technicznym — leżała
przyczyna, iż średniowiecze nie znało nadprodukcji. Dopiero ostatnie
lata wykazały, że troska o konsumenta jest równie słuszną, jak o
producenta2.
4. STAŁA I SŁUSZNA CENA
Zasada stałości cen służyła również
rozwojowi osobowości człowieka, gdyż nie sposób jest prowadzić życie
skupione, pracę nad pogłębieniem siebie i wzbogaceniem swego życia
wewnętrznego wśród ogólnej niepewności stosunków i chwiejności cen, na
których wygrywają tylko nieliczni spekulanci. To też stałość cen była
celem, do którego zmierzał ustrój korporacyjny, normując je poprzez
korporacje. Ustalały one cenę słuszną, opartą na kalkulacji zysku
umiarkowanego i starały się o zapewnienie stałości cen. Ceny te
narzucane przez korporacje, które posiadały monopol w danym okręgu,
mogłyby łatwo przerodzić się w ceny monopoliczne, nazbyt wysokie.
Przeciwdziałać temu można było w sposób dwojaki. Przede wszystkim dla
zapewnienia pewnej elastyczności i umożliwienia orientacji w sile
nabywczej konsumenta ustanawiano jarmarki co roku lub co kilka miesięcy,
na których nie obowiązywały ceny ustalane przez korporacje. Gdyby więc
ceny były nadmiernie wysokie, konsumenci mogli wstrzymywać się od
zakupów aż do jarmarków, na których cena kształtowała się na zasadzie
prawa podaży i popytu. To samo odnosiło się do cen produktów rolnych, na
które ustalano cenniki. Cenniki te ulegały zawieszeniu na cotygodniowych targach. Jeśli więc ceny te były zbyt niskie, rolnicy
wstrzymywali się od przywozu artykułów spożywczych aż do targu. Ceny na
produkty rolnicze ustalały wyjątkowo nie korporacje producentów, a
władze miejskie, reprezentujące konsumentów. Było to jednak wyjątkiem: w
innych dziedzinach produkcji ceny ustalane były przez korporacje
producentów. Zasadniczo władze miejskie ingerowały tylko wówczas do
zagadnień cenników, gdy zachodziła obawa utrzymywania nadmiernej ceny
przez korporację. Ingerencja władz sięgać mogła aż do rozwiązania
korporacji. W ten elastyczny sposób omijał korporacjonizm średniowieczny
trudności i niebezpieczeństwa, płynące z monopolicznego stanowiska
korporacji producentów, która dyktowała ceny. Trzeba dodać, że duch
religijny, panujący w średniowieczu, był innym czynnikiem, hamującym
egoizm. Tak np. w średniowieczu nie praktykowano ograniczania ilości
warsztatów w danej korporacji dla pomnożenia zysku istniejących. Było to
niezgodne z duchem całego ustroju, którego celem nie była maksymalna
produkcyjność, ale jak najpowszechniejsza i najwszechstronniejsza
konsumpcja.
Mimo starań o ustalenie cen, rosły one,
choć bardzo powoli, w ciągu średniowiecza. Powolność tego zjawiska nie
zmienia faktu, iż występowało ono wszędzie, a wiązało się z wzrostem
ilości pieniądza, zawierającego coraz mniej kruszcu. Zjawisko wzrostu
cen zaznaczyło się również w wiekach nowożytnych i to znacznie szybciej.
Można je uznać za zjawisko stałe w dziejach ludzkości. Zasadniczo mając
do wyboru powolny wzrost cen i powolny ich spadek, należy uznać za
mniejsze zło wzrost cen. Przy spadku cen cierpią przede wszystkim
producenci, którym zaczyna się nieopłacać wytwarzanie dóbr. Wówczas ilość
dóbr, które są dostępne dla konsumenta, maleje i następuje istotne
zubożenie kraju. Przy powolnym wzroście cen tracą ci, którzy oszczędzają
w gotówce i składają kapitały na procent. Niewątpliwie oszczędność jest
zjawiskiem dodatnim, ale w średniowiecznym ujęciu była ona pożyteczną, o
ile nie dotyczyła pieniądza. Pieniądz powinien był być stale w obiegu.
Kościół zachęcał ludzi do jałmużny, bogatym doradzał wydawanie pieniędzy
na cele pożyteczne. Stąd bogacz średniowieczny był człowiekiem hojnym
aż do rozrzutności (jak Mikołaj Wierzynek), gdy bogacz nowoczesny stara
się żyć skąpo, by zachować jak najwięcej pieniędzy na udzielanie
pożyczek. Pożyczki te dają mu nie tylko zysk, ale i władzę. Średniowieczna polityka była odmienna: wychodziła z założeń finansowania konsumpcji, zarówno Kościół przez swe rady, jak i państwo przez swą
politykę pieniężną zachęcały do wydawania pieniędzy, zniechęcały zaś do
gromadzenia oszczędności. Wydaje się również, iż państwu zasadniczo
przysługuje moralne prawo regulowania także stopnia i sposobu
gromadzenia oszczędności i że nie jest nadużyciem taka polityka, która
zachęca do ich wydawania.
5. PIENIĄDZ W RĘKU PAŃSTWA
Zasada piąta — upaństwowienie pieniądza —
wychodziła z założeń filozoficznych. Pieniądz wedle św. Tomasza powinien
należeć wyłącznie do państwa, co znaczyło wówczas, iż prywatne mennice
miały być zniesione. W przeciwieństwie do innych rodzajów własności,
która należy do ludzi prywatnych, pieniądz i jego emisja stanowi
prerogatywę państwa, przy tym pieniądz nigdy spod zwierzchniczej władzy
państwa nie wychodzi, władza państwowa ma prawo dowolnie ustalać jego
wartość, zmniejszając lub zwiększając zawartość kruszcu. Podkreśla przez
to filozofia średniowieczna społeczny charakter pieniądza, przede
wszystkim jako środka obiegowego. Pieniądz staje się miernikiem wartości
względnym, miernikiem posiadający wartość tylko na krótki stosunkowo
okres czasu.
Państwo ustalało więc wartość pieniądza,
określając zawartość kruszcu. W gruncie rzeczy, wobec polityki stałości
cen i bardzo powolnego wzrostu ilości kruszców, a szybszego produkcji,
były tylko dwa wyjścia: albo deflacja, albo obniżanie zawartości kruszcu w
pieniądzu, by zwiększyć jego ilość. Nieustanny przyrost ludności i
wzrost produkcji — poza okresami klęsk — zmuszały państwo do
interwencji. Polityka deflacyjna prowadzi do takich klęsk, iż
monarchowie bez wahania »pogarszali« pieniądz, utrzymując w ten sposób i
poziom produkcji, i konsumpcję. Taką właśnie politykę prowadził Kazimierz
Wielki, który był niewątpliwie znakomitym gospodarzem, a ciągle »pogarszał«
pieniądz. Politykę jego moglibyśmy porównać do umiarkowanej inflacji,
której owocem była »Polska murowana«. Taką samą politykę, jeśli nie
bardziej radykalną, prowadził współczesny Kazimierzowi Wielkiemu mistrz Winrych
z Kniprody, znakomity również gospodarz, za którego czasów Prusy
Krzyżackie przeszły okres najświetniejszego rozwoju gospodarczego.
W średniowieczu nie było narastania
kapitałów w rękach jednostek. Nie było też narastania zysków z tworzenia
pieniądza przez prywatnych (pieniądz kredytowy): cały dochód, płynący z
bicia monety, przechodził w ręce państwa, które w ten sposób samo jedno
czerpało z pieniądza zyski. Tam, gdzie trzeba było gromadzić
znaczniejsze kapitały dla celów produkcyjnych, wkraczały korporacje,
organizując owe przedsiębiorstwa na zasadach, pokrewnych
spółdzielczości. Nie miały one przynosić zysku, a tylko pokrywać koszta
własne. Zysk, osiągnięty z lepszych urządzeń przemysłowych (jak młyny),
pozostawał w rękach wytwórców indywidualnych, gdyż członkowie
korporacji, która założyła warsztat przemysłowy wspólnymi siłami, mogli
produkować taniej. Tam, gdzie korporacje były zbyt słabe, inicjatywę
zakładania takich większych warsztatów przemysłowych podejmowały miasta.
I tu więc nie było kapitalizmu.
Narastanie kapitałów odbywa się najczęściej
drogą pobierania odsetków od pożyczonych kapitałów. Średniowiecze znało
tu dwa stanowiska zasadnicze, oba dopuszczalne i zgodne z nauką
Kościoła. Jedno z nich zajmowali dominikanie, idąc za św. Tomaszem,
drugie franciszkanie. Dominikanie stali na stanowisku, iż należy
rozróżniać dwa sposoby pożyczania pieniędzy: na procent o stopie
nieruchomej i procent o stopie ruchomej, w stosunku do zysków. Procent o
stopie nieruchomej uznany został za lichwę, gdyż łatwo do niej
prowadził, procent o stopie ruchomej, czyli udział w zyskach był
całkowicie dopuszczalny. Przyczyną zasadniczą takiego stanowiska był
pogląd, iż wszelkie naruszenie substancji majątku, względnie wszelkie
naruszenie słusznego zysku dłużnika z tytułu odsetków jest lichwą.
Pożyczka nie może naruszać ani niszczyć prawa własności, to też obrona
przed lichwą miała charakter obrony prawa własności przed zamachami ze
strony wierzycieli. Wierzyciel ma słuszne prawo do udziału w zyskach,
choć nie do całego zysku. Nie ma jednak prawa do majątku dłużnika.
Dlatego wszelki stały procent jest niebezpieczny wobec zmienionych
warunków, może łatwo naruszyć substancję majątku lub słuszny zysk,
potrzebny do utrzymania dłużnika. Nie można przewidzieć ani
nieurodzajów, ani zmian koniunktury, dlatego należało wprowadzić taki
system, któryby dawał wierzycielowi udział w zyskach, ale też i w
stratach dłużnika. Wierzyciel w ten sposób zespalał się z
przedsiębiorstwem, stawał się sam producentem, a nie stał na uboczu,
ciągnąc jedynie zyski bez względu na sytuację warsztatu. To też Kościół,
a za jego przykładem państwo surowo ścigało lichwiarzy, którzy dla
otrzymania np. rozgrzeszenia musieli zwrócić zdobyte lichwą majątki.
Jedynie Żydom wolno było trudnić się lichwą, a Kazimierz Wielki pozwolił im
pobierać 108% rocznie. Żydom bowiem nie wolno było w myśl przepisów
Starego Zakonu uprawiać lichwy wobec współwyznawców, wobec chrześcijan
przepis ten nie obowiązywał.
Obok poglądów dominikańskich pełne obywatelstwo, a nawet przewagę w
końcu XV w. uzyskały idee franciszkańskie. Franciszkanie uważali, że
należy uczynić ustępstwo potrzebom życia gospodarczego i dopuścić
niewielki procent, a ludzi biednych ratować z rąk lichwiarzy, udzielając
im pożyczek bezpłatnych lub prawie bezpłatnych przez »banki pobożne« i
»montes pietatis« (»góry zbożności«). Poglądy franciszkańskie zyskiwały
coraz większe uznanie, a wreszcie, gdy państwa z końcem XV w. zaczęły
dopuszczać lichwę także u chrześcijan, Kościół stanął na stanowisku
franciszkańskim, dopuszczając pobieranie procentu stałego, wedle norm
ustalanych przez państwo. Mimo to poglądy dominikańskie nie zostały
uznane za błędne ani nie przestały oddziaływać na sumienia ludzkie.
II. CHARAKTERYSTYKA REALIZACJI USTROJU KORPORACYJNEGO ŚREDNIOWIECZA
1. KORPORACJE A PAŃSTWO
Korporacje średniowieczne były apolityczne, nie stanowiły instytucji
państwowych — wyjątek stanowiła bodaj tylko Portugalia w końcu XIV w.,
gdzie król Jan powołał do rady 24 przedstawicieli zawodów. Nie były też
przymusowe i dziedziczne. Można było przenosić się z jednej korporacji
lokalnej do innej, można było przenosić się z jednego zawodu do
drugiego. Inaczej było w korporacjach w państwie rzymskim u schyłku jego
istnienia, kiedy to były one instytucjami państwowymi i miały charakter
przymusowy. Współczesne korporacje włoskie tym się różnią od korporacyj
średniowiecznych, iż mają charakter polityczny, a nie wyłącznie
społeczno-gospodarczy. Korporacje średniowieczne nie brały udziału w
rządach, chyba w rządach miastem. W polityce zasadniczo nie odgrywały
roli. Nie były też korporacje identyczne ze stanami. Stany w okresie
rozkwitu ustroju średniowiecznego nie były zamknięte, można się było
przenosić ze stanu do stanu. Ustrój stanowy nie jest jednak identyczny z
korporacyjnym i stanowi w stosunku do niego jedynie przypadłość. To też
identyfikowanie stanów z korporacjami, jak to się po części dzieje w
Niemczech, nie jest przenoszeniem pojęć średniowiecznych, a tworzeniem
nowych form.
2. KORPORACJE A ŻYCIE GOSPODARCZE I SPOŁECZNE
Korporacje średniowieczne nie były też instytucjami ściśle
gospodarczymi, gdyż łączyły w zakresie swego działania zadania
gospodarcze i społeczne, jak opieka, zabawa, a także zadania religijne.
To też były one czymś więcej niż syndykatami. Ustrój korporacyjny nie
był, jak niektórzy mniemają, jedynie lepszą organizacją produkcji.
Ujmowanie życia społecznego jako maszyny, którą należy tylko dobrze
zbudować i nastawić, aby działała bez zarzutu, wywodzi się bodaj z
kartezjuszowskich poglądów na człowieka. Nie lepsza czy najlepsza
organizacja, a rozwój osobowości człowieka był celem zasadniczym
organizacji korporacyjnej średniowiecza i dlatego elementy społeczne,
moralne, religijne miały znaczenie tak wielkie w poszczególnych
korporacjach. Można powiedzieć, iż miały one znaczenie zasadnicze,
bardziej istotne dla funkcjonowania systemu od przepisów ściśle
gospodarczych.
3. ZAGADNIENIE HIERARCHII
Ustrój korporacyjny nie był zbudowany po to, by zapewnić przewagę
warstw wyższych i swobodne używanie ich bogactw. Nieraz podświadomie
nawet jego zwolennicy widzą w ustroju korporacyjnym środek zahamowania
walk społecznych i utrzymania porządku rzeczy, w którym przewaga
społeczna pozostaje w ręku warstw uprzywilejowanych. Nie ulega
wątpliwości, że ustrój korporacyjny utrzymywał hierarchię w obrębie
korporacji, której rządy spoczywały w rękach właścicieli warsztatów.
Jest to bodaj zjawisko konieczne, skoro korporacja miała decydować o
szeregu zagadnień ściśle z produkcją związanych, jak ustalanie cen czy
jakości produktów oraz rozdział kontyngentów. Produkcja wymaga
hierarchii, opartej przede wszystkim na kompetencji i fachowości.
Dlatego istotnie w korporacjach przewagę mieli producenci. Niemniej
czeladnicy (czyli element robotniczy) posiadali własne organizacje,
które walczyły o słuszną płacę i warunki pracy, a to nawet przy pomocy
strajków. W ten sposób przewaga, uzyskana przez producentów w
hierarchicznej organizacji korporacji, znajdowała swą przeciwwagę w
odrębnych organizacjach pracowników. Nie ulega bowiem wątpliwości, że
bez takiej równowagi korporacje stałyby się narzędziami ucisku. Dlatego
też ustrój korporacyjny nie dawał bezwzględnej przewagi w ręce
producentów: zasadniczą ideą ustroju średniowiecznego była równowaga
warstw i stanów. Równowaga ta długo się utrzymała, dając mieszczanom
bogactwo, szlachcie pierwszeństwo i honory, chłopom zamożność i spokojny
żywot.
4. WSZECHSTANOWOŚĆ
Porządek średniowieczny realizował z dość dużym powodzeniem zasadę
wszechstanowości ustroju, równowagi warstw pod nadzorem państwa. Wszelka
przewaga jednego stanu była już naruszeniem jego zasad. Tak państwo
szlacheckie w XVI, XVII i XVIII w. w Polsce, choć zachowało korporacje,
choć wyznawało tę samą wiarę, co w średniowieczu, zwichnęło podstawową
zasadę korporacyjnego ustroju — równowagę stanów. Poszedł za tym
niewspółmiernie wielki udział szlachty w dochodzie, osiąganym z uprawy
roli, a to na niekorzyść chłopów, poszło zakładanie przez szlachtę
fabryczek, trudnienie się handlem. Później z uciskiem chłopów i ruiną
miast od połowy XVII i w XVIII wieku przyszedł niepomierny wzrost fortun
szlacheckich, używanych już na zbytki. Polska zatraciła ducha ustroju
korporacyjnego, zmierzającego do rozwoju osobowości. Państwo o przewadze
jednego stanu nie dawało równie pomyślnych warunków rozwoju osobowości,
co państwo wszechstanowe. Przykład ten może oświetlić niektóre
tendencje wśród katolików współczesnych, zmierzające do budowy
robotniczego czy chłopskiego państwa katolickiego. Państwo takie
cechowałaby przewaga tej czy innej warstwy, choć miałoby ono z ducha być
katolickim.3
Niewątpliwie byłoby ono repliką państwa szlacheckiego z XVI-XVIII w.,
choć na inną modłę byłoby zbudowane. Sądzę, iż cel ustroju
korporacyjnego — rozwój osobowości — da się osiągnąć najlepiej w ramach
równowagi stanów tak, jak to miało miejsce w średniowieczu.
5. BRAK POWSZECHNOŚCI
Korporacje średniowieczne nie obejmowały wszystkich gałęzi produkcji:
rolnictwo było właściwie poza ich zasięgiem. Jedyny wpływ organizacji
korporacyjnej, normującej produkcję, zauważyć można w planowości, jaka
zachodziła przy podziale roli każdej wsi na trzy pola, w obrębie których
gospodarz miał podzielony na trzy części swój grunt. Gospodarka w
ramach trójpolówki była przymusowa, nie można było wyłamywać się z
ogólnych ram. Ale na tej planowości kończy się organizacja rolnictwa.
Ceny normują nie producenci, a konsumenci, więc rady miejskie, poza tym
ingeruje państwo, wydając zakazy eksportu dla tych czy innych artykułów.
Wynika stąd, iż ustrój korporacyjny, aby istnieć i rozwijać się, nie
musi objąć wszystkich gałęzi produkcji. Wystarcza, aby objął ich część.
6. PLANOWA GOSPODARKA
Planowość gospodarki, występująca w rolnictwie, zaznacza się bardzo
wyraźnie i w przemyśle, i w handlu. Zamówienia dla nieznanego klienta, a
więc na eksport, były przejmowane przez korporację, która rozdzielała je
między warsztaty. Rozdział ten był o ile możności równomierny, aby
uniknąć pokrzywdzenia tych warsztatów, którym groziłoby zamknięcie, a
co za tym idzie, bezrobocie robotników. Występuje ta planowość w badaniu
jakości towaru, przeznaczonego na masową sprzedaż i eksport, co było
średniowiecznym surogatem standaryzacji. Innym przykładem planowości w
przemyśle jest zakaz przyjmowania robotników ponad pewną normę,
wykupowania surowca, werbowania klientów przez specjalną reklamę. Celem
tych zarządzeń było utrzymanie w ruchu wszystkich warsztatów, a to dla
zapobiegania bezrobociu. Jeżeli warsztat produkował towar lichy, to wedle
zasad liberalnych musiałby zbankrutować. W ustroju średniowiecznym zapobiegała temu kontrola korporacji, do której mógł się odwołać
poszkodowany klient. Rozdział kontyngentu, zakaz reklamy i inne przepisy
mogły paraliżować wszelką inicjatywę, gdyby były sztywno stosowane.
Przepisy o kontyngencie i cenie nie obowiązywały jednak przy
zamówieniach indywidualnych. W ten sposób lepszy rzemieślnik czy cała
grupa rzemieślników zorganizowana w korporacji lokalnej mogła wyrobić
sobie specjalną markę, która umożliwiała im wzbogacenie się bez
pociągania dla życia gospodarczego tych ujemnych skutków, jakie wiedzie
za sobą wolna konkurencja. Zauważyć jednak trzeba, iż planowość
gospodarki wypływa z działań samych korporacyj, a nie państwa. Państwo
przemysłu nie ochraniało, może dlatego, iż był on już zorganizowany na
zasadach monopolicznych. Istnieją dwa sposoby ochrony przemysłu
krajowego: przez ochronę celną produkcji i przez organizację monopolów.
Średniowiecze nie stosowało obrony przemysłu przez cła, zadawalając się
monopolami produkcji korporacyjnej, natomiast planowa ingerencja państwa
sięgała do organizacji handlu. Kraj był podzielony na okręgi przez
wewnętrzne granice celne, stąd więc w zasadzie każde większe miasto
miało swój okręg, w obrębie którego handel rozwijał się bez przeszkód, a
przemysł znajdował swój naturalny rynek zbytu. Przez granice
przechodziły w zasadzie niewielkie ilości towaru do innych okręgów,
chyba iż jakość i cena pozwalały na konkurencję. Wolno jednak było
obcym kupcom prowadzić tylko handel hurtowy. Konkurencja, zakazana
między jednostkami, była dozwolona między korporacjami, wpływając w ten
sposób na kształtowanie się cen, choć w mierze ograniczonej. Taka sama
zasada ochrony przez cła istniała w stosunku do towarów zagranicznych,
ale tylko w zastosowaniu do prawa składu. Prawo składu, udzielane z
rzadka wielkim miastom, dawało im monopol na handel tranzytowy na
pewnych szlakach. Przy pełnym prawie składu kupcy obcy musieli sprzedać
cały swój towar miejscowym, albo go odwozili, przy częściowym prawie
wystawiali przymusowo towar na sprzedaż na pewien czas po cenie
przeciętnej. Równocześnie, centralizując zakup obcych towarów w rękach
jednej grupy kupców, jednej korporacji kupieckiej, uniemożliwiano
szerokie rozlewanie się towaru obcego po kraju. Z chwilą, gdy kupcy
danego miasta nabywali cały towar obcy, niewątpliwie kierowali tak
sprzedażą, by nie zrujnować rzemieślników swego miasta. W ten sposób,
poprzez ochronę handlu, ochraniało państwo i przemysł. Planowość
gospodarki państwowej zaznaczała się przede wszystkim w dziedzinie
handlu, gdzie można wyraźnie śledzić myśl państwową w ciągu wieków
średnich. Liberalna obojętność wobec państwa, wobec życia gospodarczego
nie była znana w średniowieczu.
7. ROLA PAŃSTWA
Państwo zajmowało w średniowieczu stanowisko nadrzędne i dbało przede
wszystkim o sprawiedliwy i harmonijny układ stosunków. Interwencje w
polityce cen, planowa polityka celna, utrzymywanie równowagi między
stanami ciążyło na państwie. Państwo nie brało na siebie wielu zadań,
nie planowało wszystkiego, nie ustalało cen, nie kierowało eksportem.
Przekazywało ono wielką część tych zadań społeczeństwu, zorganizowanemu w
korporacjach. Państwo średniowieczne posiadało majątek i to bardzo
znaczny, jednak nie prowadziło gospodarki we własnym zakresie, a majątki
ziemskie i kopalnie w zasadzie wydzierżawiało. Nie prowadziło też
przedsiębiorstw przemysłowych. Wyjątkowo w Polsce saliny wielickie były
zorganizowane na sposób kapitalistyczny, a choć oddawano je w dzierżawę,
czasem byli administratorzy państwowi. Państwo średniowieczne w
zasadzie nie uprawiało etytatyzmu, nie występowało jako producent,
zajmując stanowisko nadrzędne. Jedynie z emisji pieniądza czerpało ono
zyski: emisja jednak produkcją nie jest.
8. PAŃSTWO KRZYŻACKIE
Wyjątek w średniowieczu stanowiło tylko państwo krzyżackie, które
prowadziło gospodarkę we własnym zakresie i to na wielką skalę.
Gospodarstwa rolne prowadzone były przez samych Krzyżaków, którzy
zajmowali się hodowlą na wielką skalę. W dziedzinie przemysłu zakładali
Krzyżacy wielkie warsztaty, jak młyny, osadzali pod zamkami
rzemieślników, którzy konkurowali z cechami i rozbijali jedność
organizacji korporacyjnej. Korzystając z posiadania władzy, nakazywali
korzystanie ze swych warsztatów poddanym. Szczególniej jednak zaznaczył
się etatyzm krzyżacki w dziedzinie handlu. Zakon od połowy XIV wieku
zaczął prowadzić wielki handel eksportowy, a potem tranzytowy, wywożąc
zboże i bursztyn, zebrane z podatków, ale także nabyte od poddanych.
Krzyżacy, korzystając ze swego uprzywilejowanego stanowiska, zamykali
wywóz zboża z kraju lub poszczególnych jego części, a potem nabywali je
po niskich cenach i wywozili zagranicę z wielkim zyskiem. Polityka ta
wywołała głębokie zniechęcenie poddanych, szczególnie miast. Etatyzm
krzyżacki znajdował swój wyraz we wspaniałych budowlach, które Zakon
wznosił. Zamki krzyżackie są dlatego tak imponujące ogromem, że służyły
za mieszkanie dla braci, pełniących funkcje biurokratyczne, a także były
spichrzami. Administracja krzyżacka była kosztowniejsza od polskiej i
ciążyła bardzo krajowi, który uginał się pod ciężarem fiskalizmu. Co
więcej, Krzyżacy pożyczali swym poddanym pieniądze i stali się
największymi bankierami Prus. Państwu krzyżackiemu, opartemu na zasadach
największego zysku, przeciwstawić należy państwo Kazimierza Wielkiego.
Kazimierz nie konkurował ze swymi poddanymi, nie stawiał zysku za cel
swej polityki. I on interweniował w życiu gospodarczym, jak w czasie
głodu, gdy rozdawał zboże w zamian za pracę przy wznoszeniu budowli. Ale
interwencja ta miała charakter pomocy doraźnej — zatrudnienia
bezrobotnych i nie była konkurencją z poddanymi. Kazimierz Wielki dbał
przede wszystkim o równowagę między stanami i wymiar sprawiedliwości. To
też państwo jego rozwinęło się w mocarstwo. Państwo krzyżackie
doprowadziło swą polityką, także gospodarczą, poddanych do takiej
rozpaczy, iż chwycili za broń i poddali się Polsce. Państwo krzyżackie
stanowiło wyjątek w średniowieczu. Zarówno własny zarząd majątków, jak
próby rozwoju przemysłu etatystycznego (które hamował tylko niski poziom
techniki), handel państwowy, biurokracja, kosztowne budowle, pożyczanie
pieniędzy poddanym, były wyjątkami w średniowieczu. Średniowieczne
państwo było instytucją nadrzędną w życiu społecznym. Ludwik św. nie był
ani kupcem, ani rzemieślnikiem, ani bankierem, ani policjantem,
strzegącym majątku poddanych. Był królem – wodzem, sędzią, obrońcą
uciśnionych.4
III. FUNKCJE KORPORACJI
Z kolei przejść trzeba będzie do omówienia położenia poszczególnych
gałęzi życia gospodarczego i w ogóle poszczególnych gałęzi korporacji w
realizacji ustroju średniowiecznego.
1. FUNKCJE KORPORACJI PRZEMYSŁOWYCH
Korporacje przemysłowe obejmowały funkcje pięciu rodzajów: a)
kontrola jakości produkcji, b) kontrola cen, c) rozdział kontyngentu, d)
ustalenie warunków pracy, e) dostawy surowca.
1. Kontrola jakości wyprodukowanych artykułów prowadzona była przez specjalne komisje, jeśli chodziło o towar masowo produkowany. Standaryzacja nie dotyczyła, jak już wspomniano, zamówień specjalnych. W ten sposób otwierała się możność bogacenia się dla tych czy innych warsztatów, dla tych czy innych korporacji. Idea produkcji tylko dla zysku, cel produkcyjny był obcy ustrojowi średniowiecznemu i sprzeczny z nim. Pojawienie się jego prowadziło do upadku całego porządku, opartego na zasadzie personalizmu, a nie mamonizmu. Stąd rozbudzanie potrzeb, zachęta do zbytku, byle produkcja się rozwijała, były obce średniowieczu i przez przepisy korporacyjne zakazane. Stanowisku temu można zarzucić, iż nie dopuszczając do kapitalizacji prywatnej, uniemożliwiało rozwój techniki i produkcji. Zarzut ten jest o tyle niesłuszny, iż w płaszczyźnie pojęć średniowiecznych wielkie inwestycje przeprowadzać było winno państwo czy miasto albo korporacje wysiłkiem zbiorowym. Są późniejsze przykłady rozwoju przemysłu za inicjatywą państwa, jak we Francji w XVII wieku. Kapitalizacja prywatna nie była jedyną drogą, wiodącą do rozwoju gospodarczego kraju. Państwo średniowieczne okazywało zrozumienie dla wielkich przedsięwzięć gospodarczych, przerastających siły jednostek. Odkrycie drogi do Indii i odkrycie Ameryki były finansowane przez państwa średniowieczne. Zarzut, iż korporacjonizm średniowieczny tamował postęp produkcji, nie jest słuszny, gdyż postęp ten znacznie był łatwiejszy przy pomocy państwa niż w atmosferze liberalnej konkurencji, która, jak wykazały przykłady XIX w., nie sprzyja wynalazkom: przełomowe odkrycia były wprowadzane w życie przy pomocy drobnych oszczędności, a dopiero po ich realizacji interesował się nimi wielki kapitał.
2. Słuszną cenę ustalały korporacje, gdyż sąd jednostki, słuszny sąd, jest nader trudny, jeśli nie niemożliwy. Wskazano wszystkie zastrzeżenia, którymi średniowiecze nadawało ustrojowi korporacyjnemu elastyczność i giętkość, nie dopuszczając do wyzysku mas. Średniowieczny ustrój osiągał zamierzony cel drogą wielu skomplikowanych przepisów i instytucji. Niewątpliwie proste środki mają wyższość nad skomplikowanymi, jeśli prowadzą do celu. Lecz jeśli prostota ustroju liberalnego, opartego na kilku przejrzystych zasadach, doprowadziła w ciągu półtora wieku do niezliczonych konfliktów, załamań i klęsk, przekraczających dotychczasowe, znane z dziejów, to lepsze są środki skomplikowane i dobre od prostych, ale złych.
3. Rozdział kontyngentu i planowość gospodarki była inną cechą średniowiecznej organizacji przemysłu, która została wyżej kilkakrotnie poruszona. Troska o dostarczenie wszystkim pracy i środkow utrzymania była przewodnią myślą korporacjonizmu, która przynosi zaszczyt twórcom ówczesnego porządku. Zasada, iż nikogo nie wolno zdeptać, choćby dla celów najszlachetniej pojętych, zasada, że człowiek jest wyższy od produkcji i wyższy od pracy, którą wykonuje, wypływa z personalistycznych założeń doktryny katolickiej. Przyzwyczailiśmy się zbyt mało myśleć o losie mas, stojących często na skraju nędzy i dlatego zasada obrony stopy życiowej pracujących, tak istotna w średniowieczu, nie występuje dzisiaj z całą jasnością.
4. Normowanie warunków pracy odbywało się zarówno w ramach hierarchicznej organizacji korporacji, jak i poza nią, w układach między władzami korporacji a przedstawicielami związków czeladniczych. Opieka społeczna w ramach korporacji obejmowała przede wszystkim dostarczenie pracy przez utrzymanie w ruchu istniejących warsztatów. Następnie opiekowała się korporacja niekwalifikowanym robotnikiem i małoletnim uczniem. Przy zawieraniu umowy o pracę był obecny jej przedstawiciel, czas pracy i warunki jej były określone przez przepisy obowiązujące. Wreszcie pozwalały obyczaje średniowieczne na samodzielne zarobkowanie czeladnika przy pomocy narzędzi mistrza. Oznaczało to, iż robotnik miał prawo posługiwać się narzędziami, które należały do producenta i pracować na własny rachunek. W ten sposób otwierała się przed nim droga do wzbogacenia się, której dziś nie ma. Poza tym był to rodzaj udziału w zyskach, płynących z posiadania warsztatu pracy, choć ten postulat udziału w zyskach rozwiązany był w bardzo pierwotny i nieskomplikowany sposób, dostosowany do ówczesnych warunków technicznych. Robotnik mógł przechodzić w szeregi producentów. Tkwiła w tym premia dla zdolności i pracowitości, której dzisiejszy porządek nie może udzielić. Korporacjonizm realizował istotny postulat demokratyczny, pozwalając na podnoszenie się po szczeblach drabiny społecznej także w dziedzinie życia gospodarczego, czego system kapitalistyczny nie może zapewnić. Płace ustalane były albo na podstawie umów indywidualnych, albo zbiorowych, przy czym czasem dochodziło do strajków, urządzanych przez związki zawodowe, które ogłaszały też bojkot mistrzów, łamiących postanowienia umowy. W Polsce średniowiecznej tak gwałtownych starć prawie nie było. Na ogół elastyczność organizacji średniowiecznej i duch religijny, jaki ją ożywiał, umożliwiały rychłe rozwiązanie konfliktów między organizacjami robotników a korporacjami, które stawały się w pewnych chwilach organizacjami producentów. Obecność robotnika w korporacji, do której należał bez względu na to, czy był poza tym członkiem związku robotniczego, wiązała go z zawodem, tworząc atmosferę solidaryzmu. Walki społeczne należały do wyjątków i na ogół miały przebieg spokojny.
5. Piąta funkcja korporacji dotyczyła ułatwień dla produkcji przez dostarczanie surowców i rozdział ich między producentów, a także przez zakładanie wspólnymi siłami kosztownych warsztatów pracy. Wspomniano już, iż były to zasady spółdzielczości, które umożliwiały gromadzenie wielkich kapitałów tam, gdzie ich jednostka dostarczyć nie mogła. Czasem korporacja prowadziła do zorganizowanej samopomocy, jak w gwarectwie olkuskim, gdzie drobne przedsiębiorstwa górnicze zjednoczyły się dla odwodnienia kopalni i zapewnienia bezpieczeństwa produkcji. Spółka obliczona na zysk była w średniowieczu rzadkością. Zasadniczym typem był warsztat indywidualny, obciążający pełną odpowiedzialnością tego, który nim kierował. Zasady spółek akcyjnych, w których jednym z momentów istotnych jest anonimowość przedsiębiorstwa i brak odpowiedzialności, także moralnej, ze strony właścicieli, nie odpowiadałyby ideałom średniowiecza, które kładły wielki nacisk na osobiste kierownictwo i osobisty udział w produkcji, a wraz z tym na odpowiedzialność właściciela. Odpowiedzialność ta obarczała producenta zarówno za samą produkcję, jak i za stosunek do pracowników. Spółki, jeśli były, organizowały się na zasadzie jawności.
1. Kontrola jakości wyprodukowanych artykułów prowadzona była przez specjalne komisje, jeśli chodziło o towar masowo produkowany. Standaryzacja nie dotyczyła, jak już wspomniano, zamówień specjalnych. W ten sposób otwierała się możność bogacenia się dla tych czy innych warsztatów, dla tych czy innych korporacji. Idea produkcji tylko dla zysku, cel produkcyjny był obcy ustrojowi średniowiecznemu i sprzeczny z nim. Pojawienie się jego prowadziło do upadku całego porządku, opartego na zasadzie personalizmu, a nie mamonizmu. Stąd rozbudzanie potrzeb, zachęta do zbytku, byle produkcja się rozwijała, były obce średniowieczu i przez przepisy korporacyjne zakazane. Stanowisku temu można zarzucić, iż nie dopuszczając do kapitalizacji prywatnej, uniemożliwiało rozwój techniki i produkcji. Zarzut ten jest o tyle niesłuszny, iż w płaszczyźnie pojęć średniowiecznych wielkie inwestycje przeprowadzać było winno państwo czy miasto albo korporacje wysiłkiem zbiorowym. Są późniejsze przykłady rozwoju przemysłu za inicjatywą państwa, jak we Francji w XVII wieku. Kapitalizacja prywatna nie była jedyną drogą, wiodącą do rozwoju gospodarczego kraju. Państwo średniowieczne okazywało zrozumienie dla wielkich przedsięwzięć gospodarczych, przerastających siły jednostek. Odkrycie drogi do Indii i odkrycie Ameryki były finansowane przez państwa średniowieczne. Zarzut, iż korporacjonizm średniowieczny tamował postęp produkcji, nie jest słuszny, gdyż postęp ten znacznie był łatwiejszy przy pomocy państwa niż w atmosferze liberalnej konkurencji, która, jak wykazały przykłady XIX w., nie sprzyja wynalazkom: przełomowe odkrycia były wprowadzane w życie przy pomocy drobnych oszczędności, a dopiero po ich realizacji interesował się nimi wielki kapitał.
2. Słuszną cenę ustalały korporacje, gdyż sąd jednostki, słuszny sąd, jest nader trudny, jeśli nie niemożliwy. Wskazano wszystkie zastrzeżenia, którymi średniowiecze nadawało ustrojowi korporacyjnemu elastyczność i giętkość, nie dopuszczając do wyzysku mas. Średniowieczny ustrój osiągał zamierzony cel drogą wielu skomplikowanych przepisów i instytucji. Niewątpliwie proste środki mają wyższość nad skomplikowanymi, jeśli prowadzą do celu. Lecz jeśli prostota ustroju liberalnego, opartego na kilku przejrzystych zasadach, doprowadziła w ciągu półtora wieku do niezliczonych konfliktów, załamań i klęsk, przekraczających dotychczasowe, znane z dziejów, to lepsze są środki skomplikowane i dobre od prostych, ale złych.
3. Rozdział kontyngentu i planowość gospodarki była inną cechą średniowiecznej organizacji przemysłu, która została wyżej kilkakrotnie poruszona. Troska o dostarczenie wszystkim pracy i środkow utrzymania była przewodnią myślą korporacjonizmu, która przynosi zaszczyt twórcom ówczesnego porządku. Zasada, iż nikogo nie wolno zdeptać, choćby dla celów najszlachetniej pojętych, zasada, że człowiek jest wyższy od produkcji i wyższy od pracy, którą wykonuje, wypływa z personalistycznych założeń doktryny katolickiej. Przyzwyczailiśmy się zbyt mało myśleć o losie mas, stojących często na skraju nędzy i dlatego zasada obrony stopy życiowej pracujących, tak istotna w średniowieczu, nie występuje dzisiaj z całą jasnością.
4. Normowanie warunków pracy odbywało się zarówno w ramach hierarchicznej organizacji korporacji, jak i poza nią, w układach między władzami korporacji a przedstawicielami związków czeladniczych. Opieka społeczna w ramach korporacji obejmowała przede wszystkim dostarczenie pracy przez utrzymanie w ruchu istniejących warsztatów. Następnie opiekowała się korporacja niekwalifikowanym robotnikiem i małoletnim uczniem. Przy zawieraniu umowy o pracę był obecny jej przedstawiciel, czas pracy i warunki jej były określone przez przepisy obowiązujące. Wreszcie pozwalały obyczaje średniowieczne na samodzielne zarobkowanie czeladnika przy pomocy narzędzi mistrza. Oznaczało to, iż robotnik miał prawo posługiwać się narzędziami, które należały do producenta i pracować na własny rachunek. W ten sposób otwierała się przed nim droga do wzbogacenia się, której dziś nie ma. Poza tym był to rodzaj udziału w zyskach, płynących z posiadania warsztatu pracy, choć ten postulat udziału w zyskach rozwiązany był w bardzo pierwotny i nieskomplikowany sposób, dostosowany do ówczesnych warunków technicznych. Robotnik mógł przechodzić w szeregi producentów. Tkwiła w tym premia dla zdolności i pracowitości, której dzisiejszy porządek nie może udzielić. Korporacjonizm realizował istotny postulat demokratyczny, pozwalając na podnoszenie się po szczeblach drabiny społecznej także w dziedzinie życia gospodarczego, czego system kapitalistyczny nie może zapewnić. Płace ustalane były albo na podstawie umów indywidualnych, albo zbiorowych, przy czym czasem dochodziło do strajków, urządzanych przez związki zawodowe, które ogłaszały też bojkot mistrzów, łamiących postanowienia umowy. W Polsce średniowiecznej tak gwałtownych starć prawie nie było. Na ogół elastyczność organizacji średniowiecznej i duch religijny, jaki ją ożywiał, umożliwiały rychłe rozwiązanie konfliktów między organizacjami robotników a korporacjami, które stawały się w pewnych chwilach organizacjami producentów. Obecność robotnika w korporacji, do której należał bez względu na to, czy był poza tym członkiem związku robotniczego, wiązała go z zawodem, tworząc atmosferę solidaryzmu. Walki społeczne należały do wyjątków i na ogół miały przebieg spokojny.
5. Piąta funkcja korporacji dotyczyła ułatwień dla produkcji przez dostarczanie surowców i rozdział ich między producentów, a także przez zakładanie wspólnymi siłami kosztownych warsztatów pracy. Wspomniano już, iż były to zasady spółdzielczości, które umożliwiały gromadzenie wielkich kapitałów tam, gdzie ich jednostka dostarczyć nie mogła. Czasem korporacja prowadziła do zorganizowanej samopomocy, jak w gwarectwie olkuskim, gdzie drobne przedsiębiorstwa górnicze zjednoczyły się dla odwodnienia kopalni i zapewnienia bezpieczeństwa produkcji. Spółka obliczona na zysk była w średniowieczu rzadkością. Zasadniczym typem był warsztat indywidualny, obciążający pełną odpowiedzialnością tego, który nim kierował. Zasady spółek akcyjnych, w których jednym z momentów istotnych jest anonimowość przedsiębiorstwa i brak odpowiedzialności, także moralnej, ze strony właścicieli, nie odpowiadałyby ideałom średniowiecza, które kładły wielki nacisk na osobiste kierownictwo i osobisty udział w produkcji, a wraz z tym na odpowiedzialność właściciela. Odpowiedzialność ta obarczała producenta zarówno za samą produkcję, jak i za stosunek do pracowników. Spółki, jeśli były, organizowały się na zasadzie jawności.
2. HANDEL I JEGO ORGANIZACJA
Handel zorganizowany był na zasadach korporacyjnych, przy czym
korporacje kupieckie albo tworzyły osobne gildie, albo związane były z
władzami miejskimi. Ponieważ w radach miejskich zasiadali w zasadzie
kupcy i uzupełniali drogą kooptacji swe grono, rady miejskie dbały
przede wszystkim o interesy handlu i uzyskiwały dlań ulgi i przywileje.
Kupiectwo w radach miejskich reprezentowali hurtownicy, poza tym
kramarze i budnicy tworzyli własne korporacje. Monopol handlu znajdował
się w rękach tych korporacji, podobnie jak transport w rękach korporacji
furmanów. One normowały ceny, oznaczały jakość towarów, miary i wagi.
Kontrola cen towarów artykułów spożywczych i miar oraz wag należała do
miast. Nie ulega wątpliwości, iż takie monopoliczne stanowisko wraz z
przywilejami, płynącymi w niektórych miastach z prawa składu, prowadzić
mogły do nadużyć. Wówczas wkraczało państwo, wydając przez swe organa
odpowiednie cenniki. Jest to źródło cenników wydawanych przez wojewodów,
które zrazu oparte na zasadach sprawiedliwości, w XVIII w. stały się
przyczyną upadku przemysłu w miastach polskich. Innym nadużyciem, z
którym walczył korporacjonizm, było zbyteczne pośrednictwo. Było ono
zakazane przy towarach spożywczych, gdzie handel mógł się odbywać tylko
między producentami a przemysłowcami (żelazo, sierść w niektórych
miastach). Pośrednictwo było uprawnione przy handlu towarami,
sprowadzanymi z daleka i tu często powstawały spółki kupieckie,
szczególnie wówczas, gdy zachodziło większe ryzyko. W spółkach
średniowiecznych odróżniano majątek włożony do spółki i majątek własny,
odpowiedzialność obejmowała majątek włożony do spółki. Zysk wypłacono w
zależności od wpłaconych udziałów. Osoby udziałowców były, jak już
wspomniano, powszechnie i publicznie znane. Nie było swobody
sprzedawania udziałów osobom trzecim, przez co nie istniała możność
spekulacji i gry giełdowej, tak charakterystycznej dla epoki
liberalizmu. Udziały podlegały prawu pierwokupu ze strony członków
spółki, względnie trzeba było ich zgody na sprzedaż osobom trzecim. Nie
było akcji uprzywilejowanych, a każdy członek spółki miał zapewne głos
równy innym, niezależnie od włożonej sumy. Z personalistycznej zasady
ustroju płynie wniosek, że osoby, a nie włożony pieniądz musiały mieć
głos decydujący. Udziałowcy mieli obowiązek pracy w przedsiębiorstwach,
które do nich należały. Nie było tedy rentierów, żyjących z dochodu,
wypracowanego przez innych. Zachodził osobisty związek między
producentem a jego warsztatem, związek o wiele ściślejszy niż dziś,
gdy właściciel w spółkach akcyjnych nie wkłada swej pracy w rozwój
warsztatu i najczęściej go nie widział. Długoletnia praca w danym
przedsiębiorstwie dawała prawo do uzyskania udziałów. W ten sposób praca
wiązała się z własnością z jednej strony przez udział w zarządzie i
pracę udziałowców, z drugiej strony przez uwłaszczanie długoletnich
pracowników. W taki sposób w średniowieczu rozwiązywano gromadzenie
wielkich kapitałów i podział ryzyka, godząc to z zasadami społecznymi,
które były inne niż w kapitalistycznym porządku wieków nowoczesnych.
Zaznaczyć należy, iż jeśli spółki chrześcijan miały charakter wyjątkowy
nawet w handlu, były one nader częstym zjawiskiem u Żydów. Jednak
organizacja spółek żydowskich nie jest bliżej znana, choć zasługuje na
porównanie z jednej strony ze spółkami średniowiecznymi kupców
chrześcijańskich, z drugiej strony ze spółkami epoki liberalizmu,
opartymi na zasadach przewagi pieniądza nad osobą, anonimowości i
rentierstwa.
3. INNE DZIEDZINY ŻYCIA GOSPODARCZEGO
Korporacje były instytucjami, które obejmowały zarówno przemysł i
handel, jak i inne dziedziny życia społecznego. Nie pokrywały się one z
organizacją stanową, która obejmuje większe grupy ludności, wyposażone w
szczególne prawa. O korporacyjnych cechach organizacji wiejskiej była
już mowa. Szlachta organizowała się na zasadach korporacyjnych tylko
tam, gdzie zaciągała się w służbę do wojsk najemnych. Organizacja wojsk
zaciężnych, która znała mistrzów (rotmistrzów), towarzyszów (czyli
czeladników) i służbę, wzorowana była w istocie na korporacjach
średniowiecznych, a wojnę traktowano jako zajęcie zarobkowe. Służyli
rycerze i inni zaciężni tylko tak długo, jak im płacono, przysięgi
wierności nie składali, wystarczał honor wojskowy. Korporacji
finansowych nie było, gdyż lichwa była zwalczana. Lombardowie i Żydzi,
którzy się nią trudnili, nie byli korporacją. Natomiast obronę
wierzyciela przed nieuczciwym dłużnikiem obejmowało prawo. Istotną formą
zabezpieczenia był zastaw, później zapis w księgach. Zastaw, z którego
dochody czerpał wierzyciel, a suma zapisana nie ulegała przy tym
zmniejszeniu, należał już do kategorii lichwy. Możni w Polsce stosowali
go masowo w XV i XVI wieku, biorąc za pożyczki w zastaw dobra królewskie, a
w ten sposób lichwa stawała się źródłem wielkich fortun, głównie na
Rusi i na Podolu. Raz po raz monarchowie próbowali zrzucić jarzmo tych
lichwiarskich praktyk, przeprowadzając rewizję tytułów posiadania i
częściowy wykup dóbr koronnych. Renta nie była w istocie lichwą, a
udziałem w zyskach, który ustawał z chwilą, gdy objekt, na którym renta
była zapisana, ulegał zniszczeniu. Tak samo dozwoloną była forma zastawu
do wykupienia, »na wyderkaf«, stosowana w miastach. Dłużnika broniły
przepisy, zakazujące lichwy, a także Kościół, który zakładał »Góry
zbożności« i »Banki pobożne« oraz nakazywał lichwiarzom zwrot
nieprawnie nabytych dóbr jako warunek rozgrzeszenia na spowiedzi.
4. KORPORACJE OŚWIATOWE
Obok korporacji, związanych z życiem gospodarczym, były inne:
oświatowe i narodowościowe. Korporacje oświatowe to uniwersytety. Ustrój
korporacyjny studiów naukowych przetrwał od średniowiecza do czasów
obecnych, stanowiąc najlepszą gwarancję rozwoju nauki oraz jej
bezstronności. Korporacje uniwersyteckie, w skład których wchodzili
zarówno profesorowie, jak i uczniowie, znały kolejne zmiany przedmiotu
studiów. Profesorowie na wydziale sztuk wyzwolonych studiowali jeszcze
teologię, przebywszy poprzednio studia prawnicze lub medyczne. Tu, na
teologii był kres nauki i najhojniej uposażone katedry. Korporacje
naukowe średniowiecza utrzymały jednolitość myśli filozoficznej i
jednolitość kształcenia elity umysłowej, nadając niewątpliwie cechy
trwałości kulturze średniowiecznej, na której opierał się ustrój
korporacyjny. Studenci zorganizowani byli w samorządne nacje, a w
niektórych uniwersytetach sami wybierali rektorów (Włochy), podczas gdy
we Francji obierali ich profesorowie.
5. KORPORACJE NARODOWOŚCIOWE
Sprawy narodościowe nie były tak ostro zarysowane, jak w czasach
dzisiejszych. Od schyłku XVIII w. rozwija się w Europie prąd
nacjonalistyczny, połączony z próbami wynarodowienia ludności, mówiącej
innym językiem. Próby te na ogół zawiodły: udało się czasem przesunąć
granicę językową o kilka czy kilkanaście kilometrów, natomiast lud
uciskany rozbudzał w sobie takie siły ducha i taką organizację
gospodarczą, iż dalsze usiłowania ze strony państwa nie dawały wyników.
Liberalizm zrazu był zupełnie bierny i bezsilny wobec ucisku
narodowościowego. Dopiero po wojnie koła liberalne wysunęły zasadę
samookreślenia narodów, a poza tym prawa narodowe mniejszości, pojęte
ściśle indywidualistycznie. System ten, połączony z kompromisowymi
żądaniami autonomii, godził w całość i suwerenność państw, granice nie
mogły być idealne i nie zaspakajały dążeń narodowości, a z drugiej
strony dążenie do niepodległości nawet małych grup stało się powszechne.
Stąd system liberalny rozwiązywania spraw mniejszościowych stał się
źródłem nowych powikłań i niepokojów w Europie. Średniowiecze
rozwiązywało trudności narodowościowe w innej płaszczyźnie. Ani
przymusowa unifikacja, ani autonomia terytorialna nie były znane i
stosowane. Nie mogąc wszystkim dać niepodległości, państwo
średniowieczne stosowało szeroko samorząd grup narodowościowych.
Obejmował ten samorząd prawo używania swego języka, swego systemu
prawnego, wyznawania religii w ramach samorządu lokalnego. Cudzoziemcy we
wsi czy mieście stanowili odrębną gminę, to samo stosowano wobec
mniejszości. Gmina ta zachowywała odrębność tak długo, jak chciała. W
ten sposób nie naruszając jedności państwa, zaspakajano rewindykacje
narodowe. Nie było jednak korporacyj, obejmujących całą mniejszość
danego języka w całym kraju: istniały tylko lokalne korporacje, dość
silne, by bronić swych praw, zbyt słabe, by szkodzić państwu. Jedynie
Żydzi wykształcili w okresie nowożytnym w Polsce organizację, obejmującą
całą mniejszość z odrębnymi sejmami. Samorząd tej korporacji znajdował
się pod nadzorem państwa. Był to wyjątek. Regułą były korporacje
lokalne, równoznaczne z gminami samorządu terytorialnego. Sprawa języka
urzędowego nie stanowiła trudności: była nią łacina, obok tego
dopuszczany był język polski, ruski czy niemiecki (przez czas długi w
Prusach Królewskich i Inflantach). Mniej tolerancyjna od Polski była
Litwa przed unią, która narzucała język ruski jako urzędowy. Jednak i tu
grupy wyznaniowe i narodowe, jak Karaimi, Tatarzy cieszyli się szerokim
samorządem. Język litewski nigdy urzędowym nie był. Krzyżackie państwo
było również mniej od Polski tolerancyjne. Istniały tu co prawda
narodowościowe prawa dla Polaków czy Prusaków, ale język urzędowy był
niemiecki, niemieckie prawo miało przewagę w państwie. Chociaż więc
Zakon żadnej polityki wynaradawiającej nie prowadził, niemczyzna
zajmowała stanowisko uprzywilejowane. Sprawy języka w szkołach
nie były przedmiotem sporów, gdyż językiem nauczania była łacina.
Chodziło jednak czasem o język, używany przy nauce »autorów« łacińskich.
W Prusach Królewskich Niemcy domagali się w końcu XV w. utrzymania
niemieckiego charakteru szkoły katedralnej warmińskiej, gdyż chełmińska
została spolszczona (przez biskupa Wincentego Kiełbasę). Chodzić tu
mogło tylko o nauczycieli i język nauczania w początkach, gdyż poza tym
uczono się wyłącznie po łacinie. Język polski czy niemiecki mogły
odgrywać tylko rolę pomocniczą. Jeśli więc były czasem walki
narodowościowe, to grały one w średniowieczu rolę niewielką. Żywioł
niemiecki w końcu XV wieku wyprzedzał w poczuciu swej narodowej
odrębności Polaków. Przynajmniej tak było w Prusach Królewskich pod
rządami polskimi, gdzie nawet wprowadzano prawa wyjątkowe przeciw
Polakom po miastach, podległych władzy króla polskiego. Był to okres,
gdy w przeddzień rewolucji religijnej XVI w. poczucie narodowe i walki
narodowościowe wszędzie przybierały na sile. Walki takie były wyjątkiem w
średniowieczu, którego świat duchowy nie znał pojęć nacjonalizmu.
6. KOŚCIÓŁ I JEGO ROLA
Kościół zajmował w organizacji korporacyjnej miejsce bardzo istotne.
Cała organizacja Kościoła była wyraźnie korporacyjna. Zarówno biskupstwa
stanowiły korporacje terytorialne, jak zakony — korporacje wyjęte z
samorządu terytorialnego Kościoła. Zdaje się, iż Kościół niejedno
zaczerpnął z ustroju korporacyjnego starożytności, wiążąc w ten sposób
dwie epoki dziejów ludzkości. Pod wpływem Kościoła państwo zrealizowało i
utrzymywało ustrój średniowieczny, broniąc go przed wrogiem wewnętrznym
— lichwą i dbając o równowagę stanów. Wpływ Kościoła na życie
międzynarodowe, wyrażający się w poszanowaniu pewnych zasad etycznych, o
wiele szerzej stosowanych niż dzisiaj, zmniejszał niebezpieczeństwo
wojen i umożliwiał mniejsze obciążenie obywateli. Kościół też prowadził
całą działalność oświatową, odciążając państwo. Były to oczywiście formy
związane z czasem, z epoką dziejów, formy, które bodaj nigdy powrócić
nie mogą. Jeśli można myśleć o realizacji korporacjonizmu w epoce
nowoczesnej, to rola Kościoła zarysowuje się o wiele prościej i głębiej:
wpływ intelektualny i moralny na życie społeczne, apostolstwo prawdy i
miłości, sięgające całego społeczeństwa od głębi do szczytów.
7. OCENA USTROJU KORPORACYJNEGO ŚREDNIOWIECZA
Ustrój korporacyjny średniowiecza nie był prosty, nie wyrastał z
jednej zasady, jak liberalny. Był skomplikowany, bo usiłował pogodzić
wolność gospodarczą i planową organizację, inicjatywę jednostki i dobro
społeczeństwa, prawa robotnicze i hierarchię w produkcji, prawa
konsumenta i słuszny zysk wytwórcy. Tą drogą równoważył sprzeczności,
tworzył luki i elastyczne alternatywy, by osiągnąć cel wielki, jakże
wspaniały: jak największy stopień sprawiedliwości w ustroju społecznym.
Trwał ten porządek w rozkwicie przez trzy wieki, gdy liberalizm ma za
sobą półtora wieku istnienia i już się przeżywa. Był ustrój
korporacyjny, mimo różnorakich przeszkód, podstawą życia, fundamentem
dobrobytu, skromnego może, ale równomiernie rozłożonego. Był podstawą
pokoju społecznego, bez którego nie może być pokoju między narodami. Nie
wymagał heroizmu, by pozostać uczciwym w życiu codziennym. Był moralnie
zdrowy.
IV. UPADEK USTROJU KORPORACYJNEGO
Dwie są zasadnicze przyczyny upadku ustroju korporacyjnego, który przeciągnął się przez dalsze trzy wieki.5
Pierwsza z nich jest światopoglądowa i moralna, druga
ekonomiczno-społeczna. Z jednej strony przyczyną była reformacja, z
drugiej rozwój kapitalizmu. Dwa te zjawiska wzajemnie na siebie
oddziaływały, by wreszcie wydać porządek nowy — liberalny i
kapitalistyczny świat wieku XIX i XX.
1. REFORMACJA
Reformacja zachwiała wszystkimi podstawami światopoglądu
średniowiecznego, lecz nie zawsze je odrzuciła. Luter po pewnych
wahaniach potępił lichwę w ostrzejszych formach niż to czyniło
średniowiecze. Toteż do końca XVII wieku w krajach luterańskich lichwa
była zwalczana, uważano ją za grzech. Inaczej Kalwin: uprawnił on
wszelkie pobieranie odsetków. W ten sposób otworzyły się dla ludności
krajów kalwińskich nowe możliwości gospodarcze, zamknięte przed
wyznawcami innych odłamów chrześcijańskich. Skoro dla kalwinów praca
była jedyną i zasadniczą formą ascezy, oszczędzanie sposobem unikania
świata i jego pokus — pożyczanie pieniędzy stało się koniecznością.
Toteż rychło kraje kalwińskie stały się ośrodkami kapitalizmu. Temu
właśnie należy przypisać fakt, iż wyprzedziły one resztę Europy. Nie
jest słusznym pogląd, jakoby kraje protestanckie dlatego wyprzedziły
kraje katolickie, iż były protestanckie. Luteranizm, tak samo jak
katolicyzm zwalczał lichwę i pobieranie odsetków, co właśnie prowadziło
do nagromadzenia kapitału i powstawania kapitalizmu. Wielki rozkwit
kapitalizmu w Holandii, bogactwo również kalwińskiej Szwajcarii,
purytańskiej Anglii mają swe źródło w zasadach nauki Kalwina, który
pozwolił pobierać procent. Inne kraje protestanckie nie nadążały za
nimi: Niemcy i Szwecja były biedne, w Rzeszy upadek gospodarczy cechował
schyłek XVI w. i początki w. XVII, czasy przed wojnami religijnymi.
Bogactwo Danii luterańskiej płynęło z cła sundzkiego, pobieranego w
cieśninach, a nie z kapitalizmu. Faktem jest tedy, że kraje kalwińskie
zaczęły wyprzedzać inne w nagromadzeniu kapitałów. Kraje katolickie
pozostawały za nimi w tyle. Jedynie Francja im dorównywała, gdyż tu
państwo wzięło w swoje ręce inicjatywę rozwoju gospodarczego. Kościół
zajmował wobec sprawy pobierania procentów na ogół stanowisko negatywne. W
Polsce w XVII wieku pożyczanie na procent uchodziło za rzecz
nieuczciwą. Uprawiali pożyczanie na procent i lichwę pracowici i pobożni
arianie, to też nienawiść do nich była powszechną i przyczyniła się
niemało do ich wypędzenia: wszyscy dłużnicy domagali się wygnania ich z
kraju, oczywiście nie myśląc oddawać długów. Żydzi postępowali
roztropniej: sami pożyczali pieniądze od chrześcijan i obracali nimi.
Toteż, gdy po wojnach szwedzkich podniosły się głosy za ich wygnaniem,
znaleźli możnych protektorów wśród swych wierzycieli, między którymi nie
brakło zakonów i kapituł, które całym synagogom i poszczególnym Żydom
powierzały swe kapitały. Stanowisko Kościoła wobec sprawy procentów
przetrwało jednak bez zmian do początków XIX wieku, kiedy Stolica
Apostolska wydała zarządzenie, iż pożyczający na procent dozwolony przez
państwo »non sunt inquietandi«. Nie było to zasadnicze rozstrzygnięcie
sprawy, a tylko jej zawieszenie.
2. MAMONIZM I JEGO ISTOTA
Ale tymczasem w umysłowości europejskiej coraz większy, wreszcie
dominujący wpływ zdobywał motyw zysku. Kult produkcji dla produkcji,
zysku dla zysku jest wynikiem instynktów odwiecznie ludzkich, ale w
średniowieczu był on zwalczany przez Kościół. Jeśli byli chciwcy, a byli
na pewno, to zdawali sobie sprawę, iż ulegają namiętności i nie pełnią
aktów cnoty. Natomiast od reformacji oszczędność dla kalwinów stała się
cnotą, chciwość przestała z wolna być występkiem. Poglądy takie
rozszerzały się na wszystkie społeczeństwa w stopniu mniejszym lub
większym, a teoretycy liberalizmu dali im później uzasadnienie naukowe.
Tak powstał mamonizm, czyli kult zysku, produkcji dla produkcji, który
stanowi tę cechę dzisiejszego ustroju, którą szczególnie potępia
Kościół. W wiekach nowoczesnych z wolna rosło owo nastawienie umysłów,
które w całej pełni rozwinęło się w XIX wieku, zastępując zasady
personalizmu kultem mamony. Nie rozwój osobowości, a postęp gospodarczy,
nie pogłębienie wewnętrzne, a bogactwo, nie rząd nad sobą, a rządy nad
społeczeństwem przez pieniądz stały się dążeniami ludzkości. Mamonizin,
który zastąpił najważniejsze zasady korporacjonizmu po części jeszcze za
życia i podczas istnienia dawnych form, zabił ducha ustroju
korporacyjnego. To, co pozostało, upadało z wolna, rozsypując się kolejno w
nicość, by ustąpić miejsca dogodniejszemu dla haseł zysku
liberalizmowi. Zasada własności pozostała nadal, ale treść jej uległa
zmianom. Pod wpływem mamonizmu przyjęto pojęcia prawa rzymskiego, które
pozwalało używać i nadużywać własności, które nie nakładało żadnych
zobowiązań społecznych na właściciela i nie krępowało go moralnie.
Własność stała się przywilejem nielicznych warstw, a masy ludzkie,
zdaniem myślicieli XVIII w., skazane były na wieczystą nędzę, w której
nic im pomóc nie mogło. Dlatego Malthus doradzał ubogim
wstrzemięźliwość. Prawo własności stało się przywilejem, na którym nie
ciążyły żadne zobowiązania. Ale równocześnie prawo to podlegać poczęło
innym ograniczeniom, innym niebezpieczeństwom, przed którymi bronił go
ongiś ustrój średniowieczny, lichwa przestała być sprzeczną z systemem
panującym, a wyzucie z majątku za niezapłacone procenty było zjawiskiem
tolerowanym. Jeśli wysunąć hasło zysku na czoło ludzkich zadań, to drogą
zdobycia majątku najlepszą i najpraktyczniejszą będzie ta, która wymaga
najmniej wysiłku i nakłada najmniejszą ilość pogardzanej zresztą pracy.
Niewątpliwie taką najlepszą drogą jest pożyczanie pieniędzy na procent,
które wymaga przezorności, śmiałości, sprytu, ale nie pracy. Przez
pożyczanie najłatwiej zdobyć w krótkim czasie majątek. Toteż system,
oparty na zasadach kultu dla produkcji i zysku musi zamienić się w
porządek, służący interesom tych, którzy najlepiej i najszybciej cel
osiągają — mianowicie ludzi zawodowo pożyczających pieniądze. W
średniowieczu nazywano ich lichwiarzami, a w epoce nowoczesnej
finansistami. Posiadanie płynnego kapitału w postaci gotówki czy kredytu
staje się szczególnym przywilejem, o który się ludzie ubiegają,
umiejętność operowania pieniędzmi staje się szczytem mądrości życiowej.
Panowanie nad złotem jest istotnie w ustroju liberalnym źródłem nie
tylko bogactwa, ale i władzy. O tę władzę przede wszystkim dobijają się
bogacze. Toteż nawet system płac dostosowany jest do tego porządku.
Płace rosną z wiekiem tak, że człowiek stary ma wysokie zarobki, młody
bardzo niskie. Szkoda bowiem dawać młodemu pieniądze, gdyż nie potrafi
nimi tak dysponować, by przynosiły procent. Bogacz przestaje być
rozrzutnym: bogactwo zobowiązuje do oszczędności i do gromadzenia
jeszcze większych bogactw. Purytańska asceza staje się ascezą mamonizmu.
Słusznie więc ustrój realizujący zasady mamonizmu nazwano kapitalizmem.
Etymologicznie kapitał oznacza sumę główną gotówki w odróżnieniu od
odsetków. Kapitalistą jest człowiek żyjący z pożyczania innym pieniędzy.
Oto znaczenie najdawniejsze tych słów, zachowane i dziś w języku
potocznym. Ekonomia nadała słowu kapitał, kapitalista znaczenia inne,
szersze, obejmujące wszelkie narzędzia produkcji, ale w pojęciach
potocznych zachowały one znaczenie pierwotne.6
Kapitalizm tedy w znaczeniu ścisłym tego słowa jest ustrojem, który
służy interesom kapitalistów, czyli tych, którzy żyją z pożyczania
pieniędzy. Ze stanowiska historycznego definicja taka nie może być, jak
sądzę, zaczepiona. Toteż, kiedy mówimy, że Kościół zwalcza kapitalizm, a
nie kapitał, mamy na myśli ustrój, w którym panuje mamonizm, wyrażony w
przewadze ludzi pożyczających pieniądze, czyli finansistów. Kościół nie
zwalcza industrializmu, jako systemu gospodarczego, czy jako kultury,
związanej z istnieniem wielkich warsztatów produkcyjnych: zwalcza, jak
sądzę ustrój, w którym dominuje wpływ finansów. Wpływ ten bowiem jest
zgubny dla życia moralnego, a system wyzysku, jaki sprowadza na
ludzkość, wywołuje tak wielkie nieszczęścia, iż należy dążyć do jego
zmiany i to zasadniczej. Również doktryna liberalizmu służy przede
wszystkim interesom pożyczających pieniądze, czyli interesom finansjery.
Właściciel warsztatu nie czuje się dobrze w systemie liberalnym,
podobnie robotnik. Jest on natomiast stworzony dla operacji finansowych,
które raz po raz przesuwają bogactwo ku nielicznym jednostkom,
szczególnie utalentowanym lub szczęśliwym. Christopher Hollis
zanalizował liberalizm i podał cztery jego cechy zasadnicze: 1)
nieinterwencja państwa w stosunkach między pracownikami a pracodawcami,
2) wolny handel, 3) wolny eksport kapitałów, 4) pieniądz oparty na
kruszcu. Wszystkie te cztery cechy sprowadzają się do zapewnienia
swobody pożyczania pieniędzy i pobierania z nich odsetków. Do tego służy
najlepiej pieniądz oparty na kruszcu, gdyż kruszec łatwo przewozić,
temu służy również zasada wolnego eksportu kapitałów, by łatwo było
lokować je zagranicą. Temu celowi służy zasada wolnego handlu, gdyż
kraje wierzycielskie odbierać mogą pożyczki tylko importem z krajów
dłużniczych i dlatego import nie może być krępowany. Nie inny cel, jak
służenie finansom, ma zasada niemieszania się państwa do stosunków
między pracodawcą a robotnikiem: tam, gdzie płace są wysokie, procent
musi być niski. Wobec tego w interesie finansjery leży jak najniższy
poziom płac, osiągalny tylko przy bierności ze strony państwa. W ten
sposób definicja liberalizmu sprowadza się do określenia go jako
ustroju, służącego przede wszystkim interesom kapitalistów sensu
stricto, czyli tych, którzy dysponują kapitałem sensu stricto — zapasami
pieniądza.
3. UPADEK PORZĄDKU ŚREDNIOWIECZNEGO
Kapitalizm sensu stricto rozbijać rychło począł korporacje. Drobny
producent uzależniony został od kapitalisty – wierzyciela lub też ulegał
konkurencji tego przedsiębiorcy, który posiadał kapitał własny lub
pożyczony i wyłamywał się z przepisów cechowych. Obok warsztatów,
zorganizowanych w korporacje, powstawały inne, od nich niezależne, które
zwycięsko poczęły konkurować z rzemiosłem, spychając dawne korporacje
do rzędu instytucji obejmujących tylko drobną produkcję i skostniałych w
swych formach — cechów. Przedsiębiorstwo dysponujące kapitałem
posiadało nie tylko większą liczbę robotników, ale i lepsze urządzenia
techniczne, a wolne od przymusu ceny słusznej, sprzedawało poniżej jej
poziomu. Tak padła druga po personalizmie zasada korporacjonizmu —
słuszna i stała cena. Jednak ani zdobycie przemysłu, ani opanowanie
handlu nie stanowiło dostatecznego źródła zysku dla kapitalistów sensu
stricto. Celem ich zabiegów były pożyczki państwowe, spłacane bardzo
wolno z podatków, oprocentowane również z podatków. Każda nowa wojna
jeszcze bardziej uzależniała państwa od finansistów. Wojny stawały się
najważniejszym źródłem zysków dla finansjery tym więcej, że w XVII w. w
Holandii dokonano odkrycia banknotu, pozwalającego znacznie powiększyć
ilość pieniądza w obiegu. Pożyczki, udzielane państwom, nie wymagały
teraz wielkiej ilości kruszcu: wystarczać poczęły banknoty. Toteż, gdy
Stuartowie, jak podaje Hollis, w osobie Karola II wprowadzili pieniądz
papierowy, wywołali tym opozycję finansjery angielskiej, ściśle zresztą
związanej z głównym centrum finansowym ówczesnej Europy — Holandią.
Finansjera poparła wyprawę Wilhelma Orańskiego na Anglię. Wyprawa ta,
która położyła kres rządom Stuartów, była zdaniem Disraelego podbojem
Anglii przez kapitał holenderski, który rychło później przeniósł swą
siedzibę do Londynu. Monarchia angielska została teraz uzależniona od
finansjery, która udzielała pożyczek na wojny, gdyż parlament niechętnie
uchwalał podatki. Powstał Bank Angielski, który emitował w wielkiej
ilości banknoty i tą drogą położył faktycznie rękę na pieniądzu. Tak
upadła trzecia z kolei zasada porządku średniowiecznego — państwo
utraciło wpływ na pieniądz. Finansjera broniła zręcznie i wytrwale
zdobytego w Anglii stanowiska: ustanowiono specjalnych profesorów
historii nowożytnej, powoływanych przez króla i opłacanych ze szkatuły
królewskiej, którzy szerzyli nową, postępową teorię historii,
przedstawiając Stuartów jako ciemiężycieli, wyciskających podatki z
poddanych. Profesorowie ci byli ludźmi bez znaczenia, prac naukowych nie
pisali, ale posiadali przy katedrach płatnych docentów i studentów –
stypendystów, którymi obsadzano urzędy. Zdaniem Hollisa ludzie,
sprzeciwiający się poglądom, wygodnym dla finansjery, byli
prześladowani: Thorolda Rogersa, który napisał dzieło dowodzące
pogarszania się położenia warstw ludowych od czasów reformacji,
pozbawiono wykładów zleconych, oddając je osobnikowi, wypuszczonemu na
krótko przed tym z domu dla umysłowo chorych. Człowiek ten do
śmierci nic nie napisał, a Rogers dopiero na krótko przed śmiercią swoją
dostał znów swe wykłady zlecone. Finansjera zwalczała też wszystkich
tych, którzy mogli przeciwstawić się jej rządom: popierała wrogów
Napoleona, który ze swej strony wydał jej wojnę. Zasada wodzowstwa była
dla finansjery mniej dogodna od parlamentaryzmu, gdyż przy tym ostatnim
systemie łatwiej było jej opanować państwo. Pozostawała jeszcze zasada
słusznej płacy, a także resztki postanowień cechowych, broniących
stałości cen. Te upadły u schyłku XVIII w., kiedy i we Francji, i w
Anglii zniesiono korporacje i wydano robotnika na łup wyzysku. Wolna
konkurencja i system wolnego handlu, wpędzający masy w najgorszą nędzę,
począł w całej pełni rozwijać się w Europie. Stan ten wywołał reakcję
socjalistyczną, która pragnie usunąć kapitalistę prywatnego, zastępując
go urzędnikiem, i reakcję katolicką. Jednak próby wprowadzenia nowego
porządku napotykają na zasadniczą trudność w postaci koła pojęć,
zamykających wyjście z trudności poza liberalnymi rozwiązaniami. Wydaje
się, jakby liberalizm zastosował wobec umysłów ludzkich tę samą metodę,
co posłowie rzymscy wobec Antiocha Wiekiego: gdy król ten odmawiał dania
wyraźnej odpowiedzi i zwlekał z decyzją co do żądań Romy, zakreślili
oni dokoła niego krąg na piasku i oświadczyli, że nie wyjdzie zeń, zanim
nie da odpowiedzi. Zaskoczony Antioch dał odpowiedź. Gdyby wyszedł z
koła, Rzym posłałby do niego nowych posłów i król miałby czas na
decyzję. Ale chwyt posłów udał się. Jeśli się komuś wydaje, że jest
zamknięty w zaklętym kole, nigdy zeń nie potrafi wyjść. I tak bodaj jest
dziś, gdy świat nie umie znaleźć wyjścia z kręgu swych trudności.
4. CZY KATOLICYZM ZAHAMOWAŁ POSTĘP W POLSCE?
Zaczynają się pojawiać zarzuty, iż katolicyzm zawinił w nędzy
polskiej i w polskim zacofaniu. Hasła takie głosi m. in. grupa
»Zadrugi«, wyraźnie skłaniająca się ku komunizmowi. Zarzuty te opierają
się na fakcie, że kraje protestanckie wyprzedziły katolickie w postępie
technicznym i rozwoju kapitalizmu, fakcie wyżej zrealizowanym. Polska
miała wedle przeciwników Kościoła od początków XVII w. pozostawać w
tyle, a winę za to ponosi katolicyzm. Zarzut powyższy musi być wyraźnie
sprecyzowany. A więc nie ponosi winy katolicyzm w czasach od chrztu
Polski do początków XVII w. Trzeba ten zarzut o tyle jeszcze
sprecyzować, że upadek gospodarczy Polski zaczyna się od połowy XVII w.,
a poprzednio mamy do czynienia tylko ze spadkiem eksportu zboża na
skutek wojny szwedzkiej 1626-1629, co bynajmniej nie świadczy o
powszechnym zachwianiu się dobrobytu, czemu zresztą przeczą czasy
Władysława IV. Upadek gospodarczy Polski istotnie zaczyna się od połowy
XVII stulecia, a jak nauka przyjmuje w coraz większej mierze, jest
skutkiem okropnej ruiny kraju po najazdach szwedzkich, moskiewskich,
kozackich, tureckich i tatarskich. Polska się ostała, ale była
zrujnowana. Od tego czasu datuje zamknięcie mennicy, gdyż zabrakło
kruszców (1666). Od tego czasu również następuje pogorszenie położenia
chłopów, upadek przemysłu i handlu polskiego w zrabowanych i popalonych
miastach, rozrost żydostwa, które pojawia się też po wsiach. Nie
katolicyzm, a wojny zrujnowały Polskę. Można zarzut powyższy sformułować
jeszcze inaczej. Oto Polska po ruinie odbudowała się z wolna, przy czym
nie było w niej kapitalizmu. Byli magnaci, nie było finansjery. Zaczątki
kapitalizmu w Polsce powstają dopiero za Stanisława Augusta, a banki
upadają wraz z rozbiorami kraju. Tu więc można sformułować zarzut wobec
katolicyzmu, który zwalczał pożyczanie pieniędzy na procent, a przez to
kapitalizm sensu stricto. Katolicyzm czynił to z troski o los szerokich
mas, które najwięcej cierpią pod jarzmem lichwy. Jeśli nie wszyscy
przeciwnicy pożyczania na procent zdawali sobie z tego sprawę, to taka
była intencja przedstawicieli Kościoła, których słuchali. Kościół więc
bronić chciał stopy życiowej mas przed uciskiem i wyzyskiem. Czy można
mu z tego czynić zarzut? Wydać się to może paradoksem, skoro się weźmie
pod uwagę wszystkie zarzuty, które ciążą na szlachcie. Istotnie,
szlachcic zabierał od XVI w. niewspółmiernie wielką część dochodów
chłopskich i za te pieniądze zakładał często fabryki i wchodził w spółki
handlowe, lecz nie oddawał tych pieniędzy na procent. Ci, którzy
zarzucić chcieliby katolicyzmowi, że do tego nie dopuszczał, powinni
myśleć konsekwentnie i mieć za złe szlachcie, że nie pożyczała na
procent poddanym i mieszczanom, wyciśniętych z pańszczyźnianej pracy
pieniędzy. Powinni zarzucać, że szlachta była tak ludzką, że tak mało
wyzyskiwała chłopów, że stanęła wpół drogi. Wyzysk bowiem innych stanów
przez lichwiarzy – szlachtę był jedyną drogą rozwoju kapitalizmu w
Polsce, skoro wobec zmiany dróg handlowych miasta znalazły się w upadku i
mieszczanie wielkich kapitałów gromadzić nie mogli. Nie wiem, czy
wrogowie katolicyzmu o takim właśnie zarzucie myśleli. Pozostaje jednak
dla nas, katolików pytanie, na które dotąd nie dano odpowiedzi. Czy
Polska nie mogła się rychlej odbudować po wojnach i dopędzić zachodnich
sąsiadów ? Sądzę, że do tego trzeba było czynnej interwencji państwa w
życiu gospodarczym, a państwo było bezsilne. Potrzeba było poparcia
państwowego dla zrujnowanego przemysłu, choćby na wzór francuski, ale w
Polsce podatki nie wystarczały na wojsko. Czy nie było więc jedynym
wyjściem wypuszczenie banknotów czy pieniądza papierowego, jak to
czynili współcześni Janowi III Holendrzy i Karol II Stuart? Jan III
gromadził znaczne kapitały, doskonale gospodarząc na swych dobrach, ale
lokował je na procent w Holandii. A Holendrzy wypuszczali banknoty w
oparciu o te polskie pieniądze, Polska XVIII w., pozbawiona dostatecznej
ilości kruszców, nie miała innego wyjścia, jak używać pieniądza
papierowego, jak to czyniła potężna Rosja. Polska nie wprowadziła tego
pieniądza. Czy tu był błąd i niedociągnięcie? Badania dotychczasowe nad
przeszłością Polski nie pozwalają na odpowiedź wystarczającą. Można
tylko stwierdzić, iż około r. 1662 nastąpił gwałtowny spadek cen i te
ceny deflacyjne przetrwały do czasów Stanisława Augusta, gdy to znów
poszły w górę. Są to jednak wnioski bardzo ogólne. Przeszłość
Rzeczypospolitej nie została dotąd zbadana pod kątem rozwoju finansów i
pod kątem stosunku finansjery do Polski, a potem do sprawy polskiej w
XIX w. Jest to niewątpliwie wdzięczne i owocne pole badań. Sądzę jednak,
że już dziś orzec można i orzec jesteśmy winni, że katolicyzm nie
stworzył finansjery i nie ponosi odpowiedzialności za jej rządy. Jedynie
można mu zarzucać, że zbyt słabo zwalczał jej nadużycia. Katolicyzm
bronił zawsze i konsekwentnie stopy życiowej mas i praw ich do bytu
ludzkiego. Nie zawsze głosu jego w Polsce szlacheckiej słuchano. Ale to
nie znaczy, by był przyczyną zastoju i opóźnienia gospodarczego kraju.
Wydaje się, iż tylko chęć znalezienia kozła ofiarnego każe szukać w
katolicyzmie winy za braki w życiu Polski, podczas gdy odpowiedzialność
spoczywa zupełnie gdzie indziej. Być też może, iż zarzucić chciano
katolicyzmowi, iż nie wytworzył rozmachu i pędu do pracy, iż nie
stworzył mistyki pracy, o której była wyżej mowa. Sądzę, że należy mu się
za to wdzięczność. Pęd do pracy i pęd do twórczości nie znajdują
przeszkody w kontemplacji: znajdują w niej tylko hamulec. Zdaje się, iż
zachodzi tu nieporozumienie co do słów kontemplacja i mistyka: mistyka
nie jest marzycielstwem, jest nadprzyrodzonym życiem w Bogu. Mistyka
wymaga pracy, nie ma jej bez pracy: dlatego zakony kładą taki nacisk na
pracę, dlatego w pracy widzą asceci środek oczyszczenia duszy ludzkiej z
subjektywizmu, największej przeszkody rozwoju osobowości. Praca jest
środkiem, prowadzącym do kontemplacji, która nie jest bezpłodnym
marzeniem. Mistyk pracuje inaczej niż człowiek, który umiłował pracę
dla pracy, a odrzucił Boga. Mistyk chce być narzędziem w ręku
umiłowanego Boga i czyni wszystko tak, iż zachowuje wewnętrzną wobec
dzieła swobodę. Dlatego umie w porę pracę zakończyć, rozumie, czym jest
odpoczynek ludzki i czym jest prawo człowieka do wewnętrznego życia.
Ten, który nie zna Boga, a pracę stawia ponad wszystko, zna tylko swą
namiętność i niszczyć chce, jakże często, to, co zrobił. Pragnienia
ludzkie są nieskończone i tylko Bóg zdoła je zaspokoić. Jeśli pragnienia
ludzkie skierowane zostaną ku materii, materię wyczerpią i materię
zniszczą, ale zostaną niezaspokojone. To też w pracy dla pracy tkwi
niebezpieczeństwo przesady, niebezpieczeństwo opętania własną
namiętnością, która nie będzie widziała ani ludzi, ani państwa, ani
własnego narodu. Tej fałszywej mistyce pracy, która w dziele zamierzonym
widzi bóstwo i wszystko dlań poświęcić gotowa, przeciwstawiał się zawsze
katolicyzm i zawsze głosił kult pracy wytężonej, ale wewnętrznie
wolnej, wolnej od tyranii dzieła zamierzonego, która zdeptać zdolna
wszystko — nawet życie ludzkie. I dlatego kontemplacja jest dla
katolicyzmu warunkiem koniecznym pracy, pojętej jak najpełniej.
Prawdziwa kontemplacja, płynąca z miłości Boga, jaką widzimy u świętych,
dawała owoce niezwykłe, wyniki nadludzkie w postaci wykonanej pracy. A
jeśli pod kontemplacją pojmować będziemy życie kontemplacyjne, zamknięte
w klasztorach i z niego będziemy czynili zarzut Kościołowi — to musimy
powiedzieć konsekwentnie: zarzut taki wiąże się ściśle z zaprzeczeniem
istnienia Boga, z zaprzeczeniem wartości słowom Chrystusa. Tu dyskusji
naukowej nie ma: jest tylko kwestia wiary. Jeśli się wierzy w Boga, to
się uznaje moc twórczą modlitwy i potężne wsparcie, jakie dają zakonnicy
tym, którzy żyją w świecie. Jeśli się w to nie wierzy — stoi się poza
Kościołem. Jest to w całej pełni problemat wiary. Kontemplacja jest
fundamentem życia katolickiego, które nie chce być tradycyjną, bezduszną
praktyką. Kontemplacja zaś w życiu ludzi czynu może być tylko dla pracy
błogosławieństwem, nadając jej prawdziwy rozmach i maksymalną potęgę
czynu.7
ZAKOŃCZENIE
1. ZASADY I NOWE CZASY
Pięć zasad ustroju korporacyjnego stanowiło o jego sile i jego
trwałości: poszanowanie osobowości, własność, słuszna płaca, stałość
cen, pieniądz w ręku państwa. Przeciwstawić im można idee liberalizmu:
zasadę produkcyjności i zysku, wolność handlu, niemieszanie się państwa
do spraw płacy i pracy, wolny eksport kapitałów, pieniądz kruszcowy.
Zasady te nie zawsze przeciwstawiają się bezpośrednio: zasada
produkcyjności zastąpiła personalizm i wypaczyła pojęcie własności,
zasady pieniądza kruszcowego i wolnego eksportu kapitałów — zastąpiły
zasadę utrzymania pieniądza w ręku państwa, wolny handel przeciwstawił
się słusznej i stałej cenie, zasada nieinterwencji — zasadzie słusznej
płacy. Dziś katolicy nawracają do zasad korporacjonizmu. Sądzę, że
wszystkie one są dziś słuszne, ale nie wszystkie wystarczające dla
czasów dzisiejszych. Średniowieczne poglądy na pieniądz nie obejmują
pieniądza kredytowego, który powstał w XVIII i XIX wieku i dziś odgrywa
ogromną rolę w życiu gospodarczym, dając potęgę niebywałą tym, którzy go
powołują do życia. Tu trzeba badania zacząć od nowa, od zasad
najbardziej podstawowych nauki tomistycznej. Średniowieczna nauka
kanonistów (czyli ekonomistów ówczesnych) nie jest tu wystarczająca.
Podobnie na nowo rozwiązywać trzeba zagadnienie zatrudnienia wobec
postępu techniki, którego nie można i nie należy hamować. Zastąpienie
człowieka przez maszynę nie powinno stać się przyczyną bezrobocia, a
spowodować musi skrócenie czasu pracy. Zagadnienie wolnego czasu i
odpoczynku, kultury robotniczej i życia robotniczego, staje otworem w
formach dawniej nie znanych. Wreszcie zagadnienie uwłaszczenia
robotnika wobec istnienia olbrzymich fabryk, a obok tego możliwości
technicznych tworzenia małych warsztatów i zaopatrywania ich w siłę
pędną wkracza na nowe tory. Udział robotników w zyskach i zarządzie
przedsiębiorstw, techniczna ich reorganizacja, uczłowieczenie, a nie
zmechanizowanie pracy ludzkiej nie dadzą się również rozwiązać w
płaszczyźnie średniowiecznych doświadczeń. Wreszcie problemat żydowski
występuje w zupełnie innej niż w średniowieczu formie. Żydostwo tworząc
zwarte i liczne grupy gospodarcze, obce wszelkiej ideologii
chrześcijańskiej, a w krajach, gdzie talmudyczna nauka stanowi rdzeń
żydowskiej kultury — wręcz wrogie. Średniowiecze Żydów zamykało w
ghettach i eliminowało praktycznie z życia społecznego. Dziś żydzi są
rozproszeni i zajmują poważne miejsce w handlu, przemyśle i finansach.
Są to problematy, które należy rozwiązywać inaczej, choć w oparciu o te
same zasady.
2. TROJAKIE BŁĘDY
Podstawową zasadą ustroju korporacyjnego w ujęciu chrześcijańskim
jest personalizm, stworzenie warunków rozwoju osobowości ludzkiej. Nie
zawsze zwolennicy korporacjonizmu jasno sobie z tego zdają sprawę. Tak,
jak są trzy podstawowe wady, podstawowe skłonności złe, tak są trzy
podstawowe błędy w ujmowaniu zasad korporacjonizmu chrześcijańskiego.
Pierwszy odpowiada chciwości, pożądliwości oczu, a chciałby pojmować
nowy porządek jako dostarczenie wszystkim umiarkowanego dobrobytu i
wygody. Słusznie takie traktowanie zagadnienia nazwać można
drobnoburżuazyjnym. Nic nie jest tak obce katolicyzmowi, jak burżuazyjny
duch sytego używania. Postęp wewnętrzny człowieka i burżuazyjny
hedonizm, ostrożny i pełen zastrzeżeń, są sobie zasadniczo wrogie. W
nauce Chrystusowej jest zbyt wiele heroizmu, by można ją było traktować
jako wygodę życia codziennego. Drugi błąd odpowiada tej pożądliwości,
która poza materią nie widzi ducha, a korporacjonizm pojmuje tylko jako
lepszy układ i lepszą organizację. Tak pojęty korporacjonizm nie ma w
sobie nic chrześcijańskiego, jest bliski, — jakże bliski, - owym machinom
społecznym, zbudowanym na niewoli, wyrosłym z ducha pogańskiego czy z
ducha materializmu, a których masa przygniata człowieka i zabija jego
ducha. Organizacja w ustroju korporacyjnym służy tylko po to, by
umożliwić kontemplację. Trzeci błąd w ujmowaniu korporacjonizmu
chrześcijańskiego — to owa pycha żywota, która pragnie zachować
panowanie nad ludźmi. Jakże często decyduje tu nieuświadomiony pęd do
utrzymania władzy czy antybolszewizm, który zresztą potrafi być też
bezbożny. Korporacjonizin powinien być demokratyzmem, pojętym szeroko,
opartym o hierarchię ustroju, jak demokratycznym był i jest Kościół.
Dlatego w systemie korporacyjnym, któryby służył tylko hierarchii
społecznej, nie będzie ducha chrześcijańskiego.
3. PERSONALISTYCZNE CECHY NOWEGO PORZĄDKU
Podstawą ustroju korporacyjnego w ujęciu chrześcijańskim jest
zapewnienie pomyślnych warunków rozwojowi życia wewnętrznego. Nie ma to
być ustrój idealny ani ustrój zdejmujący krzyż z ramion Kościoła, ale
ustrój bardziej uczciwy niż ten, w którym żyjemy. Jeśli przejrzymy
Kodeks Społeczny, wydany przez Międzynarodowy Związek Badań Społecznych w
Malines, to stwierdzimy, że wszystko w nim obraca się dokoła zagadnień
etycznych, zagadnień rozwoju osobowości. Istotnie, wszystkie
organizacje, wszystkie komórki życia społecznego służyć winny wychowaniu
człowieka do tej pełni wolności, jaką daje poddanie się prawu Bożemu. W
pierwszym rzędzie wychowuje człowieka rodzina. Wychowuje tym silniej,
tym skuteczniej, że działa przez miłość, a miłość otwiera najtajniejsze
głębie duszy ludzkiej, apex mentis mistyków, gdzie przebywa jaźń ludzka i dokąd dostęp ma tylko Bóg — lub miłość. Tylko z własnej woli otwiera się apex mentis,
by przyjmować dobro i prawdę, czy też fałsz i zło, z prawdą i dobrem
zmieszane. Dlatego miłość jest głównym środkiem wychowania i Bóg działa
miłością. Drugą komórką społeczną jest zawód, który wiąże ludzi więzami
przyjaźni i koleżeństwa w pracy, wiąże ich po to, by dalej prowadzić
dzieło wychowania cnót, męskich i twardych. Tu człowiek odbiera
wychowanie społeczne, tu kształci się na kierownika czy podwładnego, w
atmosferze pogoni za zyskiem albo miłości Boga — lub miłości, z
nienawiścią zmieszanej. I dlatego zawód musi być odrębnie zorganizowany,
dlatego właśnie, dla celów wychowawczych, ma istnieć korporacja.
Trzecią organizacją społeczną jest naród oraz państwo. Naród działa
przez miłość i przez miłość wychowuje, gdy państwo wyrabia inne cnoty,
potrzebne do życia społecznego. Całe życie społeczne i całe życie
polityczne wychowuje dalej człowieka — dobrze lub źle. I wychowuje go
życie międzynarodowe, przez swą atmosferę czystą lub nieszczerą, przez
wzajemny szacunek ludzi różnych narodowości lub przez butę czy
nienawiść. A wreszcie wychowuje człowieka Kościół do pełnej wolności —
wolności czynienia tylko dobrze, której szczytem jedynie świętość. Tak
więc, całe życie społeczne ująć można jako pracę dla człowieka i nad
człowiekiem, poprzez osoby zbiorowe, które podtrzymają słabość ludzką i
dźwigają duszę ludzką ku coraz pełniejszemu rozwojowi. Bo nie postęp
techniki i panowanie nad przyrodą, nie bogactwo i nie użycie, a rozwój
wewnętrzny każdego człowieka jest istotnie ważny i jedynie trwały.
Przeminą kultury i przeminie technika, ale zostanie dusza ludzka, w
pełni swego rozwoju — czy skarłowaciała w swej słabości, wynaturzona
przez nałogi. I przez tę duszę ludzką będzie też ludzkość sądzona.
Prof. Karol Górski
Źródło: K. Górski, Społeczny ustrój średniowiecza, Zakł. Drukarskie ” Znicz” ; nakł. Archidiecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej, 1938, Warszawa. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
- Por. książkę moją »Wychowanie personaIistyczne«, Poznań 1936.
- Por. E. Borne — F. Henry : Le Travait et l’homme, Paris 1937; Hollis Christopher, The Two Nations, London 1935 (A. Routledge and Sons); Tenże, The Breakdown of Money, London 1934 (Sheed and Ward).
- Należy tu zagadnienie »wieku obfitości« , poruszone przez angielskich i amerykańskich teoretyków. W wieku tym maszyny pracowałyby za ludzi, niezbędne prace wykonywane byłyby przez poborowych, tak byłoby ich mało. Ludzkość miałaby czas wolny. Gdyby w jakim kraju zrealizowano podobny ustrój, sprowadziłby on rządy proletariatu, gdyż pracujący umysłowo nie korzystaliby z jego dobrodziejstw, jako że maszyną myślenia zastąpić nie można. Ustrój ten byłby podobny do ustroju Aten Peryklesa, gdzie też pracowano mało, a państwo rozdawało wiele pieniędzy między obywateli, stanowiących drobną część ludności. Taki stan rzeczy musiałby doprowadzić w XX wieku do powolnego wymierania warstwy robotniczej, gdyż praca jest warunkiem bardzo istotnym biologicznego zdrowia rasy. Nie można też sobie wyobrazić moralnego rozwoju ludzi, którzyby całe życie nic nie robili. Ustrój taki wydaje się sprzeczny z zasadami katolicyzmu.
- Por. moją pracę »Ustrój Państwa i Zakonu Krzyżackiego« (rozprawa z pracy zbiorowej »Dzieje Prus Wschodnich«), Gdynia 1938. (Wyd. Instytutu Bałtyckiego).
- Oparłem się tu głównie na cytowanych wyżej książkach Hollisa.
- Różnica między obu znaczeniami słowa kapitał płynie stąd, że w pierwszym wypadku mamy definicję istoty, w drugim natury kapitału. Rozróżnienie stosowane często w filozofii tomistycznej polega na tym, że istotą rzeczy nazywamy cechy, różniące ją zasadniczo od innych, jej podobnych, naturą rzeczy — istotę oraz sposób działania. Tak np. istotą pieniądza jest jego charakter znaku obiegowego, do natury jego należy, iż jest on miernikiem wartości.
- Por. też O. J. M. Bodzeński O. P. „Katolicka Koncepcja dynamizmu cywilizacji, Polityka nr. 8 (153) z 25. III. 1938 r.