Obecność moja na tym filmie to obowiązek; i też pewien symbol.
Dlaczego? Bo w grudniu 2005 roku obroniłem pracę magisterską: „Podziemie
niepodległościowe na terenie ziemi krakowskiej w latach 1945-47”, a
więc można powiedzieć, że: pisałem o „Żołnierzach Wyklętych”, zanim stało
się to modne! Obowiązek – bo jestem i historykiem, i też nauczycielem –
więc kolejny obowiązek: wziąć młodzież!
Zacznę trochę od końca: po skończonym seansie – 2 i pół godziny to
dużo jak na współczesnego widza – zadałem to fundamentalne pytanie – i
jak się Wam film podobał?
Cisza… wreszcie jeden odważny:
– Nie do końca wiemy, o czym to było.
I tu pierwsza wątpliwość: jeśli fabuła filmu jest nieczytelna dla
tzw. przeciętnego widza – to znaczy, że albo jest kiepski, albo coś nie
wyszło… Moim zdaniem, i jako widza, i jako specjalisty – coś nie wyszło,
coś „nie zagrało”!
Pułapka czai się już w opisie filmu – którą zarzucił na siebie sam
reżyser: „Film ma być hołdem dla żołnierzy wyklętych” – osobiście nie
jestem zwolennikiem pisania historii „na kolanach” – temat jest trudny, w
ogóle przemilczany konsekwentnie przez kilkadziesiąt lat i należy o nim
mówić bez zbędnego patosu! Mój promotor, a zarazem pierwszy mentor,
prof. Mroczka mawiał: historia powinna być wolna od polityki, tylko
fakty! I dlatego nie jestem zwolennikiem tzw. polityki historycznej –
historia ma dążyć do prawdy i być wolna od polityki! Aczkolwiek mam
świadomość, że prawda od prawdy historycznej różni się tym, czym fakt od
faktu prasowego!
Nie jestem zwolennikiem też pisania czy mówienia: „Żołnierze
wyklęci”, bo jest po prostu niefortunne i niepełne, osobiście używam
określenia takiego, jakie zaproponowałem w swojej pracy magisterskiej:
podziemie niepodległościowe.
Reżysersko i scenariuszowo film ma braki – ale to już taka specyfika
polskiego kina, w którym: ”(…) nic się nie dzieje… nic… dialogi niedobre…bardzo niedobre dialogi są… taka proszę pana… w ogóle brak akcji
jest! Dłużyzny!”.
Film broni gra aktorska i dobrane role oraz muzyka – jak zawsze genialna – Michała Lorenca!
Ale szacun dla reżysera, że podjął ten temat, film jest pionierski i miejmy nadzieję – nie ostatni.
Przemysław Dagon
Za: https://spustoszonawinnica.wordpress.com/2016/03/31/historia-roja-proba-recenzji-subiektywnej/