Straight Edge – część czytelników pewnie
zna ten termin, niektórzy z Was może żyją według tych ideałów.
Większość podejrzewam, że nie wie o co chodzi. Straight Edge zakłada
życie wolne od uzależnień, zdrowy, sportowy tryb życia, moralność
seksualną, szacunek wobec swojego ciała i ducha. Odrzuca liberalny
sposób życia, nihilizm i hedonizm, co powinno być bliskie nacjonalistom.
W wersji nacjonalistycznej występuje też sprzeciw wobec zboczeńców spod znaku tęczowej flagi i lobby aborcyjnego. Dla mnie Straight Edge to
prawdziwa wolność, prawdziwe, dobre życie i najlepsza „faza”. Straight
Edge wyklucza wszelkie narkotyki i nikotynę, ideałem byłoby również
stuprocentowe wykluczenie alkoholu. Najważniejsza jest jednak kontrola
nad swoimi żądzami. Kontrola nad swoim życiem. Dobrym przykładem mogą
być rosyjscy nacjonaliści znani ze swojej bezkompromisowej walki z
dilerami i ze zmagań z olbrzymim problemem alkoholizmu wśród swoich
rodaków. Inicjatywy zza wschodniej granicy, takie jak White Rex i program
Dziadka Mroza, zajmują się organizacją nacjonalistycznych turniejów
sportów walki, szkoleniami bojowymi, promowaniem trzeźwości wśród
Rosjan, organizują wspólne treningi na siłowniach i matach, wyprawy
survivalowe. Praca nad silnym ciałem i psychiką. W Polsce można wymienić
działalność Autonomicznych Nacjonalistów i organizowany już po raz
trzeci nacjonalistyczny turniej „First to Fight”.
Niestety idea ta nie jest zbyt popularna
w naszym środowisku, a czasem można odnieść wrażenie, że działalność
nacjonalistyczna jest dla niektórych tylko pretekstem do libacji.
Ubolewam nad tym, że często większe podniecenie budzi wśród rodzimych
nacjonalistów temat legalnej trawy niż zagadnienia sportowego trybu
życia, zachowania trzeźwości, moralnego postępowania w życiu codziennym i
pracy nad sobą, nad swoją silną wolą. To jest prawdziwy radykalizm! Nie
ten postulowany, a praktykowany na co dzień. Radykalizm treści, a nie
formy! Pomyśl, czy bardziej przydasz się dla Sprawy, będąc silnym
psychicznie i fizycznie, wolnym od uzależnień, gotowym do działania, czy
będąc kluchą, której bardziej zależy na ogarnięciu sztuki jarania niż
na działaniu. Pomyśl, kogo bardziej będzie bał się System, z którym
deklarujesz walkę. Im (piszę o wszelkich wrogach naszej Idei) zależy na
tym, byś był ćpunem, alkoholikiem, degeneratem. Koronny argument
osiedlowych narko-filozofów to to, że są w stanie ogarniać wszystko i palić
trawę, dopalacze lub wciągać szczury. Po pierwsze, to praktyka i życie
szybko weryfikuje, że ogarniają do czasu, a po drugie, to ogarniają nie
dzięki tym truciznom, a pomimo tego, że kładą sobie sami kłody pod nogi w
postaci jointów, szczurów czy libacji. Marnują swój potencjał i tyle.
Piszę to z perspektywy konsumenta (na szczęście byłego), jak i nauczony
doświadczeniem osiedlowych przypadków, ludzi w miarę normalnych, którzy z
biegiem czasu wsiąkali w to bagno coraz głębiej, aż do momentu, gdy nic
innego ich nie interesowało, ani nie sprawiało przyjemności. Oddali
kontrolę nad swoim życiem takiej lub innej używce. Ludzie duchy.
Straceni dla Narodu, jak i dla każdej innej Sprawy. Większość „pobawiła
się” tak kilka lat i skończyła w miejscowym szpitalu psychiatrycznym na
odwyku. Lepiej jest zapalić niż wypić? To dylemat typu: lepiej jest być
chorym na kiłę czy rzeżączkę? Zarówno dla psychiki i dla ciała
najlepiej jest, kiedy żyjemy na trzeźwo. Alkoholizm, narkomania (tak,
zaliczam trawę do narkotyków), uzależnienie od pornografii, nikotyny ma
zgubne skutki nie tylko dla ciała, ale i dla duszy. Pijackie burdy,
przepijanie lub przepalanie wypłaty, lenistwo dzień po, kaszel palacza,
rak płuc, głupkowaty śmiech, myśli samobójcze, depresja, schizofrenia,
ograniczenie horyzontów (chociaż każdy marihuanista twierdzi, że je
poszerza), utrata ambicji, seks z przypadkowymi partnerkami/partnerami i
tego konsekwencje. Długo by wymieniać.
Często myślimy o sobie i mówimy między
nami, że jesteśmy elitarni, ostatni sprawiedliwi, ostatni idealiści w
tym zgniłym świecie. Poprzyjmy słowa czynami, praktyką dnia codziennego.
Jak to wygląda, gdy działacz postulujący walkę o tradycyjną rodzinę,
przechwala się po pijaku tym, że zdradza żonę/narzeczoną, a banda
pajaców mu za to przybija piątki? Jakie rzeczywiście ma ideały ktoś, kto
rzyga pod siebie w pijackim amoku, mając na sobie koszulkę z Niezłomnymi
lub inna „grafiką patriotyczną”? Jak wiarygodny jest „biały patriota”,
który swoim zachowaniem niewiele różni się od czarnych z przedmieść Los
Angeles?
Drodzy Nacjonaliści, podążajcie za
przykładem Evity Peron, Leona Degrelle, Corneliu Codreanu, a nie
inspirujcie się nihilistyczną patologią z MTV. Tak jak Oni, dążcie do
wielkich celów, a nie topcie swych ambicji w kolejnych flaszkach wódki,
nie marnujcie swojego potencjału „jarając baka” na klatce. Miejcie
zasady i według nich żyjcie, jakże często postulujemy moralne
odrodzenie, rewolucję. Zacznijmy od siebie samych. Zamień swoje ciało w
broń poprzez mordercze treningi, uwolnij swoją psychikę od uzależnień, a
wzmocnisz siebie i ruch. Rozwijaj swoje pasje, ucz się, trenuj, walcz, a
nie marnuj swojego życia na ławce ze szklaną lufką w ręku. Bądź
niebezpieczny dla Systemu!