piątek, 3 czerwca 2016

Franek: Straight Edge. Trzeźwy, dumny, niebezpieczny!


straight edge 
    Straight Edge – część czytelników pewnie zna ten termin, niektórzy z Was może żyją według tych ideałów. Większość podejrzewam, że nie wie o co chodzi. Straight Edge zakłada życie wolne od uzależnień, zdrowy, sportowy tryb życia, moralność seksualną, szacunek wobec swojego ciała i ducha. Odrzuca liberalny sposób życia, nihilizm i hedonizm, co powinno być bliskie nacjonalistom. W wersji nacjonalistycznej występuje też sprzeciw wobec zboczeńców spod znaku tęczowej flagi i lobby aborcyjnego. Dla mnie Straight Edge to prawdziwa wolność, prawdziwe, dobre życie i najlepsza „faza”. Straight Edge wyklucza wszelkie narkotyki i nikotynę, ideałem byłoby również stuprocentowe wykluczenie alkoholu. Najważniejsza jest jednak kontrola nad swoimi żądzami. Kontrola nad swoim życiem. Dobrym przykładem mogą być rosyjscy nacjonaliści znani ze swojej bezkompromisowej walki z dilerami i ze zmagań z olbrzymim problemem alkoholizmu wśród swoich rodaków. Inicjatywy zza wschodniej granicy, takie jak White Rex i program Dziadka Mroza, zajmują się organizacją nacjonalistycznych turniejów sportów walki, szkoleniami bojowymi, promowaniem trzeźwości wśród Rosjan, organizują wspólne treningi na siłowniach i matach, wyprawy survivalowe. Praca nad silnym ciałem i psychiką. W Polsce można wymienić działalność Autonomicznych Nacjonalistów i organizowany już po raz trzeci nacjonalistyczny turniej „First to Fight”.

    Niestety idea ta nie jest zbyt popularna w naszym środowisku, a czasem można odnieść wrażenie, że działalność nacjonalistyczna jest dla niektórych tylko pretekstem do libacji. Ubolewam nad tym, że często większe podniecenie budzi wśród rodzimych nacjonalistów temat legalnej trawy niż zagadnienia sportowego trybu życia, zachowania trzeźwości, moralnego postępowania w życiu codziennym i pracy nad sobą, nad swoją silną wolą. To jest prawdziwy radykalizm! Nie ten postulowany, a praktykowany na co dzień. Radykalizm treści, a nie formy! Pomyśl, czy bardziej przydasz się dla Sprawy, będąc silnym psychicznie i fizycznie, wolnym od uzależnień, gotowym do działania, czy będąc kluchą, której bardziej zależy na ogarnięciu sztuki jarania niż na działaniu. Pomyśl, kogo bardziej będzie bał się System, z którym deklarujesz walkę. Im (piszę o wszelkich wrogach naszej Idei) zależy na tym, byś był ćpunem, alkoholikiem, degeneratem. Koronny argument osiedlowych narko-filozofów to to, że są w stanie ogarniać wszystko i palić trawę, dopalacze lub wciągać szczury. Po pierwsze, to praktyka i życie szybko weryfikuje, że ogarniają do czasu, a po drugie, to ogarniają nie dzięki tym truciznom, a pomimo tego, że kładą sobie sami kłody pod nogi w postaci jointów, szczurów czy libacji. Marnują swój potencjał i tyle. Piszę to z perspektywy konsumenta (na szczęście byłego), jak i nauczony doświadczeniem osiedlowych przypadków, ludzi w miarę normalnych, którzy z biegiem czasu wsiąkali w to bagno coraz głębiej, aż do momentu, gdy nic innego ich nie interesowało, ani nie sprawiało przyjemności. Oddali kontrolę nad swoim życiem takiej lub innej używce. Ludzie duchy. Straceni dla Narodu, jak i dla każdej innej Sprawy. Większość „pobawiła się” tak kilka lat i skończyła w miejscowym szpitalu psychiatrycznym na odwyku. Lepiej jest zapalić niż wypić? To dylemat typu: lepiej jest być chorym na kiłę czy rzeżączkę? Zarówno dla psychiki i dla ciała najlepiej jest, kiedy żyjemy na trzeźwo. Alkoholizm, narkomania (tak, zaliczam trawę do narkotyków), uzależnienie od pornografii, nikotyny ma zgubne skutki nie tylko dla ciała, ale i dla duszy. Pijackie burdy, przepijanie lub przepalanie wypłaty, lenistwo dzień po, kaszel palacza, rak płuc, głupkowaty śmiech, myśli samobójcze, depresja, schizofrenia, ograniczenie horyzontów (chociaż każdy marihuanista twierdzi, że je poszerza), utrata ambicji, seks z przypadkowymi partnerkami/partnerami i tego konsekwencje. Długo by wymieniać.

   Często myślimy o sobie i mówimy między nami, że jesteśmy elitarni, ostatni sprawiedliwi, ostatni idealiści w tym zgniłym świecie. Poprzyjmy słowa czynami, praktyką dnia codziennego. Jak to wygląda, gdy działacz postulujący walkę o tradycyjną rodzinę, przechwala się po pijaku tym, że zdradza żonę/narzeczoną, a banda pajaców mu za to przybija piątki? Jakie rzeczywiście ma ideały ktoś, kto rzyga pod siebie w pijackim amoku, mając na sobie koszulkę z Niezłomnymi lub inna „grafiką patriotyczną”? Jak wiarygodny jest „biały patriota”, który swoim zachowaniem niewiele różni się od czarnych z przedmieść Los Angeles?

   Drodzy Nacjonaliści, podążajcie za przykładem Evity Peron, Leona Degrelle, Corneliu Codreanu, a nie inspirujcie się nihilistyczną patologią z MTV. Tak jak Oni, dążcie do wielkich celów, a nie topcie swych ambicji w kolejnych flaszkach wódki, nie marnujcie swojego potencjału „jarając baka” na klatce. Miejcie zasady i według nich żyjcie, jakże często postulujemy moralne odrodzenie, rewolucję. Zacznijmy od siebie samych. Zamień swoje ciało w broń poprzez mordercze treningi, uwolnij swoją psychikę od uzależnień, a wzmocnisz siebie i ruch. Rozwijaj swoje pasje, ucz się, trenuj, walcz, a nie marnuj swojego życia na ławce ze szklaną lufką w ręku. Bądź niebezpieczny dla Systemu!