Dobrze znane są losy rewolucji
październikowej w Rosji i jej owoce: rzeź dziesiątków milionów obywateli
Rosji, dziesiątki tysięcy zniszczonych świątyń, prawie doszczętne
unicestwienie duchowieństwa katolickiego, bezlitosne czystki tzw. wrogów
ludu, więzienia i łagry z głodem i torturami za przyjęcie np.
sakramentu chrztu lub za posiadanie przedmiotów religijnych;
przerażający totalitaryzm pozbawiający wolności i środków do życia naród
rosyjski. Podobne rewolucje pustoszą dziś narody Azji, Ameryk i Afryki,
narzucając im w miejsce objawionej wiary ideologię marksistowską.
Oto jeden z mniej znanych przykładów
przebiegu rewolucji masońskiej. Historia prześladowań Kościoła
katolickiego w Meksyku w latach 20. i 30. XX w. należy do szczególnie
jaskrawych przejawów antychrześcijańskiego fanatyzmu masońskiego.
Patologiczne uprzedzenia antyreligijne i antykościelne grupy
meksykańskich polityków przynależących do masonerii ściągnęły na Meksyk
niszczącą wojnę domową lat 1926-1929. Sto tysięcy ludzi zapłaciło życiem
w ciągu trzech lat za fanatyzm i nietolerancję tamtejszych wrogów
Kościoła. Masoneria meksykańska miała historię sięgającą aż do XVIII w. W
1828 r. w Meksyku na terenie całego kraju działały 102 loże masońskie.
Już w 1874 r. masoneria meksykańska była na tyle silna, że zdołała
przeforsować wprowadzenie zdecydowanie antykościelnego ustawodawstwa.
Pięciu kolejnych prezydentów Meksyku osiągnęło najwyższy stopień
wtajemniczenia, 33. w rycie szkockim. Rosnące zdominowanie
meksykańskiego życia politycznego przez masonerię w ciągu drugiego
dziesięciolecia XX w. znalazło szczególnie mocne odbicie w skrajnie
antyklerykalnej, a nawet antyreligijnej konstytucji uchwalonej w 1917 r.
Konstytucja ta przewidywała utracenie przez Kościół cech osoby prawnej.
Zniesiono zakony. Cały majątek kościelny przeszedł pod kontrolę państwa.
Kapłanów oddano pod nadzór władz państwowych.
Księży pozbawiono również czynnego prawa wyborczego. Czasopismom religijnym zabroniono poruszania jakichkolwiek zagadnień politycznych. Postanowienia konstytucji 1917 r. zakazywały również noszenia sutanny poza kościołami, procesji na zewnątrz kościołów i jakichkolwiek przejawów kultu religijnego poza lokalami zamkniętymi. Duchowieństwo odcięto od wszelkich form nauczania w szkołach, zabraniając mu zarówno zakładania, jak i prowadzenia szkół. Instytucjom religijnym i księżom zakazano nawet administrowania, prowadzenia czy nadzorowania instytucji dobroczynnych, badań naukowych itp. Ogromna część badaczy nowszej historii Meksyku zgodna jest co do tego, że właśnie prezydent Plutarco Elias Calles, mason i fanatyczny wróg religii, był głównym sprawcą tak niszczącego dla Meksyku wewnętrznego konfliktu wokół Kościoła i religii. Ideału władzy upatrywał w żydobolszewickiej Rosji poświęconej diabłu. Swoje przekonania upamiętnił, nadając kolejno swym trzem synom imiona: Lucyfer, Belzebub, Lenin. Rozpoczynając walkę o ostateczne zniszczenie Kościoła katolickiego i religii, Calles chciał wykorzystać fakt opanowania przez masonerię bardzo ważnych instrumentów władzy w Meksyku, a przede wszystkim armii. Dążąc do rozczłonkowania Kościoła katolickiego, władze meksykańskie podjęły próby stworzenia schizmy wewnątrz Kościoła – tzw. Meksykańskiego Apostolskiego Kościoła Katolickiego.
W tym celu zaczęto odbierać poszczególne
parafie prawowiernym duchownym i przekazywać je wspieranym przez władze
schizmatykom. Dnia 2 lipca 1925 r. prezydent Calles opublikował dekret
zwany „prawem Callesa”, prowadzący do skrajnego ograniczenia zasięgu
religii katolickiej w Meksyku. Najbardziej dramatycznym przepisem tego
dekretu był artykuł 19., nakazujący przymusową rejestrację kleru.
Faktycznie artykuł ten miał ułatwić rządowi akcję przekazywania
kościołów schizmatykom. Sprzeciw Kościoła wywołał bezwzględną akcję
władz – aresztowania przywódców organizacji katolickich i opornych
księży. Krwawe prześladowania Kościoła przez rządzącą masonerię
doprowadziły do powstania swoistego „Kościoła katakumb”. Nieliczni
księża byli przeprowadzani nocami, ukradkiem, przez zaufanych ludzi z
rąk do rąk, choć za udzielanie im pomocy groziło rozstrzelanie. Msze św.
odprawiano potajemnie po domach, częstokroć zamiast dzwonka ministrant
stukał palcem w podłogę. Zamykanie kościołów i coraz liczniejsze
aresztowania księży doprowadziły rozgoryczone rzesze katolików do
wystąpienia przeciwko władzy, tzw. powstania Cristeros. W powstaniu
wzięło udział około 50 tys. chłopskich powstańców. Strona rządowa
nazywała ich „Cristeros” („bojownicy Chrystusa” lub „Chrystusowcy”).
Władze nie mogły sobie po prostu wyobrazić tego, że zwykli prości chłopi
porwą się do otwartego buntu w obronie Kościoła, przeciwko uzbrojonym
po zęby wojskom rządowym. Dla wiejskich powstańców walczących w obronie
wiary sprawa była prosta. Chłop wiedział tylko jedną rzecz: przybyli
żołnierze, zamknęli kościół, aresztowali księdza, zastrzelili tych,
którzy protestowali. Potem powiesili księdza, podpalili kościół i
zgwałcili kobiety w buntującej się wsi. Znieważeni wieśniacy, którzy
kochali swoją wieś, swój kościół i swojego proboszcza, zupełnie
naturalnie porwali się do buntu. Wśród chłopów powszechnie dominowały
odczucia: Rząd chce, abyśmy żyli jak zwierzęta, bez religii i bez Boga,
ale oni nigdy się tego nie doczekają od nas. My bowiem wykorzystamy
każdą chwilę czasu, która jest nam dana, aby głośno krzyczeć: Niech żyje
Chrystus Król! Niech żyje Dziewica z Guadelupy! Precz z rządem! Księży
zmuszano pod groźbą najsurowszych sankcji, z karą śmierci włącznie, do
opuszczania parafii wiejskich i osiedlania się w miastach. Coraz
liczniejsze egzekucje opornych księży, którzy nie chcieli opuścić swych
wiejskich parafian, skłoniły nawet część biskupów do polecenia
duchownym, by opuścili swe parafie i udali się do miast. Przeważająca
część księży tak uczyniła. Na wsiach pozostała tylko niewielka część
księży; grupa księży schizmatyckich popieranych przez władze i około 100
odważnych duchownych, którzy za nic nie chcieli opuścić swych wiejskich
parafian, nawet pod groźbą śmierci. Wielu z nich zapłaciło za to
życiem. Antyreligijny terror w Meksyku stopniowo zaczął wywoływać coraz
ostrzejsze protesty poza granicami kraju. Walkę z Kościołem w Meksyku
potępił papież Pius XI. W krwawych walkach wojny domowej lat 1926-1929
(tzw. Cristiadzie) poległo około 100 tys. osób: 40 tys. powstańców –
Cristeros i 60 tys. żołnierzy wojsk rządowych (w tym 12 generałów, 70
pułkowników i 1800 niższych oficerów). Walki wojny domowej spowodowały
exodus ponad 500 tys. uchodźców na emigrację do Stanów Zjednoczonych i
bardzo znaczące zniszczenia w licznych prowincjach Meksyku. Takie były
koszty skrajnego, antyreligijnego fanatyzmu masońskich władz Meksyku na
czele z prezydentem Callesem. XX-wieczny Meksyk jest wspaniałym
przykładem obronienia religii tylko dzięki wierności wierze, odwadze i
bezgranicznemu poświęceniu prostego ludu. Zdominowane przez masonerię
meksykańskie elity: rząd, wojsko, administracja, wielka część
inteligencji pragnęły wykorzenić wiarę, zepchnąć Kościół do katakumb;
poddały księży najokrutniejszym prześladowaniom. A jednak meksykański
katolicyzm przetrwał najtrudniejsze wyzwania i wyszedł zwycięsko z
najcięższych opresji dzięki postawie setek tysięcy prostych wieśniaków.
Jeszcze gwałtowniejszy przebieg miała
masońsko-komunistyczna rewolucja w Hiszpanii w latach 1936-1939. W
latach 20. XX w. do Hiszpanii zostali przerzuceni z Rosji agitatorzy
komunistyczni, popierani przez miejscową masonerię. Już w 1931 r. ich
działalność miała wyraźny charakter antykatolicki. Zniszczono i spalono
ponad 100 klasztorów i innych obiektów kościelnych, w tym klasztor
karmelitanek wraz z biblioteką, zawierającą rękopisy świętej Teresy. W
roku 1936 masoneria komunistyczna przejęła władzę, a pierwszy atak
rewolucji skierował się przeciw religii. W kilka miesięcy później, w
liście pasterskim z listopada 1936 r., prymas Hiszpanii, kard. Goma
pisał: nastąpiło niszczenie bibliotek i archiwów, profanacja grobów,
gwałcenie Bogu poświęconych dziewic, mordowanie niewinnych dzieci,
najdziksze, najohydniejsze sposoby zabijania, wypróbowane na tysiącach
ludzi – instynkt świętokradzki prowadzący tych ludzi bez Boga ni prawa
do niszczenia wszystkiego, co najbardziej z religią chrześcijańską
związane. W ciągu trzech lat trwania bratobójczych walk „rewolucjoniści”
w służbie Lucyfera, nadzorowani przez rosyjskich żydobolszewików i
masonów, mogli poszczycić się następującymi dokonaniami: – sprofanowano
25,8 tysięcy kościołów, kaplic i klasztorów, w tym zniszczono całkowicie
17 tysięcy; – zamordowano około 8 tysięcy duchownych, w tym setki
zakonnic; – rozstrzelano i zamęczono 500 tysięcy osób; – ponad milion
poległo w walkach po obu stronach. Do walki w obronie wiary i krzyża
stanął generał Franco wspomagany przez miliony katolików modlitwą i
heroizmem w wyznawaniu wiary. Jeden z katów relacjonował: Co za cholerni
durnie! Nikt nie mógł zamknąć im mordy! Przez całą drogę śpiewali i
wychwalali Chrystusa Króla! Dzięki tej bohaterskiej postawie obrońców
Kościoła katolickiego rewolucja żydomasonerii została w podobnie cudowny
sposób stłumiona jak powstrzymanie marszu żydobolszewików w 1920 roku
na Warszawę.
Fragment książki ks. Tadeusza Kiersztyna: „Zatrute źródło masoneria”.