"Niewielu pozostało mi kolegów będących poza naszym ruchem, ale jeśli
już ktoś się ostał, to przyznaje się dziś (jeszcze wczoraj było zupełnie
inaczej) do wspierania PiS. Mówi to niejako z dumą, zakładając
prawdopodobnie moją akceptacje takiej postawy, utożsamiając zwycięską
partię z patriotyzmem. Ich też rozumiem, bo to ludzie pozbawieni
jakiegokolwiek kręgosłupa ideowego, ograniczającego swoją polityczną
wiedzę do podziału naznaczonego przez system. Ba! Nawet pojęcie systemu
biorą od namaszczonych przez niego „antysystemowców”. Z punktu widzenia
naszego działania są to ludzie pozbawieni znaczenia. Z całym szacunkiem
(no dobra, nie z całym), ale dla idei ludzie ich pokroju, a więc 90%
społeczeństwa to gówno, które przykleja się do statku zmierzającego
akurat do złotego portu.
Gdyby nacjonaliści mieli władze i pieniądze,
oni byliby akurat nacjonalistami. Gdyby w telewizji pokazali podział
walki pomiędzy nazistami, a pedofilami z dumą wypinaliby pierś z
swastyką przypiętą jako symbol walki z degeneracją. To bardzo smutne,
ale z biegiem czasu coraz wyraźniej to widzę: większość ludzi to
motłoch. To kompletni idioci, dla których posługiwanie się kilkoma
sloganami i obrazkami to intelektualno-ideowy Mont Everest. Lubiłem
kiedyś myśleć, że Naród, o który walczymy jest po prostu ogłupiony. Dziś
myślę, że on po prostu chce taki być. Bo być durniem, który ogranicza
się do poglądów tak płytkich, że aż żenujących, jest bardzo łatwe. Nie
zmusza do refleksji, czy – co szczególnie ważne dla dzisiejszego
człowieka – autokrytyki.
Marek Krzysztof Marchlewicz