Najdoskonalszą formą życia
chrześcijańskiego i zarazem najdoskonalszą formą życia kontemplacyjnego
jest życie mnisze. A najdoskonalszą formą życia mniszego jest życie
pustelnicze.
Obecnie istnieje tylko jeden zakon
pustelniczy: kameduli. Należy on do najstarszych zakonów w Kościele
katolickim. Założył go na przełomie X i XI wieku św. Romuald (+ 1027).
Uczniami tegoż Romualda byli pierwsi – po św. Wojciechu – misjonarze,
jacy ponieśli śmierć męczeńską w Polsce: św. Benedykt i św. Jan,
należący do tzw. Pięciu Braci Męczenników (+ 1003), oraz św. Bruno z
Kwerfurtu (+ 1009). Życie i dzieło wszystkich tych mężów upamiętniła w
naszej literaturze Anna Lisowska-Niepokólczycka w monumentalnej powieści
historycznej „Jest tu chłopiec” (1985-1987), chyba jednej z najlepszych polskich powieści w ogóle.
„Żywot św. Romualda” spisał dla
potomnych św. Piotr Damiani (1007-1072), kolejna wielka postać tego
zakonu, którego adepci uczą się stawać na ziemi tak cichymi i
niewidocznymi, jak to tylko możliwe. W historii kościelnej Piotr zapisał
się jako wybitny teoretyk życia ascetycznego i eremickiego. Teoria była
w jego przypadku w pełni poparta praktyką, albo mówiąc lepiej, w
całości z niej wyrosła. W 1057 r. papież Stefan X niemal przemocą
wyciągnął Damianiego z jego eremu w Fonte Avellana, po czym mianował go
kardynałem, biskupem Ostii i dziekanem kolegium kardynalskiego. Piotr
odmawiał przyjęcia tych godności i błagał, by go nimi nie obciążać.
Poddał się dopiero, gdy namiestnik Chrystusowy zagroził mu ekskomuniką
za złamanie posłuszeństwa. Papiestwo rozpoczynało wówczas walkę z
przemożnym wpływem świeckiego świata na duchowieństwo i wyrosłymi na
pożywce tego wpływu patologiami, takimi jak świętokupstwo czy upadek
obyczajów stanu kapłańskiego (1). Walka ta,
kontynuowana przez następnych papieży, przybierze później kształt
reformy kluniackiej i gregoriańskiej. Stefan dobrze wiedział, że nikt
tak jak mnich-pustelnik, impregnowany na światowe wpływy przez
praktykowaną latami ascezę, nie nadaje się do roli miotły wymiatającej
śmieci z Kościoła, dlatego nie mógł sobie pozwolić na zrezygnowanie z
jego pomocy. Damiani regularnie ponawiał jednak prośby o zwolnienie go z
wysokich stanowisk. Musiał tęsknić za eremem, gdzie nic nie stoi między
ascetą a jego Stwórcą (2). W 1067 r. pozwolono mu
złożyć godność kardynalską, ale poza tym Stolica Apostolska zatrzymała
go w swej służbie do samego końca jego życia. W 1828 r. papież Leon XII
ogłosił go Doktorem Kościoła.
„Doktryna pogardy dla świata, której propagatorem był Damiani, była teoretyczną podbudową reguł życia monastycznego.”
– pisze badacz jego pism Zbigniew Kadłubek. No, może pogarda jest tu
zbyt daleko idącym określeniem. Trafniej byłoby powiedzieć, że z nauk
Damianiego, jak w ogóle z najgłębszych chrześcijańskich pism
ascetycznych, emanuje poczucie lichoty jakichkolwiek ziemskich wartości w
porównaniu z Dobrem najwyższym, a więc i poczucie braku sensu wikłania
się w walkę o ich zdobycie. Żadna forma doczesnej mądrości, żadna
stworzona przez ludzi nauka nie przeniknie Bożych tajemnic, żadna uczona
teoria, choćby była owocem szczytowego wysiłku człowieczej myśli, nie
zdoła Go opisać. O logice, zwanej w średniowieczu dialektyką, święty
napisał, że jej zasady „dotyczą wyłącznie rzeczy ludzkich, a nie boskich”. Czy kunsztowne badania filologiczne dostarczają nam wiedzy o czymś naprawdę istotnym? „Moją gramatyką jest Chrystus.”,
powiada Damiani, i tylko Jego nauki, a nie reguły ludzkiego języka,
pozwalają zrozumieć i rozwiązać tę plątaninę problemów składających się
na doczesne życie. Cóż człowiekowi po filozoficznych spekulacjach i
perfekcyjnym stylu wypowiedzi, jeśli nie skłaniają go one, by zwrócił
się myślą i mową ku temu, co najważniejsze – albo raczej do Tego, kto
jest najważniejszy. „Jesteśmy uczniami rybaków, a nie filozofów i retorów.”,
przypominał włoski kameduła chrześcijanom, którzy chcieli być raczej
cywilizowani niż pobożni. Kadłubek widzi tu – nie bez racji –
pokrewieństwo z neoplatonizmem Plotyna.
Wygodnicki obrońca dobrodziejstw tego
świata już pewnie zdążył zaszufladkować Piotra jako ciemnego mnicha, co
nigdy nie ukończył żadnych szkół z prawdziwego zdarzenia i głosi
nienawiść do nich, powodowany kompleksem niższości lub potrzebą
usprawiedliwienia własnej ignorancji. Nic bardziej błędnego. Piotr
Damiani należał raczej do tych, co wgryźli się w światową mądrość i
zobaczyli, ile jest warta. Jego pisma świadczą, że autor miał solidne
wykształcenie. Co godne uwagi, Piotr pochodził z Rawenny (zresztą tak
samo jak św. Romuald, który w pobliżu miasta, w Pereum, założył słynną
potem pustelnię). Rawenna odgrywała zaś rolę mostu, spinającego
średniowieczną Italię ze światem kultury greckiej. W okresie rządów
Bizancjum we Włoszech to właśnie tu mieli swą siedzibę bizantyjscy
egzarchowie, począwszy od pierwszego z nich, Narsesa, groźnego pogromcy
Ostrogotów (3). Jeszcze wcześniej w Rawennie mieścił
się mocno zhellenizowany dwór królewski Teodoryka Wielkiego. Żywotność
kultury greckiej i pobudzane przez nią zainteresowanie cywilizacją
przedchrześcijańską sprawiły, iż w Rawennie już w XI wieku nurtowały
prądy umysłowe, jakie w całych Włoszech miały zapanować dopiero znacznie
później, w epoce Renesansu. I tak Wilgard z Rawenny, wykładowca trivium – trzech pierwszych sztuk wyzwolonych (4),
choć sam duchowny, pod wpływem fascynacji pogańską starożytnością
proponował, by zastąpić Ewangelię rzymską poezją Wergiliusza, Horacego i
Juwenalisa. Inny raweński nauczyciel Walter, prawdopodobnie też
duchowny, oraz Rodulfus Glaber do tego stopnia odwrócili się od
chrześcijaństwa ku kulturze pogańskiej, że w obliczu śmierci mieli
odmówić przyjęcia sakramentu namaszczenia chorych. Przyszły eremita
wzrastał więc w północnowłoskiej Rawennie w otoczeniu jałowej, wypranej z
ducha, świeckiej mądrości, która dufa we własną ograniczoną perfekcję,
ale gdy przychodzi do spraw rozstrzygających, obnaża swą pustkę. Bo
skończoność, choćby najpiękniejsza dla śmiertelnych oczu, zawsze
pozostanie biedna i nędzna, a Nieskończoność zawsze będzie źródłem
niewyczerpanych bogactw.
Gdzież jest droga do owych bogactw? Jak
posiąść jedyną mądrość prawdziwą, gdy przejrzało się już mądrość
pozorną, oferowaną przez jej ziemskich komiwojażerów? Trzeba wyjść z
chaotycznego zgiełku doczesności, przesłaniającego nam wszystko, co
naprawdę ważne. Damiani w „Liście do mnichów z Cluny” wskazuje: „Czymże
innym jest klasztor, jeśli nie wyzwoleniem od wszelakiego działania
spraw świata? I jak świeciło idącym przez pustynię wśród ciemności nocy
światło ogniste, tak przebywający w duchowych warowniach oświecani są
często promykami wiecznej światłości. Ci, którzy odsuwają się od
ciemności cielesnych mąk, tych wypełnia blask głębokiej kontemplacji.” W „Kazaniu na dzień św. Mikołaja, na szóstego grudnia” powiada jeszcze dobitniej: „Klasztor
zaiste jest Rajem. Tutaj są zieleniące się łąki Pism; tu jest
przepływający obok falujący potok łez, który wylewa owa miłość
niebiańska, cedząc najczystsze uczucia. Tutaj są drzewa smukłe chóru
świętych, a nie ma żadnego drzewa, które by się nie cieszyło pełnią
owocu. To jest ów stół niebiański, przy którym Bóg jest zarazem
karmiącym i pokarmem, obdarowującym i darem, ofiarowującym się i ofiarą,
gościem i gościną. Tu zostało sprowadzone Wszechmocnego bogactwo, tu
rozlała się chwała anielska.”
Tak, to prawda. Tak było w XI wieku, tak też jest i będzie dzisiaj i zawsze, dopóki stoi jeszcze ten świat.
Adam Danek
P.S. A teraz, jeśli zainteresował Cię powyższy artykuł, przeczytaj:
– Zbigniew Kadłubek, Św. Piotr Damiani, Kraków 2006 (skąd pochodzą wszystkie przytoczone cytaty);
– Zbigniew Kadłubek, Rajska radość. Św. Piotr Damiani, Katowice 2005;
– Piotr Damiani, O wszechmocy Bożej, Kęty 2008.
Przypisy:
1. Odnotujmy, że św. Piotr Damiani napisał osobne dzieło, „Księgę Gomory”, o potrzebie zwalczania sodomii.
2. Zob. Jean Leclerq OSB, Sam na sam z Bogiem. Życie pustelnicze na podstawie doktryny błogosławionego Pawła Giustinianiego, Kraków 2014.
3. Również uwiecznionego w naszej literaturze, we wspaniałej powieści Hanny Malewskiej „Przemija postać świata” (1953).
4. Były to: gramatyka, retoryka i dialektyka (tj. logika).