piątek, 11 listopada 2016

Bartosz Minge: Daj z siebie więcej!


1972655_658052070932712_1548912386_o
       Liczba osób ubranych w odzież patriotyczną i kupującą wszelki inny asortyment zawierający znaki Polski Walczącej czy „jaszczurki” Związku Jaszczurczego osiągnęła apogeum. Spece od marketingu stwierdziliby, że od tej pory „produkt patriotyzm” wchodzi w ostatnią fazę życia, czyli spadek sprzedaży. Nie zmienią tego co rusz wchodzące na rynek produkty (karykatury dobrego smaku) zawierające wspomniane już elementy. Chciwi właściciele firm próbują zbić jak największą fortunę na czymś, co coraz częściej bez większej refleksji kupuje – głównie – młode pokolenie Polaków.

Jeszcze kilka lat temu widok kilkunastu, czy nawet kilku ubranych w ten sposób młodych ludzi na ulicach wzbudziłby u postronnego obywatela, w najlepszym razie, zaskoczenie. Obecnie nikogo to już nie dziwi. Wiele osób cieszy się z tego powodu, ponieważ „lepsze to niż Che Guevara”. To prawda. Prawdą jednak jest też krytyka, jaką spotyka się to zjawisko ze strony tzw. „świadomych nacjonalistów”.

Kim są owi świadomi nacjonaliści? Najczęściej to aktywiści, którzy już od kilku lat udzielają się nacjonalistycznie. Mają wyrobione od dawna poglądy na kwestie światopoglądowe oraz gospodarcze. Chodzą na manifestacje, udzielają się społecznie, uprawiają publicystykę, czasem angażują w pracę związków zawodowych etc. W skrócie mówiąc robią wszystko to, czego nie robią najnowsi klienci modnych, patriotycznych marek. Bynajmniej nie są oni pozbawieni wad. Wraz z rozpowszechnieniem liczby nacjonalistów czy też szerzej mówiąc patriotów część „starszych stażem” aktywistów odgrodziło się od swoich młodszych kolegów po fachu. Niektórzy zaczęli wykazywać specyficzną pogardę dla nowego narybku. W głównej mierze wynikało to już ze wspomnianego braku aktywności „młodszych stażem” patriotów.

Część osób ubierająca się w modne ciuchy m.in. z Krzyżem Narodowych Sił Zbrojnych czy wizerunkami Żołnierzy Wyklętych wprost deklaruje swój brak chęci dla jakiejkolwiek aktywności dla dobra wspólnego. Wbrew pozorom nie jest to najgorsze, co może zrobić tzw. „gimbopatriota”, jak popularnie mawia się w środowisku na takie osoby. O wiele gorsze jest łączenie ubrań o motywach patriotycznych z koszulkami, których treścią jest żądanie legalizacji marihuany lub innych narkotyków i używek. Poza oczywistą sprzecznością, jaką jest łączenie miłości do Narodu z narkotykami, dochodzi do tego wizerunek propagandowy. Wrogowie idei narodowej z chęcią będą zarzucać nam, że taki człowiek jest reprezentantem naszego środowiska, ponieważ to ono zainicjowało modę.

Jeszcze innym problemem jest noszenie takich ciuchów przez ludzi kompletnie nie wiedzących, co oznaczają owe symbole. Tak więc często spotkamy ko-liberałów czy inne „wynalazki” obnoszące się z emblematami charakterystycznymi dla NSZ, ZJ itp. Ufam, że czytelnicy niniejszego artykułu znają historię partyzantki narodowej, wiedzą skąd się wzięła i kto układał jej linię ideową, więc pominę wyjaśnianie tego. Jeżeli jednak tak nie jest, to powinieneś czytelniku (czytelniczko) jak najszybciej sięgnąć do książek i ugruntować własną wiedzę o idei, do której się poczuwasz. Jeden z inteligentniejszych polskich nacjonalistów powiedział kiedyś, że narodowego radykalizmu nie da się czuć instynktownie. Miał rację. Granice NR zostały uformowane już kilkadziesiąt lat temu. Nie oznacza to, że jego rozwój się zatrzymał. Cały czas jest on uwspółcześniany, lecz pewnych ograniczeń nie da się zbagatelizować. To samo dotyczy innych odmian idei narodowej.

Na większości manifestacji widoczny jest spadek frekwencji. Organizowane przez ONR, MW oraz grupy lokalnych narodowców protesty przeciw umowie CETA i innych demonstracjach o raczej lokalnym charakterze. Nawet te, niektóre występujące cyklicznie, odnotowały mniejszą liczbę uczestników. Z pewnością wielu czytelników zastanowiło się, czy ta tendencja wpłynie na frekwencje podczas sztandarowego wydarzenia organizowanego przez polskich nacjonalistów, tzn. Marszu Niepodległości? Uspokajam: nie. Demonstracji 11 listopada towarzyszy taka otoczka oraz wyrobiona przez lata renoma, że niezależnie od wszystkiego także i w tym roku co najmniej sto tysięcy Polaków weźmie w niej udział. Nie sposób w obecnej sytuacji nie uznać tego za jej… minus. Wynika to z tego, że wiele osób uzna, iż tego dnia odbębniło swój „patriotyczny obowiązek” i przez najbliższy rok ma spokój z tego rodzaju aktywnością.

Dochodzimy tu do tego, co należy zrobić aby odwrócić niekorzystną tendencję. Każdy z nas, polskich bardziej lub mniej świadomych nacjonalistów musi zmobilizować się do wzmożonej aktywności przez cały rok. W tym celu musimy pokonać lenistwo oraz kalkulacje. Wiele osób rezygnuje z udziału w rozmaitych przedsięwzięciach, ponieważ nie spodziewa się udziału w nich zbyt wielu osób. Takim myśleniem szkodzimy sami sobie oraz swoim inicjatywom. Kolejnym celem jest znalezienie wolnego czasu. Wiadomo, że najwięcej mają go osoby samotne oraz jeszcze uczące się. Z wiekiem mamy go coraz mniej. Praca czy własna rodzina zabierają nam coraz więcej energii oraz czasu. W takich warunkach jest o wiele trudniej działać niż gdy ma się naście lat i nie wie, co ze sobą zrobić po szkole. Nie sztuką jest działać, gdy wszystko idzie łatwo i przyjemnie. Ważnym jest pokonywać słabości swoje i otoczenia, osiągać kolejne cele pomimo własnych wad czy przeciwności losu lub władz.

Kolejną rzeczą, którą należy zmienić, jest podejście osób nieco starszych wiekiem niż przeciętny działacz grup narodowych. Obecnie całe środowisko jest postrzegane jako zbiór nastolatków z domieszką studentów. Czy to oznacza, że z nacjonalizmu podobnie jak korwinizmu się wyrasta? Absolutnie nie! Wśród osób po trzydziestce, czterdziestce i jeszcze starszych wciąż znajdziemy wiarę poczuwającą się do ideałów NR lub przedwojennej endecji. Głównym zadaniem dla całego środowiska narodowego w Polsce jest znalezienie niszy, na której mogliby się udzielać. Wiadomo, że w pewnym wieku nie chce się już biegać po ulicach z ulotkami czy też kleić plakatów. Jeżeli spojrzeć na dobrze sobie radzące na swoich scenach politycznych organizacje narodowo – radykalne z Włoch i Węgier gołym okiem zauważymy, że na ich czele nie stoją dwudziestolatkowie, a osoby starsze.

Jeśli dłużej pomyśleć, każdy z nas znalazłby jakieś pole, na którym nacjonaliści mogliby się udzielać, lecz z jakichś powodów dotychczas tego nie robili. Tylko od nas samych zależy, czy mamy zamiar coś z tym zrobić i to zmienić czy nie. Należy przy tym pamiętać, że kto się nie rozwija ten się cofa. Świat pędzi do przodu, dlatego tak ważne jest, byśmy nie zostali z tyłu.