niedziela, 20 listopada 2016

Małgorzata Jarosz: Skąd wzięła się „czarna legenda” krucjat?


krucjaty
    Zjawisko wypraw krzyżowych jest w dzisiejszych czasach kwestią wzbudzającą wiele emocji. Niejednokrotnie spotkać można się z opiniami, iż były one efektem tylko i wyłącznie szalonego fanatyzmu religijnego epoki średniowiecza (przy czym określenie „fanatyzm” rozumiane jest tu rzecz jasna w sensie pejoratywnym). Zdania takiego typu wynikają w dużej mierze z niezrozumienia sposobu myślenia ówczesnych ludzi. Ponadto człowiekowi współczesnemu walka w obronie wiary katolickiej jawi się jako coś abstrakcyjnego, pozbawionego sensu.
Celem niniejszego artykułu nie jest polemika z poglądami takiego typu, lecz próba przedstawienia genezy tak zwanej „czarnej legendy” krucjat.

Godne podkreślenia jest to, iż narodziny wspomnianej powyżej „czarnej legendy” są ściśle związane z narodzinami reformacji. Marcin Luter stał bowiem na stanowisku, iż ekspansja muzułmańska nie powinna być traktowana jako zagrożenie, ale kara Boża za grzechy „papistów”, czyli katolików. Herezjarcha posunął się nawet do stwierdzenia, iż walka z Turkami oznacza sprzeciw wobec sądu, jaki naszym przeciwnikom wymierza Bóg. Warto przytoczyć również inny cytat: Gdybym był żołnierzem i jako sztandar wojskowy widział herb jakiegoś księdza lub krzyż, nawet gdyby to był krucyfiks, uciekałbym, jakby mnie diabeł gonił. Warto zaznaczyć jednak, iż Luter złagodził nieco swoje stanowisko w roku 1529, kiedy wojska tureckie znalazły się u bram Wiednia. Zaczął wówczas namawiać władców (zarówno katolickich, jak i protestanckich) do połączenia sił w walce z nieprzyjacielem. Natomiast jeden z szesnastowiecznych przywódców ruchu reformacyjnego w Anglii, Thomas Fuller, stał na stanowisku, iż krucjaty były jedynie dowodem na to, iż papieże rzymscy celowali w wykorzystywaniu prostaczków. Cel miał być tylko jeden: kupować ziemię tanio, a niebo sprzedawać drogo.

Jak widać krytyka krucjat z pozycji protestantów związana jest silnie z krytyką katolicyzmu jako takiego. Jak łatwo można się domyślić, geneza „czarnej legendy” krucjat tkwi również w historiografii epoki oświecenia. W pierwszej kolejności przytoczyć należy opinię znanego brytyjskiego historyka, Edwarda Gibbona (nota bene autora znanej pozycji Historia upadku cesarstwa rzymskiego, w której oskarżał chrześcijan o przyczynienie się do upadku Imperium Rzymskiego): Życie i wysiłki milionów, którzy zostali pochowani na Wschodzie, z większym pożytkiem byłyby wykorzystane na rzecz poprawy ich własnych krajów. Historyk uważał również, iż na głos kapłana powstawały tysiące rabusiów, podpalaczy, morderców, którzy aby zbawić dusze, popełniali względem pogan te same zbrodnie, których dopuszczali się na swoich chrześcijańskich braciach; takie warunki pokuty bardzo odpowiadały wszelkiego rodzaju przestępcom. Nikt nie był czysty, nikt nie był bez winy i grzechu, i ci, którzy najmniej podlegali boskiej i kościelnej sprawiedliwości, zyskiwali największe widoki na doczesną i wieczną nagrodę za swoją pobożną odwagę.

Natomiast Denis Diderot, autor słynnej Encyklopedii, komentował zjawisko wypraw krzyżowych w sposób następujący: Nikt by nie przypuszczał, że przyjdzie czas tak głębokich ciemności i tak wielkiego otępienia ludów i władców, co do ich prawdziwych interesów, że jedna część świata ruszy do małego zakątka, by wymordować jego mieszkańców i zawładnąć kawałkiem skały, nie wartym nawet kropelki krwi. Jaki był natomiast cel krucjat? Diderot odrzucił całkowicie wszelkie religijne motywy krzyżowców – nie przyjmował do wiadomości, iż mogło chodzić tu o szczerą chęć odzyskania Grobu Bożego z rąk niewiernych. Uważał, iż krucjaty służyły jedynie zadłużonym, by nie spłacać swoich długów; złoczyńcom, by ujść karze za swoje zbrodnie; niezdyscyplinowanym duchownym, by zrzucić jarzmo własnego stanu; nieposłusznym mnichom, by opuścić swoje klasztory; upadłym kobietom, by tym swobodniej prowadzić swoje życie. Ponadto skutki wypraw krzyżowych miały być według Diderota opłakane, dla Europy oznaczały one bowiem jedynie wyludnienie, wzbogacenie się klasztorów, zubożenie szlachty, ruinę dyscypliny kościelnej, zarzucenie rolnictwa i… nieskończoność udręk czynionych pod pretekstem naprawienia tych szkód.

W dalszej kolejności wspomnieć należy o osobie Woltera. W 1751 roku opublikował on esej poświęcony wyprawom krzyżowym, w który przedstawił je jako trwającą 200 lat epidemię wściekłości, podczas której popełniono każde okrucieństwo, każdy perfidny czyn […] i każde głupstwo, do jakich jest zdolna ludzka natura. Uważał również, iż krucjaty były bezużyteczne, bezcelowe, ich klęskę spowodowała papieska wybujała ambicja i żądza władzy; są przykładem na to, jak destrukcyjny był średniowieczny fanatyzm.

Inny oświeceniowy filozof, David Hume, uważał natomiast, iż świat muzułmański górował nad światem chrześcijańskim zarówno w dziedzinie nauki, jak i w dziedzinie „człowieczeństwa” (cokolwiek to określenie oznacza…). Wyprawy krzyżowe miały być jedynie widocznym i trwałym przykładem ludzkiej głupoty.

Historyków przedstawiających przekłamany obraz krucjat nie brakowało również w czasach współczesnych. Warto wspomnieć tu chociażby o Stevenie Runcimanie (1903 – 2000), autorze trzytomowej Historii wypraw krzyżowych. Runciman zajmował się również historią Bizancjum, stąd na historię krucjat patrzył właśnie z tej perspektywy. Świat łaciński przedstawiony został przez niego jako przeludniony, pełen przemocy i pogrążony w stagnacji gospodarczej. Saladyn oceniony został natomiast jako władca idealny, miłosierny, współczujący, tolerancyjny, skromny i wykształcony. Same krucjaty miły być natomiast grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.

Polemice z przedstawionymi powyżej tezami można by poświęcić osobny artykuł. Zasadniczo jednak tezy takiego typu mają jedno, podstawowe źródło: brak dopuszczenia możliwości, iż podstawowym celem krzyżowców była szczera wiara i szczera chęć odzyskania Grobu Chrystusa z rąk niewiernych. Oczywiście, chcąc zachować obiektywizm pamiętać należy również o tym, iż nie wszyscy krzyżowcy posiadali szczere intencje, a sama organizacja wypraw krzyżowych pozostawiała wiele do życzenia. Niemniej jednak warto mieć w pamięci, iż „czarna legenda” krucjat ma swoje źródło w niechęci do katolicyzmu ze strony protestanckich pseudoreformatorów, a także w antychrześcijańskiej (i nota bene skrajnie nieobiektywnej) retoryce oświeceniowych pseudofilozofów.