poniedziałek, 5 grudnia 2016

Filip Bator: O chrześcijańską roztropność


portyk-obecnie
     Roztropność bywa nazywana najtrudniejszą z cnót. Należy ona do chrześcijańskich cnót kardynalnych. Oznacza rozsądek i rozwagę w działaniu, zapobiegliwość pozbawioną tchórzliwej bierności. W czasach, kiedy modna jest brawura i postępowanie według zasady ,,róbta, co chceta”, ta cecha wydaje się być szczególnie potrzebna.

W Ewangelii mamy podanych kilka przykładów roztropności. Najbardziej znanym jest przypowieść o dziesięciu pannach. Roztropne okazały się być te z nich, które przygotowały oliwę do swoich lamp. Dzięki temu były one gotowe na przyjście oblubieńca, w przeciwieństwie do pozostałych, które tego nie uczyniły. Za roztropnego uznany został także rządca, który postąpił nieuczciwie, zmniejszając zobowiązanie dłużnikom swego pana, aby ci, w akcie wdzięczności, pomogli mu, gdy zostanie zwolniony. Roztropnością nie było, oczywiście, nieuczciwe postępowanie samo w sobie, ale umiejętność wyjścia z trudnej sytuacji. Jaka jest więc granica między roztropnością a nieuczciwością? Jezus określił ją w słowach: ,,Bądźcie roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”. Umiejcie więc sobie radzić w życiu, znajdujcie sposób na uratowanie się przed złem (jak wąż, który potrafi się ukryć w każdej szparze), ale jednocześnie dbajcie o czyste sumienie, nie przekraczajcie przy tym Bożych przykazań.

Zagadnienie roztropności nabiera szczególnego znaczenia w kontekście obecnej sytuacji w Europie. Na nasz kontynent przybywają bowiem tysiące imigrantów. Wielu z nich dociera tu z hasłami świętej wojny. Świadczą o tym chociażby przykłady z Paryża czy Brukseli. Mimo to, w przestrzeni publicznej cały czas pojawiają się hasła o konieczności przyjmowania imigrantów. Podnoszą je także przedstawiciele, niektórych środowisk katolickich. Ich zdaniem pomoc przybyszom jest ważniejsza niż nasze zdrowie i życie. Jak jednak pogodzić to przekonanie ze słowami Chrystusa:  ,,Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego”? Czy Zbawiciel zachęcał swych uczniów do tchórzostwa? Oczywiście, że nie. Chodzi tu właśnie o roztropność. Co bowiem byłoby, gdyby pierwsi chrześcijanie biernie oczekiwali na śmierć z rąk prześladowców? W jaki sposób Kościół miałby się wtedy ostać? Kto przekazywałby Dobrą Nowinę? Brak roztropności to z resztą jedna z powszechnych cech polskiego charakteru. Objawiła się ona w czasie powstań narodowych. Większość z nich została bowiem wywołana w niesprzyjających warunkach politycznych. Z tego powodu śmierć pochłonęła w ich trakcie oraz w wyniku następujących po nich represji tysiące naszych rodaków. Nie chodzi tu o to, aby negować wartość krwi przelanej w obronie wiary czy ojczyzny. Trzeba jednak podkreślić, że nie można na siłę szukać męczeństwa. Męczeńska śmierć jest ostatecznością. Owszem, chwalebną i godną podziwu, ale ostateczną. Zaś wszystkie zachowania straceńcze są objawem niedojrzałości, nieodpowiedzialności i właśnie nieroztropności. (...)