niedziela, 25 grudnia 2016

Ksiądz Stefan Radziszewski: Siedem razy Degrelle na święta!


unnamed
        Léon Degrelle urodził się 110 lat temu, w Bouillon w Walonii, u stóp zamku, z którego w roku 1096 wyruszył na krucjatę Gotfryd, zdobywca Jerozolimy, obrońca Grobu Świętego. Warto pamiętać o pochodzeniu przywódcy ruchu „Christus Rex”, nade wszystko w Boże Narodzenie, bowiem 1–7–8, czyli pierwszy z siedmiu fragmentów ósmego rozdziału Płonących dusz otwiera zdanie: „Byliśmy wtedy tylko małymi dziećmi z Ardenów”. A zatem, gdy święta już za chwilę, posłuchajmy bicia serca małego Leona, który po latach wspomina swe dzieciństwo w rozdziale pt. Czas Bożego Narodzenia

1.
Ardeny toną w śniegu. Wydaje się, że cuda są na odległość ręki. Gdzieś na rogu ulicy Młyńskiej spostrzegamy Świętego Józefa. W ciemności, poprzez strome zbocze, tłum ludzi wspina się do kościoła. Za chwilę pasterka. Z nocy zacinającej lodowatymi igiełkami wchodzimy w ciepły zapach wspaniałych naw kościoła.

2.
W kościele dzieciaki wkraczają w cudowny świat.
Wydaje się nam, że niebo zstąpiło na ziemię. Trochę kręci się w głowie. Kadzidło, ksiądz dziekan blady jak ściana. I chór, który… czyni taki hałas, że dziki pouciekały na dziesięć kilometrów. Nauczyciel dyryguje scholą spowity dymem z kadzideł. A jegomość kalikujący na organach uwija się jak w ukropie.
I wtedy… ze wszystkich gardeł ryknął śpiew: „Bóg się rodzi”! W maleńkich sercach dzieci – wzruszenie, a w maleńkich główkach pomysł, by wejść na wiklinowe krzesło i wyciągać łapki ku górze, przecież za chwilę sfruną do nas aniołki, wiszące na chórze.

3.
Jednak nie sfrunęły! Stoją grzecznie pośród płonących świec. Za to w stajence wabią nas sympatyczne zwierzaki. Wołek i osiołek. Wołek brunatny, a osiołek szary. Ciekawe, czy ich sierść drży tak samo, jak przy wodopoju?
A obok nich Dzieciątko. Jezus leżący na sianie. A przecież wiadomo, że bardziej od zwierząt dzieci lubią inne dzieci. A Jezusowi tak zimno: nikt nie dał mu grubych skarpet ani szalika! Ani zielonych wełnianych rękawiczek, by przykryć ślady odmrożeń. Chwytało to nas mocno za serce, wyznaje mały Leon. I dziwi się, że Józef stoi milczący, że wszyscy tacy smutni.

4.
Tuż przy Józefie – cała w bieli i błękicie – piękna i nieruchoma Matka Najświętsza. Każdy dzieciak pragnie popatrzeć w Jej oczy. Oczy Matki są najpiękniejsze. Oczy Mamy małego Jezuska zachwycały nas nieskończenie, jak gdyby Niebo pozwalało dzieciom zobaczyć więcej niż dorosłym.

5.
A potem z kościoła do domu. Stół zastawiony ciastami i gorącą czekoladą. Wielkie słodkie pokusy, które nie potrafią nas, dzielne dzieciaki z Ardenów, odciągnąć od tego, co najważniejsze. Od „niewidzialnej rozmowy”, jaką dzieci ziemskich mam prowadzą z Dzieciątkiem niebieskiej Mamy. To właśnie dlatego tak pędzą do pianina, bo tam stoi szopka domowa.
Co wieczór zapalamy małe niebiesko-różowe świece. Każdy miał swoją, którą po modlitwie zdmuchiwał. Podczas modlitwy mama klęczała z tyłu, czuwając nad nami. A gdy było „po wszystkim”, gdy gasły piękne świece, te wdzięczne światełka, w jej oczach widzieliśmy euforię i wzruszenie… Raj przychodzi do dziecięcych serc, kiedy wnosi go mama

6.
Czym była ta skromna i przejmująca chwila modlitwy w czas Bożego Narodzenia? Na czym polegał ten cud rodzinnego trwania przy stajence? Nie wiem, to tajemnica matki. Tylko ona wiedziała, że nasze duszyczki zostały naznaczone na zawsze. A światło zapalone w naszych sercach koło szopki, już nigdy nie zgaśnie. Tajemnica Wcielenia stała dla nas światłem, które nie pozwoli zabłądzić w ciemnościach.

7.
Każdej zimy, gdy powraca Boże Narodzenie, zapalone przez nasze matki płomyki palą się prosto, trzaskając.
Mistyczny Degrelle na święta? Tak jest! Nie tylko dla mistyków. A już na pewno dla pedagogów od siedmiu boleści. I dla teologów od ośmiu litanii.
Dla ludzi dobrej woli, którzy w Maleńkim Dziecięciu z Betlejem widzą Pana i Króla.

Vivat Christus Rex! Gloria in excelsis Deo!