niedziela, 15 stycznia 2017

John Rao: Jednostka, rodzina i katolickie społeczeństwo wspólnotowe


Święta_Rodzina
        Człowiek współczesny jest bardzo często zagubiony w kwestiach dotyczących właściwych relacji między jednostką, rodziną a społeczeństwem. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę że współczesna cywilizacja jest zasadniczo wytworem rewolucyjnego racjonalizmu, który stara się zrozumieć życie w oderwaniu od Boga i Jego prawa. Pozornie doceniając wartość natury oraz jej cudów, świat współczesny odrzuca zarazem doktrynę chrześcijańską, która umożliwiała ludziom podchodzenie do bogatego i złożonego charakteru natury w sposób rozumny i konsekwentny. Wskutek tej utraty właściwego punktu odniesienia oparty rzekomo na prawach natury porządek rzeczy stał się w istocie wielogłową bestią, podzielonym domem, którego różne elementy znajdują się ze sobą w stanie totalnej i nieustannej wojny. Jedynie otwarcie na katolicką prawdę może ponownie połączyć te aspekty natury, które współczesna naturalistyczna cywilizacja rozerwała na strzępy.
Uczestnictwo w Chrystusie
Historia święta oraz Tradycja katolicka podkreślają zasadnicze znaczenie osoby ludzkiej w Bożym planie. Już opis stworzenia świata jasno pokazuje, że to właśnie Adamowi powierzone zostało zadanie ukierunkowywania całej natury na wypełnianie Bożej woli. Jednostka jest w nauczaniu Chrystusa tak ważna, że jak mówi Zbawiciel „wszystkie włosy na waszych głowach są policzone”, a Dobry Pasterz pozostawia całe stado, by udać się na poszukiwanie zaginionej owcy. Ojcowie Kościoła, rozumiejący pełne znaczenie zbawienia, które przychodzi poprzez Wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Świętej w jednego Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, w słowach pełnych zachwytu rozpisują się nad ostatecznym „przebóstwieniem”, dostępnym dla tych wszystkich, którzy żyją wiernie w zjednoczeniu ze swym Zbawicielem. Tę samą prawdę wyraża Kanon Mszy. Wielcy scholastycy średniowiecza nieugięcie walczyli w obronie wartości jednostkowej, nieśmiertelnej duszy, przeciwko bezosobowej, fatalistycznej wizji Awerroesa. U Dantego, uznającego rolę każdej osoby ludzkiej w ostatecznym porządku rzeczy, jednostka wyróżnia się w raju indywidualnością w stopniu nieporównanie większym, niż za życia.

Oczywiste jest jednak również, że o ile Bóg rzeczywiście pamięta nieustannie o każdym swym stworzeniu, człowiek może dostąpić zbawienia jedynie jako istota społeczna. Jego zbawienie i przebóstwienie dokonuje się poprzez uczestnictwo w Chrystusie, którego korygujący i przeobrażający naturę autorytet, nauczanie i łaska są światu absolutnie niezbędne, podczas gdy ludzka wolność doprowadziła nie tylko do grzechu pierworodnego, osłabiającego cały rodzaj ludzki, ale też stwarza nieustannie niebezpieczeństwo popadnięcia w dalsze błędy oraz grzechy. Owo uczestnictwo w naprawiającym i przeobrażającym naturę Chrystusie możliwe jest aż do końca czasów – poprzez członkostwo w Jego Ciele Mistycznym; (…) w Jego Kościele.
To właśnie poprzez rozważania nad zbawieniem jednostki poprzez uczestnictwo w łączącym Boska i ludzką naturę Chrystusie oraz w Jego Ciele Mistycznym, wkraczamy w sferę teorii społecznej. Tradycja Katolicka bowiem, budując na tym, co wyłaniało się z przesłania Pisma św., podkreślała zawsze, że natura ma do odegrania szczególną rolę w planie doprowadzenia jednostki do wiecznego życia z Bogiem. Jak naucza św. Ignacy Antiocheński, wszystko w naturze zostało „zjednoczone” i odkupione w Chrystusie. Nic z tego, co Bóg stworzył, nie jest bez znaczenia dla Jego planu i nic nie traci swego znaczenia wraz z upływem stuleci. Wszystko, co zostało kiedykolwiek napisane, namalowane, wyrzeźbione czy skomponowane ku większej chwale Bożej pod wpływem leczącej i przeobrażającej łaski Chrystusa oraz Jego Kościoła, posiada wielkie znaczenie dla osobistego zbawienia i przebóstwienia jednostki. Wszystko, co czynione jest ze względu na ostateczny cel człowieka, ma również wpływ na jego doczesną egzystencję, ukazując jaśniej jej cel i podnosząc ją na wyższy poziom.
Na szczycie listy owych naturalnych pomocy, z jakich korzysta jednostka w drodze do nieba, a wywierających pozytywny wpływ również na jej doczesną egzystencję, znajdują się instytucje społeczne. Już Grecy rozumieli korzyści płynące z istnienia doczesnego społeczeństwa, a Solon (ok. 638-558 prz. Chr.), pierwszy wielki zachodni myśliciel polityczny i – co ciekawe – poeta dowodził, że jednostki pozostawione swym własnym siłom niszczą nie tylko swych bliźnich, ale również siebie. Konsekwentnie potrzebowały one pomocy ze strony kompetentnej, koordynującej władzy greckiego polis czyli państwa. Człowiek bowiem, jak znakomicie wyraża myśl Solona Arystoteles, jest zasadniczo zwierzęciem społecznym, politycznym.
Nadprzyrodzony autorytet
Grecy i Rzymianie popełnili jednak błąd, przypisując roli monolitycznego państwa znaczenie przesadne. Chrześcijaństwo dokonało tu trojakiego dzieła (…): (1) uzmysłowiło ludziom, że państwo potrzebuje korygującej je i zarazem przeobrażającej pomocy ze strony nadprzyrodzonego autorytetu Kościoła; (2) że również inne naturalne, pozarządowe instytucje społeczne, posłuszne nauczaniu Ciała Mistycznego, mogą odegrać istotną rolę w poskramianiu destrukcyjnych skłonności jednostek, (3) że celem wszystkich tych instytucji jest zarówno doczesne dobro konkretnych jednostek, jak i ich przebóstwienie w Chrystusie.
Najbardziej podstawową z tych ważnych, naturalnych, społeczności, mających pomóc jednostce w osiągnięciu jej nadprzyrodzonego celu jest bez wątpienia rodzina. Jedynie poprzez zjednoczenie mężczyzny i kobiety istnieć może osoba ludzka. To dzięki temu zjednoczeniu otrzymuje ona naturalny budulec, który musi wykorzystywać przez całe swe życie. To, czego doświadcza na łonie rodziny, zwłaszcza w najwcześniejszych latach swego własnego istnienia a także w okresie, w którym poświęca się wychowaniu potomstwa, odgrywa decydującą rolę w zrozumieniu z przez nią konkretnych potrzeb bliźnich, dostrzeganiu wad, które muszą zostać skorygowane oraz uzdolnień i cnót, które należy rozwijać. Innymi słowy, gdy mówimy o porządku natury, to przede wszystkim do rodziny należy postawienie stworzenia Bożego na właściwej drodze do życia wiecznego, a krocząc nią będzie ona również w stanie lepiej zrealizować swe doczesne powołanie.
Z drugiej strony, by doprowadzić jednostkę do tego celu potrzeba czegoś więcej, niż tylko rodziny. Jak wszytko co ludzkie, również rodziny podlegają błędom i grzechowi. To właśnie dostrzeżenie egoizmu i lekceważenia potrzeb innych ze strony potężnych rodzin greckich skłoniło ludzi pokroju Solona do uznania konieczności reformy politycznej. Rzymski czy konfucjański pater familias mógł być tyranem, depczącym godność pojedynczych członków rodziny w ich doczesnej pielgrzymce do Boga. Wynika stąd potrzeba nadzoru rodziny ze strony innych władz społecznych: Kościoła oraz państwa.
Wspólnota wspólnot
Potrzeba jednak czegoś więcej jeszcze niż Kościół i państwo, by pomóc jednostce w osiągnięciu jej nadprzyrodzonego celu i równocześnie poprawić warunki jej doczesnego bytowania. Konieczna jest do tego pomoc ze strony wszelkich instytucji społecznych regulujących naturalną i nadprzyrodzoną wspólnotową aktywność człowieka: różnych organizacji religijnych w obrębie Ciała Mistycznego, różnych organów władzy wspólnotowej, bractw i organizacji dobroczynnych, związków zawodowych, szkół i uniwersytetów etc.
Wszystkie owe „korporacje” – jest to termin oznaczający tradycyjnie wszelkie rządzące się własnymi prawami społeczności (od łacińskiego terminu „corpus” – „ciało”) – tworzyły razem katolicką „wspólnotę wspólnot” czy też „ład korporacyjny”, którego pełny rozkwit miał miejsce w średniowieczu. Wszystkie one, razem z rodziną, najbardziej podstawową komórką społeczną, uznając koordynującą rolę rozmaitych organów Kościoła i państwa, nie tylko udzielały jednostkom praktycznej pomocy, ale też pomagały im dostrzec ich wady i rozwijać talenty oraz cnoty. Wszystkie one stanowiły więc przewidzianą przez Boga pomoc, zarówno w porządku naturalnym jak i nadprzyrodzonym. Innymi słowy – instytucje społeczne, z których pierwszą jest rodzina, współdziałające z władzami Kościoła i państwa, są gwarantem doczesnej wolności, praw i godności jednostki, pomagając jej zarazem osiągnąć życie wieczne z Bogiem. Jak stale podkreślał propagujący w XIX wieku katolicką naukę społeczną jezuicki periodyk „La Civilta Cattolica”, pełnię wolności i pełnię życia osiągnąć można jedynie dzięki współdziałaniu wszelkiego rodzaju instytucji społecznych. Bez niego silni zawsze wykorzystywać będą słabych, ze szkodą fizyczną i duchową dla siebie oraz bliźnich.
Społeczeństwo bez Chrystusa nie może osiągnąć tego celu
Cywilizacja chrześcijańska uprzytomniła naturalnym instytucjom społecznym oraz jednostkom ich wzniosłą rolę i znaczenie w Bożym planie. Niestety, zraniona przez grzech natura ludzka, popychająca jednostki i instytucje do kwestionowania konieczności naprawy i przeobrażania wszystkich rzeczy w Chrystusie (…) doprowadziła do przypisywania im wartości przesadnej i autonomicznej. Ostatecznym tego skutkiem były narodziny w XVII i XVIII wieku współczesnego naturalizmu, uznającego – jak już wspomniałem na początku niniejszego artykułu – dowartościowanie przez Kościół wszelkich aspektów natury w życiu człowieka, jednakże w oderwaniu od Chrystusa.
Było to jednak przedsięwzięcie beznadziejne. Naturaliści nie zgadzali się nawet co do tego, czego w istocie uczy nas natura. Jeden ich odłam twierdził, że świat jest dziedziną nieskończonej różnorodności, stąd nacisk kładł on na wolność jednostki, jej „godność” oraz „prawa naturalne”, nie biorąc pod uwagę ludzkiej skłonności do zła. Inny z kolei utrzymywał, że wszechświat jest mechanizmem, rządzącym się nieubłaganymi „prawami natury”. Dla pierwszej z tych grup prawo, ład, społeczeństwo i władza były nie tylko podrzędne wobec woli nieskończenie zróżnicowanych jednostek, ale również ich naturalnym i śmiertelnym wrogiem. Dla drugiej jednostka ludzka nie była niczym więcej niż automatem, trybikiem w dobrze naoliwionym kosmicznym silniku. W tej sytuacji nie mogło być mowy o czymś takim jak osobista wolność, a indywidualizm jednostek postrzegany był jako usterka w mechanizmie, która musi zostać skorygowana w imię wyższego ładu poprzez organizację społeczną najbardziej do tego predysponowaną.
Obie te formy naturalizmu popełniły już samobójstwo, przynajmniej na poziomie ideowym – mechanicyści popadając w niekończącą się debatę na temat tego, co konkretnie wprawia w ruch maszynę wszechświata, atomiści zaś ze względu na traktowanie każdej sensownej definicji prawdy jako ataku na osobisty „wybór”. (…)
Zniszczenia dokonane przez naturalizm mogą zostać naprawione jedynie poprzez otwarcie się na pełne przesłanie wiary. Niestety, sami katolicy nie dawali tu dobrego przykładu. Również oni ulegali pokusie naturalizmu, przynajmniej w swym praktycznym, codziennym życiu. Choć niektórzy z nich rzeczywiście wydają się postrzegać naturę jako rządzącą się taką czy inną mechaniczną siłą, której tłoki muszą być oliwione przez władze oraz instytucje społeczne, większość wierzących amerykańskich katolików uległo wpływowi drugiego obozu naturalistycznego. Postępują oni tak, jak gdyby to jednostce, zdanej na swe własne siły, powierzone zostało zadanie wypełnienia Bożego planu w porządku naturalnym. Jeśli nawet skłonni są zaakceptować pomoc i kierownictwo ze strony jakiejś instytucji społecznej, przyznają to prawo wyłącznie rodzinie. Odrazą napełnia ich sama myśl o możliwości przypisywania tej roli jakiejkolwiek innej organizacji społecznej – a zwłaszcza państwu.
Nie jest to jednak postawa katolicka, ale forma współczesnego naturalizmu, destrukcyjnego tak na poziomie naturalnym jak nadprzyrodzonym. Zbawienia dostępujemy indywidualnie. Jednostki, które skupiają się przede wszystkim na osiągnięciu życia wiecznego, posiadają całościowy, holistyczny pogląd na życie, dzięki czemu są w stanie skuteczniej budować lepszy świat. Jednak jednostki są istotami społecznymi. Rodzina jest absolutnie niezbędna, by pomoc im osiągnąć cel nadprzyrodzony i zarazem wskazywać zasady, jakimi mają kierować się w życiu doczesnym. Wymaga to również współdziałania różnorakich instytucji społecznych. Wymaga koordynacji ze strony państwa. Przede wszystkim zaś wymaga posłuszeństwa Kościołowi, który uznaje rolę i wzajemny związek wszystkich tych społeczności. 
John Rao
Za: Bibula.com
tłum. Sciptor