poniedziałek, 13 lutego 2017

Z pogranicza idei: Tomasz Weber: Narodowe Państwo Pracy – zarys idei


     Jednym z głównych postulatów Falangi jest utworzenie Narodowego Państwa Pracy, które miałoby być alternatywą zarówno dla marksistowskiego kolektywizmu dyktatury proletariatu, jak i wolnorynkowej utopii demokracji liberalnej. Niestety koncepcja ta nie doczekała się jeszcze dokładnego omówienia. Jej podstawy można wywnioskować z falangistowskiego światopoglądu, jednak pytanie, jak takie państwo miałoby wyglądać, nie doczekało się jeszcze odpowiedzi. Ten krótki szkic ma na celu uzupełnienie tej luki. Nie roszczę sobie jednak prawa do dokładnego wyczerpania tematu. Idea Narodowego Państwa Pracy powinna doczekać się usystematyzowanego opracowania. Chciałbym, żeby mój tekst był potraktowany jako pierwszy krok w tym kierunku, stanowiącym raczej o wartościach które legną u fundamentów przyszłego falangistowskiego państwa, niż o konkretnych formach ustrojowych. Na to przyjdzie jeszcze czas.
  1. Podstawa światopoglądowa
Falangizm jest ideologią, wywodzącą się z tradycji polskiej myśli narodowo-radykalnej, która oparta jest na światopoglądzie Prawdy. Chaos pojęciowy istniejący we współczesnym świecie sprawił, że pojęcia podane w tej definicji wymagają doprecyzowania. Według najbardziej podstawowej definicji, światopogląd należy rozumieć jako system wartości, według których człowiek ocenia świat i decyduje, jakie są jego cele w życiu. Ideologię zaś jest zbiorem teorii i modeli, dzięki którym osiągnięcie tego celu będzie możliwe. Najlepiej zobrazować to sobie na analogii człowieka wybierającego się w podróż. Musi znać on jej cel (światopogląd), jak i drogę do niego (ideologię).

Na podstawie powyższego akapitu można by wysunąć mylną tezę o wielości światopoglądów. W końcu istnieje praktycznie nieskończona ilość ideologii, dlaczego coś innego miałoby się dziać w kwestii światopoglądów? Jest to jednak teza błędna. Każda ideologia, niezależnie od tego, kiedy i gdzie powstała, przynależy do jednego z dwóch możliwych światopoglądów – światopoglądu liberalnego który całkowicie zdominował myślenie we współczesnym świecie lub światopoglądu tradycjonalistycznego. W liberalizmie najwyższym dobrem jest komfort, przyjemność i bezpieczeństwo jednostek, a co za tym idzie najniższe instynkty. Dla komfortu, przyjemności i bezpieczeństwa ludzie kierujący się tym światopoglądem są w stanie poświęcić wszystko. Dwie główne ideologie oparte na nim – marksizm i demoliberalizm – potrafiły w imię stworzenia, różnie przez nie rozumianego, raju na ziemi nie tylko ignorować, ale i aktywnie walczyć z wartościami, które dla człowieka Tradycji były oczywiste – z naturalną hierarchią, wspólnotami organicznymi, z instytucją rodziny, czy nawet podnosić rękę na życie nienarodzonych dzieci. Komunizm, demoliberalizm, socjaldemokracja, feminizm, humanizm i wiele innych, z pozoru różnych ideologii, ma u swoich podstaw jeden i ten sam materialistyczny światopogląd i dąży, choć różnymi sposobami, do tego samego celu – maksymalizacji przyjemności jednostki za wszelką cenę.

Światopogląd tradycyjny jako najwyższą wartość stawia Prawdę – niezależnie od tego, czy jest to Prawda przyjemna czy nieprzyjemna, wygodna czy niewygodna. Ludzie Tradycji akceptują istnienie wyższego, ponadludzkiego Kosmicznego Porządku, według którego powinno być uporządkowane życie ludzkości. Kosmiczny Porządek przenika wszystkie sfery bytu, świat materialny i niematerialny, które razem tworzą rzeczywistość (z zaznaczeniem, że świat materialny jest projekcją świata metafizycznego). Jest źródłem zarówno nieprzekraczalnych praw natury, jak i praw rządzących światem duchowym.

Wszelkie aspekty życia jednostki są przesycone Kosmicznym Porządkiem, czy tego chce czy nie. Wolność, pojęcie zawłaszczone i zdegenerowane przez liberałów, jest tak naprawdę możliwością wyboru dwóch i tylko dwóch opcji – czy podporządkuje się Prawdzie, czy wybiorę drogę fałszu i buntu. Wychowani w tradycji chrześcijańskiej wiedzą, że bunt Adama, odrzucenie przez niego Boga, był bezpośrednim źródłem degeneracji tego świata, i człowiek może albo podporządkować się jego prawom i grząźć dalej w grzech i zgodnie z wolą Szatana – władcy tego świata kontynuować jego odwieczny bunt, albo wybrać Życie i Prawdę – postępowanie zgodnie z wolą Boga. Dualizm światopoglądów towarzyszy więc ludzkości od samego początku jej istnienia. Walka którą toczymy jest więc częścią odwiecznej wojny. Możemy wybrać Prawdę lub fałsz i w tym niczym nie różnimy się od ludzi żyjących u zarania historii. Światopogląd liberalny jest kontynuacją tego właśnie odwiecznego buntu. Możemy się spierać, kiedy szala została przeważona przez jego korzyść – w czasie Rewolucji Francuskiej, przed nią, czy może po niej.

W świetle powyższego w umysłach niektórych może pojawić się cień wątpliwości. Dlaczego, skoro tak bardzo negujemy nowoczesny świat, jesteśmy nacjonalistami? Według obiegowej opinii nacjonalizm to nie tylko wytwór pooświeceniowej rzeczywistości, to owoc Rewolucji Francuskiej – tej samej rewolucji, która dla większości zwolenników Tradycji, stała się symbolem ostatecznego upadku boskiego porządku. Jest to jednak pogląd tylko częściowo prawidłowy. Burżuazyjni uczeni nie przywykli do wnikania w istotę sprawy. Dla nich nauka ogranicza się do studiów nad materią. To, czego się nie da zmierzyć, zważyć, przeliczyć, czy zaklasyfikować do z góry ustalonych kategorii, po prostu nie istnieje. Jednak gdyby tylko spojrzeli na świat z perspektywy światopoglądu i przyjęli idealistyczny punkt widzenia, dowiedzieliby się, że w historii porewolucyjnej mieliśmy do czynienia nie z jednym, ale z dwoma rodzajami nacjonalizmu – demokratycznym i materialistycznym, dzieckiem gilotyny, oraz nacjonalizmem idealistycznym i autorytarnym, który był próbą odwrócenia straszliwych skutków tych tragicznych wydarzeń, zapoczątkowanych zburzeniem Bastylii przez motłoch Paryża.

Ten drugi zrodził się w okopach Pierwszej Wojny Światowej. Krwawy, czteroletni bój ujawnił fałsz wartości belle epoque, pokazawszy, że rzeczywistość zbudowana przez zwycięską w rewolucji burżuazję opiera się na kłamstwie. Za fasadą płytkiego materializmu, dążącego do przyjemności i bogacenia się jednostki, znajduje się prawdziwe życie – życie, które wymaga poświęceń, heroizmu, zaakceptowania hierarchii. Weterani Wielkiej Wojny po demobilizacji nie mogli już egzystować w świecie, któremu obca jest idea honoru. Skończył się czas obywatelskiego nacjonalizmu jakobinów – marsz po władzę rozpoczął nacjonalizm idealistyczny, nastawiony na przywrócenie wyższym wartościom należnego im miejsca. Choć nie zawsze w pełni tego świadomy, często jeszcze w mniejszym lub większym stopniu zainfekowany liberalnym światopoglądem, żołnierz zaczął walczyć o Tradycję. Powstał szeroko rozumiany ruch rewolucji konserwatywnej, który rewolucyjnymi metodami próbował zbudować społeczeństwa warte konserwowania.
Rozwój tego nacjonalizmu został w Polsce opóźniony ze względu na trudy walk, toczonych o niepodległość Ojczyzny oraz z powodu euforii, która zapanowała w społeczeństwie po jej odzyskaniu. Narodowa Demokracja, główna partia nacjonalistyczna II Rzeczypospolitej, po ustabilizowaniu sytuacji, ciągle pozostawała pod wpływem oświeceniowego myślenia. Duch kontrrewolucji, który w zachodniej Europie wybrał żołnierza jako narzędzie odbudowy, w Polsce został przejęty przez prawicową młodzież, wychowaną już w warunkach niepodległości. Starzy działacze ruchu narodowego powoli ustępowali Młodym, którzy nie akceptowali już umiarkowanego i de facto pogodzonego z demoliberalizmem programu endecji. Powstał Obóz Narodowo-Radykalny, a po jego delegalizacji Ruch Narodowo-Radykalny, zwany od tytułu głównego wydawanego przezeń periodyku „Falangą”, której czujemy się ideowymi spadkobiercami. Bolesław Piasecki i jego ludzie byli najwybitniejszymi polskimi reprezentantami światopoglądu Prawdy epoki międzywojennej. Występowali przeciwko liberalizmowi, oraz jego bękarciemu dziecku, marksizmowi, chcąc stworzyć Wielką Polskę, zbudowaną na nowych dla nowoczesnego społeczeństwa, choć tak naprawdę odwiecznych, wartościach. Falanga kontynuuje ich walkę w sposób twórczy, przystosowany do warunków współczesnego świata, bogatsza o jej doświadczenia, a także, dzięki ich pogłębionej analizie, bardziej świadoma celu, który narodowi radykałowie znali mniej lub bardziej instynktownie.

W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że pomiędzy szeroko rozumianymi rewolucyjnymi konserwatystami, a konserwatystami istnieje olbrzymia przepaść. Ci drudzy łudzą się jeszcze, że we współczesnym świecie istnieje jeszcze coś, co jest warte ocalenia. Dlatego patrzą z nadzieją na, wydawałoby się, tradycyjne instytucje, takie jak monarchia czy pozostałości starej arystokracji. My wiemy, że w tej walce nie chodzi o instytucje, ale o idee. Światopogląd liberalny działa jak wirus, który infekuje wszystko, z czym ma do czynienia. Istniejące dzisiaj monarchie, to w istocie fasadowe instytucje demoliberalizmu. Potomkowie starej arystokracji, która zgniła jeszcze zanim francuska biedota zaczęła ścinać im głowy, to celebryci i biznesmeni, przesyceni burżuazyjną mentalnością. Człowiek, który ceni Prawdę, a nie jej substytuty, nie ma innego wyjścia, tylko patrzeć na te duchy przeszłości z pogardą. Drogą wyjścia ze współczesnego świata nie jest powolna przebudowa rzeczywistości, ale rewolucja, zniszczenie go i budowa Nowego Porządku, opartego na ponadczasowej Prawdzie.

Istota liberalizmu polega na fałszowaniu i degeneracji kolejnych stopni hierarchii tworzących to, co w liberalizmie nazywamy jednostką. By zrozumieć, czym tak naprawdę jest człowiek, należy rozważyć jego sytuację w szerszym zakresie, zaczynając od najwyższego stopnia hierarchii definiującej sytuację pojedynczej osoby. Jest ona przede wszystkim częścią ludzkości. Ludzkość to najogólniejszy wspólny mianownik, łączący każdego człowieka na Ziemi. Można ją rozważać w sposób biologiczny i traktować jako gatunek – czyli zgodnie z prawami Natury. Każdy z nas musi jeść, pić, oddychać, tj. ma określone potrzeby, zdefiniowane przez jego biologiczną naturę, które także formułuje potencjał i ograniczenia. Ludzie nie mogą oddychać pod wodą, lub latać w przestworzach bez odpowiedniego sprzętu. Natura karze nas, zarówno gdy nie przestrzegamy jej praw, a także za próbę wyjścia poza jej ograniczenia – można w tym miejscu wspomnieć profesjonalnych kulturystów faszerujących się sterydami, którzy niszczą w ten sposób swój organizm. Na tym przykładzie możemy sobie uzmysłowić sposób działania modernistów. Jako że człowiek nie jest w stanie wymyślić niczego nowego niż Prawda, fałsz polega na jej modyfikacji i interpretacji w taki sposób, by rezultat ludzkiego działania był w swojej istocie buntem. Biorąc za podstawę szczytny ideał doskonalenia swojego ciała liberalizm wypacza go i przekształca w taki sposób, by był on destrukcyjny i szkodliwy. Kulturysta nie przypomina już naturalnie wyrzeźbionego atlety ale kreskówkowego potwora. Coś, co było dobre, staje się jego przeciwieństwem. A jest to tylko jeden z wielu przykładów, jak coś szlachetnego i dobrego wypaczone zostało w swoje przeciwieństwo. Można też wspomnieć o tym, jak zaczęto maskować naturalne piękno, poprzez próby polepszania swojej urody, co zaczęło się od stosowania makijażu, a skończyło na operacjach plastycznych, skutkujących sztucznymi, plastikowymi ludźmi, czy o pladze otyłości dotykającej najbogatsze społeczeństwa świata, wynikającej z nieumiarkowania w konsumpcji. Znana z chrześcijańskiej teologii teza o złu, jako braku dobra, potwierdza się bez cienia wątpliwości.

Ludzkość jako całość, ma też określone predyspozycje duchowe i podlega prawom duchowego rozwoju, jednak te są bardziej widoczne na niższych szczeblach drabiny aspektów człowieczeństwa. Zajmijmy się teraz kolejnym, niższym jej szczeblem, czyli podstawowym podziałem ludzkości na dwie płcie – na kobiety i mężczyzn. Tu aspekt duchowy jest już bardziej widoczny na tle biologicznego. Kobieta jest słabsza od mężczyzny, różni się też od niego charakterem. Z tego wynika naturalny podział ról – mężczyzna staje się osią, podporą cywilizacji jako jej obrońca i żywiciel, a kobieta gwarantem jej przetrwania z uwagi na to, że to ona ma możliwość rodzenia dzieci, a jej wrodzona wrażliwość i opiekuńczość doskonale przygotowuje ją do roli matki i strażniczki ogniska domowego. Kobieta jest podporą każdej rodziny i bez niej ta się rozpada. Widzimy to na przykładzie nowoczesnego świata, który w imię dogmatu wolności (a tak naprawdę odwiecznego buntu przeciwko Prawdzie) propaguje model rozwiązłości i upadku obyczajów. Kobiety, a także mężczyźni nie są zainteresowani rodziną i miłością, ale tym skąd będzie pochodził ich następny orgazm. Współczesny mężczyzna także nie dorasta do roli, jaką Prawda wyznaczyła jego płci. Zamiast dążyć ku wyższym celom i w ten sposób prowadzić  kobiety na drogę do nich, w imię egoistycznej przyjemności, pozwala im mieć ich „wolność”, z której tak naprawdę korzysta niewielu mężczyzn, podczas gdy inni tłumią swoje frustracje w grach komputerowych, japońskich animacjach i poprzez wycofanie się z życia. Nasza cywilizacja upada, nie poprzez podbój, ale samobójstwo. Ludzie nie są w stanie podporządkować się wymaganiom stawianym im przez ich własną płeć. Nic dziwnego, że w „postępowym”, zbudowanym na ideałach oświecenia społeczeństwie amerykańskim, doszło już do tego, że zaczadzeni liberalnym światopoglądem degeneraci jawnie negują istnienie dwóch płci, wymyślając na ich miejsce dziesiątki innych, lub zacierając różnice pomiędzy nimi do tego stopnia, że mężczyzna lub kobieta, którzy za pomocą okaleczającej ich operacji upodobnią swój zewnętrzny wygląd do tego przeciwnej płci, są za nią uznawani – podczas gdy zdrowe społeczeństwo usunęłoby ze swojego grona takich wariatów, umieszczając ich np. w szpitalu psychiatrycznym.

Kolejnym szczeblem człowieczeństwa jest rasa. Jest to bardzo niepopularny dzisiaj pogląd, a to wszystko przez liberalną propagandę, której jedynym celem jest walka z Prawdą. Mimo wszystko, tylko ślepy człowiek może negować podział ludzkości na rasy. Z biologicznego punktu widzenia, podział rasowy jest dość oczywisty, i nie sposób nie odróżnić Europejczyka od Murzyna, czy Azjaty. Duchowy aspekt kwestii rasowej jest o wiele ciekawszy. Rasa, jako jeden z komponentów cywilizacji, także musi zachować swoją łączność z prawdziwym źródłem stabilności, czyli ponadnaturalnym światem. Jeśli ta relacja słabnie, rasa się degeneruje. Czym tak naprawdę jest rasa? Należy oczywiście zgodzić się pobieżnie ze współczesnymi antropologami, zauważającymi istnienie grup ludzi różniących się ogólnymi cechami fizycznymi, wynikającymi ze wspólnego genotypu. Jednak ograniczenie rozumienia pojęcia rasy do „rasy ciała” jest zbytnią wulgaryzacją tego pojęcia. Wnikliwy badacz kwestii rasowej zauważy różnice w kolektywnej mentalności i aspektach behawioralnych tych samych grup ludzi. Wszyscy ludzie mają podobne instynkty, jednak manifestują je w różny sposób. Mentalny aspekt rasowy został określony przez Juliusza Evolę, twórcy tej koncepcji, jako rasa duszy. Istnieje jednak znacznie ważniejszy, najgłębszy i najbardziej skomplikowany aspekt rasy, który Evola nazwał „rasą ducha”. Zdefiniować ją można jako różniące grupy ludzkie postawy wobec duchowego, ponadludzkiego i boskiego świata, wyrażone w formie systemów spekulatywnych, mitów, symboli oraz różnorodności doświadczenia religijnego. Chodzi tu o sposób obcowania z Bogiem, wyrażony poprzez różne kultury, rozumiejąc kulturę jako rytuały, architekturę, rolę kapłaństwa, hierarchie społeczne, status kobiety, symbolizm religijny, seksualność czy sztukę. Taka kultura czy też raczej światopogląd, nie jest po prostu konstruktem socjologicznym, ale raczej wyrazem czegoś wewnętrznego, unikalnego dla rasy, metabiologiczną siłą, która wpływa zarówno na fizyczne i psychiczne struktury jej poszczególnych członków. Widzimy więc, że rasa, która definiuje człowieka, nie jest tylko kwestią czysto biologiczną, ale raczej trójczłonową – biologiczną, mentalną i duchową. Atak na rasę ze strony liberalizmu sprowadził się początkowo poprzez narzucenie jej w czasach Oświecenia obcego, materialistycznego światopoglądu – i samo to zniszczyło jej czystość rasową. Promowanie mieszania się ras – czy to poprzez dobrowolne związki międzyrasowe, czy sprowadzanie hord gwałcicieli zwanych uchodźcami – co jest atakiem na biologiczną rasę ciała – jest tylko dobijaniem martwej już rasy białej. Czystości rasowej nie odbuduje się poprzez oczyszczenie kwestii biologicznych, ale przede wszystkim poprzez przywrócenie Europie światopoglądu Prawdy, jako jedynej możliwej opcji. Walka z wartościami współczesnego świata jest też, poprzez wieloaspektową naturę Prawdy,  walką z zanikaniem naszej rasy.

Schodząc niżej w hierarchii określającej człowieczeństwo, napotykamy naród. Wbrew twierdzeniom różnych pseudointelektualistów, atakujących kwestię narodową z lewej lub z prawej strony, podział ludzkości na narody jest faktem i nie miał on miejsca w wyniku Oświecenia. Oświecenie rozbudziło w ludziach jedynie tzw. świadomość narodową, by wykorzystać ją w destrukcyjnych celach liberalizmu. W czasach poprzedzających Rewolucję Francuską, człowiek nie musiał martwić się istnieniem wspólnoty narodowej, bo będąc częścią feudalnego państwa organicznego bycie jej częścią było po prostu jego naturalną egzystencją. Dopóki jej istnienie nie było zagrożone, czy to przez wroga wewnętrznego, dążącego do jej przedefiniowania, czy zewnętrznego, dążącego do jej zniszczenia, ludzie danej narodowości, traktując ją jako oczywistość, bardziej zajmowali się problemami swoich lokalnych wspólnot – które to były częściami składowymi całości narodu, nad którym panował suweren. Państwo jest bowiem niczym innym, ale narzędziem w rękach narodu do osiągania swoich wspólnych celów i naród prowadzony dobrą drogą nie musi ekscytować się kwestią swojej narodowości, bo ta jest afirmowana w każdym aspekcie jego egzystencji. Naród został zaatakowany przez modernizm początkowo wewnętrznie, przez grupę rewolucjonistów, którzy dążyli do przedefiniowania jego aspektów, rozłożenia naturalnej wspólnoty narodowej na naród obywatelski, którego częścią składową nie są już właśnie wspólnoty, i który nie jest wspólnotą wspólnot i pokoleń, przeszłych i przyszłych, ale społeczeństwem indywidualnych jednostek. Taki zdewastowany quasi-naród zaatakowano następnie od zewnątrz – poprzez tworzenie sztucznych wspólnot międzynarodowych w imię fałszywych idei internacjonalizmu, takich jak Związek Radziecki czy Unia Europejska. Wszystko to dąży całkowitego zniesienia narodu i stworzenia z człowieka pozbawionego własnych korzeni obywatela świata. Proces ten trwa na naszych oczach i naszym zadaniem jest powstrzymanie go i odbudowanie wspólnoty narodowej. Jest to jeden z głównych celów Narodowego Państwa Pracy, dlatego kwestię narodową opiszę bardziej szczegółowo poniżej.

Na sam koniec należy powiedzieć o rodzinie, bo to ona jest pierwszym i najważniejszym aspektem człowieczeństwa. Żaden z nas nie mógłby funkcjonować normalnie bez rodziny i jej wsparcia emocjonalnego i materialnego. To rodzina uczy nas żyć w pełnym rozumieniu tego słowa. Wzorce zachowań, podstawowa wiedza, światopogląd – wszystko to wynosimy z domu i niewielu z nas ma na tyle siły woli by je zmienić, zwykle tylko dobudowujemy do nich własne doświadczenia życiowe. Rodzina to pierwsza organiczna wspólnota, do której jesteśmy przypisani i właśnie dlatego współczesny świat coraz zacieklej atakuje właśnie tą komórkę społeczną, mimo że z uwagi na jej fundamentalny charakter na początku swojego marszu do dominacji musiał to robić stopniowo. Zaczęło się od legalizacji rozwodów, poprzez tzw. emancypację kobiet, aż do dzisiejszego wulgarnego promowania pedalstwa i zrównywania tej ideologii śmierci z tradycyjną rodziną, która to utożsamiana jest z brakiem miłości i brutalnością. Mężczyźni i kobiety są coraz rzadziej zainteresowani małżeństwem, które nie jest już sakramentalną jednością dwojga ludzi, ale raczej umową społeczną. Nastąpił spadek urodzeń dzieci, a te, które już się urodzą, są oddawane liberalnemu państwu na wychowanie do przedszkoli i szkół, by te bezproblemowo sączyło w nie swoją jadowitą propagandę. Odbudowa tradycyjnej rodziny, opartej na więzach wzajemnej miłości i ustanowionej na podstawie ponadludzkiej, czyli sakramentalnego małżeństwa, jest warunkiem istnienia zdrowego, silnego narodu i państwa.

Człowiek, pojedyncza osoba, jest w rzeczywistości połączeniem sił wypadkowych wszystkich powyższych aspektów. To ludzkość, płeć, rasa, naród i rodzina składają się na człowieczeństwo każdego człowieka i je definiują. Widzimy więc, że bez naprawy każdej z tych kwestii, nie będziemy w stanie stworzyć normalnego środowiska, w którym ludzie będą mogli rozwijać swoje naturalne i wrodzone talenty. Zaczynając od samego siebie, musimy piąć się w górę drabiny, niszcząc po kolei wszelkie wirusy światopoglądu fałszu, likwidując bezlitośnie każdy pojedynczy aspekt liberalizmu. Walka z liberalizmem w sobie i rodzinie nosi aspekt osobowościowy i nie jest kwestią stricte polityczną. W tym opracowaniu w gruncie naszych zainteresowań leży naród, a zadaniem Falangi, jako organizacji nacjonalistycznej, jest odbudować go z gruzów, w którym pozostawił go dominujący w Polsce liberalizm. Drogą do tego zadania jest Narodowe Państwo Pracy, które następnie, na drodze umiejętnie prowadzonej polityki zagranicznej, będzie mogło wspomóc rasę i ludzkość w pozbyciu się wspólnych dla nas pasożytów, nie negując i poświęcając przy tym aspektów niższych. Ale bez tej podstawy, bez Narodowego Państwa Pracy, zajmowanie się geopolityką nigdy nie wyjdzie poza sferę rozważań teoretycznych, bez tego podstawowego narzędzia nie sposób podjąć się naprawy tego, co liberalizm zniszczył w skali globalnej. Dlatego poniżej zajmiemy się omówieniem jego poszczególnych aspektów.

Podsumowując powyższe rozważania, należy podkreślić, że światopogląd tradycyjny, stojąc w absolutnej sprzeczności ze światopoglądem liberalnym, musi bezwzględnie doskonalić własne rozumienie Prawdy oraz uczciwie stosować wobec świata materialnego metodę naukową, a wobec świata wyższego metodę tradycyjną. Nie wolno zgodzić nam się na jakikolwiek, nawet najmniejszy kompromis. W USA modny jest obecnie tzw. ruch alternatywnej prawicy (alt-right), który prezentuje się jako radykalna opozycja wobec liberalizmu. Jednak po gruntownym przyjrzeniu się temu zjawisku, odnajdziemy tam akceptację dla homoseksualizmu, afirmację liberalnych wolności w kontekście rasowym (liberalizm tylko dla białych), a nawet głosy przeciwne tradycyjnej rodzinie. Jeśli zależy nam na Prawdzie i zbudowaniu państwa w oparciu o Kosmiczny Porządek, musimy stanowczo i konsekwentnie wykluczyć z naszych szeregów ludzi, którzy choć nazywają się prawicowcami i nacjonalistami występują przeciwko Prawdzie, czy to poprzez promowanie marksizmu czy liberalizmu, czy jakiejkolwiek innych fałszywych idei. Bo gdy raz zboczymy z drogi Prawdy, nigdy nie uda się nam na nią wrócić.
  1. Naród
Burżuazyjni i marksistowscy uczeni ze swoją skłonnością do tworzenia szalonych i dziwnych definicji rzeczy, które każdy normalny człowiek instynktownie wie, zdołali swoim pseudointelektualnym bełkotem zaciemnić rozumienie narodu tak, że nawet niektórzy nacjonaliści, gdy przychodzi im się mierzyć z tym zagadnieniem, wydają się być zagubieni jak pijane dzieci we mgle. Tymczasem definicja narodu jest prosta. Naród jest międzypokoleniową wspólnotą ludzi o  wspólnym pochodzeniu, historii i kulturze. Dwa słowa są tu kluczowe, ponieważ znajdują się w bezpośredniej sprzeczności z liberalną wizją narodu. Chodzi o „międzypokoleniową wspólnotę”. Liberałowie chcieliby widzieć naród jako zbiór jednostek, które łączy jedynie wspólny paszport, a więc umowne więzy prawne. Zapominają całkowicie, że naród nie jest wyłączną własnością obecnie żyjących na terytorium danego państwa ludzi. Należy w takim samym stopniu do pokoleń, które przeminęły i pokoleń, które nastąpią po nich. Liberał myśli tylko w kategoriach obecnie żyjących i jak najbardziej dba o najwyższe wartości modernistycznego światopoglądu – przyjemność, wygodę i bezpieczeństwo, całkowicie lekceważąc przy tym zarówno dokonania przeszłych pokoleń, wybierając swoiście rozumiany lewicowy postęp, jak i przyszłych, poprzez brak troski o konsekwencje swoich działań. W demokratycznym państwie liczy się opinia osób które żyją tu i teraz, a te osoby, zaczadzone liberalnym światopoglądem, zwykle dbają tylko o czubek własnego nosa. Nawet niektórzy samozwańczy nacjonaliści o tym zapominają i próbują przymilać się do tej bandy degeneratów, którzy uznawani są za naród, obiecując im gruszki na wierzbie w ramach procesu wyborczego. Dla nich państwo narodowe nie musi być odbudowaniem państwa opartego na Prawdzie, ale raczej alternatywną wizją państwa dostarczającego przyjemność swoim obywatelom. Tak naprawdę tego typu narodowcy są tylko narodowymi liberałami konkurującymi z lewicowymi kolegami o to, kto lepiej zadowoli obywateli.

Drugi kluczowy element definicji narodu to jego wspólnotowość. Naród musi być wspólnotą, inaczej nie jest narodem. Obecnie w świecie liberalnym nie działa już wspólnotowa zasada „każdy dla dobra wspólnego”, ale egoistyczna zasada „każdy dla siebie”. Doszło nawet do tego, że jeśli niektórym podludziom, którzy uważają się za prawicowców przypomni się, że istnieje coś takiego, jak obowiązek dbania o dobro wspólne, ci zaśmieją nam się w twarz i nazwą „lewakiem”. Indywidualistyczny egoizm to rak, który atakuje bezpośrednio duszę człowieka, zamieniając go w kogoś na poziomie jaskiniowca, a nawet gorzej – pozbawiając go samej istoty człowieczeństwa, o czym można się przekonać, przypominając sobie, czym tak naprawdę człowieczeństwo jest, a co zostało opisane w pierwszej części tej pracy.

Nacisk na indywidualizm może być w pełni położony tylko w egalitarnym społeczeństwie. Oparty jest na myleniu osoby z jednostką, przypisując jednostce to, co powinno być związane jedynie z osobą i to jedynie tą charakteryzującą się wyższą jakością. Także egalitaryzm jest czystym nonsensem. Pomysł, że „wielość jest równa”, czy to w prawach, czy faktycznie, jest logiczną sprzecznością – jeśli jest równa, nie powinna być wielością, lecz jednym. Wielość oznacza różnice. W kwestiach moralnych, zasada równości jest niesprawiedliwością.

Egalitaryzm i liberalny indywidualizm zawsze się ze sobą łączą. Należy zrozumieć podstawową różnicę pomiędzy osobą a jednostką – osoba jest czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym, podczas gdy jednostka istnieje tylko jako abstrakcja, jako numer, a nacisk na indywidualizm nie powoduje dyferencjacji, ale właśnie uniformizację, w której jednostki są wpychane w abstrakcyjną, egalitarną całość. Dyferencjacja może odbywać się tylko w organicznej całości, na bazie prawdziwych jakościowych różnic, które są cechami osób, nigdy zaś jednostek. Jednostki są anonimowe, podczas gdy osoby nadają grupom znaczenie i funkcję. Dlatego różnica pomiędzy jednostką a osobą jest różnicą pomiędzy niższym i wyższym porządkiem bytu i przekłada się na różnicę pomiędzy zbiorem organicznym a mechanicznym, pomiędzy bezkształtną masą a zorganizowaną grupą. Nacisk na równość jest naciskiem na uniformizację, przez co roztapia ludzi w całości, reprezentując dezintegrację, degradacją i atomizację społeczeństwa. Takie społeczeństwo może być związane ze sobą tylko umowami pomiędzy poszczególnymi jego członkami, nigdy zaś wyższym ideałem.

Stąd łatwo zorientować się, że prawa nie są przynależne jednostkom, czy ludziom w ogólności, ale konkretnym osobom. Osoby różnią się jakościowo, co się tyczy także godności, która w pewnych przypadkach może być nieobecna. Dlatego sprawiedliwością jest przyznawanie dla każdego z tych stopni różnych praw, różnej wolności.  Różnice te nie są kwestią arbitralnej woli prawodawcy, lecz jest to kwestia duchowości i roli jaką dana osoba odgrywa w społeczeństwie i jako taka musi być rozpatrywana ontologicznie. Uniwersalne prawo, takie same dla wszystkich, bez rozróżnienia na podstawie kwestii duchowych, byłoby zatem z samej swojej istoty niesprawiedliwe, przyznając nieuprawnione przywileje niższym warstwom społecznym, oraz degradując warstwy wyższe.

Tylko osoby mogą stworzyć wspólnoty, bo wspólnota opiera się na podziale ról. Uniformizacja i indywidualizacja społeczeństwa powoduje tylko i wyłącznie jego degenerację, poprzez wykorzenienie i nieumiejętną alokację ludzi, którzy opętani żądzą zysku często pchają się do wykonywania zadań, do których nie mają ani naturalnych, ani duchowych predyspozycji. Człowiek, jeśli tylko jest osobą, a nie jednostką, nie ma trudności w rozpoznaniu swojej roli w życiu i wykonywaniu pracy odpowiedniej dla niego. Dzięki temu wspólnota funkcjonuje jak organizm – inne zadania ma mózg, inne serce, inne żołądek, jeszcze inne płuca. Podobnie we wspólnocie organicznej – inne zadanie ma lider danej społeczności, inne rolnik, jeszcze inne handlarz czy obrońca. Powinniśmy w tym miejscu przestrzec od razu przed pomyleniem wspólnoty z kolektywem. Kolektyw to grupa jednostek, indywidualistów, którzy dążą do realizacji wspólnego interesu. Wspólnota to organizm osób, które funkcjonują razem bo taka jest ich natura, bo jest to zgodne z Kosmicznym Porządkiem.

Naród składa się właśnie z setek, a nawet tysięcy takich małych wspólnot, poczynając od wspólnot lokalnych i hierarchicznie idąc w górę, aż do najogólniejszej wspólnoty jaką jest państwo. Jednak w dzisiejszej Polsce takie wspólnoty nie istnieją, poza jakimiś ogólnymi pozostałościami po starym porządku, istniejącymi jeszcze na zasadzie bezwładności, ale mocno zdegenerowanymi i stanowiącymi właściwie dalekie odbicie swojej dawnej wielkości. Należy powiedzieć sobie szczerze, Naród Polski istnieje tylko w przeszłości i w przyszłości. Dzisiaj mamy do czynienia z szeroką rzeszą apatycznych, wykorzenionych ludzi oraz garstką prawdziwych Polaków, którzy rozumieją na czym polega ich zadanie w tym momencie historycznym. W tej sytuacji nie zamierzamy wcale dbać o interesy tych biernych, ślepo podążających za Systemem ludzi, którzy w samobójczych tendencjach wydają się bezkrytycznie przyjmować liberalną ideologię śmierci i hedonizmu. Dla nas liczą się oni tylko jako nosiciele genów – jako potencjalna gleba na której może wyrosnąć ziarno nowego pokolenia które ukształtujemy na ludzi, na Polaków i obywateli Narodowego Państwa Pracy. Naszym głównym zadaniem jest unarodowowienie Narodu, stworzenie wspólnoty narodowej, w której interesy ogółu będą stały ponad interesami osoby i dla każdego będzie to równie naturalne jak to, że po zimie następuje wiosna.
  1. Państwo.
Państwo jest narzędziem narodu w celu realizacji jego interesów. W myśl tradycyjnego światopoglądu, naczelnym interesem narodu jest zapewnienie mu egzystencji tożsamej z Kosmicznym Porządkiem, ustanowionym przez Boga.  Podstawą każdego prawdziwego państwa jest więc transcendentny charakter zasad, na których jest ono ugruntowane, a zwłaszcza tych, z których wypływa jego suwerenność, autorytet i legitymacja. Te trzy aspekty powinny być traktowane jako różne ekspresje tej samej najwyższej prawdy, według której niezależnie od uwarunkowań historycznych, każda polityczna forma państwa jest odbiciem wyższego porządku, nad którym ludzie tak naprawdę nie mają żadnej kontroli, poza tą wypływającej z ich historii i różnic kulturowych. Oznacza to także, że źródłem państwa jako takiego, nie jest umowa społeczna, czy wola poszczególnych jednostek, lecz to państwo kształtuje społeczeństwo.

Ponieważ suwerenność państwowa wypływa z wyższego porządku niż ludzki, musi mieć ona charakter sakralny. Tradycja nie jest w tym przypadku alternatywnym źródłem władzy, lecz jest ona żywa, doświadczana jako jedyne źródło wszelkiej władzy, jako jedyna rzeczywistość i punkt odniesienia. Niezależnie od sposobów, którymi różne społeczeństwa korespondowały z tą rzeczywistością, sprawiała ona, że władza była nienaruszalna, co się tyczy każdej formie władzy sprawowanej w takim państwie – religijnej, politycznej, wojskowej, a także władzy jaką nad jednostką sprawuje rodzina. Taka władza nie wynika z kodyfikacji, rozumu czy woli tyrana, lecz z samej mocy państwa, zbudowanego na metafizycznych fundamentach, z których też wypływają aspekty moralne i autorytet suwerena.

W tym miejscu należy powtórzyć za de Maistre’em, że „władza i autorytet, które nie są absolutne, nie są ani władzą ani autorytetem” . Łańcuch decyzyjny musi mieć gdzieś swój koniec, miejsce, w którym dana decyzja nie może być odwołana. Jest to naturalne źródło stabilności, centrum całego organizmu. Bez niego każda organizacja polityczna jest po prostu agregatem, płynnym i niestabilnym. Głowa państwa reprezentuje i stanowi inkarnację transcendentnego porządku, który jest podstawą państwa i który daje mu legitymację do istnienia. Wynika z tego, że głowa jest ponad prawem, a mniej lub bardziej skodyfikowane i szczegółowe systemy prawne nie są potrzebne, a także same z siebie nie są wystarczające do funkcjonowania państwa. Tam gdzie istnieją, służą do reafirmacji i legitymizacji wartości konstytuujących tradycyjne państwo.
Łatwo wywnioskować z powyższego, że prawo czy to w formie zwyczajów, czy skodyfikowanego zbioru praw i obowiązków, nie ma samo w sobie funkcji tworzących państwo. Państwo tworzy wola suwerena. Każdy system polityczny, który powołuje się na inny rodzaj legitymizacji władzy, nie jest państwem, lecz ma źródło w naturalistycznej organizacji i formach ekspresji, które z samej definicji są gorsze i niezdolne do zapewnienia łączności z wyższymi wartościami, którymi charakteryzuje się państwo. Zerwanie z władzą państwową, rozumianą jako władza dana z porządku ponadludzkiego, jest zezwierzęceniem. Sfera polityczna powinna być zdefiniowana przez wartości wojownicze, hierarchiczne, heroiczne, idealistyczne i antyhedonistyczne.

Największą wartością ludzi, zamieszkujących państwo tradycjonalistyczne jest dyscyplina, podporządkowanie się temu wyższemu porządkowi. Tylko prawdziwa elita jest zdolna do doświadczenia absolutnej wolności i absolutnego posłuszeństwa, co wyraża się w pełni świadomym i dobrowolnym podporządkowaniu się wyższemu autorytetowi.  Posłuszeństwo to nie wynika z umowy społecznej, czy efektywności, z jaką wyższy porządek dba o materialne potrzeby społeczeństwa, lecz jest logiczną konsekwencją zaakceptowania idei suwerenności.

Państwo w żadnym sensie nie jest ekspresją społeczeństwa. Z racji tego, że państwo nie powstaje w wyniku umowy społecznej, ani też z woli jednostek, niezależnie jak bardzo wybitnych, narzucających swoją wolę innym jednostkom, lecz jest odbiciem wyższego porządku, nie jest też związane z interesami społecznymi w rozumieniu burżuazyjnym – z pokojową egzystencją, czystą ekonomią fizycznego dobrobytu .Tendencje do spłycenia roli państwa do tych jego niższych funkcji są wyrazem regresji, naturalistyczną perwersją.

Każda prawdziwa polityczna jedność pojawia się jako wcielenie idei i siły, poprzez to odróżnia się w swojej formie od naturalistycznych związków albo “prawa naturalnego”, ale także z każdego społecznego tworu zdeterminowanego tylko przez społeczne, ekonomiczne, biologiczne, utylitarne czy hedonistyczne czynniki. W chwili kiedy państwo wzrasta ponad temporalne prawa narodu, przyjmuje tym samym formę niezależnego i organicznego tworu. W ten sposób porządek państwowy wyprzedza prawa stanowione i w sytuacji zagrożenia państwo, a raczej rządzący, mogą wyjść „poza” prawo by bronić metafizycznego ładu.

Jak będzie w takim razie wyglądała polityczna forma Narodowego Państwa Pracy? Prawo w rozumieniu falangizmu nie powinno być czymś narzuconym narodowi z góry, ale wypływającym z wewnętrznej potrzeby ludzi, dobrowolnego podporządkowania się wyższym interesom narodowym i światopoglądowym. Patrząc na dzisiejszy system wydaje się to nie do pomyślenia, dominacja światopoglądu liberalnego przeorała społeczeństwo w taki sposób, że jest ono zbiorowością mniejszych lub większych egoistów, dbających tylko o interes własny. Sytuacja ta wymaga formy przejściowej, której najodpowiedniejszą formą będzie dyktatura. Sięgając do myśli naszego wybitnego poprzednika Bolesława Piaseckiego, ustanowiona zostanie Organizacja Polityczna Narodu, na której czele stał będzie dożywotni Wódz. Jego zadaniem będzie doprowadzenie do takich przekształceń w tkance społecznej i politycznej, by uniemożliwić jakąkolwiek regeneracje ideologii liberalnej i jej odrodzenie w nowej formie.

Taka dyktatura polityczna Wodza jest jedynym możliwym sposobem, którym, dzięki całkowitemu oddaniu i determinacji, będzie można zniszczyć źródła rozkładu narodu i wstąpić na drogę odbudowy wspólnoty narodowej. Wydaje się oczywiste, że Wódz ten nie zostanie wybrany w sposób demokratyczny – demokracja jest całkowicie sprzeczna z naturalnymi wartościami hierarchii, samopoświęcenia i przedkładania wspólnoty nad jednostkę. Wódz wyłoniony zostanie w walce ze starym porządkiem, a skupieni wokół niego ludzie stanowić będą kadry przyszłego państwa Polskiego. Rządzić mu przyjdzie w warunkach stanu wyjątkowego, dlatego nie może być poddany żadnym zbędnym ograniczeniom.

Naczelnym zadaniem Organizacji Politycznej Narodu będzie wychowanie przyszłego pokolenia w duchu światopoglądu Prawdy. Pierwsza lata, a może nawet dziesięciolecia będą podporządkowane temu, i tylko temu celowi. Nie sposób przewidzieć ile potrwa odbudowa zniszczeń poczynionych przez kilkaset lat dominacji światopoglądu liberalnego. Do realizacji tego zadania niezbędna jest pomoc Kościoła katolickiego, a zwłaszcza jego nieliberalnych hierarchów. Jednak dzięki wspólnej pracy elity politycznej i elity duchowej za pomocą narzędzia jakim będzie Narodowe Państwo Pracy zbudujemy to, co dla naszych poprzedników pozostawało sferą marzeń – Wielką Polskę.
  1. Praca
Współczesną ekonomię cechuje „demoniczna natura” przejawiająca się zarówno w chaosie kapitalistycznego wolnego rynku i komunistycznym, deterministycznym traktowaniu człowieka jako narzędzia ekonomii. Siły ekonomiczne stały się nowymi bogami społeczeństwa, narzucającymi swoją dominację polityce. Jeśli koncentrujemy się na klasach ekonomicznych, zysku, pensjach i produkcji, tak długo jak wierzymy, że prawdziwy ludzki postęp jest uzależniony od danego systemu dystrybucji bogactwa i dóbr, mówiąc ogólnie, że ludzki postęp może być mierzony bogactwem i wytwarzanymi dobrami, posługujemy się światopoglądem liberalnym.  Nie negujemy oczywiście tego, że ludzie potrzebują jedzenia, ubrań czy mieszkań, jednak o wiele ważniejsze są dla nas potrzeby duchowe narodu, których struktura nowoczesnego państwa i związanej z nim nowoczesnej gospodarki nie są w stanie zaspokoić. Wszystko podporządkowane jest kwestią ekonomicznej produkcji, a obsesja na temat gospodarki to tylko jeden z objawów degeneracji systemu społecznego. W Narodowym Państwie Pracy gospodarka zajmie swoje miejsce jako jeden z obszarów działalności organicznego państwa. „Kapitaliści” i „proletariusze” przestaną istnieć a walka klas będzie nie do pomyślenia.

Państwo, reprezentujące ideę i władzę falangistowską, będzie nadrzędne wobec gospodarki. Duchowe wartości, które przenikają strukturę państwową, powinny nie tylko nadzorować, ale i nadawać kierunek działalności gospodarczej człowieka. Koncepcja ta w sposób oczywisty stoi w sprzeczności z liberalną ideą wolnego rynku, co nie oznacza, że zamierzamy przyjąć rozwiązania socjalistyczne. Komunistyczny kolektywizm to brat bliźniak kapitalizmu, oparty na tych samych wartościach i tym samym myśleniu o ekonomii.

Rozwiązaniem jest korporacjonizm, oparty na zasadach kompetencji, kwalifikacji i naturalnej hierarchii, usadowiony w systemie charakteryzującym się stylem aktywnej bezosobowości, bezinteresowności i godności. Teoretycy korporacjonizmu, opracowując swoją wizję gospodarki, inspirowali się głównie średniowiecznym systemem cechowym. Według nich średniowieczny rzemieślnik pracował z poczuciem misji, wkładając serce w swoją pracę, w przeciwieństwie do współczesnych pracowników najemnych, wykonujących zmechanizowaną i pozbawioną osobistego zaangażowania pracę przy taśmach produkcyjnych.

Tak naprawdę nie ma rozróżnienia między nastawioną na ilość pracą najemną a niewolnictwem. Na drugim biegunie znajduje się wytwórstwo, w którym poprzez odniesienie do wspólnego celu gospodarki, praca staje się czymś znacznie bardziej wartościowym. Zaangażowanie robotników będzie wsparte przez kompetencję, wiedzę i opiekę mistrza korporacji, poprzez ich wysiłki w celu wzmocnienia i podniesienia jakości całej jednostki korporacyjnej oraz poprzez ochronę i przestrzeganie kodeksu honorowego korporacji. Praca będzie miała charakter organiczny, twórczy, a bezwzględny wyzysk zostanie zastąpiony współpracą między właścicielem a pracownikami.

Korporacjonizm jako system gospodarczy, kojarzony jest głównie z faszyzmem włoskim, jednak nie został on wdrożony we Włoszech prawidłowo, między innymi ze względu na przyzwolenie istnienia związków zawodowych. Związki zawodowe, jako narzędzie marksistowskiej walki klas, zagrażają jednolitemu charakterowi korporacji, nastawiając pracowników przeciwko właścicielom zakładów. Zakład pracy staje się areną walki politycznej, prowadzonej przez związki zawodowe. Proces ten służy de facto tylko tworzeniu podziałów i pogorszeniu bytu przeciętnego robotnika. Związkowcy wprowadzają go w błąd, nastawiają go nie tylko przeciwko pracodawcy, ale także przeciwko państwu, torując tym samym drogę do dalszej degeneracji państwa. W zdrowym korporacjonizmie ich istnienie nie jest potrzebne, ze względu na wspólny interes całej grupy zawodowej. Faszyzm włoski nie zdołał zrozumieć jednoczącego charakteru pracy, starając się zwalczyć podział klasowy metodami biurokratycznymi. Bliższy ideałowi wydaje się pod tym względem model zarządzania w którym szef jest „wodzem” zakładu pracy, ponieważ opiera się on na uznaniu, że najważniejsze jest osiągnięcie organicznej solidarności przedsiębiorców i pracowników wewnątrz zakładów pracy, promując organizację która stanowi w pewnym stopniu odbicie ducha tradycyjnego korporacjonizmu. W takim modelu pracodawcy biorą bardziej aktywny udział w życiu zakładu zgodnie z zasadą wodzostwa, nie trzeba także dokonywać zbyt gwałtownej przebudowy modelu gospodarki. Wystarczy raczej zmiana nastawienia w wyniku rewolucji światopoglądowej, co jest bardziej rozsądne niż gwałtowne eksperymenty ekonomiczne.

By doprowadzić do tej koniecznej zmiany w nastawieniu wobec ekonomii, należało doprowadzić do deproletaryzacji robotnika oraz wyeliminować najgorszy, pasożytniczy typ kapitalisty, nie uczestniczącego bezpośrednio w procesie produkcji. Kapitalizm, doprowadzając do powstania tych dwóch przeciwstawnych patologii, sam dawał argumenty komunistycznym agitatorom i torował drogę do rządów komunistów. Upodmiotowieni robotnicy i przedsiębiorca aktywnie uczestniczący w życiu zakładu pracy, zapobiegaliby wszelkim patologiom życia gospodarczego, w tym walce klas, istnieniu związków zawodowych, wyzyskowi i w ten sposób nie dopuszczali do dalszej regresji społeczeństwa. Nasz antykapitalizm wynika z tego, że pierwiastki rozkładu tego systemu w kierunku komunizmu, istnieją w samej naturze pracy w systemie kapitalistycznym. Robotnik widzi swoją pracę jako zaledwie konieczność, a jego działania jako produkt sprzedawany osobie trzeciej w zamian za najwyższe możliwe wynagrodzenie . Zamiast tego w Narodowym Państwie Pracy praca przestanie być monotonna, powtarzalna i nudna dzięki temu, że robotnik zyska prawo do uczestnictwa w określaniu kierunku pracy, do współzarządzania i współdecydowania, którego brakuje w większości zawodów. Innymi słowy, robotnik będzie brać rzeczywisty dział w życiu swojego zakładu pracy, i przestanie być jedynie trybem w kapitalistycznej maszynie. Zintegrowanie go ze swoją firmą polepszyłoby nie tylko jakość jego życia, ale i pracy, tworząc jednocześnie strukturę bardziej przypominającą tradycyjne kooperatywy.

Zwieńczeniem reform gospodarczych stanie się utworzeniem Izby Korporacyjnej, odpowiadającej rzeczywistym relacjom w życiu społeczno-ekonomicznym. Izba nie może mieć jednak charakteru politycznego, który miałaby wyższa izba, której Izba Korporacyjna byłaby podporządkowana. Przywróciłoby to ekonomii należne jej miejsce w organizacji państwa, niwelując jej „demoniczną naturę”, poprzez postawienie jej w stosunku podległości do człowieka, nie będącego tak jak w nowoczesnym państwie, zależnym od sił ekonomicznych.
  1. Ku Narodowemu Państwu Pracy
Powyższe rozważania są tylko szkicem idei, które kryją się za terminem Narodowe Państwo Pracy. Nie należy z nich wysuwać żadnych konkretnych rozwiązań politycznych czy gospodarczych, zwłaszcza na tym etapie naszego ruchu, który można określić jako budowę organizacji kadrowej. Droga do danego ideału może okazać się kręta i wymagać będzie wielu manewrów politycznych i społecznych, w tym akceptacji niektórych istniejących form ustrojowych czy implementacji innych, które stanowić będą przyczółek do budowy fundamentów Narodowego Państwa Pracy. Naszą główną wartością jest wierność Prawdzie i to wobec niej nie możemy mieć żadnych kompromisów. Polityka ma to do siebie, że nie do końca można przewidzieć możliwe działania. Nie należy przywiązywać się dogmatycznie do jednej strategii. Władzę można zdobyć zarówno w wyniku Przełomu, jak i metodami demokratycznymi. Tak czy inaczej, przed nami długa droga, do której powinni przyłączyć się wszyscy, którzy sprzeciwiają się liberalizmowi nie ze względu na własne, materialne interesy ale ze względu na szczerą nienawiść wobec fałszu, który ten światopogląd prezentuje.  Prawda jest promykiem światła wśród wszechogarniającego mroku współczesnego świata. Jutro należy do nas!