wtorek, 21 marca 2017

Daniel Marceli: Przez ciernie do gwiazd


      „Nasze miejsce jest na wolnym powietrzu, pod czystym nocnym niebem, z bronią w ręku i na wysokości, w gwiazdach. Niech inni zajmują się nadal swoimi ucztami. My, na zewnątrz, w napiętej czujności, żarliwej i niezawodnej, już przeczuwamy brzask w radości naszych dusz” – José Antonio Primo de Rivera   

Wszystko ma swoją cenę. Drogi samochód, piękny dom, czy zagraniczne wczasy – rzeczy materialne, jednak to samo możemy powiedzieć o sukcesie w sporcie, szczęśliwej rodzinie lub dobrym wykształceniu. W drodze do osiągnięcia celu zawsze musimy coś poświęcić, z czegoś zrezygnować, zaprzeć się samego siebie i przejść pewne doświadczenie, swoisty sprawdzian, by ostatecznie cieszyć się zwycięstwem. Tylko niezłomne charaktery osiągają szczęście. To, że w drodze do celu czeka nas próba jest pewne jak „amen” w pacierzu. Pokazał nam to już sam Chrystus, który by dokonać zbawienia ludzkości musiał przejść przez drogę krzyżową i ponieść śmierć męczeńską, aby zmartwychwstać i zwyciężyć.

Tak samo i my, zwykli ludzie, musimy się spodziewać, że w naszym życiu czeka nas niejedna trudność, niejeden krzyż. Szczególnie my, nacjonaliści, ludzie idei, powinniśmy wiedzieć  co to poświęcenie, co to trud. Ile godzin przeznaczonych przez nas na samodoskonalenie ciała czy intelektu, ile spraw osobistych zaniedbanych z powodu naszej mrówczej, codziennej pracy, z której nie spodziewamy się zysków, a raczej jak rolnik – siejemy, pielęgnujemy i czekamy plonu. My, budowniczowie rewolucji myśli i czynu niejednokrotnie spotykamy na swej drodze przeciwności, stawiamy czoła przeróżnym próbom, które kosztują nas nieraz bardzo dużo, nieraz tak dużo, że w naszych sercach rodzą się wątpliwości, pytania o sens prowadzonej walki. To najtrudniejszy moment. Bitwa z samym sobą. Najtrudniejszy, ale nie najgorszy. Najgorsza jest tylko kapitulacja, porażka. Czas próby jest czasem trudnym, lecz nie jest on w swej naturze zły. Ludzie od wieków doświadczali prób. Przetrzymując je, stawali się silniejsi, co więcej, jak mówi Pismo Święte – Bóg nagradzał ich szczególnymi łaskami. Zwycięstwo, wytrwanie w dobrym, zawsze niesie ze sobą wiele korzyści, zarówno tych materialnych, fizycznych, ale przede wszystkim wewnętrznych, duchowych. Każdy niesie swój krzyż, każdy na miarę swoich możliwości. Nie ma takiego trudu, którego nie potrafilibyśmy unieść – dlatego walka zawsze jest sensowna. Niezłomność charakteru ukształtowanego przez czas doświadczeń da nam pewność przyszłego zwycięstwa.

Wielu przegrywa, brak im sił, tracą grunt, motywy i odchodzą. Jak liczna jest grupa tych, których znałeś, którzy zapaleni ogniem idei stali z Tobą ramię w ramię, a których już nie ma, bo płomień zgasł? Bo upadli i nie podnieśli się, by dalej iść tą szlachetną i wzniosłą a jednocześnie wąską, trudną i wyboistą drogą narodowej rewolucji. Nie patrzmy na nich, patrzmy na siebie, w głąb siebie, umacniajmy się. My musimy trwać! Mimo wszelkich przeciwności, obelg i kłamstw, a przede wszystkim pomimo naszych wątpliwości w słuszność naszej sprawy, my mamy być jak niewzruszony głaz, jak skała.

Przeżywamy obecnie Wielki Post. Dla nas, nacjonalistów, katolików, to czas szczególny. Dla mnie, chyba najbardziej wyczekiwany okres roku liturgicznego w Kościele Katolickim. Wielki Post to czas próby. Chrystus dał nam przykład bezkompromisowości i konsekwencji – 40 dni postu i modlitwy, walka z Szatanem, który tak Jego, jak i nas próbował i próbuje zwieść, podając na tacy łatwe i przyjemne rozwiązanie, by tylko ulec, odpuścić, dać za wygraną. Odejść od dobra. Zboczyć i „dać sobie spokój”. My tak jak Jezus musimy powiedzieć – nie! Kategoryczne nie. Nawet mając świadomość przyszłych cierpień, świadomość własnej drogi krzyżowej musimy wciąż być pewni, że to jedyna słuszna droga. „Per aspera ad astra”!