środa, 22 marca 2017

Nowe formy trollingu

a 

      Trolling to zjawisko patologiczne na forach internetowych, zjawisko często lekceważone, ale bardzo niebezpieczne.

Nie tylko pozbawia sensu nasze blogowanie, ale jak z każdym złem dość szybko i należycie nie skarconym, wyrasta w bezkarności, tupecie, bezwstydzie i bezczelności. Nadto coraz bardziej przenika do środowiska życia społecznego i politycznego człowieka, do życia jak najbardziej realnego siejąc zgorszenie i demoralizację.
Tu już trzeba zdecydowanych powszechnych i zorganizowanych działań.
  1.  Zwykły troll to zły duch, który chce zakłócić dobremu blogerowi jego przekaz adresowany do ogółu czytelników – rozumianych jako dobrzy ludzie. Chce zakłócić wymianę zdań mającą na celu zobaczyć problem w różnych aspektach, a zwłaszcza zakłócić formułowanie wniosków co do tego jak rozwiązać problem bieżący oraz jak zabezpieczyć się i zorganizować, aby podobne problemy już się nie powtarzały.
Kiedy troll wchodzi do dyskusji, ze swoim trollingiem, „nie daje pogadać”. – Zwykle ściąga dyskusję na tematy poboczne, dalsze jak tło tematu głównego.

Troll w tym celu zwykle atakuje nieistotny szczegół, rzadziej samą ideę notki jako niepoważną, czy blogera jako niepoważnego – bywa że i dyskutantów, zwłaszcza „starych znajomych” – w tym znajomych trolli.
Wątki osobiste są jego ulubionymi, zadaje głupie pytania. Szczególnie lubi śmieszne obrazki. (Same obrazki są dobre a merytoryczne są mile widziane jako bardzo dobre. –– Niestety u trolla intencją jest tu sianie sabotażu, destrukcji i wrogiej propagandy. „Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów” – u trolla jest to w złym kierunku – niedostatku informacji ważnych, lub nadmiaru jako bełkot i szum informacyjny, czy w ogóle fałsz lub destrukcyjna dezinformacja).

Lubi też zamieszczać linki do tekstów lub filmów o obszernej treści, gdzie przemyca albo nadmiar treści rozwadniający temat, albo treści bezpośrednio destrukcyjne wobec tematu, na lub na temat całkiem poboczny. Charakterystyczne, że nie wskazuje miejsca które dotyczy omawianego wątku dyskusji.
Szczególnie tu się wyróżnia „troll religijny” z cytatem z Biblii na pół strony, gdzie potrafi być wiele różnych odniesień, a on to zamieszcza nawet bez komentarza.
  1. Trolla trzeba zdemaskować publicznie.
Koniecznie. Z opinią publiczną liczyć się musi. Zdemaskować trolla to i obnażyć jego kłamstwa, manipulacje i narracje rzeczywistości nie stojące na prawdzie jedynej.
Dalej trzeba wypunktować w jego wypowiedziach zwłaszcza wątki dyżurne, czy bieżące tematy zastępcze, pogoń za sensacją „przy okazji” (z jego punktu widzenia), a realizowaną „pod pretekstem” (w rzeczywistości).

Tylko że to nie zawsze od razu wystarcza. Taki potrafi zaraz „odbijać piłeczkę” w kierunku tego, co go demaskuje, albo i całej grupy, która w mniemaniu trolla jest gorsza od niego (kto gorszy, a kto „mniejszym złem” to motyw trollingu sam w sobie, bo złem jest już brak dobra (brak zła nie jest dobrem), a przeciwieństwem dla zła jest inne zło (mimo że przeciwieństwem dla dobra jest zło) – tu symetrii nie ma.
To nie ma żadnego znaczenia, czy troll wskazuje tu grupę rzeczywistą, czy urojoną – dla trolla ważne, że dyskusja popłynie w bok. – Główny cel zwykłego trollingu zostanie osiągnięty.
  1. Zwłaszcza trzeba uważać na trolla własne sztywne narracje rzeczywistości, choćby już nie raz skrytykowane, a nawet obalone przez innych komentatorów – i nie pozwalać mu na ich nachalną prezentację. To motywy, które mu się nie nudzą dopóki są tacy co to kupują i jeszcze chwalą nie widząc trucizny, a i klientów tu może mieć wiernych i licznych.
– Zwłaszcza typowe są dla niego nadmierne patrzenie na szczegóły, lub nadmierne uogólnienia. To typowy osąd fałszywy i manipulatorski. – Uczciwy, dobry i bardzo dobry osąd ma swoją dobrą i bardzo dobrą, sprawiedliwą miarę.
  1. Mając zidentyfikowanego trolla nie wolno dać sobie narzucić jego linii kierunkowej, płaszczyzny zmagań, czy narracji danej rzeczywistości przez jakiś element wiodący wynoszony do rangi wartości samej w sobie. Na niektóre diabły to trzeba płaszczyzny zmagań z horyzontami wieczności.
Tu trzeba szczególnej czujności, bo jest jak w handlu – prawa do towaru nabywa się dopiero jak się spełni obowiązek zapłaty według wymagań świadomie i dobrowolnie zawartej uczciwie i w dobrej intencji umowy. Ten, kto narzuca swoje warunki jako realizowane wcześniej zyskuje nie tylko pole manewru dla oszustw, ale i możliwości zniewoleń tego drugiego, co już koszty poniósł.

Wolność, uczciwość, logika, natura, dobra wola – bez tego wszelkiego rodzaju trolle dokonują oszustwa jak w matrixie – każdy wybór dokonywany w tych warunkach przez ich ofiary okazuje się (przynajmniej może okazać się) wyborem złym. Czy to będzie prawo, czy poprawność polityczna, interes, czy przyjemność. Może nim być i moralność.

Zawsze taka „wartość” staje się idolem, bożkiem, demonem – staje się ważniejszym od wszelkich naturalnych ludzkich wartości wyższego rzędu tak, jakby one nie istniały, ale już od wartości niższego rzędu już ich służebność sobie potrafi nawet wymusić.

Wymusić czy to przemocą, czy terrorem – czy medialnym, czy „aktu bezprawnego” jakim ostatnio coraz częściej jest prawodawstwo unijne czy państwowe, albo i umowy międzynarodowe – jak umowa CETA z wpisanym do niej bandyckim wymuszeniem „prawa do zysku”.

W tych warunkach „dyskusja po linii trolla” może już krzywdząco atakować osoby całkiem normalne z tytułu poczucia przez trolla jakiejś misji np. typu „zaufanie władzy”, „obiecanka cacanka a głupiemu radość”, „dla waszego dobra”, „mniejsze zło”, „masz prawo”, albo aktualna antyniepoprawność.

Zwłaszcza niebezpieczne, a szczególnie często spotykane w dyskusjach są takie zwarcia „anty-” z „anty-anty-” – od antify zaczynając, na antytrollingu kończąc (nie musi być po drugiej stronie ani faszysty ani trolla – może być patriota lub osoba rozwijająca wątek analogii do tematu). Ważne, że taka nadmierna walka z trollingiem to też trolling – każda walka jest normalnie dobra i bardzo dobra – zły jest tylko niedostatek walki i nadmiar walki – tu nadmiar.

W ogóle to każde „anty-anty-„ jest gorsze od samego „anty-”, bo to już jest publiczne wyzwanie postawione temu „anty-” – Jeżeli ten atakowany pierwotnie jest zły, to ten „anty-” musi być gorszy, bo on już działa agresywnie i siłowo. Dalej każdy „anty-anty-” musi być coraz gorszy i czuć się silniejszym – inaczej nie porywałby się na jawną walkę.
  1. Nie karmić trolla. To nie zawsze wystarcza. Są jeszcze tacy, co uważają, że „mają prawo” do tego co robią, a więc i wszystko co się napisze w ich kierunku mogą atakować, traktując to jako swoją pożywkę tematów do zaczepień i dalszych uzurpacji czyli „karmienie trolla”. Wtedy już mało kto pamięta o temacie dyskusji.
Sytuacja „karmienia trolla” powoduje, że natychmiast do „dyskusji” ściągają tabuny trolli. Zawsze jest okazja komuś dołożyć – a to trolle lubią najbardziej.
Typowo – trolle stają po stronie silniejszego i całą watahą. – To też trolle lubią najbardziej.
I po dyskusji. Czasami starczy i jeden taki na początku, aby już skutecznie odstraszyć tych, co by dyskusję chcieli rozwijać merytorycznie i z należną powagą wobec tematu i z należnym szacunkiem dla autora i jego gości.

To też nie zawsze wystarcza. Są trolle, które tylko marzą o tym, żeby im zostawić pole bitwy. Wtedy ochoczo ogłaszają się królami, zwycięzcami, i jeszcze nawtykają temu, co został faktycznym moralnym zwycięzcą.

Wtedy takiego trolla trzeba karmić – tylko taką mu michę zgotować żeby mu się odechciało.
A jak administracja takiego czasami chroni, to wtedy micha taka żeby mu w pięty poszło jak tylko zacznie, albo ostrzeżenie i ban, czy przy wyjątkowo złej woli trolli i ban bez ostrzeżenia.
  1. Troll to diabeł, a diabłu sztuczki najlepiej wychodzą, kiedy jest niewidzialny, a jeszcze lepiej, kiedy w niego w ogóle nie wierzymy. A najbardziej to trolle lubią, kiedy ktoś trzeźwy wskazuje na nich jako na diabła, a ich przyszłe ofiary same to racjonalizują, tłumaczą ten trolling jako zjawisko korzystne dla siebie, a nawet pozytywne dla ogółu, choćby, że „troll też człowiek” i też go obejmują „prawa człowieka” lub też zjawisko konieczne, aby mogło zwyciężać jakieś dobro. Racjonalizując nie widzą ustawek typu dobry glina – zły glina (a później się dziwią, że co wybiorą, to jest źle jak w matriksie).
Stąd jest tylko kroczek do samozatraceńczej chęci zaznawania trollingu, czy innego dawania się krzywdzić przez same ofiary.

Niektórzy są wręcz dumni z tego, że nikogo nie banują odpowiednio do spotykanego w realu cierpiętnictwa. Na takich to szczególnie trzeba uważać – w każdej chwili mogą przejść na stronę trolli.
Broni jaką jest ban (i chyba z żadnej innej) nie wolno się wyrzekać. Można jej nawet nie użyć, kiedy ma się na podorędziu broń bardziej współmierną do zagrożenia, ale mieć trzeba, bo nigdy nie wiadomo co psychopacie strzeli do głowy.

Bronić siebie i tych, za których się jest odpowiedzialnym, bronić swoich wartości jest dobrze, a nawet bardzo dobrze kiedy jest to konieczne. Złą jest tylko obrona niedostateczna i obrona nadmierna.
  1. Trollowi najlepiej ukryć się za maską blogera. Taki bloger-troll jest szczególnie niebezpieczny, bo działa jako zdrajca. Podszywa się pod zwykłego blogera, dobrego, uczciwego, poważnego człowieka. Wszystkie cechy zwykłego trolla też zachowuje.
Same trolle się tam swoim psim swędem poznają bez wątpliwości – gorzej, że trolle-blogerzy łatwo tu mają zwodzić czytelników.

Nad tym punktem 7. warto się zastanowić szczególnie bo to i patologia niebezpieczna szczególnie.
Taki bloger to „czystej wody” satanista. Cała jego notka jest obliczona na ściągnięcie tabunów trolli a administracje to nawet lubią, bo od razu dostają kosmiczną ilość wejść czytelników, którzy lubią sobie sycić lub rozładowywać swoje frustracje. Ale to nie wszystko. Wiele bowiem wskazuje na to, że taki bloger-troll robi tu jakiś niemoralny biznes. Każdy słyszał o hasbarze. Kopaczyna nie tak dawno z premierowskiego stolca zapowiadała wysłanie tłumu płatnych trolli, co mieli wspierać jej linię antypolityczną. Wiemy, że nie szczędzą tu grosza korporacje prywatne, np farmaceutyczne, czy szczepionkarskie i fundusze demoralizatorskie, zwłaszcza „organizacje pozarządowe” finansowane z zagranicy, oraz biznes niemiecki, który zgodnie z ich „prawem” odlicza sobie środki na korupcję od podatków.

Jeszcze zwykły trolling można przypisać frustracjom, brakom charakteru, czy świadomości, ale trolling blogera to chyba już musi być skutkiem korupcji, zaś trolling antypolityka (pełniącego zdradziecko funkcję polityka) to już skutek korupcji na pewno.

Taki troll-bloger sam porusza tematy dyżurne, tematy zastępcze do tego co się naprawdę ważnego dzieje w polityce. Robi więc to, co sprzedajny antypolityk, albo i sprzedajna partia faktycznie antypolityczna.
Mało tego – taki troll-bloger-satanista staje się też trollem antypolitykiem nie tylko na swoich blogach, ale i w realu – czy to między znajomymi, czy np. jako troll-poseł występujący ze sloganami poprawności politycznej w Sejmie i to na poważnie, czy jak ostatnio troll Korwin-Mikke wyskakujący z atakiem na feministki-feminazistki w Parlamencie Europejskim akurat wtedy, kiedy strona Polska potrzebowała spokoju w jej sprawach, bo zamierzała oprotestować kandydaturę Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Trolling był szczczególnie perfidny, bo cała ta dyskusja bardzo szkodziła Polsce. – Wszelkie lewackie, satanistyczne, demoralizatorskie, poprawnopolityczne media Europy miały tu używanie przez kilka dni, a później już jednym tchem mogły przejść  do ataku na polski  rząd.

I to, że mogło tu nastąpić to płynne przejście to też ma wymiar skutku tego trollingu i jego celu. Tu się świetnie wpisuje i znów płynnie wchodząca tematyka wyjścia Polski z UE. Polska staje się tu „chłopcem do bicia” w sytuacji kiedy to jest zwykły temat zastępczy wobec planu ustanowienia „Europy dwóch prędkości”, czyli tego co może być dla takich państw jak Polska najgorsze.
– A tymczasem sprawa jest bardzo poważna, bo grozi utrata korzyści z członkowstwa w UE, a pozostanie wewnątrz UE jako twór kolonizatorski, wyzbyty suwerenności, a do tego rozbrojony i z długami sztucznie spreparowanymi do spłecenia i innymi ze stratami oraz kosztami do poniesienia. – Tak więc jeszcze raz miałby czekać Polskę akt upokorzenia i zniewolenia za pomocą faszystowskiej zasady „prywatyzacji zysków, a uspołecznienia strat i kosztów”.

Tylko czy to koniec konsekwencji tego wypuszczenia trolli do środowiska politycznego człowieka? Przecież obawiać się też trzeba jeszcze czegoś gorszego, jeszcze bardziej stanowiącego UE jako twór totalitarny. – No bo po co był im tak bardzo potrzebny Tusk – człowiek, który się zasłużył dla banksterstwa, bo w krytycznej sytuacji konfliktu greckiego nad ranem, kiedy Grecja już obroniła swoją suwerenność stanowczo zapowiedział, że nikt nie może wyjść z sali obrad (bo wynik ustaleń musi być korzystny dla banksterstwa – i tak się stało).

Wprawdzie za obradującymi nie stanęli żołnierze z wycelowaną w nich bronią, ale z pewnością każdy tak się poczuł, bo to już była groźba najpoważniejsza.

Dzieje się jedno, ale światło i uwaga tych co decydują i obserwują, oraz kontrolują i komentują idzie na co inne, a przez to uczestnicy nie widzą prawdy tego, co się rozgrywa naprawdę.
Troll blogowy, troll antypolityczny, czy diabeł – na jedno wychodzi. Zawsze naświetla to co fałszywe, a to co prawdziwe czyni przykrytym, niedostrzegalnym, usypia czujność, odwraca uwagę, przekręca hierarchię wartości, pomaga oszustom, złodziejom i zbrodniarzom.

I nie ważne, czy na blogu, czy w realu – choć tylko w realu leją się łzy i krew, i realnie rozpadają się domy, fabryki i rodziny, i realnie giną ludzie.

Miarka