środa, 12 kwietnia 2017

Urszula Świderska-Włodarczyk: „Homo nobilis. Wzorzec szlachcica w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku” (Kilka słów zamiast wstępu)


      Wzorce osobowe to niezwykle interesujące, ważne i wielowymiarowe zagadnienie. To normatywne universum wymagające interdyscyplinarnej metanarracji. Ta ostatnia w przeciwieństwie do mikrohistorii, bliższej pojedynczemu człowiekowi, operuje pojęciami natury ogólnej. Do takich niewątpliwie należą tytułowe wzorce. Już sam fakt, że stanowią przedmiot badawczy tak wielu różnych dyscyplin, jak między innymi: psychologia, socjologia, filozofia, etyka, pedagogika, andragogika, literaturoznawstwo, antropologia, teologia, politologia czy historia, świadczy o ich znaczącym miejscu w hierarchii naukowych dociekań. Można więc rozpatrywać je w kontekście fikcyjnym i rzeczywistym, w odniesieniu do tradycji i współczesności, do formacji kulturowej i społecznej, na płaszczyźnie systemów filozoficznych i moralnych, przez pryzmat programów wychowawczych i edukacyjnych, w wymiarze świadomościowym i mentalnym, zbiorowym i jednostkowym, postulatywnym i realizacyjnym. Można także analizować wzorce w aspekcie poziomym, czyli ewolucyjnym, opartym na długim trwaniu, aby wskazać na dokonujące się w ich obrębie przewartościowania, lub też pionowym i statycznym, który pozwoli ustalić hierarchię aksjologiczną dla wybranej społeczności, określonej czasowo i geograficznie. Mnogość perspektyw badawczych pozwoliła na różnorodność naukowych konstatacji. Ramy tego opracowania nie pozwalają na pobieżny choćby przegląd najważniejszych z nich, bo mogłyby stać się przedmiotem odrębnego studium. Zresztą tego rodzaju zabieg miałby jedynie charakter przeglądowy, przydatny bardziej na potrzeby akademickiego skryptu niż pracy o charakterze badawczym.

W tym przypadku założenie jest inne. Sprowadza się ono, jak na pracę historyka przystało, do wskazania źródeł dzisiejszych wzorców. Geneza wielu z tych wartości, do których współcześnie się odwołujemy, ginie w prapoczątkach niepamięci, część pochodzi z czasów antycznych. Następnie przyszło średniowiecze wraz z kulturą rycerską. Przyniosła ona nie tylko barwne obyczaje, lecz przede wszystkim niepisany kodeks, w którym znane już wyznaczniki moralne, takie jak siła, męstwo, wierność, hojność, solidarność, fair play, honor i odpowiedzialność za słowo, zostały podniesione do najwyższej rangi. Złożyły się tym samym na swoisty etos, w ramach którego doszło do wyrazistej kodyfikacji wzorców i wzorów osobowych rycerza, a wraz z nim króla i świętego. Nowa jakość kulturowa stała się uniwersalną własnością europejską. Przeniknęła do większości krajów, z Polską włącznie. Została tym samym przefiltrowana przez uwarunkowania rodzime, swojskie, nie tracąc jednocześnie zasadniczego kształtu. Wzory rzeczywiste, jak chociażby Ścibor ze Ściborzyc czy Zawisza Czarny1, a także fikcyjne wzorce rycerzy z powodzeniem funkcjonowały na kartach kronik i traktatów polityczno-moralnych. Stopniowo przenikały do stanowej świadomości i etyki, składając się na ideologię przekazaną bezpośrednim spadkobiercom średniowiecznego rycerstwa, czyli nowożytnej szlachcie.

Wraz ze schyłkiem średniowiecza formuła rycerskiej egzystencji uległa wyczerpaniu. Zdewaluowały się typowa dla epoki sztuka militarna i sposób gospodarowania oparty na zasadzie samowystarczalności. Nie był to jednak czas stracony. W toku dokonującej się ewolucji specjaliści od sztuki wojennej uzyskali najpierw dziedziczne prawo do piastowania godności obrońcy króla i państwa oraz przekazywania jej swoim następcom. W ślad za tym poszły kolejno nadawane przywileje, dzięki którym dawny rycerz, a obecny szlachcic stał się pełnoprawnym współdysponentem władzy, urzeczywistnianej w ramach aktywności parlamentarnej, urzędniczej, dyplomatycznej i żołnierskiej. Wprawdzie w ostatnim przypadku punkt ciężkości coraz bardziej przesuwał się w stronę wojska najemnego, ale mentalnie i moralnie przywilej bronienia ojczyzny niewzruszenie trwał w szeregu pierwszoplanowych powinności stanowych. Jednocześnie szlachcic ciągle pozostawał właścicielem ziemskim. W obliczu nowej rzeczywistości, w której wojna, sprowadzona głównie do obrony, przestała przynosić profity, musiał swoją majętność przestawić na nowe tory, na zbyt i zysk. A zatem potomkowie rycerzy musieli odnaleźć się w roli właścicieli sprawnie zarządzanych dochodowych folwarków. Z jednej strony włości te stały się podstawowym źródłem utrzymania, z drugiej zaś, dzięki płynącym stąd podatkom, podstawą finansową państwa. W żadnym wypadku jednak nie rezygnowali ze wspomnianych tu pozostałych form publicznej aktywności. Rozmaitość ról, które szlachta wzięła na siebie, przekładała się zarówno na wielość zaszczytów, jak i wielość obowiązków (noblesse oblige), wykraczających poza możliwości pojedynczego człowieka. Nie można przecież jednocześnie być efektywnym zarządcą własnego folwarku, profesjonalnym urzędnikiem i dyplomatą, skutecznym działaczem politycznym na arenie sejmikowej i sejmowej, żołnierzem gotowym w każdej chwili do walki, a do tego jeszcze dworzaninem z krwi i kości.

Do każdej z tych ról tytułowy homo nobilis, utożsamiony ze szlachcicem, z racji urodzenia był przeznaczony i zobowiązany. Uprzywilejowane miejsce w hierarchii społecznej sprawiało, że stawał się beneficjentem systemu, który sam uwierzytelniał, ale musiał też liczyć się z nieustanną weryfikacją dokonywaną przez współczesnych i potomnych. Wydaje się przy tym, że jedni i drudzy częściej skłaniali się ku krytyce niż ku aprobacie. Najpierw różni kaznodzieje na czele z Andrzejem Fryczem Modrzewskim, Piotrem Skargą czy Szymonem Starowolskim niezmiennie powtarzali zgrane zarzuty o odejściu szlachty od ideałów przodków, o skłonności do prywaty i postępowaniu niezgodnym z dziesięciorgiem przykazań. Kazali jej porzucać gospodarstwa i stać z bronią w ręku na granicach, zapominając o znaczeniu ekonomii dla stabilności państwa. Antyszlacheckie opinie są także typowe dla czasów zaborów, bo taka polityka była zgodna z obcą racją stanu. Reszty dopełniły komunistyczne rządy, które zgodnie z lansowaną ideologią równości społecznej programowo dezawuowały rolę szlachty w dziejach Rzeczypospolitej i jej znaczenie jako nośnika pozytywnych wartości. Zresztą takich przyczyn można znaleźć jeszcze więcej i uczynić przedmiotem osobnych rozważań. Na potrzeby tego wywodu wystarczy jedynie konstatacja, że długotrwałe deprecjonowanie szlachty przyniosło zamierzony efekt. W jego wyniku wytworzył się negatywny stereotyp, który zajął trwałe miejsce w świadomości powszechnej. Dowód na jego obecność można znaleźć chociażby w dzisiejszych portalach społecznościowych. Ich użytkownicy z podziwu godną konsekwencją w rubryce dotyczącej miejsca zatrudnienia wpisują jakże symptomatyczną informację: „szlachta nie pracuje”.

Tymczasem taki sposób myślenia rozmija się z faktami historycznymi, a jeszcze bardziej ze szlacheckim systemem wartości. W źródłach normatywnych z XVI i XVII wieku, które w dalszej części opracowania przyjęto za podstawę analizy badawczej, nigdzie nie ma przyzwolenia dla lenistwa i nieróbstwa. Co więcej, polski szlachcic, biorąc na siebie wiele obowiązków, wchodził tym samym w wielość ról, które wymagały permanentnej aktywności warunkowanej wielowymiarowym profesjonalizmem. Różnorodność i złożoność powinności i oczekiwań społecznych, które kierowano do szlachty, a które także i ona kierowała do samej siebie, przełożyła się na kodyfikację ówczesnych wzorców osobowych. Wypracowane w średniowieczu zasady obowiązujące rycerzy uległy dezaktualizacji, bo nie przystawały do nowych czasów. Wynikało to z przewartościowań ekonomicznych, reformy artis militaris, narodzin nowoczesnego parlamentaryzmu wraz z pogłębieniem świadomości obywatelskiej, coraz szerszej wiedzy religijnej w następstwie reformacji i kontrreformacji, postępu cywilizacyjnego i kulturowego odrodzenia. W ten sposób powstały dobre warunki do przeobrażeń w obrębie mentalności, a wraz z nimi do wykreowania nowych wzorców osobowych. Można się tylko domyślać – bo brak na to dowodów źródłowych – że przynajmniej część z nich była obecna w średniowiecznej świadomości społecznej, choć nie nazwana, a przez to trudna do weryfikacji. W Polsce Piastów i pierwszych Jagiellonów, tak jak w czasach nowożytnych, funkcjonują przecież gospodarze, urzędnicy, dyplomaci, posłowie i dworzanie, których jednak w ówczesnej hierarchii wartości zredukowano wyłącznie do jednego wymiaru, mieszczącego się w ramach wzorca rycerskiego. Zapewne w pierwszym rzędzie przesądziła o tym rzeczywistość wieków średnich, doświadczana permanentnym stanem wojny. Ten stan z kolei przełożył się na uniwersalną atrakcyjność kultury rycerskiej, a także na gloryfikację tych, którzy ją uosabiali. Bohaterowie wojenni musieli wziąć górę nad pozostałymi, bo to od nich jako obrońców w głównej mierze zależała ówczesna jakość życia. Do tego doszły skromne rozmiary dorobku piśmienniczego epoki, zwłaszcza jeśli zestawi się go z czasami po wynalezieniu druku. Była ona zorientowana przede wszystkim prokościelnie i prorycersko. Rzadko wspominano wówczas o innych profesjach, a jeszcze rzadziej o ich wymiarze jakościowym i etycznym. Każda z wymienionych przesłanek wskazuje na przyczynę nikłej obecności wzorców innych niż te o charakterze rycerskim, żadna jednak nie przynosi wystarczającego argumentu świadczącego przeciw ich istnieniu.

Zakładając więc, że przynajmniej w jakimś stopniu te wzorce były wcześniej obecne, trzeba znaleźć uzasadnienie dla ich spektakularnego awansu w okresie nowożytnym. Nie ma przy tym wątpliwości, że jednym z bodźców, niezbędnych nie tyle do powstania, ile do wyartykułowania wzorców, była renesansowa i barokowa erupcja literacka, która w postępie geometrycznym skutkowała wydawniczą i rękopiśmienną lawiną, wyrażaną najczęściej w rodzimym języku, nie tylko przez intelektualne elity kościelne, lecz także w dużej mierze przez średnią, świecką szlachtę2. Na te sprzyjające okoliczności nałożyły się zmiany merytoryczne dokonujące się w obrębie szlacheckich profesji. Teraz już nie wystarczyło tylko być gospodarzem, ale trzeba było być takim, który potrafił ekstensywną majętność przekształcić w nowoczesne i dochodowe przedsiębiorstwo. Z kolei urzędnik czy parlamentarzysta w coraz mniejszym stopniu identyfikował się z panującym. Znacznie wyżej stawiał Rzeczpospolitą, przede wszystkim wobec niej poczuwał się do zobowiązań i ciągle gotów był, jak jego rycerscy antenaci, bronić jej do samego końca, nawet jeśli przyszłoby mu złożyć w ofierze własne życie. Jednocześnie, aby być w zgodzie z ideą wojny sprawiedliwej, pozostawał jak najdalszy od niczym nieuzasadnionej agresji militarnej. Wysoko cenił pokój jako optymalny stan nie tylko dla kondycji szlacheckiej, lecz także w głównej mierze dla kondycji państwa.
Wynika z tego, że nowożytny wzorzec szlachecki ma różne oblicza i dlatego jest trudny do syntetycznego uchwycenia. Znacznie trudniejsza jednak wydaje się całościowa analiza składających się nań komponentów. Każdy z nich ma inny wymiar i różny ciężar gatunkowy. Każdy trzeba wyodrębnić i nazwać, a następnie przyporządkować do określonej sfery szlacheckiego bytu, odczytywanego w perspektywie fizycznej i mentalnej, po to, aby uzyskać wzorcowy wizerunek w postaci skończonego i doskonałego portretu nieznanego szlachcica XVI i XVII wieku.

W tym ujęciu jest to temat nowy. Aby go zgłębić, trzeba było odejść od tradycyjnych paradygmatów, sięgnąć po własną metodę badawczą w celu nowego odczytania wzorców i wzorów osobowych. Należało więc pójść swoją, niewykorzystaną do tej pory, ścieżką metodologiczną, wytyczoną przez autorską definicję. Omówienie założeń tej definicji, a także prezentacja wykorzystanych źródeł, złożyły się na treść rozdziału I. Warto przy tym nadmienić, że za podstawę analiz przyjęto staropolskie zwierciadła, czyli utwory propagujące wzorce moralne, oraz różnego rodzaju pisma, których nie zalicza się do tego rodzaju twórczości, a które, przynajmniej w jakimś zakresie, zawierają zwierciadłopodobne treści. Wszystkie one, ze względu na propagowany i akceptowany przekaz normatywny, stanowią ważny punkt wyjścia do analizy fikcyjnych wzorców osobowych, które są wyraźnie oddzielone (w dalszej części opracowania) od wzorów rzeczywistych (czyli realnie istniejących postaci). Te ostatnie wymagają innego rodzaju podstawy badawczej (biografie, autobiografie, testamenty, mowy pogrzebowe i inne), dlatego znalazły się poza nurtem przedstawionych tu zainteresowań. Z pewnością jednak jest to ciekawy temat do rozwinięcia i dopełnienia wywodu już w kolejnej publikacji.

Rozdział wprowadzający ma zasadnicze znaczenie dla dalszego kierunku rozważań. Nowa definicja i nowa metoda determinują kolejność i zakres tematyczny następnych rozdziałów. Przede wszystkim pozostają one w zgodzie z dokonanym podziałem strukturalnym wzorca szlacheckiego i wagi aksjologicznej wyodrębnionych komponentów. Należą do nich uwarunkowania genealogiczne, osobowościowe, profesjonalne i społeczne. Każdemu z nich poświęcono uwagę z osobna. Z tego powodu w rozdziale II zostaną poddane analizie te aspekty wzorca, które stanowią następstwo dobrego urodzenia, czyli dziedzicznego szlachectwa. Wyznaczało ono sposób wychowania i kierunek wykształcenia, a jednocześnie w znaczący sposób determinowało kondycję fizyczną jednostki, jej status majątkowy i w pewnym sensie, choć niezamierzonym, także czas, na który przypadała jej aktywność. Innymi słowy liczba przeżytych lat mierzona takimi etapami, jak młodość, wiek średni i starość, albo wzmacniała wagę danego wzorca, albo też odbijała się negatywnie na jego wartości.

Zgodnie ze staropolskim systemem wartości dobre pochodzenie nie było wiele warte, jeśli nie szła z nim w parze wewnętrzna doskonałość jednostki. Na tę perfekcję składały się przymioty natury intelektualnej, charakterologicznej i etycznej, które podciągnięto pod wspólne dla nich określenie uwarunkowań osobowościowych (rozdz. III).

Suma uwarunkowań genealogicznych oraz osobowościowych, wyrażona jednoznacznie dodatnio, stanowiła punkt wyjścia do powstania uwarunkowań profesjonalnych (rozdz. IV). Wiązały się one z umiejętnościami merytorycznymi, które pozwalały sprostać licznym i różnorodnym obowiązkom natury ekonomicznej, administracyjnej, parlamentarnej, dyplomatycznej, militarnej i dworskiej. Innymi słowy doskonały homo nobilis to multiprofesjonalista, łączący w jednej osobie wzorce sprawnego gospodarza, kompetentnego urzędnika, zaangażowanego posła i senatora, zręcznego ambasadora rodzimej racji stanu, bezinteresownego żołnierza i taktownego dworzanina.

W ostatnim rozdziale V omówiono funkcjonowanie szlachcica w uwarunkowaniach społecznych opartych na jakości związku jednostki z bliższym i dalszym otoczeniem. Taki związek w wymiarze lokalnym i państwowym niósł ze sobą wymagania natury rodzinnej, środowiskowej, obywatelskiej i religijnej. Wiązał się tym samym z wzorcem dobrego ojca, pana, sąsiada, obywatela i chrześcijanina.

Zaproponowana tu koncepcja pracy stanowi metodologiczne i merytoryczne novum, co nie oznacza, że jest pierwszym opracowaniem dotyczącym tej tematyki. Wzorcom i wzorom osobowym zostały poświęcone artykuły, prace zbiorowe i monografie3, pisane z różnych perspektyw badawczych. Ponadto zainteresowanie wzorcami zdaje się systematycznie wzrastać. Publikacja ta wpisuje się w ten nurt. Przynosi nową propozycję badawczą, która być może da asumpt do dalszego dyskursu. Jednocześnie jest to przecież zagadnienie niezwykle ważne nie tylko w kontekście historycznym, lecz także, a może nawet przede wszystkim, współczesnym. Wszyscy jesteśmy bowiem w jakimś stopniu spadkobiercami wartości szlacheckich, uświadamianych i nieuświadamianych. Ulegamy jakże powszechnej modzie na poszukiwania genealogiczne, na odkrywanie najlepiej nobliwych antenatów oraz otaczanie się rodowymi portretami i herbami. Nie mniej widoczna jest tendencja do osiedlania się z dala od miejskiego zgiełku, bardzo często w domostwie utrzymanym w architektonicznej konwencji dworu szlacheckiego, z charakterystyczną fasadą, gankiem i kolumnami. Podobnie jak minione pokolenia wysoko cenimy swoją prywatność i odrębność, co unaoczniają wyraźnie zaznaczone granice naszych domostw w postaci solidnych płotów i szczelnych zasłon w oknach. Konsekwentnie hołdujemy zasadom staropolskiej gościnności, a dawne powiedzenia w rodzaju „zastaw się, a postaw się” niewiele straciły na aktualności. Po szlachecku świętujemy imieniny, a nie urodziny. We wzajemnych relacjach, odmiennie niż w przypadku większości nacji, posługujemy się tytułami „pan” bądź „pani”, bo w taki sposób zwracała się do siebie szlachta. W naszej mentalności ważne miejsce zajmują pojęcia godności i wolności. Afirmujemy przy tym wewnętrzną prawość, a także postawy obywatelskie, patriotyczne i takich wartości oczekujemy od współczesnych nam wzorców, wzorów i autorytetów. Jednocześnie ulegamy – o czym wspomniano – antyszlacheckim stereotypom. Nieco parafrazując znany skądinąd powieściowy tytuł, dumie towarzyszy tu uprzedzenie, akceptacja idzie w parze z deprecjacją, co rodzi dysonans tożsamościowy, znakomicie zilustrowany w Dziennikach Witolda Gombrowicza. Tego rodzaju dysonans można usprawiedliwić niezgodą między szlachecką ideologią a praktyką, między wzorcem a jego zaprzeczeniem, przy zastrzeżeniu, że te ostatnie funkcjonowały w wymiarze incydentalnym i marginalnym, nie doczekawszy się stanowego przyzwolenia. W żadnym wypadku jednak nie powinien on występować w odniesieniu do samych wzorców, z założenia pozytywnych i ponadczasowych. Takie wartości są przedmiotem tej publikacji. Warto o nich pisać i przypominać, bo warto znać źródła współczesnych standardów.

Za: Urszula Świderska-Włodarczyk, Homo nobilis. Wzorzec szlachcica w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku, Warszawa 2017, str. 9-18.

Dr hab. Urszula Świderska-Włodarczyk – profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego, pracownik Instytutu Historii i kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej. Swoje zainteresowania badawcze koncentruje wokół kultury rycerskiej i szlacheckiej, ze szczególnym uwzględnieniem takich jej przejawów jak świadomość, tożsamość, mentalność, normy postępowania oraz wzorce i wzory osobowe w Polsce przełomu średniowiecza i czasów nowożytnych. Tym zagadnieniom poświęciła wiele artykułów i książek, z których warto wymienić takie monografie, jak: Kultura rycerska w średniowiecznej Polsce, Wyd. UZ, Zielona Góra 2001, Szlachta polska wobec Boga i ojczyzny, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 2001, Mentalność szlachty polskiej XV i XVI wieku, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 2003, oraz najnowszą Homo nobilis. Wzorzec szlachcica w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku, PWN, Warszawa 2017. Jeszcze w tym roku ukaże się kolejna książka pt. Parlamentarne autorytety. Wzorce i wzory osobowe w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku, przygotowywana przez Wydawnictwo Sejmowe.


1 Por. H. Samsonowicz, O „historii prawdziwej”. Mity, legendy i podania jako źródło historyczne, Gdańsk 1997, s. 162-165.
2 A. Wyczański, Średnia szlachta i jej rola w kulturze polskiej XVI wieku, w: Jan Kochanowski 1584-1984. Epoka – twórczość – recepcja, red. J. Pelc, P. Buchwald-Pelcowa, B. Otwinowska, t. I, Lublin 1989, s. 130-132.
3 Np. H. Dziechcińska, Szlachcic idealny w „Żywocie człowieka poczciwego”, czyli narracja perswazyjna, „Pamiętnik Literacki” 1969, LX(4); S. Grzybowski, Strach w XVI w.: nowe wzorce osobowe, w: Społeczeństwo staropolskie. Studia i szkice, red. A. Wyczański, t. I, Warszawa 1976, s. 121-147; J. Jelińska, „Sarmacki” wizerunek szlachcica – ewangelika w Postylli Krzysztofa Kraińskiego, Warszawa 1995; B. Krzywobłocka, Socjalistyczne wzorce osobowe, Warszawa 1975; Z. Dymkowski, Wzory osobowe Katechizmu Kościoła Katolickiego w katechezie współczesnej, Płock–Lublin 1999; L. Juszczyszyn, Wzorce osobowe świętych polskich kanonizowanych przez Jana Pawła II, Kraków 2001; B. Maliszewski, Metafora i aksjologia. Wzorzec człowieka w renesansowej literaturze parenetycznej, Lublin 2009; M. Ujma, Wzorce osobowe synów kasztelana krakowskiego Marcina Zborowskiego (Z problematyki obyczajowości szlacheckiej XVI wieku), „Klio – Czasopismo Poświęcone Dziejom Polski” 2011, 18(3), s. 43-74; U. Kicińska, Wzorzec szlachcianki w polskich drukowanych oracjach pogrzebowych XVII wieku, Warszawa 2013; A.B. Kwiatkowski, Wzorce osobowe działaczy społeczno-politycznych, Pułtusk 2013; Wzory i wzorce osobowe w biografistyce pedagogicznej, red. A. Skrzyniarz, M. Gajedrowicz, T. Wach, Lublin 2013.