poniedziałek, 19 czerwca 2017

Jakubczyk: O Sarmacji (pokrótce) raz jeszcze


       Kolega Mateusz Ambrożek skreślił  kilka polemicznych słów (http://myslkonserwatywna.pl/ambrozek-sarmacja-nie-jest-lekarstwem-na-dzisiejsze-problemy/ - przyp. redakcji RCR) w odpowiedzi na mój tekst „Dlaczego Sarmacja?”. Zaistniało tu jednak pewne nieporozumienie, ponieważ mój tekst nie był w żadnym sensie apologią sarmatyzmu, czy też sarmackości, stwierdzał po prostu fakt, iż w historii polskiej państwowości nie istniało nigdy coś takiego, jak podział na czysto zarysowany tzw. okres piastowski i jagielloński. Że są one ciągłością, a  pierwszą – destabilizującą naszego ducha narodu – przerwą w procesie tworzenia i rejestrowania naszego dziedzictwa, był okres rozbiorów. W swoim tekście postulowałem podniesienie przez teraźniejszych Polaków pokoleniowej pałeczki sztafetowej, która została wytrącona z rąk naszych przodków u progu tego też okresu. Dlaczego? Ponieważ, oprócz krótkotrwałej rezurekcji z lat 1815 -1832 i okresu międzywojennego (który notabene swoją strukturą powoli zrywał ciągłość ducha polskości, pomimo próby jego ratunku w maju 1926 roku) to właśnie wtedy nastąpiło jej zatrzymanie.

Podczas lektury artykułu kol. M. Ambrożka znalazłem kilka stwierdzeń z którymi z kolei ja muszę dysputować. Autor stwierdza że: „Sarmatyzm nie różni się (…) od jakiejkolwiek ideologii, której celem jest skupienie wokół siebie jak największej grupy ludzi, a następnie intelektualna obróbka rzeszy wyznawców. Sarmatyzm nie różni się od podstawowych wyznaczników ideologii także w tym, że postulowany kształt rzeczywistości opisywany jest nazbyt linearnie, bez uwzględniania niewiadomych, które pojawiają się w toku procesu historycznego. O ile zatem można przedstawić sarmatyzm jako sielską opowieść o przeszłości, której celem jest próba transponowania określonych wzorców, norm, wartości i zachowań, o tyle na tym kończy się – moim skromnym zdaniem – jedyna wartość pojęcia sarmatyzmu. Nie mogę się z tym zgodzić. Tak chłodna analiza jest nie trafna. Nie chcąc powtarzać mojego pierwotnego tekstu w całości, zsumuję jedynie że sarmackość to więcej niz postawa polityczna, czy też ideologia, przepis na życie. To kultura. Wypracowana przez Sarmatów, jedyna i wspólna tradycja nas wszystkich. Nie da się od tego uciec.
 
Ta tradycja nie ogranicza się do hulanek i machania szabelką, obejmuje także spuściznę naprawdę potężną w różnych dziedzinach życia. W tej tradycji mieszczą się Kochanowski, Chodkiewicz, Morsztyn, Skarga, Sobieski, Krasicki, ale także Słowacki, Mickiewicz, Żeromski, Gombrowicz, Witos i Piłsudski. To tradycja bogata i wieloraka. Ona żyje w nas, w naszym języku, przysłowiach, duchowości i religijności, sposobu poetyckiego myślenia, sposobu myślenia o polityce po najprostsze obyczaje, wciąż jesteśmy w niej zanurzeni – po pas.
 
Drugą rzeczą, poruszoną przez mojego szanownego Kolegę, był wątek liberum veto. Uważam, że waga sejmu w funkcjonowaniu Rzeczypospolitej Obojga Narodów była znacznie mniejsza, niż się powszechnie uważa. W I Rzeczypospolitej poprzez sejm broniono przywilejów szlacheckich i ustroju, wszystkimi innymi sprawami zajmowały się inne instytucje. Zrywanie sejmu nie miało zatem decydującego znaczenia dla funkcjonowania państwa, a liberum veto nie może być uznane za główną przyczynę anarchii i późniejszego upadku Rzeczypospolitej. Jego rola jest wyolbrzymiana,  po raz pierwszy zerwanie sejmu nastąpiło dopiero w 1669 w Krakowie w czasie obrad sejmu koronacyjnego, którego marszałkiem był Andrzej Krzycki, na tydzień przed ich końcem. Dokonał go poseł wołyński Jan Aleksander Olizar. Zgodzić się muszę z Andrzejem Fredro (marszałkiem Sejmu),  który bronił zasady liberum veto, argumentując, że daje ona jednostkom wybitnym możliwość działania na rzecz dobra publicznego w momencie, gdy wszyscy inni, mniej cnotliwi, skorumpowani, bądź ogłupieni, dbają przede wszystkim o własne interesy. Generalnie traktował jednak veto raczej jako narzędzie w rękach grupy cnotliwych obywateli, niż jako protest jednostki.
 
Podsumuwując, sarmackość równa się polskości. Nie negujmy swojego jestestwa przez obawy, przez słabości. Wyciągajmy wnioski, postulujmy pozytywne rozwiązania i idźmy do przodu. Jako Sarmaci. Co najważniejsze, może ona być lekarstwem na nasze bolączki, rozwiązania demoliberalne jak najwyraźniej stoją z Polakami w niezgodzie. Ratunkiem może być właśnie uporządkowana i rozwinięta  idea sarmatyzmu, idea która, jak trafnie stwierdził Piotr Doerre „to współżycie różnych kultur przy zachowaniu jednej dominującej. Ale takie współżycie jest możliwe tylko po porzuceniu herezji demokratycznej i paradygmatu jakobińskiego patriotyzmu na rzecz hierarchicznego społeczeństwa, zasady monarchicznej, umiłowania Ojczyzny i Tronu.”
 
Arkadiusz Jakubczyk