poniedziałek, 26 czerwca 2017

Jarosław Gryń: Lichwiarze w świetle religii i tradycji



Podobny obraz 
Wszechobecny wyzysk

       Żyjemy w świecie lichwy. Być może ta teza wyda się niektórym zbyt śmiała, jednak uważna obserwacja otaczającej nas rzeczywistości nie pozostawia złudzeń. Świat wirtualnego pieniądza i wszechpotężnych instytucji bankowych żerujących na ludziach stał się rzeczywistością, którą mało kto kwestionuje. Głosy potępiające taki stan rzeczy nikną wśród gwaru i chaosu współczesnego świata, jak gdyby stworzonego z myślą o ogłupieniu społeczeństwa i zduszeniu w zarodku wszystkiego, co mogłoby zaszkodzić ideologii konsumpcjonizmu, leżącej u podstaw dzisiejszej dekadencji. Stawiam więc tezę, że żądza zysku jest powodem takiego, a nie innego kierunku, w którym zmierzamy. Pozostałe kwestie, które tak rzucają się w oczy, są jedynie pochodnymi pierwotnej chciwości, kształtującej świat na swoją modłę i za nic mającej dobro jednostki, którym w każdy możliwy sposób się zasłania. Zboczenia, przemoc i ogólny upadek obyczajów, to produkty chciwości, uzurpującej sobie prawo do kreowania otoczenia w sposób urągający wszelkim zdrowym standardom. Chciwość nie widzi niczego poza sobą, dla człowieka nią opanowanego nie istnieje żadna świętość, żadna granica, jest tylko wieczny głód i żądza. Inni ludzie są tylko obiektami wyzysku służącymi zwiększaniu bogactwa. Ich wewnętrzne wartości są przeszkodą, którą należy pokonać wszelkimi sposobami. Społeczeństwo pozbawione wiary i zasad moralnych nie zasługuje na miano cywilizowanego, bo jest jak stado zwierząt hodowlanych idących na rzeź. 


Pierwszą spośród córek chciwości jest lichwa. Potworny wynalazek, świetnie służący zniewoleniu zarówno pojedynczych osób, jak i całych narodów. Kto z nas nie ma kredytu? Kto mieszka tak naprawdę „na swoim”, a nie na bankowym? Kto z nas może pozwolić sobie na komfort bycia człowiekiem, a nie maszynką do zarabiania pieniędzy przez banki? Czy może być wolną osoba, nad którą wisi cień strachu o przyszłość, o to czy nie przyjdzie ktoś i nie zabierze jej tego, co mylnie uważała za swoje? Pożyczają nam pieniądze na rzeczy, na które powinno być nas stać dzięki naszej pracy. Jednak w dzisiejszych czasach wartość pracy dyktowana jest przez zdolność kredytową, a nie jej rzeczywiste skutki społeczne. Produkcja, usługi, to wszystko małe piwo w porównaniu z tzw. inwestycjami czy spekulacjami wirtualnymi instrumentami finansowymi. Posiadając pieniądze, możesz pomnożyć je bez ruszania się z domu. Wystarczy kupić akcje i czekać na zysk. Oczywiście dobrze jest mieć tych pieniędzy naprawdę bardzo dużo, albo chociaż informacje z odpowiednich źródeł, co do przyszłych wydarzeń mogących mieć wpływ na notowania giełdowe. Niektórzy zapominają, że całym rynkiem finansowym rządzi prawo podaży i popytu, że masy drobnych inwestorów są oceanem falującym w rytm kierujących nimi emocji. W oceanie tym pływają grube ryby, wykorzystujące pływy dla nabijania sobie kabzy kosztem biednej i niedoinformowanej większości.

Dlaczego społeczeństwa tzw. cywilizacji zachodniej pozwalają funkcjonować regułom tak jawnie sprzecznym ze zdrowym rozsądkiem? Nawet nie kierując się rozsądkiem można przecież sięgnąć do tradycji i wiary, od tysiącleci potępiających lichwę oraz wskazujących pożądany i wypracowany przez pokolenia kształt jaki powinny mieć relacje społeczne. Wiem dlaczego, jednak konkluzję pozwolę sobie pozostawić na koniec. Zastanówmy się teraz: czy istnieje dla nas inna droga? Wbrew temu, czym raczy nas oficjalna propaganda, inne możliwości są dostępne, a wieczne kredytowanie na procent ludzi i społeczeństw, to ślepy zaułek, w który wprowadza ludzkość rządząca nią „elita” finansowa. 

Geneza problemu

Lichwa w tej czy innej formie istniała od tysiącleci. Zawsze znalazł się cwaniak, który chciał wykorzystać trudną sytuację bliźniego, by zarobić łatwe pieniądze. Niezależnie od epoki ludzie pożyczali sobie mniejsze bądź większe kwoty. Podlegało to z początku regulacjom zwyczajowym, a w niektórych przypadkach religijnym, w końcu także prawnym. Pieniądz ewoluował wraz z rozwojem ludzkości. Nie ma tu miejsca na analizę faz jego rozwoju i tego jak zmieniał się na przestrzeni wieków. Zastanówmy się za to, w jaki sposób narodziła się współczesna bankowość i w jaki sposób plugawa, plemienna mentalność dała jej początki. 

Zjawisko lichwy pomimo tego, ze towarzyszyło ludzkości od samego początku istnienia pieniądza, spotykało się również od zawsze z krytyką ludzi światłych. Według Arystotelesa „(…) z największą słusznością znienawidzone jest rzemiosło lichwiarza, ponieważ osiąga zysk z samego pieniądza, który mija się tu ze swym przeznaczeniem. Stworzony bowiem został dla celów wymiany, a tymczasem przez pobieranie procentów sam się pomnaża. (…) ten sposób zarobkowania jest w najwyższym stopniu przeciwny naturze[1]. Jak widać już w IV wieku p.n.e. pożyczanie pieniędzy na procent stanowiło duży problem. Jeśli zjawisko nie jest rzeczywistym problemem nikt go nie potępia i przechodzi się nad nim do porządku dziennego. Niestety „starożytni Grecy wiele wycierpieli z powodu nadmiernie oprocentowanych pożyczek, które wpędziły w niewolę ogromną liczbę mieszkańców Aten. Kiedy bowiem dłużnik bankrutował, wierzyciel mógł go sprzedać wraz z całą rodziną”[2]. Dzisiejsza sytuacja nie wygląda na szczęście aż tak źle, jednak przykład antycznych Greków pokazuje do czego może dojść, jeśli takiemu procederowi pozwoli się rozwijać.

„Nie będziesz żądał od brata swego odsetek od pieniędzy, od żywności ani odsetek od czegokolwiek, co się pożycza na procent. Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek”[3]. Cytat ten, pochodzący z żydowskiej Tory jest przykładem specyficznego postrzegania świata, dzielącego ludzi na swoich i obcych. Napisałem „specyficznego”, jednak znany jest on każdemu z nas. Kto nie spotkał w życiu człowieka będącego ludzkim, tylko dla określonej grupy i jednocześnie okrutnym dla pozostałych. Kategoryzowanie innych osób według rozmaitych kryteriów, właściwe jest wszystkim ludziom, jednak dopuszczanie oszustwa, czy też nadużyć wobec tych umieszczonych w kategorii „obcy”, świadczy o niskim poziomie moralnym. Przepisy tego typu służyły ochronie relacji wewnątrz danej społeczności przed zgubnymi skutkami lichwy i chciwości jako takiej. Czy nie świadczy to o inteligencji zakazów zawartych w Torze? Żydzi wiedzieli, że lichwa jest szkodliwa, jednak dopuszczali ją względem ludzi innych narodowości i wyznań. Ten sposób myślenia właściwy jest Pięcioksięgowi Mojżeszowemu oraz rozmaitym jego interpretacjom zawartym w Talmudzie. 

Stawianie siebie w roli ludzi lepszego rodzaju, mogących wyzyskiwać innych, a zarazem zobowiązanych do bezwzględnej lojalności wobec swoich, odbiło się piętnem na nowoczesnym systemie bankowym, który wyrósł na gruncie talmudycznych rozważań. W średniowieczu, wobec kategorycznego potępienia lichwy przez chrześcijaństwo, zajmowali się nią Żydzi. Położyli oni fundament pod współczesny, konwencjonalny system bankowy. I niech nikt sobie nie myśli, ze jest w tym coś złego. Formowanie się dzisiejszego systemu było procesem z gruntu relatywnym i zaszło tak, a nie inaczej z przyczyn historycznych. Pewne uwarunkowania sprawiły, że w danym momencie historii na scenie była tylko jedna społeczność, mogąca z „czystym sumieniem” zajmować się pożyczaniem na procent. Nic dziwnego, że zasady, którymi kierowała się ta właśnie społeczność stały się osnową branży przez nią zdominowanej.  

Lichwa jest domeną „nieludzkich” istot. Bezwzględne żerowanie na potrzebach i biedzie innych, to czyste zło i obraz odczłowieczenia, jakiemu ulegają osobnicy zajmujący się nią. Przyzwolenie na jej istnienie degeneruje także zdrowe relacje społeczne. „Dehumanizacja występuje wtedy, gdy pewne istoty ludzkie uważają inne istoty ludzkie za wykluczone z kategorii moralnej, jaką stanowi osoba ludzka (...). W takich warunkach staje się możliwe, by normalni, zdrowi moralnie, a zwykle nawet idealistycznie myślący ludzie dokonywali aktów destrukcyjnego okrucieństwa”[4]. Wszechwładza pieniądza doprowadza do tego, że z pozoru normalni ludzie dopuszczają do siebie myśl, że ten, kto pieniędzy nie ma lub ma ich mniej, jest mniej warty. W ten sposób usankcjonowany prawnie wyzysk jest demoralizujący zarówno dla społeczeństw, jak i jednostek.

Bankowość chrześcijańska

Cywilizacja zachodnia fundamentów swego istnienia upatruje w chrześcijaństwie. Dla tych, którzy znają nauczanie Jezusa z Nazaretu może to wydać się dziwne, z racji ogromu przekłamań i naciąganych interpretacji, zniekształcających obraz naszej wiary i tworzących z niej coś na wzór konglomeratu idei, z którego każdy wyciąga tylko to, co mu pasuje. Nie ma tu miejsca na rozważania natury teologicznej czy religioznawczej, ale faktem jest, że większość zakazów i nakazów występujących w Biblii traktowana jest co najmniej po macoszemu. Odnośnie naszego systemu bankowego jedno jest jasne, stoi on w rażącej sprzeczności nie tylko z literą prawa, ale i duchem Pisma Świętego. Jeżeli brat twój zubożeje i ręka jego osłabnie, to podtrzymasz go, aby mógł żyć z tobą przynajmniej jako przybysz i osadnik. Nie będziesz brał od niego odsetek ani lichwy. Będziesz się bał Boga swego i pozwolisz żyć bratu z sobą. Nie będziesz mu dawał pieniędzy na procent. Nie będziesz mu dawał pokarmu na lichwę”[5]. Cytat ten, zaczerpnięty ze Starego Testamentu, jest jednym z kilku wyraźnie zakazujących lichwy. Wiele osób powie, że odnosił się tylko do Żydów. Jednak w świetle Nowego Testamentu oraz stwierdzenia Chrystusa: „nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo lub proroków; nie przyszedłem znieść, ale wypełnić”[6] oraz jego zachęty: „idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”[7], wskazuje na coś zgoła innego. Ciężko jest również dyskutować ze św. Pawłem z Tarsu, zwanym Apostołem Narodów, prowadzącym działalność misyjną wśród pogan, zrównując ich tym samym w obliczu Boga z Żydami. Tego typu dyskusje są jednak zbędne wobec ogólnej wymowy chrześcijaństwa, będącego wyznaniem głoszącym potrzebę braterstwa i miłości. Gdzie tu miejsce dla lichwy? Gdzie miejsce dla lichwiarzy? Ojcowie Kościoła wyraźnie potępili lichwę. Nie ma tu miejsca na dyskusje.
Pisząc o ojcach Kościoła nie chciałbym być gołosłownym. Jednym z najbardziej znanych wrogów pożyczania na procent był św. Tomasz z Akwinu. W jego opinii „branie procentów od pożyczonych pieniędzy jest niedozwolone. Jest niedozwolone, bo jest niesprawiedliwe, a niesprawiedliwe jest dlatego, że sprowadza się do sprzedaży czegoś, co nie istnieje: quia venditur id quo non est[8]. Jest to nad wyraz słuszne stwierdzenie, ponieważ pamiętajmy, że pieniądz ma wartość umowną. Nie jest dobrem, które można spożyć, zbudować coś z niego, czy w jakikolwiek sensowny sposób wykorzystać. Jedyną wartość jaką posiada nadają mu ludzie, na mocy umowy zgadzający się dać mu moc środka płatniczego. Jest to jednak w znacznym stopniu iluzja, co widać w okresach wielkich kryzysów finansowych. W trakcie hiperinflacji w Niemczech w latach 1918-1924 banknotami można było co najwyżej palić w piecu. „W 1914 roku kurs wymiany pomiędzy dolarem a niemiecką marką wynosił ok. 1:4. W 1923 roku wskaźnik ten podskoczył do poziomu 1 USD za 1 bilion marek! Zazwyczaj posiadanie tak dużej ilości pieniędzy, że musisz mieć wózek, aby je przenosić brzmi naprawdę nieźle, ale nie w sytuacji kiedy nie wystarcza to nawet na bochenek chleba”[9]. Oczywiście podejście do idei płacenia za pożyczone pieniądze w ujęciu św. Tomasza uwzględniało pewne niuanse, jak chociażby aspekt rzeczywistej szkody poniesionej przez wierzyciela. „Św. Tomasz wierny swej zasadzie utrzymuje stanowczo, iż nie wolno sprzedawać prawa do użytkowania pożyczonych pieniędzy; ale są inne jeszcze sposoby użytkowania pieniędzy niż ich wydawanie. Można na przykład złożyć pieniądze w zastaw, co nie jest równoznaczne z wydawaniem ich. W podobnym wypadku użytek uczyniony z pieniędzy jest czymś od samych pieniędzy odrębnym, toteż może być sprzedany oddzielnie, wskutek czego pożyczający ma prawo do otrzymania więcej, niż pożyczył”[10]. Niemniej jednak św. Tomasz stoi twardo na stanowisku piętnującym lichwę jako grzech. Ostrze jego krytyki spada jednak tylko na pożyczkodawcę. Pożyczkobiorca jest w jego oczach niewinny.
Warto też wspomnieć osobę żyjącego bliżej naszych czasów Papieża Benedykta XIV. W jednej ze swoich encyklik pochylił się nad problemem lichwy, który również w jego czasach był nabrzmiały i cuchnący nie mniej niż dzisiaj. „Natura grzechu zwanego lichwą leży i źródło swe znajduje w umowie pożyczki. Ta umowa finansowa między dwoma skłonnymi do jej zawarcia stronami wymaga, zgodnie ze swą naturą, aby jedna strona zwróciła drugiej kwotę dokładnie tej samej wysokości, jaka została pożyczona. Grzechem jest w tym przypadku to, że czasami wierzyciel żąda zwrotu większej kwoty niż ta, którą pożyczył. Utrzymuje on, iż należy mu się zysk, którym jest suma wykraczająca poza kwotę pożyczki, ale wszelki taki zysk jest bezprawny i lichwiarski”[11].
Z rodzimego podwórka i czasów już nam współczesnych należy przypomnieć osobę księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Celnie punktuje on mankamenty kapitalizmu pisząc: „Powstała nowa religia – pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty – to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność – to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek. Jej ołtarze – to wielkie fabryki, maszyny, narzędzia, kartele, syndykaty, banki, gdzie za cenę chciwości ofiarowywano życie ludzkie. Cel ostateczny – błogosławiony bogaty. Bogatymi bądźcie za wszelką cenę – kto może i jak tylko może!”[12]. Kardynał Wyszyński w jasny sposób zwraca więc uwagę na konieczność ochrony wolności przy jednoczesnej konieczności pamiętania o nakazach moralnych. W jego opinii Kościół potępia wszelkie „dzikie formy anarchii gospodarczej, wiodące nieliczną garść ludzi do opanowania świata przy pomocy pieniądza i kredytu[13]. Cóż więcej można tu dodać?
Jak widać, pomimo wielu zniekształceń doktryny katolickiej oraz współczesnej mody na jej łagodzenie, stosunek Kościoła do lichwy pozostaje niezmienny. Począwszy od czasów pierwszych chrześcijan, poprzez średniowiecznych doktorów Kościoła i papieży, a na współczesnych przedstawicielach hierarchii kościelnej skończywszy, lichwa postrzegana jest jako zjawisko negatywne i szkodliwe.

Bankowość islamska
A ci, którzy pożerają lichwę,
nie powstają inaczej, niż powstaje ten,
którego przewrócił szatan przez dotknięcie.
Tak jest, ponieważ oni mówią:
„Handel jest podobny do lichwy”.
Lecz Bóg dozwolił handel a zakazał lichwy[14].

Bankowość islamska również wyrosła na gruncie religijnym. W przeciwieństwie do tzw. bankowości konwencjonalnej, cechuje się naciskiem kładzionym na kwestie moralne oraz zasady sprawiedliwości społecznej. Oddajmy tu głos samym muzułmanom: „Bankowość islamska ma ten sam cel, co bankowość konwencjonalna, z wyjątkiem tego, że działa zgodnie z zasadami Szariatu, znanymi jako Fiqh al-Muamalat (islamskie zasady dotyczące transakcji). Islamska działalność bankowa musi być praktykowana zgodnie z Szariatem i jego praktycznym zastosowaniem w rozwoju islamskiej ekonomii. Wiele z zasad, na których opiera się bankowość islamu, jest powszechnie akceptowana na całym świecie od wieków”[15]. Brzmi to wszystko pięknie, jednak jakie są cechy różniące banki respektujące prawo Szariatu od znanych nam z rodzimego podwórka, bankowych molochów? Przede wszystkim wyjaśnijmy sobie dwa podstawowe sposoby kształtowania relacji na linii klient-bank, w kontekście naszych rozważań nad niekonwencjonalnymi modelami bankowości. W sytuacji, gdy jedna osoba (bądź instytucja) posiada kapitał, a druga chce z tego kapitału skorzystać na rzecz swojej wizji biznesowej, w bankowości konwencjonalnej zastosowanie znajduje instrument kredytu. Polega on z grubsza na tym, że „kredytodawca zobowiązuje się udostępnić określoną kwotę na określony cel oraz czas, a kredytobiorca zobowiązuje się wykorzystać kredyt zgodnie z jego przeznaczeniem oraz zwrócić pobraną kwotę wraz z należnym bankowi wynagrodzeniem w postaci prowizji i odsetek”[16]. Właściciel kapitału bazuje na odzyskaniu kwoty głównej i dodatkowej na podstawie stałej stopy procentowej, jako rodzaju odszkodowania za utratę płynności finansowej na pewien czas. Płatność ta jest należna, niezależnie od tego, czy przedsiębiorca osiągnął zysk dzięki pożyczonym pieniądzom. W przypadku poniesionej straty kredytobiorca i tak musi spłacić główną kwotę pożyczki, a także naliczone odsetki z własnych środków, podczas gdy właściciel kapitału nie traci nic. Nie brzmi to zbyt sprawiedliwie. Wygląda raczej na praktyczne zastosowanie prawa silniejszego, wykorzystującego cudzą potrzebę dla zysku, za usprawiedliwienie mając jedynie to, że  może to zrobić. 

Drugim ze sposobów rozwiązania sytuacji, w której jedna osoba ma plan i zdolności, a druga środki, jest ten stosowany w bankowości islamskiej zwany Mudarabah: „Jest to umowa zawarta pomiędzy dwoma podmiotami, w której kapitałodawca (Rabb al-Mal), powierza pieniądze zarządzającemu (Mudarib). Zarządzający kapitałem wykorzystuje go w sposób ustalony w umowie, a następnie zwraca go kapitałodawcy. Zysk wypracowany przez zarządzającego dzielony jest pomiędzy strony w sposób ustalony w umowie, natomiast straty ponosi tylko kapitałodawca”[17]. Co do zasady chodzi tu o to, że bank dzieli się zyskami i ryzykiem z osobą, której pożycza pieniądze. Brzmi dziwnie, nierealnie? Jednak takie są założenia. Aby to wszystko doprecyzować zapoznajmy się z głównymi, wynikającymi z Szariatu, zakazami obowiązującymi bankowość islamską. „Najważniejszym ograniczeniem jest zakaz riba. Wśród muzułmanów riba jest rozumiana jako zysk, który nie został zarobiony, procent od pożyczki. Drugim ważnym ograniczeniem bankowości islamskiej jest zakaz gharar. W odniesieniu do handlu oznacza on niedopuszczalność sytuacji, w której kupujący nie wie, co kupił, a sprzedający - co sprzedał. Trzecim ograniczeniem jest zakaz maysir. Chodzi tu ogólnie o gry losowe (gdy wynik zależy od przypadku). Nie jest natomiast oczywiście zakazane podejmowanie ryzyka w celu osiągnięcia zysku, czyli typowa działalność przedsiębiorcy”[18]

Jak widać świat muzułmański, nie rezygnując z rozdziału religii od innych dziedzin życia, wypracował ciekawą formę bankowości, w której nie pożycza się na procent, a bank jest swego rodzaju wspólnikiem w inwestycji. Czy to nie są przypadkiem zasady, którymi kierują się ludzie dbający nie tylko o swój interes, ale również o dobro wspólnoty? Przecież ta forma bankowości buduje wspólnotową odpowiedzialność za społeczeństwo, zaufanie pomiędzy ludźmi i instytucjami. Nie warto chyba nawet wspominać o twardych regułach Szariatu, których przekroczenie wyklucza sprawcę z ummy (wspólnoty muzułmańskiej) i skazuje go na ostracyzm, będący od zawsze najlepszym narzędziem egzekwowania społecznego porządku. Ostracyzm jednak jest możliwy tylko w społecznościach zwartych ideologicznie lub religijnie. W społeczeństwach tak zatomizowanych jak zachodnie ciężko dziś o prawdziwe więzi i spójny, jednoczący ludzi zestaw wartości. Tym społeczności muzułmańskie górują nad nami, jednak nie zawsze tak było. Jako społeczeństwa chrześcijańskie wyrośliśmy z podobnego zbioru zasad, które jednak z biegiem lat są coraz mniej przestrzegane. Bankowość konwencjonalna, której jesteśmy ofiarami, jest odejściem od naszego rzeczywistego dziedzictwa.

Konkluzja
Niestety w dzisiejszych czasach lichwiarze święcą triumfy i brylują na salonach zaś uczciwi ludzie cierpią biedę. Obraz świata, który znamy bliższy jest apokaliptycznym wizjom św. Jana niż intencjom Jezusa. Niech nikt mi nie wmawia, że żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej. Konsumpcjonistyczno-ateistyczna mieszanka ideowa przenikająca na wskroś naszą codzienność,  to najzwyklejsza hańba dla ludzkości. Chciałem napisać coś o bankowości chrześcijańskiej, o tym jak ją widzę, czy też jak mogłaby wyglądać, ale ciężko zrobić coś z niczego. Nie ma czegoś takiego jak bankowość chrześcijańska, ponieważ chrześcijaństwo jest w głębokiej zapaści. Zastąpiły je bożki pieniądza i władzy oraz chuci i lenistwa, zaszczepiane nam przez ich wyznawców. Ludzki intelekt atakowany jest przez przedstawicieli mediów, show biznesu, polityki i finansjery, w celu odwiedzenia od tego, co naprawdę ważne. Oddajemy hołd pieniądzu nie zdając sobie z tego sprawy. Prawdziwe życie zastąpiliśmy iluzją, czy też raczej zastąpiono je nam niepostrzeżenie, by zrobić z nas głupi tłum, z radością biorący kredyty dla zaspokojenia, już nie tylko istotnych, ale również błahych potrzeb. Okłamano nas wmawiając nam, że tak musi być i wszyscy to zaakceptowali. Świat bez wartości i moralności, za to w wiecznej pogoni za iluzorycznym szczęściem, obiecywanym nam w kolorowych reklamach przez sztucznie uśmiechających się ludzi, w zamian za zakup tego czy innego produktu.

Każdy człowiek chce coś mieć. Potrzebuje tego samego co mają inni, albo więcej. Zapomina o sobie, o tym, że jest czymś więcej niż biologiczną maszyną kierowaną przez układ hormonalny. Nie patrzy na siebie tylko na innych, oceniając swoje życie w świetle cudzego stanu posiadania i cudzych dokonań. Żerują na tym lichwiarze, pasożyty ludzkości. Zakazy zawarte w świętych księgach wielu religii nie są zwykłym wymysłem. Są uzasadnione z punktu widzenia dobra ogółu, są elementarnymi zasadami „higieny społecznej”. Gdy pojawia się lichwa zanikają więzi, zanika prawda i rzeczywistość, polegająca na tym, że rzeczy mają swoją wymierną wartość. Sztuczna kreacja pieniądza praktykowana przez banki nakręca spiralę zadłużenia, której nie da się już zatrzymać. Ludzie i państwa wpadające w pułapkę długu, może z niej wyjdą, a może nie, tak czy owak skorzysta bankier. Zastanówmy się nad sensem dalszego ciągnięcia tego niemoralnego procederu. Zakażmy lichwy na wzór muzułmański i poczekajmy na efekty. Z pewnością skutki będą zadziwiające. Cały szereg wartości niszczonych przez sztuczną kreację pieniądza wróci wtedy do łask. Ludzie zaczną rozumieć, czym jest praca i czym są więzi rodzinne i społeczne. Nikt nie da im pieniędzy znikąd, tak jak to dzieje się dzisiaj. Zaspokajanie żywotnych potrzeb ludzi nie powinno być uzależnione od bankiera, lecz od państwa. Nie powinno się tak bardzo promować drogich kredytów mieszkaniowych, tylko budownictwo czynszowe. Niepotrzebne są nam chwilówki na święta, tylko realne wsparcie i solidaryzm gospodarczy, uczący ludzi odpowiedzialności za wspólnotę. To da się zrobić, tylko trzeba do tego woli politycznej i niezależności od bankowego lobby. I niech nikt nie myśli, że naiwnie idealizuję muzułmański system bankowy. Wszystko ma swoje wady i zalety. Wszelkie posunięcia na skalę globalną, powinny mieć mocne etyczne podłoże lokalne. U nas nie jest z tym najlepiej, jednak wyznaczenie kierunku, to byłby dobry początek. Zacznijmy więc kwestionować zastany układ i drążmy w poszukiwaniu lepszego. Zaprezentowane w tym artykule przykłady, pokazują, że można postępować inaczej, a przede wszystkim uczciwiej.
Jarosław Gryń


      [1]Arystoteles, Polityka, ks. I, Warszawa 1964, s. 20
      [2]A. Krajewski, Jak ominąć Boga, czyli lichwa, pożyczki i banki według wielkich religii, „Gazeta Prawna”, http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/766685,jak-ominac-boga-czyli-lichwa-pozyczki-i-banki-wedlug-wielkich-religii.html, [dostęp: 20.06.2017]

      Biblia Tysiąclecia, Pwt. 23:20, Poznań 2000 
      [4]P. Zimbardo, Efekt Lucyfera. Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?, Warszawa 2008, s. 12
                      Biblia Tysiąclecia, 3 Mojż. 25: 35-37, Poznań 2000
      [6]Ibidem, Mt. 5: 17.
      [7]Ibidem, Mt. 28: 19.
                  [8]    E. Gilson, Tomizm. Wprowadzenie do filozofii św. Tomasza z Akwinu, Warszawa 1998, s. 372.

      [9] 10 największych kryzysów finansowych w historii, Puls Biznesu, https://www.pb.pl/10-najwiekszych-kryzysow-finansowych-w-historii-485016, [dostęp: 20.06.2017]

                    [10]    E. Gilson, op. cit., s. 373. 
          [11]   Benedykt XIV, Encyklika Vix Pervenit, O lichwie i innych nieuczciwych zyskach, s.1
      [12]   Ks. Stefan Wyszyński, Kościół a duch kapitalizmu, cyt. za: „Dystrybucjonizm.pl”, http://www.dystrybucjonizm.pl/ks-kardynal-stefan-wyszynski-kosciol-a-duch-kapitalizmu/, [dostęp: 20.06.2017]

      [13]  Ibidem,
 
      [14] Koran 2: 275, Tłumaczenie Koranu, Józef Bielawski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986

      What is Islamic banking?, „Institute of Islamic Banking and Insurance”, http://www.islamic-banking.com/what_is_ibanking.aspx, [dostęp: 20.06.2017] 

      [16]Kredyt bankowy, „Portal Edukacji Ekonomicznej NBP”, https://www.nbportal.pl/slownik/pozycje-slownika/kredyt-bankowy, [dostęp: 20.06.2017]

      [17]Mudarabah, „Finansopedia”,  http://finansopedia.forsal.pl/encyklopedia/finanse/hasla/911250,mudarabah.html, [dostęp:20.06.2017]

      [18]Jacek Karwowski, Uwagi na temat bankowości islamskiej, „Bank i kredyt”, http://bankikredyt.nbp.pl/home.aspx?f=/content/2005/2005_09/karwowski_pl.html, [dostęp: 20.06.2017]