czwartek, 20 lipca 2017

Konserwatywni adwersarze Putina w Rosji

Konserwatywni adwersarze Putina w Rosji 
       W sensie duchowym, Rosja jest krajem ateistycznym, gdzie prawdziwa religijność jest zastąpiona formalnym obrządkiem oraz zabobonami rozmaitej formy i pochodzenia – podkreśla Aleksander Orszulewicz, prezes Bałtyckiej Awangardy Rosyjskiego Oporu (BARS). Wywiad został przeprowadzony przed zatrzymaniem naszego rozmówcy przez funkcjonariuszy MSW Rosji pod zarzutem „tworzenia grupy ekstremistycznej”.

Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu nie jest jeszcze zbyt dobrze znaną w Polsce inicjatywą. Nawiązuje do tradycji monarchistycznej oraz stronnictwa białych z okresu rewolucji bolszewickiej. Bardzo istotną deklaracją organizacji jest uznanie niepodległości państw tak zwanej bliskiej zagranicy, tj. Ukrainy, Białorusi, krajów bałtyckich, Finlandii oraz Polski. Takie stanowisko BARS wywodzi z decyzji głowy domu Romanowów podjętej w roku 1938.  Cyryl Igor Władimirowicz oświadczył wówczas, że państwowość krajów powstałych na „okrainach” (kresach) niegdysiejszej Rosji dowiodła swojej prawowitości dzięki zdecydowanemu przeciwstawieniu się i walce z diabolicznym reżimem bolszewickim.

Idąc w ślad za tamtą deklaracją, Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu w konflikcie rosyjsko-ukraińskim zajmuje pozycję proukraińską, uważając aktualny reżim rosyjski – na czele którego stoją pogrobowcy NKWD – za prostą kontynuację komunistycznego. Organizacja pozytywnie odnosi się także do obecnej władzy w Polsce, upatrując w PiS sojusznika walczącego o cywilizację chrześcijańską na obszarze Europy. Kampanię tę postrzega BARS jako jedno ze swoich głównych aktualnych zadań. Prezes organizacji, Aleksander Orszulewicz był zapraszany na wiece organizowane przez PEGID-ę we wschodnich Niemczech. Organizacja z siedzibą główną w Królewcu, prowadzi również oddziały w Rydze, Kijowie, Tallinie oraz Rostowie nad Donem.

W poniedziałek 29 maja br. Aleksander Orszulewicz został tymczasowo zatrzymany przez funkcjonariuszy MSW Rosji pod zarzutem „tworzenia grupy ekstremistycznej”. Razem z nim zostali tymczasowo osadzeni w areszcie śledczym, na 2 miesiące z możliwością przedłużenia tego okresu do pół roku, Igor Iwanow, współpracownik z ruchu Bałtyckiej Awangardy Rosyjskiego Oporu oraz Aleksander Mamajew, pop Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego za Granicą.

Poniższy wywiad z Aleksandrem Orszulewiczem został przeprowadzony jeszcze przed jego zatrzymaniem, celem przybliżenia sylwetki lidera organizacji oraz całego środowiska konserwatywnych adwersarzy Putina. Niestety, rozpowszechniony jest bardzo stereotyp o rzekomym nawróceniu Rosji (na chrześcijaństwo prawosławne). Pomijając już aspekt prawowitości tego wyznania, bardzo rzadko bierze się pod uwagę fakt, że tradycyjne prawosławie w samej Rosji od dawna nie istnieje. Zostało zniszczone przez władze bolszewickie, a cerkiew ugodowców zmuszono do ścisłej współpracy z bezpieką. Prawdziwe intencje władz pokazuje stosunek do tradycyjnego prawosławia, które w ciągu stulecia przechowywano w Rosyjskim Kościele Prawosławnym za Granicą.

 *****

Jak stał się Pan zwolennikiem idei monarchistycznej i antykomunizmu?

Urodziłem się w rodzinie sowieckiego wojskowego i nauczycielki szkoły w Błagowieszczeńsku na wschodzie Rosji. Moja rodzina wywodzi się od kozaków zabajkalskich oraz Polaków. Jeszcze na pierwszym roku Uniwersytetu w Królewcu zastanawiałem się, w jaki sposób urzeczywistnić moje, już wtedy trwałe poglądy monarchistyczne. Skłonność do porządku i dyscypliny wyznaczyły organizacyjną formę organizacji, założycielem której jestem – Bałtyckiej Awangardy Rosyjskiego Oporu (ros. BARS). W 2009 roku ideologia ugrupowania ostatecznie się ukształtowała poprzez fakt, iż ja osobiście oraz koledzy-współzałożyciele dołączyliśmy do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego za Granicą (ros. RPCZ). Pan Bóg zesłał nam w Królewcu ojca ieromnicha Mikołaja (Mamajewa), który wychował nas na prawdziwych chrześcijan oraz skierował nasze wysiłki w twórczą stronę, zgodnie z wolą Bożą. Przyświecają nam: brak akceptacji komunizmu, arystokratyzm ducha, wrogość względem sowieckiej „łże-cerkwi” [mowa o Rosyjskim Kościele Prawosławnym Patriarchatu Moskiewskiego], służącej władzom w charakterze listka figowego — to wszystko stało się fundamentem naszej walki.

Muszę powiedzieć, iż mam także osobiste rachunki wobec spadkobierców ZSRS. Moi przodkowie byli bowiem represjonowani przez sowieckie władze. Jeden z nich, Abram Niestierowicz Pawłow, został aresztowany oraz rozstrzelany na podstawie protokołu „trójki” NKWD w Wierchnieudzińsku w roku 1937, za organizację antysowieckiego powstania. W archiwum rodzinnym cudem zachowało się jego zdjęcie w mundurze Rosyjskiej Armii Imperatorskiej podczas Wielkiej Wojny.

Proszę przedstawić naszym czytelnikom obraz dzisiejszej Rosji. Czym jest ten kraj w sensie politycznym, kulturalnym, religijnym i, ewentualnie, gospodarczym?

Jeśli ma Pan na uwadze wizerunek dzisiejszej Rosji, widzianej moimi oczyma, jest on zdecydowanie negatywny. Rosja Putina to agresywne państwo, którego priorytetem nie jest duchowy i społeczny rozwój narodu, lecz maniakalne dążenie do uzyskania autorytetu na arenie międzynarodowej – kosztem podboju, szantażu i różnego rodzaju gróźb pod adresem Zachodu. To biedny kraj trzeciego świata, niezdolny i nie wykazujący chęci do zabezpieczenia własnym obywatelom godnych warunków życia, i to pomimo władania olbrzymimi zasobami naturalnymi. W sensie duchowym, Rosja jest krajem ateistycznym, gdzie prawdziwa religijność jest zastąpiona formalnym obrządkiem oraz zabobonami rozmaitej formy i pochodzenia. Taką sytuację konserwuje posowiecka „łże-Cerkiew” –  Rosyjski Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, który dzisiaj jest nie więcej niż udanym projektem biznesowym, wyrosłym z wydziału do spraw religii KGB ZSRS. Aby zmienić taki stan rzeczy, konieczne są zmiany systemowe o charakterze politycznym. Przede wszystkim, niezbędne jest uformowanie społeczeństwa obywatelskiego – społeczności aktywnych oraz odpowiedzialnych za los własnej Ojczyzny obywateli, wolnych od kłamstwa i stuletniej propagandy sowieckiej oraz świadomych konieczności oczyszczenia Rosji z trądu bolszewizmu. Projekty zmian transformacyjnych w pewnych dziedzinach można znaleźć na stronie internetowej naszej organizacji.

Proszę opowiedzieć o aktualnej działalności BARS

Organizacja koncentruje się na systematycznej agitacji na szczeblach regionalnym i ogólnokrajowym. Ważną częścią naszej aktywności jest dobór odpowiedzialnych ludzi — towarzyszy naszej walki. Staramy się również zainicjować szersze dyskusje wśród mieszkańców obwodu królewieckiego. By te cele osiągnąć, wykorzystujemy sieci społecznościowe oraz akcje uliczne. BARS od wielu lat jest organizatorem głośnej akcji politycznej „Marsz Rosyjski” w naszym mieście. Współpracujemy z demokratami i liberałami, szukając wspólnej płaszczyzny dla pracy politycznej na rzecz lokalnej społeczności.

Gdzie, według Pana, upatrywać należy „zbawienia Rosji”? [pojęcie to w języku przeciwników reżimu komunistycznego z okresu wojny domowej oznacza wybawienie od kary bolszewizmu oraz powrót do korzeni chrześcijańskich – red.].

Dzisiaj nie możemy już mówić o „zbawieniu Rosji”, której – co tu mówić – już dawno nie ma, lecz o odrodzeniu narodowej, ucywilizowanej Rosji na ruinach pozostałych po bolszewizmie. Tę ruinę widać nie tylko w pejzażu miast rosyjskich, lecz przede wszystkim w duszach zwykłych ludzi. Potrzeba twórczej idei narodowej, która pomoże nam wyjść z głupiego oraz nieszczęsnego położenia, w którym się znaleźliśmy dzięki kremlowskim populistom.

Jak Pan widzi przyszłość obwodu Kaliningradzkiego?

Nie ma, niestety pewności co do przyszłości tej części niegdysiejszych Prus. Jeśli dzieło propagowania naszych idei i przesłania odniesie sukces, może to być kiedyś „rosyjska Szwajcaria”. W przypadku porażki, region ten zostanie wyklętą przez Europę, uzbrojoną po zęby forpocztą moskiewskich członków Politbiura.

W trakcie II Soboru Watykańskiego pewna część biskupów wystąpiła z żądaniem publicznego potępienia komunizmu oraz jego zbrodni, co, jak wiadomo, nie doszło do skutku. Przyczyną było z jednej strony stanowisko biskupów o poglądach liberalnych, z drugiej – naciski ZSRS wywierane poprzez agenturę KGB, obecną na Soborze w osobach biskupów „siostrzanego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego”. Jak Pan uważa, na ile ważna była klarowna i konkretna ocena komunizmu przez Kościół Katolicki w tamtym okresie?

I w tamtym czasie, i jeszcze wcześniej, i nawet teraz: taka klarowna ocena ze strony Kościoła Rzymskiego sprzyjałaby otrzeźwieniu Europy z czadu iluzji odnośnie Rosji. Ponadto, potępienie komunizmu oraz odpowiednie przesłanie duchowieństwa Kościoła Katolickiego niewątpliwie pomogłyby przedstawicielom rosyjskiej białej emigracji oraz nam, bojownikom rosyjskiego oporu wewnątrz Rosji, wznieść naszą walkę na inny jakościowo poziom. Jednogłośna opinia miliarda wierzących katolików jest poważną siłą polityczną.

Jak Pan ocenia niedawne spotkanie „Patriarchy Moskiewskiego” oraz papieża Franciszka na Kubie?

To wydarzenie należy rozpatrywać tylko z punktu widzenia koniunktury, tj. potrzeb Kremla we wznowieniu dialogu z Zachodem. Sankcje nałożone na Federację Rosyjską odniosły swój efekt. Dlatego czekiści wykorzystali „dźwignię cerkiewną” w celu wpłynięcia na opinię publiczną oraz na stanowisko tamtejszych polityków.

Co chciałby Pan powiedzieć naszym czytelnikom?

Życzę Polakom, żeby pozostali prawdziwymi chrześcijanami, niezależnie od tego, co się ma wydarzyć. By pokładali zaufanie tylko w Bogu i Jego Opatrzności, zarówno w dniach smutku, jak i radości. To jest najważniejsze. To jest podstawą duchowej, a także społecznej i politycznej pomyślności każdego kraju prawdziwie chrześcijańskiego, oświeconego nauką Apostołów oraz zroszonego krwią licznych męczenników.

Rozmawiał Zbigniew Konarski

OD REDAKCJI: Ruch Christus Rex miał kontakty organizacyjne z BARS jednakże uporczywe popieranie przez tą organizację nacjonalistów ukraińskich oraz upatrywanie przez jej prezesa Aleksandera Orszulewicza  PIS-u jako konserwatywnego ugrupowania i zbawczego wręcz dla Polski tworzonego przez PIS rządu doprowadziło do wygaszenia kontaktów pomiędzy naszymi organizacjami. A szkoda.