wtorek, 8 sierpnia 2017

Katolicyzm Odkłamany – Krucjaty

Podobny obraz       Biedni, niewinni muzułmanie wycinani przez krwiożerczych krzyżowców. Katolickich, trzeba dodać, by nikomu nie umknęło, że to Kościół rzymski odpowiada za całe zło tego świata. Taki obraz czterech “najpopularniejszych” wypraw do Ziemi Świętej serwowany jest od pięciuset lat przez wszelkie lewicowe ośrodki dezinformacji, a czasem także przez nieświadomych własnej historii katolików, którzy w imię błędnie pojmowanego ekumenizmu i dialogu starają się przeprosić wszystkich za wszystko. Ale czy za Krucjaty należą się przeprosiny?

Jeśli pozbędziemy się ahistorycznych wyobrażeń na ich temat, odpowiedź jest bardzo prosta.

Tło historyczne i powody wypraw

Wyprawy Krzyżowe do Ziemi Świętej były próbą odzyskania utraconych ziem i zapobieżenia inwazji Islamu na Europę. Muzułmanie nie zajmowali się nawracaniem poprzez naukę i męczeństwo, za to posiadali ogromne rzesze ludzi zdolnych do walki w imię “nowego” boga (Allah jest zmodyfikowanym w oparciu o Biblię pogańskim bożkiem, do którego wznoszono modły jeszcze na długo przed Mahometem). Jihad rozpoczął się jeszcze za życia Mahometa, gdy islamskie siły najechały Palestynę i Syrię. W roku 632 islam podbił chrześcijańskie obszary Syrii (635 rok), Jerozolimy (638) i Egiptu (642). W roku 674 muzułmanie próbowali podbić Konstantynopol, lecz udało się ich odepchnąć. Każdy, komu wydaje się to marnym powodem do walki niech wyobrazi sobie reakcję dzisiejszych Europejczyków na wieść, że wrogie wojska zajmują na przykład Brukselę, Berlin, Paryż i Sztokholm. Czy powinno byłoby się przeprosić za ich odbicie z rąk najeźdźcy?

Jihad vs Krucjaty, czyli kto tak naprawdę atakował, niszczył i podbijał

Światowej klasy specjalista w tematyce religioznawstwa oraz badacz Islamu, dr Bill Warner opracował film, w którym za pomocą animacji mapy, pokazuje przebieg dżihadu i Krucjat na przestrzeni wieków. Porównuje dzięki temu jeden i drugi ruch oraz pokazuje, kto tak naprawdę był agresorem, w jakich dokładnie miejscach walczono, jak blisko było do ataku na samo centrum Europy oraz o co naprawdę walczyli krzyżowcy. Film ten dostępny jest na platformie Youtube i nosi nazwę “How many times Muslims invaded Europe vs. Europeans invaded Muslim countries? (1).

Mapy nie pozostawiają złudzeń. Poniższa przedstawia miejsca bitew (czerwone kropki) stoczonych z muzułmanami od czasów Mahometa oraz stan granic państw muzułmańskich (zielone pole) do roku 1080, czyli do momentu rozpoczęcia ruchu Krucjatowego.

Z kolei mapa poniższa przedstawia miejsca, w które udali się Krzyżowcy w ramach krucjat do Ziemi Świętej (czerwone krzyże):


Bez porównania, a jednak mimo islamskiej powodzi, dzięki tej reakcji papieża aż do 1683 roku udało się powstrzymać widmo przejęcia terenów centralej wtedy (kulturowo, nie geograficznie) Europy przez islam.

Mit “pogoni za kasą”

Tam gdzie wojna, tam są i duże pieniądze. Tylko w bajkach walki prowadzone są z czystej chęci zniszczenia. Interesujące jest jednak to, że Krzyżowcy dzięki wyprawom… niemal bankrutowali. Zadziwić nas może fakt, że dobrowolnie wyruszali na nie ludzie, którzy nie tylko mogli zginąć, ale jeszcze dodatkowo stracić majątek, ponieważ zadłużali się i wyprzedawali część dobytku, by wziąć w nich udział (2).

Pamiętać należy, że taka wyprawa to nie tylko jedna osoba ubrana w kupę stali. To długotrwałe i kosztowne szkolenie, to niebywale drogi koń (tak drogi, że niedostępny dla 90% ówczesnego społeczeństwa), to konieczność utrzymania służby i podwładnych podczas wyprawy i zarządzania majątkiem pod nieobecność rycerza. Koszty te niestety nie zwracały się, a wielu krzyżowców nie wróciło z wyprawy. Koszty i straty, jakie poniosła wtedy Europa były całkiem poważne, za co z kolei Kościołowi obrywało się ze strony zwolenników propagandy o zubożeniu kontynentu poprzez “bezsensowne” pielgrzymki zbrojne.
No dobrze, skoro się nie bogacili, to może chociaż mordowali?

Czy rzezie naprawdę miały miejsce?

Aby zrozumieć, o co chodziło w “rzeziach” i relacjach je opisujących musimy mieć świadomość, że średniowieczni rycerze byli po prostu przesiąknięci wiarą. Żyli nią. Dla ówczesnego rycerza miecz nie był kawałkiem stali, a zbroja nie była górą blachy. Były to narzędzia walki dla Boga i jego Kościoła pod przysięgą składaną raz na całe życie. Podobnie Biblia nie była dla nich “książką”. Była podstawą życia, świata i nadawała sens ich działaniom, w związku z czym świetnie ją znali. Dopiero pamiętając o tym możemy zrozumieć sens niektórych relacji z tzw. rzezi, np. w Jerozolimie.

Okazuje się, że relacje te opisywały co prawda niewyobrażalne mordy, jednak były symboliczne, bo stanowiły cytaty z Biblii (3). Krucjaty były dla krzyżowców momentem przełomowym i spodziewali się oni ostatecznego zwycięstwa dobra nad złem. Dlatego właśnie opisując wygrane bitwy niemal dosłownie odwoływali się m.in. do słów Proroka Izajasza (Iz 63,3) oraz Apokalipsy Św Jana opisującej przecież chwile ostateczne i zwycięstwo.

Krucjaty dziecięce? Nie do końca.

Aby przemówić do wyobraźni i jeszcze mocniej nastawić ludzi przeciwko Kościołowi, często za przykład jego perfidii podaje się tzw. krucjaty dziecięce. Manipulacja w tym przypadku zaczyna się już od samej nazwy, bowiem żadna z dziecięcych wypraw do Ziemi Świętej nie została zwołana ani zaaprobowana przez papieża, dzieci nie składały obowiązkowej dla krzyżowców przysięgi, nie otrzymywały żadnych obietnic ani benefitów materialnych, czy duchowych. Nieprawdą jest też, jakoby ludzie średniowiecza byli tak zaślepieni wiarą, że wierzyli, iż dzieci swą niewinnością cudownie “przekonają” muzułmanów do opuszczenia Ziemi Świętej. Pogląd taki to celowe zniekształcenie ówczesnych kronikarzy, którzy chcieli nadać patosu całej sprawie (4).

Pielgrzymki dziecięce organizowane we Francji i Niemczech były pomysłem dwóch nastoletnich chłopców. Jeden z nich, Stefan z Cloyes został zignorowany przez samego króla Francji, do którego zgłosił się z prośbą o wsparcie wyprawy. Drugi, Mikołaj z Kolonii,  wspierany był tylko przez swojego ojca i księdza, a po fiasku wyprawy, gdy sprawa wyszła na światło dzienne, ojca skazano na karę śmierci za narażenie życia tak wielu dzieci.

Kto i dlaczego tak naprawdę zaczął krytykować Krucjaty?

Krytyka ruchu krucjatowego, podobnie jak krytyka Inkwizycji, rozpoczęła się w XVI wieku przy okazji reformacji (5). Luter szukał możliwości zdyskredytowania Kościoła na każdym kroku i wykorzystywał swoją wizję historii do siania własnej propagandy antypapieskiej. Wojny prowadzone pod znakiem krzyża były więc dla jego ideologii wyśmienitą bronią przeciw katolikom. Zaczęły się wtedy twierdzenia o bezpodstawnym ataku na muzułmanów, rzekomych grabieżach itp. Ważny dla całej sprawy jest fakt, iż najwięksi krytycy Krucjat zaliczają się zawsze do lewicowych i “oświeceniowych” grup ideologicznych, a także masonerii – Wolter, Denis Diderot, Edward Gibbon, David Hume. Trudno mówić więc o ich obiektywizmie, gdy krytykują instytucję, dla której zniszczenia pracują.

Przypisy:

1 – https://www.youtube.com/watch?v=c7y2LRcf4kc&t=2s
2 – “Dlaczego Kościół katolicki ma rację” Michael Coren, str. 52
3 – “Chwała Krucjat” Steve Weidenkopf, str. 87
5- “Chwała Krucjat” Steve Weidenkopf, str. 19