sobota, 30 września 2017

Marcin Madej: Pokora i szczera wiara otwierają bramy niebios


        Izajasz i Mateusz – co za duet! Nietypowy, ciekawy i intrygujący, bo przecież obaj Autorzy Natchnieni ze sobą niewiele mają wspólnego, poza tym, że Duch Święty umieścił ich zapisy o Mesjaszu w jednej Biblii. Postarajmy się jednak przyjrzeć fragmentom obu tych ksiąg i zauważyć podobieństwa, które zgodnie wskażą nam sposób postępowania właściwy chrześcijaninowi.

Ewangelia według św. Mateusza zachwyca swoją prostotą przekazu. Pokazuje Boga – Człowieka z perspektywy, z jakiej widzieli Go ludzie z otoczenia. Takim człowiekiem był przecież Lewi, celnik – święty Ewangelista, któremu Chrystus powiedział „Pójdź za mną”. Wszelkie dialogi, zredagowane przez Mateusza tchną zwięzłością, uderzają węzłowatymi ripostami, krzepią prostym pocieszeniem. Autor pierwszej Ewangelii konsekwentnie wykazuje, że Jezus Chrystus jest Mesjaszem, zapowiadanym przez proroków Starego Przymierza.

Księga Izajasza zazwyczaj kojarzona jest z proroctw o Synu Człowieczym, który ma odkupić Izraela. „Oto Panna pocznie i porodzi Syna (…)”, „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką” – wszyscy znamy te słowa z Adwentu i Pasterki. Jednak, wbrew pozorom wśród rozdziałów Izajaszowego proroctwa niejako „zapomniany” jest początek księgi. Początek, w którym nie czytamy pokrzepiających zapowiedzi przyjścia Emmanuela ani wzmianki o triumfie Judy. Zamiast tego Izajasz podaje nam kielich goryczy do wypicia, zapisując:
Wykarmiłem i wychowałem synów,
lecz oni wystąpili przeciw Mnie.
Wół rozpoznaje swego pana
i osioł swego właściciela;
Izrael na niczym się nie zna,
lud Mój niczego nie rozumie”. (Iz 1, 2-3)
Jakże mocne i bolesne słowa! Bóg gani Izraela, stawiając mu za przykład woła i osła. Lud Pana na niczym się nie zna i nic nie rozumie! Wół i osioł w stajence betlejemskiej poznali swojego Pana, podczas gdy Izrael odmówił Mu miejsca w gospodzie…

Potem następuje fragment, który chciałbym porównać z tekstem Mateuszowej Ewangelii. Podczas gdy u Izajasza znajdujemy słowa przeciw religijnej obłudzie, u Mateusza 23. rozdziale Chrystus najpierw przestrzega przed uczonymi w Piśmie (zaznaczając jednak, że zasiadają oni na katedrze Mojżesza i jako „urząd nauczycielski” ich zadaniem jest interpretować Prawo), po czym uderza w nich siedmiokrotnym „biada” obnażając ich „7 grzechów głównych”. Liczba 7 ma również znaczenie symboliczne, jest synonimem wielości, pełni i mocy zatem „biada” powtórzone przez Pana 7 razy ma za zadanie szczególnie mocno wstrząsnąć sumieniami odbiorców mowy. W przekładzie Biblii ks. Jakuba Wujka dostrzegamy natomiast 8. „biada”, zapisane w 14. wersecie:
Biada wam, bo objadacie domy wdów i sierot…
Werset ten został prawdopodobnie dodany przez tradycję ustną, aby mowa przeciw obłudnikom stanowiła przeciwieństwo 8 Błogosławieństw.

Swoją mowę Chrystus kończy głęboką, przeszywającą na wskroś, gorzką apostrofą do Jerozolimy, która stanowi jeden z najpiękniejszych i najtragiczniejszych zarazem fragmentów Ewangelii.

Przyjrzyjmy się jednak obu fragmentom Słowa Bożego od początku, słowo po słowie dostrzegając zbieżności w przesłaniu. Chrystus w pierwszym „biada” skierowanym do faryzeuszów i uczonych w Piśmie wypomina im:
Zamykacie Królestwo Niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23,13).
Dalej mówi:
Przemierzacie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami”.
Można te słowa odnieść do pytania Pana w Księdze Izajasza:
Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Zaprzestańcie składania czczych ofiar! (Iz 1, 12-13)
Wydeptywanie dziedzińców Świątyni bez szczerej wiary, która jest postawą człowieka ma dla Pana taką wartość, jak przemierzanie kilometrów morzem i lądem, aby pozyskać wiernego, który w efekcie i tak stanie się podobny do swego nauczyciela, a więc obłudnikiem i przewodnikiem ślepym. Energię zużytą na wydeptywanie dziedzińców można spożytkować jak Maryja – nawiedzając krewną w potrzebie, idąc górskimi drogami niosąc Boga. Siły potrzebne do szukania współwyznawców, lub raczej politycznych sojuszników lepiej oddać Panu w małej izdebce serca pełnej uwielbienia. Zarówno Izrael jak i faryzeusze nie rozumieją języka pokory, języka Boga. Człowiek (także współczesny), który sam nie żyje Ewangelią, nie może nazywać siebie ani wiernym wyznawcą, ani misjonarzem.

Jezus po raz trzeci mówiąc „biada” faryzeuszom, obnaża ich powierzchowność oraz materialne podejście nawet do świętości.
Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, nic to nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek który uświęca złoto? Dalej: Kto by przysiągł na ołtarz, nic to nie znaczy, lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepcy! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na wszystko co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na Tego, który w nim mieszka. (Mt 23, 16 – 22)
Materializm i umiłowanie dóbr przyziemnych w obliczu rzeczy świętych oburza. I słusznie. Dla faryzeusza – materialisty przybytek poza tym, że jest mieszkaniem Boga, który i tak istnieje i mieści się jedynie w obrębie jego o Nim wyobrażenia, nie stanowi większej wartości – to człowiek tutaj próbuje określić wartość Boga – Co za potworna pycha! Co innego złoto, które w ograniczonym, przyziemnym rozumowaniu obłudnika prezentuje wartość, ukazuje konkretne dobra doczesne, jakie można za jego pomocą nabyć. Złoto de facto zamyka człowieka na Boga, ogranicza Stwórcę do wspaniałych ołtarzy, obrazów, imponujących fasad katedr, czyli do tego, co materialne, a więc niedoskonałe i nietrwałe. Środek mający pomóc człowiekowi zbliżyć się do Boga staje się celem, przysłaniając Najwyższego. Podobnie jest z kolejną ilustracją podaną przez Chrystusa – ołtarz ofiarny, który nie przynosi żadnego zysku, dla ślepego obłudnika nie czyni przysięgi ważną, ale ofiara, którą niejeden z nich sam by chętnie spożył decyduje o powadze przysięgi. Ofiarę można porównać do uczynków, a ołtarz do wiary. Nie może istnieć ołtarz, na którym nie składa się ofiary. Ofiara natomiast wymaga ołtarza całopalnego. Faryzeusze i uczeni w Piśmie mówią o samej ofierze, nakazują rozmaite uczynki oraz wydają zakazy, ale ich ofiara nie może być nawet złożona przed Bogiem. Do tego potrzeba ognia wiary, który rozpali drwa serca i pochłonie ofiarę unosząc jej dym do samego nieba.
Czwarte „biada”
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz zaniedbaliście to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać. Ślepi przewodnicy, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! (Mt 23, 23-24)
Podczas gdy Prawo żąda dziesięciny ze zboża, uczeni w Prawie nakazują dziesięcinę z każdej najdrobniejszej rośliny zaniedbując istotę Prawa, którą Pan streszcza w poprzednim rozdziale dwoma przykazaniami (Mt 22, 36-40) tutaj zaś wylicza jako cnoty sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. Uczonym w Prawie wypomniał n i e s p r a w i e d l i w o ś ć. Bo czy sprawiedliwym jest zamykać innym drogę do zbawienia przez nadmierne wymagania, samemu nie mogąc wejść przez zaniedbanie miłosierdzia i wiary? To zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać”. Dopiero jeśli weźmiemy na poważnie to, co ważniejsze w Prawie, możemy wchodzić w głąb, w labirynt przepisów i nakazów. W przeciwnym razie grozi nam niebezpieczeństwo połknięcia wielbłąda podczas przecedzania komara.
Biada” piąte i szóste
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.
Każdy z nas na pewno miał kiedyś okazję myć naczynia. Zazwyczaj bardziej zależy nam na czystości szklanki lub kubka od strony wewnętrznej. Nikt spożywając kolację nie życzy sobie resztek obiadu na talerzu. To dla nas naturalne. Dyktuje nam to chociażby higiena i poczucie estetyki. Faryzeusz i obłudnik to tak sprzeczny i niezrozumiały człowiek, który myje talerz od zewnątrz, wnętrze pozostawiając brudnym, a potem spożywa z niego posiłek. W efekcie ilość brudu z każdym kolejnym obiadem narasta, resztki pleśnieją i stają się trucizną. Obłudnik jest ślepcem, więc nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i co je. Mówi się: „jesteś tym, co jesz”. Obłudnik karmi się jadem, trucizną, sam stając się toksycznym dla innych. Kubek i misę można by porównać także z rozumem i sercem człowieka, jako obszarami codziennych wyborów w wolnej woli między dobrem i złem. Intelekt, który nie dąży do dobra i sprawiedliwości, z czasem staje się źródłem oszustw i zdzierstwa. Serce, które nie kocha i nie dąży do Miłości, pod wpływem lenistwa zmienia ją w pożądanie i niepowściągliwość.

Śmierć oraz pogrzeb są naturalnymi elementami naszej codzienności. Porównanie Chrystusa jest więc nadal aktualne. Lubimy stawiać piękne nagrobki z granitu, piaskowca i marmuru. Ślepcy faryzejscy wolą jednak nie myśleć, co jest pod nimi, tam, pod ziemią. Jednak Pan uświadamia wszystkich (mówiąc poprawnie politycznie) „delikatnych i wrażliwych”, czyli (mówiąc językiem Ewangelii) obłudnych wyznawców Prawa:
wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa.
Takie mocne słowa, to uderzenie Jezusowej wypowiedzi ma wyleczyć obłudników z ich ślepoty, z ograniczonego pola widzenia, spostrzegania tylko tego, co zewnętrzne, piękne i godne podziwu. Człowiek dotknięty chorobą obłudy jest ślepy na własny grzech, nie stać go na spojrzenie w głąb grobu swojego serca. Jego oczy zatrzymują na kamieniu grobowym, na pozorach i tym, co widać na pierwszy rzut oka. Podobnie było przy Zmartwychwstaniu – obłudnicy nie weszli do grobu, ich wzrok zatrzymał się na kamieniu. Z tą różnicą, że oni doszukiwali się wewnątrz plugastwa, rozsiewając plotkę o kradzieży Ciała, a tam, w pustym grobie znajdowały się tylko czyste i święte chusty głoszące Tajemnicę Wielkiej Nocy.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie byliśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków! Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?
Siódme „biada” stanowi kulminację świętego gniewu Jezusa. Jako Prorok nie przejmuje się tym, jaka będzie reakcja Jego słuchaczy i rzuca w nich twardymi epitetami: Węże, plemię żmijowe…

Przywołuje kolejną cechę obłudników: Sam zapędza się w kozi róg, chcąc się za wszelką cenę usprawiedliwić. Zapewniając, że żadnego z proroków posłanych do ich przodków nie zabiliby jak oni, sami przyznają, że są spadkobiercami morderców. Jezus zapowiada: Dopełnicie i wy miary waszych przodków! Takie bowiem usprawiedliwianie lub zakłamywanie złych czynów z przeszłości, bez negacji i odniesienia do własnego życia i sumienia prędzej czy później prowadzi do powtórzenia zbrodni. Tak się też stało – dopełnili miary swoich przodków, choć tak się zarzekali… Ileż mamy innych przykładów takich sytuacji w historii, chociażby Polski!A krew niewinna woła o pomstę do Nieba!

Patrząc na tę kwestię z nieco innej strony możemy wywnioskować, że skoro obłudnik się usprawiedliwia, to jednak widzi swój grzech, a mimo to ukrywa go pod frędzlami płaszcza (por. Mt 23,5). Człowiek pokorny z czystym sumieniem odważnie idzie przez życie i gdy zgrzeszy szczerze staje przed Bogiem w skrusze i pokucie. Obłudnicy, którzy swój grzech ukrywają przed Bogiem wskazując na grzechy innych w oczach Chrystusa zasługują na takie podsumowanie: węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?!”.

Dalej Jezus zapowiada prześladowania misjonarzy, których pośle do obłudników, uczonych w Prawie i faryzeuszów. Podzielą oni los swoich poprzedników. Bo jak ten lud ma przyjąć Ewangelię? Obłudnik będzie zdumiony mądrością Słowa, a potem fałszywie przytaknie, wewnątrz pozostając sobą. Uczony w Prawie uzna Dobrą Nowinę za zbyt prostą, mało zawiłą, uniwersalną, wymagającą jego korekty i pozostanie przy blokowaniu bram Niebios mnóstwem przepisów. Faryzeusz będzie zbyt przywiązany do swojej frakcji religijno – politycznej, która daje mu pozycję społeczną i autorytet, do bogactwa i złota przybytku, aby podążyć drogą ubóstwa, prześladowania i tułaczki. Do kogo więc Chrystus kieruje swoje przestrogi? To MY jesteśmy adresatami słów Jezusa! My, którzy prosimy jeszcze o wiarę wielkości ziarnka gorczycy, musimy uważać, aby nie zgubić go i nie stać się ślepymi jak faryzeusze.
JERUZALEM!
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani! Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom zostanie wam pusty. Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: „Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie” (Mt 23, 37-39)
Jakżeż to miasto wierne
stało się nierządnicą?
Syjon był pełen rozsądku,
sprawiedliwość w nim mieszkała,
a teraz zabójcy!
Twe srebro żużlem się stało,
wino twoje z wodą zmieszane.
Twoi książęta zbuntowani,
wspólnicy złodziei;
wszyscy lubią podarki,
gonią za wynagrodzeniem.
Nie oddają sprawiedliwości sierocie,
sprawa wdowy nie dociera do nich.
(Iz 1, 21-23)
Słowa Chrystusa i Elegia nad Jerozolimą zapisana przez proroka Izajasza łączy wołanie w apostrofie do Miasta Świętego, które stało się nierządnicą. Gdy zabrakło rozsądku i sprawiedliwości mieszkańcy Świętego Miasta stali się zabójcami! I naraz całe srebro wiary zamieniło się w żużel obłudy a wino pobożności zmieszało się z wodą modlitwy na pokaz. Książęta niczym faryzeusze, są wspólnikami złodziei, takich jak Judasz Iskariota. Lubią podarki i gonią za wynagrodzeniem. U Izajasza synowie Ludu Pana wzgardzili Świętym Izraela, a u Mateusza, jakby w odpowiedzi, Bóg – Człowiek odwraca się od Jerozolimy i Święty Izraela opuszcza Świątynię. Opuszcza przybytek, który On uświęcał, kwitując słowami: Nie ujrzycie mnie dotąd, aż powiecie: „Błogosławiony Ten, który przychodzi w Imię Pańskie”. Być może Jezus zapowiada uroczysty wjazd do Jerozolimy, jednak egzegeci odnoszą ten tekst do końca świata i Powtórnego Przyjścia Syna Człowieczego. Jakież to olbrzymie przekleństwo dla Żydów, czekać na odzyskanie wzroku do końca świata! Oto Dom Boży został pusty.

Na koniec tej refleksji nad mową Chrystusa do uczonych w Piśmie cofnijmy się o kilka wersetów:
Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią.
Chrystus uznaje prymat faryzeuszów jako „urzędu nauczycielskiego” żydów. Jednocześnie uczy postępowania względem nich. Przepisy nakazane Prawem należy spełniać nawet wtedy, gdy ich twórcy tego nie czynią. To jest zadanie tylko dla człowieka pokornego i prawdziwie pobożnego, który poszukuje i pragnie prawdziwej relacji z Bogiem. Takiemu człowiekowi drogi do nieba nie zagrodzi nawet faryzeusz, który sam nie wejdzie.

P o k o r a   i   s z c z e r a   w i a r a   o t w i e r a j ą   b r a m y   n i e b i o s .