piątek, 2 lutego 2018

Stefan Tempes: Partia Boga - Forma, Witalność i Duch


        „Czym ma być Partia Boga? Jak wdrożyć w życie taki konstrukt teoretyczny? Jakie cechy ma mieć Żołnierz Partii Boga?” Zapewne pytania, które wymieniłem powyżej, pojawiły się także w głowach tych, którzy przeczytali mój ostatni artykuł zatytułowany: „My chcemy Partii Boga” i podjęli się próby oceny treści i wniosków wynikających z przedstawionych przeze mnie przemyśleń. Wychodząc naprzeciw tym pytaniom i wątpliwościom, postaram się przedstawić zarys mojej koncepcji posługując się wizją Juliusza Evoli dotyczącą narodu i jej duchowych pierwiastków, takie jak: Forma, Witalność, Duch.

Pierwszym pierwiastkiem duchowym, który chce przedstawić w odniesieniu do Partii Boga jest Forma. Jednak aby móc ukazać formę jaką ma przybrać Partia Boga należy zadać sobie pytanie. Co chcemy osiągnąć? Chodzi nam o powrót do tego co było kiedyś, czy chcemy stworzyć coś świeżego, co popchnie nasz kraj, cywilizację, państwo do przodu zachowując jednak naturalne dla narodu polskiego organiczne koncepcje państwowości i narodu. Wizja, która jest dla mnie dosyć odległa to Partia Boga, która zmienia się w statolatrię, którą zdefiniował Giovanni Gentile w „Doktrynie Faszyzmu” jako zlanie się w jedno katolicyzmu i państwa. Etyka wynikająca z chrześcijaństwa powinna być obecna w państwie poprzez ludzi wierzących, Żołnierze Partii Boga kreujący rzeczywistość powinni „czuć” moralność i ją wdrażać. 

Duchowni nie mają tworzyć w państwie rzeczywistość opartą na tych wartościach, ale być przewodnikami duchowymi narodu, jednak aby kapłani mieli wpływ na duchowość narodu należy wymagać od nich wysokiego poczucia obowiązku i rzeczywistej troski o stan ducha narodu. Pasterz zbyt zaangażowany w życie państwa zaniedbuje główny cel jakim jest zbawienie. Miejsce na piedestale ma Bóg, nie kapłani obarczeni ludzkimi przywarami. Wiedząc, że wielu nacjonalistów ma negatywny stosunek do religii katolickiej warto zadać pytanie: Czy ateista jest oponentem Partii Boga? Odpowiedź na to pytanie jest proste; Człowiek jako osoba ma dwie płaszczyzny; materialną i duchową, która różni się zależnie od sposobu postrzegania świata, religii, wychowania etc. Uważam jednak, że nasze środowisko mimo różnic posiada więcej do zaoferowania w dziedzinie etyki, moralności niż skupianie się na jednej bardzo wąskiej dziedzinie jaką są kwestie rasowe. Chcemy być jako środowisko Arystokracją Ducha prowadząc Naród ku rozwojowi, a kwestie Ducha marginalizujemy do minimum nie próbując nawet podjąć próby wytyczenia osi moralnej wokół, której chcemy odbudowywać naszą cywilizację i tożsamość. Wiara to rzecz, która łączy nas jako nacjonalistów mimo wielu punktów widzenia. Wartość ta nie jest dla nas tylko częścią określonych wierzeń ale przekonaniem, że nasz Naród posiada element transcendentny; wychodzący ponad pojmowanie go zmysłami, posiadający cechy pewnej dziedzicznej duchowości, która sprawia, że mimo różnic jesteśmy scaleni dziedzictwem krwi oraz historycznych przeżyć.

Centralizacja prowadząca do śmierci heimatu-małej ojczyzny, która kształtuje nas i jest naszym miejscem życia, wyniszcza ona „Ja” narodu poprzez zawężenia władzy do wielkich ośrodków co prowadzi do tego, iż nasze najbliższe środowisko ogranicza się do sypialni oraz do atomizacji człowieka będącą prostą drogą do bycia nieczułym na potrzeby naszego otoczenia. Druga Rzeczpospolita obarczona wieloma wadami posiadała jeden istotny element; Naród był zorganizowany wokół tysięcy małych organizacji, które jednoczyły małe środowiska: Kluby Sportowe Sokół, Harcerstwo, a nawet co może być dla czytelników śmieszne: Koła Gospodyń Wiejskich. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, które stawia przed nami pewne wygania jako nacjonalistów niosących na swoich barkach dziedzictwo tego co było, jest i będzie, jak chcemy odpowiedzieć na problemy całego narodu, jeżeli jesteśmy głusi na lokalne kłopoty?

Żołnierz Partii Boga jest tak samo żywo zainteresowany problemami swojej najbliższej okolicy jak i całego państwa. Rozumie on, że Ojczyzna zaczyna się nie w wielkich ośrodkach ale w jego domu, wsi, dzielnicy. Żołnierz Partii Boga angażuje się w życie najbliższego środowiska. Pozytywną rzeczą w współczesnym polskim nacjonalizmie jest to, że solidaryzm społeczny stał się chlebem powszednim, akcje wspierające Domy Dziecka czy akcje skierowane do najuboższych, a nawet budowa związków zawodowych stają się coraz bardziej popularne. Stan środowiska i jego wpływ na siły witalne narodu też nie pozostaje bez nacjonalistycznej odpowiedzi. Uważam to za konieczne, jeżeli chcemy mieć prawdziwy wpływ na nasz Naród i być jego wartościową częścią. Nasza idea i nasz sposób rozumienia Narodu powinien być powszechny i odczuwalny dla społeczeństwa zarówno w sferze najbliższego otoczenia jak i ogólnonarodowej. Żołnierz Partii Boga musi działać na dwóch płaszczyznach, dążyć do osiągnięcia władzy w państwie jak i budować strukturę obok niego, które będzie dbać o to, aby naród rozwijał się, a jego problemy zostaną rozwiązane. Ustrój gospodarczy powinien opierać się na spółdzielczości, pewnej dozie korporacjonizmu. Idąc za słowami Juliusza Evolii: „Duch korporacjonizmu, polityczny wysiłek odnowienia państwa poprzez tworzenie stowarzyszeń zawodowych, to istota pracy grupowej i twórczej solidarności, solidna podstawa zasad, wiedzy, umiejętności i naturalnej hierarchii, która charakteryzuje się pełną aktywnością.” Powinniśmy ukierunkowywać naszą drogę ku rozwojowi, jednocześnie pamiętając, że Naród to nie tylko właściciele firm, ale również masa współczesnych pariasów żyjących na skraju zamożności i biedy, pracowników fabryk czy osób pracujących w innych dziedzinach gospodarki. Najważniejszym elementem polityki socjalnej jest wspieranie rodzin wielodzietnych oraz tych, którzy z powodu wieku czy choroby nie mogą pracować. Jednakże polityka socjalna nie może opierać się tylko na zapewnianiu godnego życia, bez wspierania rozwoju duchowego i dbania o kondycje narodu w aspekcie metafizycznym. Łatwo wpaść w niebezpieczną dla Narodu sytuacje, gdzie zapomnimy o tym, że jakość narodu jest czynnikiem, który generuje jego rozwój. Musimy zadbać aby etos pracy nie zanikł, gdyż jest to odbicie woli Stwórcy i wykorzystaniem talentów jakie od niego otrzymaliśmy, dar tworzenia, budowy, kreacji jest nie tylko przydatny społecznie jak i prowadzi do rozwoju człowieka. Praca w każdej religii ma dwa wymiary; materialny jak i duchowy. Wystarczy spojrzeć na takie postacie występujące w religii jak św. Józef Robotnik czy patrząc nawet na religie pogańskie, gdzie kowale byli traktowani jako osoby obcujące z metafizyką.

Szczególną uwagę powinniśmy skupić na tym, aby Polacy za granicą odczuwali to, że są częścią narodu polskiego. Żołnierz Partii Boga powinien zawsze stać po stronie tych, którzy siłą zostali wyrwani naszemu narodowi. Kresowiacy, zesłańcy powinni czuć wsparcie materialne ale i duchowe. Musimy jednak pamiętać, że żyją oni w państwach, które same kreują swoją politykę a więc chcąc zapewnić naszym rodakom dobre warunki musimy odrzucić retorykę konfrontacji, oczywiście nie wymagajmy od siebie abyśmy wybaczali bez refleksji z drugiej strony, nie możemy zapominać ale i nie możemy żyć przeszłością. Bądźmy uczciwi wobec samych siebie; nikt nie chce, aby siła zewnętrza budowała mniejszość narodową przeciw państwu w której ona żyje. Nasi słowiańscy bracia na wschodzie musza wiedzieć, że dobre traktowanie naszych rodaków na wschodzie będzie wiązało się z polepszeniem stosunków dyplomatycznych jak i lepszej wymianie gospodarczej. Dotyczy to również Polaków, którzy wyjechali w celach zarobkowych ale tutaj również odwołajmy się do racjonalizmu. Nie oczekujmy od innych narodów tego, że będą kochali naszych emigrantów, gdy w ich rozumieniu odbieramy im prace. Żołnierz Partii Boga nie może żywić nienawiści do innego europejskiego narodu. Jako osamotniona wyspa będąca otoczona wrogami nie może przetrwać. Widzimy to dzisiaj nawet na przykładzie sporu z zgniłą i antyeuropejską „Unią Europejską”. Możemy obrażać się na wszystkich ale jednak bez braterstwa i wiary w to, że łączy nas wszystkich pewna nić wspólnego rozumienia narodu czy cywilizacji zginiemy. Mimo tego, że spór prowadzą dwie frakcje, które są nam dalekie możemy dojrzeć pewną prawidłowość. Budowa porozumienie wśród europejskich narodów na fundamentach naszej cywilizacji wydaję się koniecznością, gdyż w przeciwnym razie triumf odniesie twór negujący potrzebę istnienia narodu, własnej kultury, historii, tradycji czego wynikiem będzie stanie się internacjonalistyczną papką, gdzie nasze wartości zostaną zmiecione.

Czy Żołnierz Partii Boga zamyka się na świat, widząc tylko to co dotyczy Europy i Polski? Nic bardziej mylnego. Chcąc zadbać o kształt etniczny Europy, nie musimy stawać naprzeciwko chrześcijańskiemu miłosierdziu. Pomagać uchodźcom po prostu w dłuższej perspektywie się opłaca. Jednak nie tutaj ale tam, gdzie rzeczywiście dzieje się tym ludziom krzywda. Wiemy ,że za konflikty na Bliskich Wschodzie w takiej skali odpowiadają siły kierowane przez imperialistów oraz syjonistów. Wystarczy posłuchać szejka Mohammada Awad Murheba zajmującego się opieką nad uchodźcami w Libanie, który mówi wprost, że pomoc tam to zatrzymanie fali uchodźców. Pomagamy budować jako Polska; szpitale, leczymy, budujemy domy a kosztuje nas to o wiele mniej społecznie i materialnie niż przyjmowanie uchodźców, którzy mają negatywny wpływ na Naród i jego bezpieczeństwo. Powstrzymanie fali imigracji tak jak chcą niektórzy „narodowcy” siłą fizyczną jest po prostu mrzonką. Gospodarka, bezpieczeństwo granic czy w końcu bezpieczeństwo naszych rodzin zaczyna się od tego czy chcemy zrzucić odpowiedzialność wyłącznie na państwo, czy chcemy budować bezpieczny naród, który zarówno na poziomie materialnym jak i duchowym posiada mechanizm swojej tradycji, kultury oraz dziedzictwo krwi. Brak zapewnienia godnego bytu naszemu narodowi kończy się zawszę możliwością ingerencji sił zewnętrznych. Chcemy silnego Narodu, który jest w stanie przeciwstawić się zagrożeniom i przeć ku rozwojowi. Ruch nasz musi więc być żywy, żywy to znaczy potrafiący przeciwdziałać przyczynom a nie skutkom. Nie chcemy aby odpowiedzią Europy na zagrożenia był lament oraz żałosne rysowanie kredą na ulicach. Potrzebujemy duchowej tarczy nad naszą cywilizacją. Idąc za Corneliu Zelea Cordenau „W ostatecznym rozrachunku zwycięstwo nie zależy od przygotowania materialnego, od siły materialnej walczących stron, lecz od zdolności wykorzystania owego zgromadzenia sił duchowych.” Cytat ten jest najlepszą puentą w sprawie walki o naszą cywilizację. Naszą drogą jest nacjonalizm, dążący zarówno do potęgi materialnej jak i duchowej. Osiągnięcie tego celu jest naszym najważniejszym zadaniem, gdyż przyszłość zaczyna się dziś.

Powyższy artykuł jest początkiem debaty wśród osób uważających się za katolickich nacjonalistów co chcemy zaproponować temu ruchowi. Muszę z smutkiem przyznać trochę racji osobom, które krytykowały moje odniesienia do religii w poprzednim artykule. Niestety duża część nacjonalistów katolickich parafrazując słowa pewnej kapeli jest niezdolnych już do podjęcia żadnej walki, całe zastępy jak stado baranów gotowych bez walki iść na rzeź. Brakuje nam pewnego ognia w sercach, tak bardzo lubimy wspominać o wojowniczych formacjach chrześcijańskich a prócz marnego wzdychania nie robimy nic, aby ten żar wybuchł w nas. Obudźmy w nas krew, która niesie ze sobą moc ducha i przekonanie o słuszności naszej walki. Dziesiątkami artykułów o dzielnych religijnych żołnierzach walczących z marksizmem pozbawionych przełożenia na współczesny ruch nacjonalistycznych nie zmienimy rzeczywistości. Jesteśmy im to winni , aby ich działania, wartości, idea nie poszła na marne. Hasła „Deus Vult” bez prawdziwego przekonania o słuszności naszej walki staję się tym samym co puste okrzyki „ Raz sierpem, raz młotem..”

Źródła:

Zbigniew Mikołejko „ Mity Tradycjonalizmu Integralnego”
Martin Schwarz „Julius Evola-Faszyzm, Tradycja, Kościół”
Corneliu Zelea Cordenau „Droga Legionisty”