niedziela, 3 czerwca 2018

Marcin Śrama: Od rewolucji do kontrrewolucji?


 

        Przełomy w sposobie myślenia nie następują pod wpływem filozoficznych rozważań, ale wstrząsających wydarzeń, które stopniowo przyczyniają się do zmiany filozoficznych paradygmatów. Po raz ostatni taki proces miał miejsce w XVIII wieku, kiedy to trwały wielkie spory między zwolennikami Tradycji i Religii, a piewcami oświecenia. Jego kluczowym momentem był rok 1755, kiedy to doszło do trzęsienia ziemi w Portugalii, w wyniku którego zniszczona została stolica tego kraju – Lizbona. Kataklizm spowodował śmierć 90 tysięcy ludzi i wstrząsnął całą Europą. Filozofowie i teologowie zadawali sobie pytanie: dlaczego Bóg pozwolił na taką tragedię?
 
Jednym z głosów w tych rozważaniach był ,,Poemat o zniszczeniu Lizbony” pióra Franciszka Marii Aroueta, nazywanego Wolterem. Oświeceniowy filozof skrytykował w nim (między innymi) wszelkie poglądy zwolenników religii na temat pochodzenia zła, a w wyniku tego przyczynił się do znacznego wypromowania poglądów deistycznych (czyli własnych), gdyż jego poemat czytany był w całej Europie.

Od tej chwili coraz bardziej dominującą pozycję zdobywali zwolennicy tworzenia świeckiej moralności, oderwanej od zasad jakiejkolwiek religii, którą chcieli wyeliminować z życia publicznego. Ich początkowe próby były śmieszne, ale późniejsze stały się straszne, czego najdobitniejszym świadectwem są działania Robespierre’a. Zwarci pod jego przywództwem w szeregach rewolucji, XVIII-wieczni zwolennicy świeckiej moralności najchętniej zabiliby Boga, ale okazało się to niemożliwe, dlatego wyciągnęli rękę na Bożego Pomazańca, króla Ludwika XVI, a także jego żonę Marię Antoninę, przyczynili się też do śmierci ich syna, Ludwika XVII – chłopca, który był symbolem trwania monarchii.
 
W wieku XX duchowi spadkobiercy oświeceniowych deistów i rewolucjonistów niemal ukończyli swe dzieło. Dziś nie ma już państw określanych w oficjalnych dokumentach jako katolickie (wyjątkami są Liechtenstein i Watykan), wszelkie kwestie związane z życiem publicznym reguluje nie zwyczaj, czy prawo naturalne, ale tak zwane prawo pozytywne (czyli spisane i w najlepszym wypadku tylko w pewnej mierze oparte na moralności jeśli z nią nie sprzeczne). W niektórych krajach, które jeszcze niedawno były ostoją religii zakazuje się nawet noszenia krzyżyków na szyi. Co więcej – w środowiskach inteligenckich bardzo popularny jest światopogląd racjonalistyczny[1] oparty na sceptycyzmie wobec religii i jednoczesnej wierze w ,,oświecone” słowa naukowych autorytetów (rzecz jasna tych, którzy także wyznają ten światopogląd) przekonujących na przykład o tym, że bezsprzecznie istnieje coś takiego jak globalne ocieplenie, a szczepienia nie powodują żadnych skutków ubocznych, mimo że badania prowadzone w tych kwestiach są ze sobą sprzeczne, ale to nic – zwolennicy światopoglądu racjonalistycznego pozbawieni są jakiejkolwiek zdolności do logicznego myślenia, dla nich ważne jest to, by ich poglądy były zgodne z głosem dominującym w naukowym dyskursie. Niektóre uznawane przez nich autorytety dochodzą nawet do absurdu jak na przykład zmarły niedawno Stefan Hawking, który twierdził, że Boga nie ma, ponieważ z punktu widzenia fizyki nie ma potrzeby, by istniał. Oczywiście, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem nie jest to żaden argument i gdyby coś takiego stwierdził ktokolwiek inny, to takie twierdzenie skwitowane byłoby śmiechem, ale to przecież ,,wielki” Hawking, więc ,,coś musi w tym być”.
 
Na szczęście szanowane przez ,,racjonalistów” autorytety nie są nieomylne, gdyż nieomylny jest jedynie Ten przed, którym każdy kiedyś stanie, a spośród ludzi tylko Papież, a i on tylko w kwestiach wiary.
Popularność światopoglądu racjonalistycznego jest jednak tylko jednym ze skutków działań duchowych spadkobierców rewolucji, czyli współczesnej lewicy. Innym, niemniej niebezpiecznym jest osłabianie więzi rodzinnych i podporządkowanie dzieci woli prawodawcy. Dziś rodzic nie może decydować o wychowaniu swego własnego dziecka. Robi to za niego urzędnik wydający rozporządzenia o tym, czego młody człowiek ma być nauczany (program nauczania obowiązujący we wszystkich szkołach) i jakie metody wychowawcze może stosować rodzic, który musi się podporządkować funkcjonariuszowi państwa, bo inaczej jego dziecko zostanie mu odebrane.
 
To jak szkodliwe są to poglądy, które stały się elementem politycznej praktyki są losy Alfiego Evansa – niespełna dwuletniego chłopca, który zachorował po podaniu szczepionki. Chcący ukryć ten fakt lekarze próbowali uniemożliwić jego leczenie, a sąd odebrał jego rodzicom prawa rodzicielskie i nakazał jego zabójstwo, co stało się przyczyną protestów w obronie dziecka. Są one niezwykle pięknym gestem ze strony wielu ludzi, ale nawet jeżeli ten dzielny chłopiec zostanie uratowany, to mechanizmy, które przyczyniły się do jego tragedii nie ulegną zmianie.
Dobrze, by było gdyby dziś, podobnie jak Wolter ponad 250 lat temu, zapytać: dlaczego państwo, zajmujące w świadomości wielu współczesnych lewicowców miejsce Boga, doprowadziło do takiej sytuacji? Odpowiedź na nie wydaje się bardzo prosta: państwo w pewnym okresie swego istnienia (w przypadku Anglii/Wielkiej Brytanii po przyjęciu protestantyzmu za religię oficjalną, a w przypadku państw Europy kontynentalnej w chwili zatriumfowania w nich wartości rewolucji) wyparło ze świadomości znacznej części ludzi myśli o Prawie Bożym, które powinno być podstawą prawodawstwa, a zastąpiło je oderwanymi od sfery religii wartościami obywatelskimi. W wyniku tego procesu obywatel zaczął rozgraniczać w swej świadomości sferę prawa i moralności, gdyż mimo wszystko nadal wierzył w jakiegoś Boga. W prawie, które jest oddzielone od moralności prawodawca może zapisać wszystko, czego świadectwem są liczne niegodziwości znajdujące się w systemach prawnych poszczególnych państw, a także niegodne wyroki wydawane przez niektórych sędziów, co miało miejsce w przypadku Alfiego Evansa, w którego historii zawarta jest jednak wielka nadzieja dla całej Europy. Mobilizacja społeczna w obronie tego dzielnego chłopca może stać się przełomem, takim samym jakim było trzęsienie ziemi w Lizbonie w roku 1755, początkiem drogi do kontrrewolucji, która podobnie jak rewolucja będzie miała miejsce najpierw w ludzkich umysłach, a następnie także w sferze polityki. Jeżeli do niej nie dojdzie, to za jakiś czas losy Alfiego podzieli inne dziecko, a potem jeszcze następne, aż w końcu takie sytuacje staną się normą.
 
Marcin Śrama 
 

[1] Celowo używam tu słowa racjonalistyczny, a nie racjonalny, gdyż racjonalna jest Religia, a racjonalizm to zespół poglądów, którego główną cechą jest tworzenie sztucznej dychotomii między Religią, a nauką. Dołączone jest do niej wartościowanie na zasadzie: to co wynika z zasad Religii jest złe, a to co z twierdzenia naukowca wyznającego racjonalistyczny światopogląd – dobre.