sobota, 2 czerwca 2018

Ronald Lasecki: Dalej niż nacjonalizm. Wprowadzenie do doktryny tożsamościowej

Znalezione obrazy dla zapytania ronald lasecki 
Wstęp
W tekście tym zajmiemy się wskazaniem ideowego rdzenia koncepcji tożsamościowej. Dla dalszego rozwinięcia tej koncepcji w pełnowartościową filozofię polityczną konieczne byłoby wskazanie na filozoficzną definicję jej podmiotu, co jednak nadmiernie zagmatwałoby i rozciągnęło do zbyt dużych rozmiarów nasz wywód, toteż zajmiemy się tym zadaniem przy innej okazji. Dziś chcielibyśmy dokonać podstawowej charakterystyki idei, wokół której zbudowaliśmy koncepcję tożsamościową, a także wskazać kilka możliwych kierunków rozbudowania jej w doktrynę polityczną. Dokonamy tego, prezentując koncepcję tożsamościową na tle nacjonalizmu, który, naszym zdaniem, jest tym nurtem myśli politycznej, którego rozwinięciem i zarazem przekroczeniem powinna się stać doktryna tożsamościowa. 

W naszych rozważaniach wychodzimy z założenia, że różne formy myśli politycznej stanowią próbę teoretycznego uporządkowania współczesnej sobie rzeczywistości, stanowiąc swoistą dla właściwego im miejsca i czasu odpowiedź na wyzwania stawiane człowiekowi przez historię. Myśl polityczna, poza może operującą na samych ideach filozofią polityczną, jest zatem intelektualną reakcją na zastany stan rzeczy. W miarę zmiany tego stanu rzeczy, może zatem zyskiwać lub tracić swoją siłę eksplanacyjną, mobilizującą, prognostyczną, sprawczą itd. Myśl polityczna przypisana jest do konkretnego czasu i miejsca. Spory i tożsamości ideowe obecne w średniowiecznym Bizancjum nie miały większego znaczenia dla średniowiecznej Norwegii, a nowożytny spór między katolikami a protestantami nie ma większego znaczenia dla współczesności. Wraz ze zmianą czynników zewnętrznych, dawne tożsamości i spory ideowe są przykrywane przez tożsamości i spory nowe – określane przez nowy układ czynników społecznych i materialnych. 

Jednym z takich esencjonalnych przekształceń jest współczesny nam rozkład nowoczesności w ponowoczesność. Istotą ponowoczesności jest relatywizacja wszystkich kategorii. Dekonstrukcji podlegają pojęcia takie jak „państwo” i „naród”, „polityka” i „władza”, „wojna” i „pokój”, „rodzina” i „małżeństwo”, „mężczyzna” i „kobieta”, „piękno”i „dobro”, „prawda” i „rozum”, a nawet „rzeczywistość” i „człowieczeństwo”. Rozkładowi ulegają również materialne desygnaty tych pojęć, na naszych bowiem oczach rozpadają się nowoczesne państwo narodowe, nowoczesny naród, nowoczesna rodzina nuklearna, nowoczesna władza relacyjna, nowoczesny racjonalizm, nowożytny powestfalski system stosunków międzynarodowych, nowożytna antropologia filozoficzna humanizmu, czy wreszcie etyka absolutna. Na ich miejsce pojawiają się technokratyczna postpolityka, relatywistyczna etyka utylitaryzmu i konsekwencjonalizmu, heteronormatywne modele rodziny, transpłciowość, transhumanizm zacierający granice pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem oraz człowiekiem i maszyną, władza sieciowa, systemy polityczne o zmiennej geometrii i poliarchicznej naturze, zaciera się granica między widzem a uczestnikiem przedstawienia artystycznego, a sztukę przedstawiającą zastępują prowokacje mające uczynić widza elementem zamysłu artystycznego twórcy. Długo można by jeszcze wymieniać cechy charakterystyczne ponowoczesności, przejawiającej się też przecież w sztuce użytkowej, komunikacji międzyludzkiej,1 architekturze itd. Nas jednak interesować będzie w tym wywodzie jeden konkretny przejaw epoki ponowoczesnej: dezaktualizacja wytworzonych przez nowoczesność nurtów myśli politycznej.

Historycy idei wskazują na rewolucję we Francji 1789 r. jako na symboliczny punkt narodzin nowoczesnej myśli politycznej i w ogóle nowoczesności. Oczywiście, dokładniejsze badania identyfikują początki i prekursorów liberalizmu, konserwatyzmu, nacjonalizmu czy socjalizmu na długo przed tą datą, nam jednak nie będzie tu potrzebny szczegółowy wywód na temat genealogii doktryn i ruchów politycznych, a wystarczy zaledwie model, z samej swej definicji upraszczający wiedzę na temat danego zagadnienia do jego najistotniejszych dla przyjętej perspektywy wymiarów. 

Dlaczego nie nacjonalizm?

Jednym z nurtów myśli politycznej zrodzonych przez nowoczesność jest nacjonalizm. Centralną dla niego kategorią jest horyzontalna więź społeczna łącząca członków wspólnoty obywatelskiej, historyczno-kulturowej lub etnolingwistycznej. W zależności od wariantu nacjonalizmu, wspólnota narodowa definiowana jest w oparciu o jedno z trzech wymienionych kryteriów. Tak pojmowany nacjonalizm nie determinuje charakteru ustroju, w jakim żyje dana społeczność. Istnieniu więzi społecznej towarzyszy stan świadomości jednostek wchodzących w skład wspólnoty narodowej, którzy dzięki niej czują się częścią tej wspólnoty. Nacjonalizm pojmowany na tak podstawowym poziomie jest zatem stanem świadomości, obojętnym na organizację władzy i terytorialny ustrój organizmu politycznego – dopóki nie zagrażają one dobru wspólnoty. Nacjonalizm jako horyzontalna więź społeczna łącząca członków wyodrębnionej na podstawie określonego kryterium wspólnoty jest zjawiskiem z dziedziny psychologii społecznej, w obszar politologii wkracza zaś jako wskazanie przedmiotu władzy, oraz na gruncie aksjologii – mianowicie stwierdzenia, że fakt istnienia owej więzi i spajanej nią wspólnoty jest wartością. Do zagadnienia tego wrócimy później. 

W tym miejscu naszego wywodu chcielibyśmy się jednak odnieść do nacjonalizmu jako doktryny politycznej, tak więc tej formy myśli politycznej, która przy dużym stopniu ogólności i wewnętrznego uporządkowania, formułuje postulaty dotyczące rzeczywistości materialnej. Naszym zdaniem, da się wskazać trzy tezy konstytutywne nacjonalizmu jako doktryny politycznej:

1. Przynależność narodowa powinna być podstawowym punktem odniesienia określającym tożsamość człowieka.
2. Naród jest, dla należącego do niego człowieka, najwyższym dobrem w porządku dóbr doczesnych.
3. Naród jest społecznością doskonałą i wobec tego powinien mu przysługiwać atrybut niepodległości. Materialnym tego wyrazem jest posiadanie lub dążenie do posiadania przez każdy naród własnego państwa narodowego. Grupa nie posiadająca własnego państwa ani aspiracji państwotwórczych nie jest w tym ujęciu narodem, ale narodowością. Konkretyzacją tej tezy jest też odmawianie prawowitości państwom2 subnarodowym i ponadnarodowym. 

Z nacjonalizmu jako doktryny politycznej da się już zatem wyprowadzić konkretniejsze postulaty polityczne, niż tylko dbałość o dobro spojonej narodową więzią wspólnoty. Esencjonalnymi dla nacjonalizmu postulatami stają się bowiem prawo narodów do samostanowienia oraz zasada narodowościowa, tak więc postulat objęcia granicami państwa narodowego wszystkich ziem zamieszkanych przez przedstawicieli danego narodu.

Prowadzić to musi do dwojakich konsekwencji:

1. Niekończących się konfliktów pomiędzy państwami narodowymi, gdyż tereny zasiedlenia poszczególnych narodów rzadko tylko dają się ściśle od siebie oddzielić, na ogół się na siebie nakładając, w związku z czym, część terenów zawsze będzie przedmiotem sporu dwóch lub więcej wspólnot narodowych. Ponadto, przestrzenne rozmieszczenie grup ludzkich nie jest zmienną historycznie stałą; grupy te poszerzają, zawężają lub przemieszczają swoje siedziby. Przy czym historyczna zmienność rozmieszczenia grup ludzkich zderza się z postulowanym nieuszczuplaniem terytoriów państwowych, co jest kolejną płaszczyzną napięć.
2. Zgody na moralny relatywizm oparty na kryterium siły. Posiadanie własnego państwa dostarcza najskuteczniejszego z możliwych instrumentu dbania o dobro wspólnoty. Każda wobec tego grupa poczuwająca się do bycia samodzielną politycznie wspólnotą3, chciała będzie utworzyć własne państwo i zostać uznana za naród. Pretensje grup nie posiadających własnego państwa możliwe są jednak do zrealizowania jedynie kosztem już istniejących państw, o wyniku zaś rozstrzygnąć w takim wypadku musi siła (choć niekoniecznie bezpośrednio stosowana przemoc). Rezygnujemy zatem z odnoszonej na równi do wszystkich etyki uniwersalistycznej, przyznając pełnię praw do zabiegania o własne dobro tylko grupom najsilniejszym4. Relatywizm etyczny rodzi w tej sytuacji układ polityczno-międzynarodowy, któremu brakuje stabilnych podstaw.

Problemy z doktryną nacjonalistyczną wynikają też z faktu, iż jest ona jedną z możliwych specyfikacji republikańskiej filozofii politycznej. Państwo narodowe jest państwem republikańskim, to jest dobrem wspólnym wszystkich podmiotów składających się na jego naród tytularny. Racją istnienia takiego państwa jest bycie narzędziem politycznym w rękach jego narodu tytularnego. Nie każda przy tym republika musi być państwem narodowym (choć zmierza ku temu, jeśli przyjąć historyczno-kulturowe kryterium wyodrębnienia wspólnoty narodowej), lecz każde państwo narodowe musi być republiką

Piastunem władzy w państwie narodowym nie muszą być koniecznie deputowani parlamentarni reprezentujący mechaniczną większość elektoratu i wybierani w myśl liberalnej zasady „jeden człowiek-jeden głos”, tym niemniej, państwo takie pozostaje państwem obywatelskim. W nieliberalnych ustrojach wpływ poszczególnych obywateli może odbywać się za pośrednictwem ciał kolektywnych, a jego siła zależeć od roli spełnianej w rzeczpospolitej przez kategorię społeczną do której przypisany jest dany obywatel, ale fakt identyfikowania przez obywateli państwa jako dobra wspólnego, z definicji, oznacza, że posiadają oni na nie wpływ i w nim współgospodarzą. Legitymizacja państwa narodowego ma więc charakter oddolny, choć nie musi to być państwo liberalne. Konstytucja państwa narodowego narasta kolejnymi warstwami wraz gromadzeniem się doświadczeń historycznych oraz materialnego i duchowego dorobku narodu. Przypomina pod tym względem rafę koralową, w której nowe koralowce, wzrastają opierając się na skamieniałych szczątkach tych już obumarłych. 

Republikańską filozofię polityczną należy odrzucić. Koncepcja republikańska mieści się co prawda w filozofii politycznej tradycjonalizmu, ale posiada wiele, w sposób oczywisty ją dyskwalifikujących, słabości. Republika jest formą współpracy niezależnych od siebie wertykalnie podmiotów, zgodnie i w sposób skoordynowany kierujących się ku dobru wspólnemu5. Na poziomie elementarnym, podmiotami tymi są obywatele, na poziomie bezpośrednim zaś, ich rozmaite zrzeszenia. By zgodnie i planowo współpracować ze sobą dla osiągnięcia dobra wspólnego obywatele muszą powodować się rozumem, cnotą i poczuciem patriotyzmu. Naród musi składać się z ludzi świadomych swojej narodowej przynależności, świadomych celów i środków politycznych prowadzących do realizacji dobra wspólnoty narodowej, a także wychowanych w cnotach patriotyzmu i nacjonalizmu. 

Realizm antropologiczny i politologiczny każą jednak zaprzeczyć tak racjonalności, jak i cnotliwości – zarówno samych obywateli, jak i korporacji ludzkich6. Wolni od odgórnej presji i odgórnie im nałożonych ram, zarówno obywatele jak i korporacje dążyć będą do realizacji własnych, wąsko pojętych interesów, bynajmniej nie uzgadniając ze sobą ani nie koordynując kierunku, celu, ani tempa działania. Ustroje republikańskie są poliarchiczne, a poliarchie są szczególnie niestabilne i narażone na rozkład. Teoria chaosu mówi, że z im większej liczby elementów składa się dany układ, tym trudniej prognozować jego działanie7. Trudność ta wzrasta, gdy poszczególne elementy systemu nie podlegają sobie wertykalnie. Republika jest takim rodzajem konstytucji, w której zależności pomiędzy poszczególnymi elementami systemu mają charakter głównie horyzontalny. Zależności wertykalnych jest mniej, toteż proporcjonalnie mniejsza jest stabilność całego układu. 

Powtarzające się często narzekania nacjonalistów, że „naród nie rozpoznaje swoich interesów” i nie popiera ruchu nacjonalistycznego, lub też próżne oczekiwania że „naród przebudzi się pewnego dnia” i zacznie takie interesy rozpoznawać, w związku z czym wyniesie też do władzy ugrupowania nacjonalistyczne, wynikają z łudzenia się fałszywymi założeniami antropologicznymi, socjologicznymi i politologicznymi. Obywatele nie kierują się cnotą, lecz swoimi egoistycznymi interesami. Podobnie korporacje ludzkie kierują się swoimi interesami korporacyjnymi. Podmiotem pierwotnym polityki nie jest zbiorowość obywatelska, gdyż nie posiada ona kolektywnej osobowości, ani przypisanych osobowości atrybutów jak rozum i wola. Naród nie posiada w związku z tym swoich interesów, ani tym bardziej nie jest w stanie o nie zabiegać. Istnieje jedynie dobro narodu, o które zabiegać mogą jego władcy. Jako wytwór nowoczesności, doktryna nacjonalistyczna powiela typowe błędy nowożytnego humanizmu i antropocentryzmu. 

Problematyczne jest również pierwsze z wymienionych założeń nacjonalizmu. Sprowadza się ono bowiem do absolutyzacji tego, co jest jedynie częścią większej całości. Nacjonaliści tożsamość człowieka chcą zredukować do tożsamości narodowej. Popadają w ten sposób w narodową idolatrię, która jest przeciwna chrześcijańskiej koncepcji porządku miłości. Najsilniej związani jesteśmy z tym, co jest nam najbliższe. Grupy pierwotne, tak więc takie, z których członkami mamy bezpośredni kontakt, najsilniej wpływają na naszą tożsamość, bowiem to w nich dokonuje się socjalizacja jednostki. Wraz ze wzrostem liczebności grupy, postępuje jej formalizacja, aż wreszcie staje się ona grupą wtórną. Taką właśnie sformalizowaną grupą wtórną z więziami przede wszystkim o charakterze pośrednim jest naród. Może on być jedynie wspólnotą wyobrażoną, nie zaś wspólnotą naturalną. Nie jest też największą ani podstawową z możliwych wspólnot wyobrażonych, w większości przypadków nie będąc również społecznością doskonałą. Naród zatem, jest zaledwie jedną z wielu nakładających się na siebie wspólnot i wcale nie powinien być ani jedyną, ani najważniejszą przy określaniu tożsamości człowieka.

Pojęciu narodu towarzyszą również wątpliwości bardziej fundamentalnej natury. Kategoria narodu wpisuje się bowiem w ontologię polityczną republikanizmu. Naród jest wspólnotą polityczną, tak więc poza politycznie upodmiotowiającym go ustrojem republikańskim traci rację bytu. Naród istnieje tylko w państwie republikańskim, które potrzebuje kierującej nim wspólnoty politycznej. Naród pozbawiony swej narodowej podmiotowości przestaje zaś być narodem8

Odrzucenie drugiego z założeń nacjonalizmu następuje w tezie, że wbrew twierdzeniom samych nacjonalistów, naród nie jest społecznością doskonałą. Znaczy to, że nie jest on wspólnotą samowystarczalną. Jest to tym bardziej aktualne w warunkach globalizacji, gdy obniżeniu ulegają koszty komunikacji i transportu, przez co stają się one łatwiejsze. Zwiększają się wobec tego możliwości projekcji siły, pomimo istniejących barier naturalnych. Warunkiem zachowania tożsamości, jest zdolność zmobilizowania i posłużenia się siłą wystarczającą do zneutralizowania jej konkurencyjnych ośrodków. Zdolność taką zachowują jedynie duże, rozległe terytorialnie państwa, posiadające obfitość zasobów ludzkich i naturalnych, oraz sprawny aparat umożliwiający posłużenie się nimi9. Narody wykształciły się w warunkach, gdy przestrzenne możliwości projekcji siły były stosunkowo mniejsze, stąd rozciągłość terytorialna ich siedzib nie odpowiada potrzebom współczesnej polityki. 

Centralne idee doktryny tożsamościowej10
Fundamentalne pojęcia koncepcji tożsamościowej najłatwiej będzie zdefiniować polemicznie w stosunku do wskazanych wyżej trzech podstawowych tez nacjonalizmu. Doktryna tożsamościowa, w naszym zamierzeniu, ma przy tym stanowić w stosunku do nacjonalizmu rozumianego jako subiektywna więź społeczna, rozszerzenie pod względem zakresu i pogłębienie pod względem treści. W stosunku do nacjonalizmu rozumianego jako doktryna polityczna, koncepcja tożsamościowa ma zaś dokonać jego doktrynalnej negacji, na poziomie praktyki zaś – politycznego unicestwienia. 

1. Tożsamość
Nasza koncepcja odwołuje się do pojęcia „tożsamości”, tak więc w dosłownym znaczeniu „bycia tym samym”. Termin ten można stosować definiując naturę jednego podmiotu wobec innego, kiedy to ekwiwalentem „tożsamości” jest „identyczność”, ale można też stosować go dla opisania wpływu czasu na naturę podmiotu, kiedy to w wariancie modelowym „tożsamość” będzie równoważna „niezmienności”. Możliwe jest jednak jeszcze inne posłużenie się tym terminem, a mianowicie w znaczeniu, jakie stosowane jest w socjologii. Wówczas „tożsamość” staje się zbiorem cech szczególnych podmiotu indywidualnego lub zbiorowego, odróżniających go na tle innych. „Tożsamością” jest wtedy zestaw cech specyficznych dla danego podmiotu. Właśnie znaczeniem socjologicznym będziemy się w naszym wywodzie posługiwać.
Tożsamość indywidualną zyskujemy w zachodzących w grupach pierwotnych relacjach z tak zwanymi „ważnymi innymi”. To zatem grupy pierwotne i istniejące w nich więzi tworzą nas takimi, jakimi jesteśmy. Charakter tych relacji określany jest przez tożsamość grupy, tak więc interesować nas będzie przede wszystkim tożsamość grupowa. To w grupach bowiem dokonuje się socjalizacja i to one są środowiskiem przekazu kulturowego. 

Doktryna tożsamościowa, w przeciwieństwie do nacjonalizmu, obojętnego lub wręcz wrogiego takim postulatom, opowiada się za ponownym nadaniem znaczenia już istniejącym grupom będącym ośrodkami krystalizowania się tożsamości zbiorowych, oraz za ponownym wykształceniem grup mogących dopełnić strukturę społeczną jako takie ośrodki – jednak dotychczas obumarłym w warunkach nowożytności i nowoczesności. 

2. Tożsamość indywidualna
Zanim jednak przejdziemy do omówienia głównych podmiotów zbiorowych tożsamości, zatrzymać się musimy przez chwilę na dwóch wymiarach tożsamości indywidualnej. Zmuszeni jesteśmy do uczynienia także ich obszarem zainteresowania doktryny tożsamościowej, gdyż postmodernizm, jak sygnalizowaliśmy to zresztą wyżej, swój rozkładowy wpływ wywiera także na tożsamości indywidualne. 

a) Natura ludzka
Ponownego zdefiniowania wymaga więc człowieczeństwo, któremu zagraża transhumanizm, postulujący fizyczne przekształcenie człowieka, w celu przekroczenia ograniczeń natury ludzkiej. Natura ludzka jednak właśnie zasługuje na obronę, gdyż w przeciwnym razie, świat naszej przyszłości będą zaludniać klony, cyborgi, mutanty, istoty transpłciowe, bezpłciowe lub wielopłciowe, hybrydy ludzko-zwierzęce i podobne wytwory ponowoczesności. Świat ponowoczesny stać się może również światem postludzkim11, a dekonstrukcji ulec w nim może nie tylko nowożytny antropocentryczny humanizm, ale również sama osoba ludzka. O ile we współczesnej nam późnej nowoczesności żyją nietzscheańscy „ostatni ludzie” – wyprani z ludzkich odruchów i bezmyślnie pochłaniający popkulturową papkę wellsowcy „ejolowie”, o tyle ponowoczesność zapełnić mogą nietzscheańscy „postludzie”. 

Linia obrony człowieczeństwa przed postmodernizmem powinna zbudowana zostać na antropologii wyprowadzonej z personalizmu i z socjobiologii oraz z innych przyrodniczych nauk o człowieku. Zarówno etyka personalistyczna, jak i socjobiologia byłyby przy tym punktem wyjścia nie tylko do krytyki relatywistycznej i konstruktywistycznej antropologii postmodernizmu, ale też antropocentrycznej i jednowymiarowej antropologii nowożytnego i oświeceniowego humanizmu. Pozwoliłyby odrzucić oświeceniową koncepcję człowieka rodzącego się jako „niezapisana karta”, którą następnie zapełnić można dowolną treścią w procesie socjalizacji. Rozwinięciem poglądu o człowieku jako o „carte blanche” jest krystalizujący się na naszych oczach postmodernistyczny relatywizm odnośnie natury ludzkiej. Stanowiskom humanistycznemu i postmodernistycznemu przeczą jednak osiągnięcia współczesnych nauk przyrodniczych, wskazujących na ewolucyjne uwarunkowania rozmaitych elementów natury człowieka. Stanowiska te prowadzą też do absurdalnych konsekwencji etycznych, stawiając człowieka na równi ze zwierzętami, a nawet niekiedy z innymi organizmami12.

b) płeć
Drugim z wymiarów tożsamości indywidualnej, jaki należy uczynić przedmiotem zainteresowania doktryny tożsamościowej jest tożsamość płciowa

Nowoczesność wyjaławia z tożsamości płciowych, gdyż dąży do uniformizacji ludzkości jako masy konsumentów i producentów. Nowoczesność uznaje za wartość tylko te cechy indywidualne, które sprzyjają zwiększeniu wydajności produkcyjnej i zwiększeniu konsumpcji człowieka. Dotyczy to systemów zbudowanych na wszystkich trzech wielkich teoriach politycznych nowoczesności: liberalizmu, marksizmu i faszyzmu. 

Dekonstrukcję płci postuluje też jednak postmodernizm, tożsamości płciowe uznając za nieuwarunkowany przyrodniczo konstrukt społeczny, służący uciskowi kobiet przez mężczyzn. Pojęcie płci społecznej ma natomiast wartość jedynie, gdy rozumie się je jako „fenotyp rozszerzony” genetycznych uwarunkowań decydujących o płci biologicznej. Innymi słowy, „gender” to nie służący wyzyskowi i uciskowi konstrukt społeczny, tylko kulturowe i społeczne konsekwencje istnienia zdeterminowanej genetycznie płci biologicznej. 

Problemem z którym zmierzyć się musi tożsamościowa rekonstrukcja płci, przede wszystkim skądinąd płci społecznej, jest również konserwatywna mizoginia. Konserwatyzm ma dla zagadnienia tożsamości płciowych dwojakie znaczenie. Z jednej strony, słusznie akcentuje różnice między płciami i, pomijając wynikające ze stereotypów krzywdzące niekiedy uproszczenia, słusznie też identyfikuje określone cechy jako typowe dla danej płci. Błędem konserwatyzmu jest natomiast niedowartościowanie cech stanowiących o kobiecości i równoczesne nadwartościowanie cech stanowiących o męskości. Rezultatem było niższe przez wieki wartościowanie kobiecości i kobiet, co zrodziło reakcję w postaci perspektyw feministycznych przyjmowanych w obrębie wielkich teorii kontestacji tradycyjnego porządku społecznego: liberalizmu, marksizmu i postmodernizmu13.

Konserwatywno-mizoginistyczne podejście do płci ma swoje źródło najprawdopodobniej we wpływie, jaki na sposoby życia ludzkiego wywarła rewolucja agrarna i powstanie społeczeństwa rolniczego. Proces ten datować należy należy na czasy przedhistoryczne, pamiętajmy jednak, że w perspektywie biologicznej historii gatunku ludzkiego, czas jaki od tych wydarzeń minął, jest zaledwie mgnieniem oka. Przekształcenia, jakim uległy od rewolucji agrarnej metody życia ludzkiego, mogą być zatem niezgodne z ewolucyjnie ukształtowana naturą ludzką. Ponowoczesność oznacza rozkład zarówno społeczeństwa agrarnego, jak i zastępującego je w nowoczesności społeczeństwa przemysłowego. W ten sposób, pojawia się przestrzeń dla rekonstrukcji tradycyjnych tożsamości płciowych, co powinno stać się jednym z postulatów doktryny tożsamościowej. 

Rekonstrukcja taka dotyczyć powinna zarówno męskości, kobiecości, jak i patriarchatu, na równi rugowanych lub wypaczanych i przez modernizm, i przez postmodernizm. Krokiem we właściwym kierunku w zakresie prób powrotu do archaicznej kobiecości i ponownego nadania jej właściwej jej wartości są z pewnością poszukiwania prowadzone przez adeptów feminizmu różnicy i niektórych przedstawicieli psychoanalizy jungowskiej, ich odpowiednikami po stronie męskiej są zaś zwolennicy podejścia mitopoetycznego. Doktryna tożsamościowa wykazuje zainteresowanie tymi poszukiwaniami i powinna korzystać z osiągnięć tych nurtów, rozwinięcie tego zagadnienia wymaga jednak odrębnego tekstu, tak więc zajmiemy się nim w innym miejscu.

3. Klan
Ośrodkami tożsamości powinny stać się przede wszystkim naturalne grupy pierwotne spojone więzami o charakterze genealogicznym, tak więc na najniższym poziomie przede wszystkim klany. Klany są strukturą typową dla społeczeństwa archaicznego. Obejmują ludzi połączonych więzami pokrewieństwa i pochodzących od wspólnego przodka, a także osoby adoptowane lub włączone do klanu poprzez małżeństwo. Struktura klanu wśród ludów indoeuropejskich była patriarchalna i hierarchiczna, odzwierciedlając w ten sposób męską, solarną zasadę kosmiczną. Wraz ze zwiększeniem horyzontalnej i wertykalnej mobilności ludzi, klany uległy rozkładowi i w nowożytności zostały zastąpione przez rodzinę nuklearną. 

Rodzina nuklearna jest jednostką społeczną typową dla nowoczesności. Społeczeństwo nowoczesne zna w zasadzie tylko dwie wspólnoty pretendujące do miana naturalnych: rodzinę nuklearną i naród. O ile filozofia i nauki społeczne przeprowadziły już rozbiór i dogłębną krytykę kategorii narodu, o tyle wciąż takiej krytyki nie doczekała się rodzina nuklearna. My również w tym miejscu cofniemy się przed tym wymagającym odrębnej wypowiedzi zadaniem, poprzestając na stwierdzeniu, że rodzina nuklearna jest jednostką niefunkcjonalną zarówno pod względem kulturowym, ekonomicznym, socjalnym, jak i nawet wychowawczym. Rodzina nuklearna sprawdza się w zasadzie tylko pod względem seksualnym, gdyż jej wzmocnienie w warunkach rozpadu wspólnot klanowych, zwiększyło poziom intymności pomiędzy małżonkami, sprzyjając ich większej wzajemnej bliskości uczuciowej. Nie da się już jednak powiedzieć, by rodzina nuklearna wzmocniła więzi łączące swoich członków, gdyż pozbawieni zewnętrznej presji klanu, uwolnieni zostali od znaczącej części więzi obiektywnych, będąc złączeni tylko więziami subiektywnymi, to zaś osłabiło spójność małżeństw i więzi rodzicielskich14

Postulatem zatem doktryny tożsamościowej jest rozbudzenie na powrót poczucia przynależności do wspólnoty genealogicznej i stosowne temu przekształcenie życia społecznego. Wspólnota ma mieć charakter patriarchalny, zatem jej młodsi członkowie uznawać powinni honorowe i faktyczne pierwszeństwo starszych. Ma ona być wspólnotą pierwotną, zatem jej członkowie powinni mieszkać w pobliżu i utrzymywać ze sobą kontakt. Klan powinien spełniać funkcje socjalne, psychologiczne, opiekuńcze, wychowawcze i ekonomiczne. Opieka nad dziećmi, ludźmi starymi i chorymi powinna być funkcją klanu, gdyż tylko w takich warunkach beneficjenci takiej opieki byliby jako krewni opiekunów przedmiotem szczerej troski. Klan powinien spełniać również funkcje wychowawcze i w pewnym stopniu oświatowe, co wiązałoby się z dziedziczeniem w nim ról społecznych i zawodowych. Tożsamość klanu wiązałaby się ze wspólnym nazwiskiem i przypisaniem jego członkom ról i pozycji społecznej, co nadawałoby przynależności do klanu charakter pierwszej i najsilniejszej identyfikacji. 

Odrodzenie klanów wymagałoby oczywiście konkretnych przeobrażeń w życiu społecznym. Opracowania wymagałby cały szereg zagadnień związanych z podmiotowością prawną klanu i regulacją jego uprawnień, np. w rozstrzyganiu sporów i dyscyplinowaniu własnych członków15. Nie będziemy się tym tutaj zajmować pozwolimy sobie natomiast zauważyć, że podstawowym warunkiem odbudowania więzów klanowych jest zmiana urbanistycznych i architektonicznych założeń wedle których tworzy się dzisiejsze osiedla ludzkie. 

Urbanistyka współczesnych miast nie sprzyja wspólnotowemu życiu ludzi, lecz ich indywidualizacji. Prowadzi do powstania masy i do śmierci wspólnoty. Miasta-molochy i domy mieszkalne-mrówkowce zamieniają swoich mieszkańców w anonimowy tłum. By rozpoznać właściwy charakter ludzkich siedzib, trzeba sięgnąć do ewolucyjnej przeszłości człowieka.
Przez dwa miliony lat swojego istnienia, gatunek ludzki żył w nie większych niż sto osób grupach spokrewnionych ze sobą na ogół osobników, którzy mieszkali w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Archaiczne osady ludzkie składały się z centralnego placu i zwróconych do niego frontem domostw. Większość czynności gospodarczych i w czasie wolnym ludzie wykonywali na placu, gdzie też biegały pod czujnym okiem wszystkich mieszkańców dzieci i gdzie przesiadywali starcy. Taki model osadnictwa wsie i miasta z centralnym placem lub rynkiem zachowały aż do znaczącej triumf nowoczesności rewolucji przemysłowej. 

Ponowoczesna architektura i urbanistyka muszą twórczo nawiązać do tych tradycji przednowoczesnych. Należy tworzyć osiedla przypominające dawne wsie, w których centrum znajdowałby się kościół i spełniający rolę rynku plac, na którym spotykać by się mogli mieszkańcy. Poszczególne kwartały także powinny posiadać swoje mniejsze place, a osiedle być samowystarczalne pod względem socjalnym, medycznym i zaopatrzenia w podstawowe produkty, tak by większość czasu wolnego mieszkańcy spędzali w jego granicach. Domy powinny być niskie, najlepiej jednopiętrowe, a wznosić się je powinno z myślą o zakwaterowaniu w nich poszerzonej rodziny trzypokoleniowej. Rodziny ze sobą spokrewnione powinny zamieszkiwać w tej samej okolicy. W ten sposób połączono by warunek intymności małżeńskiej z sąsiedzką bliskością krewnych. 

4. Gmina
Tym samym dochodzimy do kolejnej istotnej dla doktryny tożsamościowej kategorii, jaka jest gmina. Powinna ona być zamieszkana przez kilka klanów, na ogół spokrewnionych ze sobą. Przypominała by w tym mające podobny skład a strukturyzujące społeczności archaiczne plemię16. W przeciwieństwie do koczowniczych plemion, klany zamieszkujące konkretną gminę byłyby związane poprzez swoją klanową tradycję z zajmowaną ziemią. Na poziomie gminy pojawia się bowiem ważna dla doktryny tożsamościowej kategoria zakorzenienia. Wspólnota przypisana jest konkretnej przestrzeni, identyfikuje się z nią, jej los i dobrobyt związany jest z zamieszkiwaną ziemią. Wspólnota gospodarzy na swojej ziemi, dba o nią, a stan i wygląd zamieszkiwanego przez nią środowiska świadczą o kwalifikacjach moralnych i poziomie kultury jej członków. 

5. Środowisko
Podejście doktryny tożsamościowej jest podejściem ekologicznym. Tkwiący w antycznej grece źródłosłów słowa „ekologia” naprowadza nas na zagadnienia „gospodarowania” i „środowiska”17. Metodologia ekologiczna zakłada podejście holistyczne i kompleksowe do badanej rzeczywistości. Człowiek jest tu więc postrzegany jako element systemu przyrodniczego. Elementy tego systemu są sobie współzależne, tak więc los człowieka współzależy od losów środowiska przyrodniczego w którym on żyje. Dla doktryny tożsamościowej wynika stąd postulat dbałości o stosunki życiowe i o krajobraz zamieszkiwanej przez daną grupę ludzką ziemi. Na gruncie doktryny tożsamościowej przyrodę traktuje się nie tylko jako rezerwuar surowców, ale również jako środowisko życia człowieka, którego charakter naturalny i stopień przekształcenia odciskają się piętnem na zbiorowej osobowości kulturowej zamieszkującej daną ekumenę wspólnoty. 

6. Etnos
Odpowiednikiem klanu na wyższym poziomie jest etnos. Ta stosowana przede wszystkim przez antropologię rosyjską kategoria oznacza wywodzącą się od wspólnego przodka wspólnotę etnolingwistyczną. W przeciwieństwie do narodu będącego grupą etnicznie heterogeniczną, etnos ma charakter rozbudowanej wspólnoty genealogicznej, dzięki czemu można go nazwać prawdziwą „rodziną rodzin”. Jego członków cechuje zatem pokrewieństwo biologiczne, co metaforycznie bywa niekiedy ujmowane jako „wspólnota krwi”. Etnos jest kategorią antropologiczną, przez co wymiennie można stosować wobec niego pojęcie „rasy” lub „ludu”, choć każde z tych dwóch ostatnich słów ma też inne równoległe znaczenia18, wobec tego „etnos” jest bardziej użyteczny ze względu na zwiększenie jasności i precyzji wypowiedzi. 

Zróżnicowaniu etnicznemu towarzyszy zazwyczaj zróżnicowanie językowe, gdyż do czasu nastania globalizacji, grupy ludzkie żyły we względnej wzajemnej izolacji, co sprzyjało różnicowaniu zarówno etnicznemu, jak i językowo-kulturowemu. Język tworzy ramy myślenia człowieka, wyrażając specyficzną dla danej nacji jej zbiorową kulturosobowość.

Mechanizmem służącym zachowaniu spójności wspólnoty i jej tożsamości są ksenofobia i różne formy dyskryminacji. Ta pierwsza ma charakter defensywny. Wspólnota dowolnego szczebla, by zachować wewnętrzną spójność, tożsamość i odrębność od innych wspólnot, musi ograniczyć przenikalność swoich granic zewnętrznych. Nie może stać się systemem całkowicie zamkniętym, by nie ulec wsobnej degeneracji. Nie może też jednak stać się systemem całkowicie otwartym, by móc pozostać sobą. Będąc systemem półotwartym, nieuchronnie stosować będzie mechanizmy różnicowania „swoich” od „obcych”, co przybierać będzie postać dyskryminacji. Dyskryminacja ta jest zrozumiała, usprawiedliwiona zaś dopóty, dopóki służy dobru stosującej ją wspólnoty i nie przybiera form sprzecznych z ogólnoludzkimi normami etycznymi. 

Na gruncie doktryny tożsamościowej postuluje się zatem zwalczanie wszelkich form multikulturalizmu, społeczeństwa otwartego, etnicznego metysażu, „modelu amerykańskiego” i nieufnie podchodzi do migracji. Mieszanie się poszczególnych etnosów prowadzi do powstawania etnicznych hybryd, których obecność ma demoralizujący wpływ na czyste rasowo wspólnoty i działa rozkładowo na ich kulturosobowości. Migracje wykorzeniają człowieka z jego macierzystej ziemi, a w przypadku migracji indywidualnych wyrywają go także z macierzystej grupy etnicznej, po czym rzucają w obce mu środowisko. Przedstawiciele napływowego etnosu, gdy jest ich zbyt mało by skupić się we względnie samowystarczalnych grupach, asymilują się najpóźniej w trzecim pokoleniu wśród mieszkańców kraju pochodzenia. W ten sposób uszczuplają własną wspólnotę, wzmacniając w to miejsce inną. Gdy migrantów zbierze się wystarczająco dużo, działają na etnos macierzysty kraju goszczącego jak czynnik rozkładowy. Demoralizują go i relatywizują w oczach jego przedstawicieli wartość ich własnej kultury, żyjąc w ich sąsiedztwie w myśl zniekształconych zasad kultury własnej. Nie kontynuują tradycji własnego ludu w czystej formie, bowiem każda decyzja o emigracji wiąże się z częściowym przynajmniej odrzuceniem ojczyzny i tradycji. Z krajem osiedlenia pierwszych pokoleń migrantów nie wiążą żadne silniejsze więzy, wobec tego traktują go jako rezerwuar zasobów i teren eksploatacji. Asymilacja lub inne formy mieszania heterogenicznych etnosów są, podobnie jak migracje, naturalnymi elementami życia gatunku ludzkiego, ale z socjopolitycznego punktu widzenia są to zjawiska o potencjalnie groźnych skutkach i wobec tego polityka tożsamościowa musi podchodzić do nich nieufnie.

7. Kraj
Odpowiednikiem gminy na poziomie właściwym etnosowi jest kraj. O ile w przypadku klanu i etnosu kluczowe znaczenie ma identyfikacja rasowa, o tyle w przypadku gminy i kraju rolę taką spełnia identyfikacja przestrzenna. Klan i etnos są wspólnotami genealogicznymi, gmina i kraj są wspólnotami terytorialnymi. Członków dwóch pierwszych łączy wspólna krew, dwóch ostatnich wspólna ziemia. Tak jak na terenie jednej gminy żyje zazwyczaj kilka klanów, które mogą ale nie muszą być ze sobą spokrewnione, tak na terenie jednego kraju może współżyć zgodnie kilka niekoniecznie ze sobą spokrewnionych etnosów. Zarówno klan jak i etnos zachowują przy tym swoją rasową tożsamość i wewnętrzną spójność, ponad jednak identyfikacją etniczną, identyfikują się też z zamieszkiwaną ziemią, mogąc uznać za naturalnych jej współgospodarzy choćby zupełnie ze sobą niespokrewnioną grupę rodową lub etniczną. Obok siebie mogą więc żyć różne rodziny i różne etnosy, nie krzyżując się ze sobą i zachowując każdy swoją tożsamość, a jednak identyfikujące ten sam kraj jako swoją wspólną ojczyznę i gotowe pospołu pracować nad jego zachowaniem i rozwojem. Ojczyzna nie jest bowiem kategorią ekskluzywną, jak twierdzą nacjonaliści, ale ma charakter inkluzywny. Ta sama ziemia może być ojczyzną dla wielu różnych zamieszkujących ją aktualnie lub w przeszłości grup ludzkich19. Na gruncie doktryny tożsamościowej postuluje się pielęgnowanie każdej z takich identyfikacji i nie traktowanie ich jako wykluczających się, lecz jako nawzajem przenikających. 

8. Imperium
W ten właśnie sposób tworzy się supraetniczna osobowość symfoniczna, w której współbrzmią zgodnym rytmem ukształtowane przez to samo środowisko i zamieszkujące tą samą ekumenę etnosy. Ich zgodna pieśń to fanfary Imperium. Filozofia polityczna Imperium odzwierciedla na poziomie politycznym teocentryczną metafizykę i heliocentryczną kosmologię20. Imperium ma zatem strukturę sferyczną i graficzne przedstawienie modelu tej struktury przyjmuje postać kuli, to jest figury geometrycznej symbolizującej doskonałość. To bowiem nie państwo narodowe, ale Imperium jest społecznością doskonałą. Jest ono konstrukcją ponadnarodową zbudowaną wokół jednej zasady uosabianej w osobie monarchy.

Cesarz jest namiestnikiem Boga i „pomostem” (pontifex maximus), za pośrednictwem którego wola boska realizuje się na ziemi. Tak daleko, jak sięga władza cesarza, tak daleko sięga porządek. Tam, gdzie nie sięga, panują ciemność, chaos i barbarzyństwo. Cesarstwo jest światem, a poza jego granicami nie ma nic. Dlatego właśnie słowo „Imperium” piszemy dużą literą, gdyż jest tylko jedno prawdziwe Imperium, tak jak jest tylko jeden Bóg. 

Sferyczna struktura imperium obrazuje zróżnicowanie poziomu jego wewnętrznego uporządkowania. Źródłem ładu jest cesarz z którego osoby emanują intelekt, siły witalne, światło, piękno i dobro. Jest on uosobieniem męskiej i twórczej zasady solarnej. Im bliżej cesarskiego centrum znajduje się dana sfera Imperium, tym wyższy poziom kultury reprezentują umieszczone na niej elementy. Im dłuższy jest promień łączący cesarskie centrum z daną sferą, tym mniej jest na niej mądrości, dobra, piękna i światła, a tym więcej głupoty, zła, brzydoty i ciemności. Im dalej od centrum, tym słabszy staje się wpływ imperialnej kultury, i tym głębiej wkraczamy w wilgotne i lepkie mroki barbarzyństwa. 

Temu symbolicznemu obrazowi odpowiadają tworzące społeczny szkielet Imperium stany społeczne. Spełniane przez nie funkcje dają im możliwość bycia bliżej lub dalej cesarskiego centrum systemu imperialnego, a im bliższe są centrum, tym więcej wykrzesać z siebie mogą sił życiowych, w tym wyższej wzrastają kulturze i tym są okazalsze. Niekiedy, gdy na którejś z bardziej oddalonych sfer zrodzi się jednostka na tyle pasjonarna, by pomimo mniejszej dawki światła cesarskiego centrum rozwinąć się do wystarczająco okazałej postaci, wówczas jej natura nieodpowiadająca ramom jej macierzystego stanu zostaje rozpoznana, a ona sama wtajemniczona do węższego i bardziej wewnętrznego kręgu imperialnego. Podobnie, gdy jednostka urodzona w znakomitej rodzinie wyrośnie na osobę duchowo skarłowaciałą i zdegenerowaną, wtedy towarzyszyć temu powinna również formalna degradacja. Imperium jest strukturą ezoteryczną i inicjacyjną, jego hierarchia ma charakter czysto duchowy.

Zasada imperialna jest zaprzeczeniem zasady republikańskiej, bowiem o ile republika jest poliarchią, o tyle Imperium jest monarchią. Cechą ładu imperialnego jest odgórność. Imperium buduje cesarz, naśladując Boga-Pantokratora stwarzającego świat. To cesarz jest pomostem, poprzez który idea boskiego ładu trafia na ziemię. Idee istnieją realnie jako myśli Boga. Bóg wskazuje palcem cesarza, który na miarę swych ziemskich możliwości postępuje wedle boskich zaleceń, to jest stara się uporządkować doczesną rzeczywistość tak, by w jak największym stopniu odwzorowywała ona boski zamysł o świecie. Ład emanuje zatem od osoby cesarza, który jest jego podmiotowym twórcą. Ludy i ziemie Imperium są materiałem, z którego cesarz buduje ład. Proces budowania ładu to właśnie polityka – cesarz jest jej przyczyną sprawczą, ludy i ziemie Imperium jej przyczyną materialną, a ład jej przyczyną celową. Imperium jest formą, którą cesarz w procesie politycznym nadaje bezkształtnej materii. 

Wszystkie osoby żyjące w Imperium zbliżają się do stojącego u jego początku Boga. Proces ten nazywamy postępem i ma on charakter teleologiczny. Imperium jest osią, po której ludzie wspinają się ku swemu celowi ostatecznemu. Imperium ma więc charakter soteriologiczny. Jego poddani są zarazem aktywnymi podmiotami swej własnej transfiguracji duchowej i drogi ku zbawieniu, jak i biernymi przedmiotami oddziaływania władzy imperialnej. Imperium jest monarchią, więc odrzuca republikanizm. W ramach filozofii politycznej Imperium, składające się na nie wspólnoty muszą zostać zdepolityzowane

Wpasowuje się w tą filozofię polityczną kategoria etnosu, który na bazie wspólnoty genealogicznej i lingwistycznej tworzy zbiorową kulturosobowość, nie jest jednak podmiotem polityki. Etnos, w przeciwieństwie do narodu, wpisuje się w imperialną filozofię polityczną, dostarczając identyfikacji duchowej i kulturowej, nie zaś, jak naród, politycznej. Etnos nie zgłasza, jak naród, pretensji do niepodległości politycznej. Uroszczenie etnosu by stać się narodem, byłoby równoważne z buntem politycznym przeciwko Imperium, tak więc z metafizycznym buntem przeciwko samemu Bogu. Zbiorowa dusza rasy, charakter geniusza patronującego wspólnocie etnicznej, odzwierciedla się w jej zwyczajach, kulturze, instytucjach, w jej twórczości i historii. Kształtuje go środowisko życia danej wspólnoty, a stan tego środowiska obrazuje rozwój jego intelektu i poziom duchowego uświadomienia. Swoich aniołów-stróżów mają też kraje, miasta, korporacje, klany, a nawet domostwa rodzinne. Materialna struktura Imperium odwzorowuje duchową hierarchię chórów anielskich. Republikanie to w tej hierarchii zbuntowane anioły, a ich losem jest zostać strąconym w nicość. 

Imperium, kraj, etnos, gmina i klan dopełniają się zatem w hierarchicznie uporządkowanym kosmosie imperialnym. Ponad tożsamością rodową sytuuje się szersza od niej tożsamość gminna, ponad tożsamością etniczną szersza od niej tożsamość krajowa. Wspólnota etnosu dopełnia wspólnotę klanową, podczas gdy wspólnota krajowa dopełnia wspólnotę lokalną. Mamy zatem dwa rodzaje dwustopniowej tożsamości. Ich cechą wspólną jest to, że wszystkie za swój punkt odniesienia przyjmują kategorie materialne. Imperium przekracza je wszystkie, a zarazem przenika i obejmuje. Wierność wobec Imperium nie jest bowiem lojalnością wobec konkretnej etni lub konkretnej ziemi, ale jest wiernością wobec konkretnej idei. Wspólnota imperialna jest wspólnotą o charakterze duchowym. Imperium jest politycznym kosmosem dla zamieszkujących go ras i ludów, jest zatem dopełnioną całością, obiektywnością, doskonałą kulą. 

Z tego powodu Imperium, w przeciwieństwie do państwa narodowego, które może być tylko częścią, partykularnością, subiektywnością, nie zagraża żadnego rodzaju tożsamości. W Imperium tożsamości rozkwitają, ponieważ jako bezstronna obiektywność, stoi ono ponad partykularyzmami i nie jest zainteresowane reprezentowaniem któregokolwiek z nich, gdyż zniżając się do tego, straciłoby atrybut obiektywności, tak więc i prawomocność istnienia21. Oddziaływanie polityki imperialnej na poddanych przypomina oddziaływanie promieni słonecznych na świat ożywiony na powierzchni Ziemi; w zależności od aktualnego ułożenia kuli ziemskiej względem Słońca i ustawienia wobec niego danego fragmentu jej powierzchni oraz morfologii tej powierzchni, te same promienie padają w mniejszym lub większym natężeniu, pod mniej lub bardziej nachylonym kontem, stając się w ten sposób główną przyczyną różnorodności życia. W analogiczny sposób, Imperium stanie się gwarancją rozkwitu zróżnicowanych tożsamości wszystkich szczebli. Zorganizowanie krajów i ludów tego samego kręgu kulturowego w Imperium jest zatem integralnym postulatem doktryny tożsamościowej. 

9. Zmienność i ciągłość w doktrynie tożsamościowej. Problem interwencjonizmu

Jak wspomnieliśmy wcześniej, „tożsamość” rozumieć można między innymi w wymiarze temporalnym, jako „niezmienność”. Nadawałoby to doktrynie tożsamościowej charakteru konserwatywnego i tradycjonalistycznego. Zakładalibyśmy przy tym pesymistyczną koncepcję historii jako rozkładu i oddalania się od Boga. Cesarz i wszelka prawowita władza byliby w takim układzie katechonem, powstrzymującym świat przed rozpadem. Swoją działalnością porządkującą i strukturyzującą mogliby odwrócić proces rozkładu i tym samym opóźnić upadek. Interwencjonizm władców służyłby więc celom katechonicznym. Interwencja władcy miałaby zbliżyć świat materialny do jego boskiego zamysłu, przez to opóźniając jego rozpad i zagładę. Interwencjonizm służyłby zatem celom postępowym, ale postęp byłby procesem odgórnym, kierowanym i doraźnym. Warunkiem jego zachodzenia byłyby mobilizujące działania władców. Musiałby więc być to postęp teleologiczny, o celach określanych przez wzorce znajdujące się w świecie idei, przez Tradycję. Postęp nie byłby zatem procesem oddolnym i zmierzającym w dowolnym kierunku, jak sugerują to doktryny konserwatywne, lecz był odgórny i celowościowy. Interwencjonizm musiałby być jednak działaniem podejmowanym przy całej ostrożności koniecznej przy operowaniu na skomplikowanych układach złożonych z wielu współzależnych sobie elementów. Musiałby mieć na względzie, że wpływ na dowolny z elementów wywołuje często nieprzewidziane skutki w odniesieniu do innych elementów. 

Zasady polityki tożsamościowej

Oprócz centralnych dla doktryny tożsamościowej pojęć i idei, wyróżnić można także kilka zasad, jakimi powinna kierować się polityka tożsamościowa. Wraz z ideami, będą one cechami charakterystycznymi tej doktryny. Do ich opisu posłużymy się pojęciami przede wszystkim z zakresu nauki o stosunkach międzynarodowych i prawa międzynarodowego, które wydają się nam w tym miejscu najbardziej użyteczne. Oto proponowane przez nas zasady:

1. Zasada powszechności norm. Doktryna tożsamościowa formułuje zasady odnoszące się do wszystkich wspólnot naturalnych, nie zaś jedynie do wspólnoty własnej lub do wspólnot określonego rodzaju. Formułuje zasady obiektywne i uniwersalne, nieuwarunkowane konkretną tożsamością i przynależnością do konkretnej wspólnoty. Zasady te dają się stosować przez wszystkie wspólnoty i przeznaczone są do regulowania stosunków między wszystkimi wspólnotami. 

Doktryna tożsamościowa stoi zatem na gruncie ochrony tożsamości wszystkich grup naturalnych. Nacjonalizm jest relatywistyczny i dopuszcza odarcie z tożsamości jednej grupy, dla dobra innej grupy. Na gruncie doktryny tożsamościowej postawa taka jest odrzucana, a jej rzecznicy uznawani za przeciwników ruchu tożsamościowego. Jako relatywistyczny i subiektywistyczny, szowinizm22 jest niezgodny z pryncypiami ruchu tożsamościowego, który stoi na gruncie przeciwnych mu zasad obiektywności i absolutnego charakteru norm. Nie każdy nacjonalizm musi być szowinizmem, ale z samej swojej definicji, nacjonalizm zainteresowany jest przede wszystkim swoją macierzystą wspólnotą. Doktryna tożsamościowa jest natomiast zainteresowana wszystkimi wspólnotami, choć najbliższa jest jej zwolennikom oczywiście ich własna wspólnota. Gdy jej dobro zagrożone jest przez inną wspólnotę, wówczas kierując się zasadami porządku miłości, opowiadają się za zneutralizowaniem wspólnoty zagrażającej ich własnej wspólnocie, nawet jeśli miałoby to oznaczać pozbawienie jej specyficznej tożsamości. Tożsamościowcy poszukują jednak i starają się wskazać powszechne normy sprawiedliwości w stosunkach między poszczególnymi wspólnotami, zalecenia swojej doktryny odnoszą zaś do wszystkich z nich. Projekt tożsamościowy ma więc charakter alterglobalistyczny, popierając stworzenie porządku ogólnoświatowego, tyle że na zasadach przeciwnych liberalizmowi.

Wynika stąd kolejna bardzo wyraźna różnica między doktryną tożsamościową a nacjonalizmem, mianowicie pozytywny stosunek do mniejszości narodowych i do regionalizmów, na gruncie którego stoi doktryna tożsamościowa. Nurt tożsamościowy broni tożsamości wszystkich wspólnot naturalnych, tak więc również tożsamości regionalnych i tożsamości etnosów peryferyjnych, które z punktu widzenia nacjonalisty są podejrzane jako nośnik tendencji odśrodkowych i potencjalne źródło dezintegracji państwa narodowego. Doktryna tożsamościowa wspiera zatem model państwa zregionalizowanego, o asymetrycznej architekturze politycznej, uwarunkowanej specyfiką wchodzących w jego skład regionów. Nie oznacza to poparcia federalizacji ani autonomii, gdyż te są wariantami odrzucanego przez doktrynę tożsamościową republikanizmu i zakładają pochodzenie władzy od dołu, popiera się natomiast różnicowanie treści, zakresu i charakteru polityki władcy, w zależności od specyfiki wspólnoty lub podmiotu terytorialnego której ma ona dotyczyć, a także uwarunkowany specyfiką tych grup i jednostek terytorialnych samorząd.
    2. Zasada niepodzielności tożsamości. Ta zasada powinna być odnoszona przede wszystkim do zakresu przedmiotowego doktryny tożsamościowej. Jej celem jest mianowicie ochrona tożsamości w całej ich rozciągłości i we wszystkich ich aspektach. Kultura jest bowiem systemem naczyń połączonych i wykruszenie z niej jednego z elementów spowodować może nieprzewidziane negatywne konsekwencje dla systemu kulturowego jako dla całości. Doktryna tożsamościowa postrzega tożsamość człowieka jako wewnętrznie złożoną, wielopłaszczyznową i znaczenie przypisuje zarówno jej wymiarom lokalnym i rodowym, jak etnicznym i regionalnym, czy wreszcie krajowym i kontynentalnym. O ile nacjonalizm lekceważy tożsamości niższego rzędu, w niektórych swoich formach godząc się, a nawet postulując powstanie narodu jako społeczeństwa masowego, dla tożsamości członków którego jedynym punktem odniesienia byłby sam ów naród, o tyle nurt tożsamościowy stoi na stanowisku, że pełnowartościowa tożsamość jest tożsamością wieloaspektową i wielowymiarową, przy czym wymiary te wzajemnie się dopełniają i nie można pozbawić danego podmiotu jednego z wymiarów tożsamości, nie zubażając jej przez to jako całości.
    3. Zasada bezpieczeństwa zbiorowego. Ta zasada ma służyć praktycznej realizacji zasady powszechności norm i regulować powinna postępowanie wobec dowolnego rodzaju wspólnot naturalnych zagrożonych w swej tożsamości. Da się ją opisać bardziej przemawiającymi do wyobraźni hasłami „za wolność waszą i naszą” oraz „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Oznacza ona, iż zagrożenie uprawnionej tożsamości dowolnej grupy naturalnej byłoby uznawane za zagrożenie dla tożsamości wszystkich pozostałych i podejmowałyby one mające je zneutralizować przeciwdziałania.
Z jednej strony, zasada ta zwrócona jest przeciwko zagrożeniom natury ogólnej, stwarzającym niebezpieczeństwo dla tożsamości wszystkich, lub w każdym razie dla tożsamości dużej liczby wspólnot. Należą do nich między innymi liberalny model globalizacji, postawy takie jak kosmopolityzm lub nihilizm, czy wreszcie niektóre wielkie systemy teoretyczne jak postmodernizm. Z drugiej strony, zasada bezpieczeństwa zbiorowego ma chronić przed zagrożeniami dla tożsamości konkretnych wspólnot stwarzanymi przez inne, szowinistycznie nastawione wspólnoty, lub przez innego rodzaju ośrodki siły23. Przeciwnikiem doktryny tożsamościowej będą tu zatem szowinizmy etniczne, kulturowe, wyznaniowe24 i inne. Od nacjonalizmu doktrynę tożsamościową różnić będzie zainteresowanie nie tylko dbałością o tożsamość własnej wspólnoty, lecz zainteresowanie dbałością o tożsamość wszystkich wspólnot (choć w pierwszym rzędzie, oczywiście, wspólnoty własnej). 

4. Zasada nieinterwencji. W doktrynie tożsamościowej wychodzi się od założenia, że kultury są zamkniętymi światami ideowymi, których nie da się zrozumieć spoza nich samych. To stawia szereg obostrzeń wobec każdej ingerencji w obcy system kulturowy. Istnieją oczywiście cechy ogólnoludzkie – wspólne przedstawicielom wszystkich kultur, toteż ingerencja w obcy system kulturowy da się w pewnych, wyjątkowych przypadkach usprawiedliwić, jednak są to sytuacje nieliczne i nawet w nich należy zachować dużą ostrożność.

Nie chcemy przy tym bronić w tym miejscu kulturowego relatywizmu, bo zarówno w odniesieniu do obiektywnego dobra moralnego, jak i w odniesieniu do zdolności przystosowawczych i zdolności do osiągania przewagi konkurencyjnej przez daną wspólnotę, kultury i tożsamości da się hierarchizować jako „lepsze” lub „gorsze”. Chodzi nam jedynie o to, że kultura jest systemem niesłychanie subtelnym i wewnętrznie złożonym, przez co nie sposób przewidzieć zakłóceń w funkcjonowaniu tego systemu, jakie spowodować może nieopatrzna weń ingerencja. Ponadto, jeśli kultury są sposobami funkcjonalnej adaptacji ludów do zamieszkiwanego przez nie środowiska, to rozwiązania sprawdzające się w jednym miejscu, mogą okazać się katastrofalne w innych okolicznościach. Z tego powodu, poszczególne kręgi kulturowe powinny regulować swe procesy wewnętrzne właściwymi sobie normami i rozwijać się, na ile jest to możliwe, własnym tempem, podążając przez historię właściwą tylko sobie drogą.

Zakończenie: doktryna tożsamościowa jako uzupełnienie i uwspółcześnienie nacjonalizmu 
 
W naszym założeniu, doktryna tożsamościowa powinna stać się rozwinięciem i uwspółcześnieniem nacjonalizmu, koniecznym w warunkach przejścia od nowoczesności do ponowoczesności. O ile nacjonalizm był wytworem epoki nowoczesnej, niosąc ze sobą wiele właściwych jej słabości, o tyle współcześnie powstały warunki dla oczyszczenia go z nich. Odrzucić należy przede wszystkim polityzację tożsamości wspólnotowej oraz leżącą u podłoża doktryny politycznej nowoczesnego nacjonalizmu republikańską filozofię polityczną25. W dalszej kolejności, odrzucić należy partykularyzm i subiektywizm nacjonalizmu, bardzo często prowadzący go na manowce egoizmu narodowego lub szowinizmu. Koncepcja tożsamościowa pozwala wyjść poza ograniczenia nakładane nacjonalizmowi przez nowoczesność, pozwala dostrzec wielopłaszczyznową, współzależną i złożoną naturę tożsamości człowieka, będącej również rdzeniem poczucia narodowego. Na gruncie doktryny tożsamościowej zmienia się o 180 stopni stosunek do mniejszości narodowych, gdyż jednym z jej celów jest pielęgnowanie również tożsamości etnosów mniejszościowych i peryferyjnych. W ten sposób, doktryna tożsamościowa staje się wspólną płaszczyzną dla wielu różnych etnosów i innego rodzaju wspólnot, z których każda zachowuje swoją własną specyfikę, występując jednak, mimo tego, u zgodnie u boku innych. Doktryna tożsamościowa staje się zatem punktem wyjścia dla budowania stabilnego państwa i przebudowy porządku międzynarodowego tak, by był on urządzony bardziej sprawiedliwie.

Ronald Lasecki 

1Zakładanie fikcyjnych kont i budowanie fikcyjnych tożsamości oraz tzw. „trollowanie” na portalach społecznościowych jest dobrym przykładem postmodernistycznej relatywizacji kategorii osobowości. Podobne zjawiska dały się obserwować oczywiście już wcześniej (np. u aktorów) ale ponowoczesność przesunęła je z marginesu do centrum.
2Dla uproszczenia posługujemy się tu nowożytnym pojęciem „państwa” w sposób anachroniczny, określając tym mianem również przednowożytne organizmy polityczne (np. polis, regnum, imperium).
3Kryterium wyodrębnienia może być jednym z trzech wymienionych przez nas wcześniej: obywatelskim (np. Padania), historyczno-kulturowym (np. Naddniestrze), lub etnolingwistycznym (np. Kosowo).
4Próbę teoretyzacji tego podejścia podjęli myśliciele „wczesnej” endecji, między innymi Zygmunt Balicki (1858-1916) w broszurze Egoizm narodowy wobec etyki (1903), a także Roman Dmowski (1864-1939).
5Bardziej antropologicznie pesymistyczną, ale za to bardziej optymistyczną w dziedzinie teorii systemów koncepcją jest liberalizm, w którym zakłada się (słusznie) egoizm i (niesłusznie) racjonalizm podmiotów oraz odrzuca koncepcję dobra wspólnego, zarazem zaś uważa się, że antagonistyczne działania podmiotów, drogą synergii, przyczyniają się do powiększania dobra zarówno całego systemu, jak i każdego lub przynajmniej większości z jego elementów. Liberalizm przyjmuje fałszywe założenia antropologiczne, podobnie jak fałszywa jest jego teza o samoorganizujących się systemach i o chaosie będącym swego rodzaju funkcjonalnym ładem. Chaos nie może być funkcjonalny, a człowiek nie jest istotą racjonalną.
6Świadomi tej słabości narodowi radykałowie projektowali często ustroje hierarchiczne, w których za pełnowartościowych członków narodu uznawana byłaby jedynie wąska elita, podczas gdy pozostali, przynajmniej do czasu wykształcenia w sobie postaw nacjonalistycznych, mieli być pozbawieni części lub całości praw obywatelskich. Rozwiązanie to jednak jest tylko pozorne, bowiem nie dotyka błędnej esencji takiej konstytucji w postaci stworzenia kategorii „obywatela”, a jedynie specyficznie zakreśla przedmiotowy zakres kategorii obywatelskich.
7Zob. M. Tempczyk, Teoria chaosu a filozofia, Warszawa 1998.
8Zyskuje jednak miano ludu, to jest spojonej określonymi więzami wspólnoty, będącej poddaną jakiemuś władcy.
9Pomijamy tu przypadek państw wciąż względnie izolowanych przez bariery naturalne (np. Nepal) lub położonych peryferyjnie (np. Madagaskar), bo w przypadku tej pierwszej kategorii historia wskazuje na względność i czasowość ich bezpieczeństwa (np. Afganistan zaatakowany w 1979 r. przez ZSRS, a w 2001 r. przez USA), druga kategoria jest zaś marginalnym wyjątkiem.
10Pomimo zbieżności nazw nie nawiązujemy w naszym wywodzie w żaden sposób do francuskiego Mouvance identitaire. To francuskie środowisko ma, naszym zdaniem, charakter postnazistowski, rozwijając w dość interesujący sposób rozważania i studia nad rasą, etnosem, regionem i jednością europejską. Są tam jednak obecne również treści, zupełnie politycznie dyskwalifikujące jak poparcie dla syjonizmu, islamofobia, rasistowski okcydentalizm.
11Takim przykładem ponowoczesnego postczłowieka jest posłująca na Sejm VII kadencji istota transpłciowa – mężczyzna o imieniu Krzysztof Bęgowski, który w wyniku szeregu zabiegów chirurgicznych i hormonalnych upodobnił się fizycznie do kobiety i posługuje się personaliami „Anna Grodzka”.
12Mamy tu na myśli stanowiska radykalnego ruchu ekologicznego, w którego interpretacji człowiek niejako staje się mniejszością w demokratycznym głosowaniu wszystkich istot i jego dobro, jako dobro mniejszości, może zostać „przegłosowane” na rzecz dobra większej ilości stworzeń. Poglądy takie mają swe źródło w koncepcjach utylitaryzmu i konsekwencjonalizmu etycznego, do skrajnej postaci doprowadzonych przez australijskiego filozofa, Petera Singera (ur. 1946).
13Naszym zdaniem, nie ma podstaw by mówić o odrębnym i spójnym nurcie myśli społeczno-politycznej pod nazwą „feminizmu”. Dojrzała filozofia polityczna musi posiadać własną terminologię, metodologię, zestaw centralnych dla niej idei. W przypadku „feminizmu” o niczym takim nie można mówić, a poszczególne nurty tego ruchu posługują się aparatem intelektualnym zaczerpniętym z liberalizmu, marksizmu lub postmodernizmu. W ostatnich latach da się też zaobserwować próby stworzenia perspektywy feministycznej w obrębie katolicyzmu i islamu, przy czym korzysta się w nich zarówno z aparatu trzech wielkich teorii politycznych, jak i z pojęć typowych dla każdej z tych religii. Istnieją zatem jedynie „perspektywy feministyczne” w obrębie różnych nurtów myśli politycznej, nie istnieje zaś odrębny i wewnętrznie spójny nurt myśli, który dałoby się określić jako „feminizm”.
14Skrajnym tego przykładem są stosunki panujące w krajach anglosaskich, gdzie rodzice wypędzają z domu rodzinnego dzieci po osiągnięciu 18 roku życia (niezależnie od ich płci), zaś dzieci nie wykazują zainteresowania zestarzałymi rodzicami, zazwyczaj oddając ich do domu starców.
15Jedynym bodaj społeczeństwem w dzisiejszej Europie, jakie zachowało jeszcze strukturę klanową są Cyganie. Polityka tożsamościowa powinna zatem chronić ich struktury klanowe i przyjrzeć się funkcjonowaniu tego ludu, by opracować rekomendacje dla pozostałej części populacji.
16Do dziś jeszcze istnieją w Polsce miejscowości, które zamieszkane są przez potomków kilku żyjących tam od pokoleń klanów. Przykładem jest podwarszawski Karczew, gdzie szczególnie liczni są przedstawiciele rodów Trzaskowskich, Olszewskich, Dąbrowskich, Trzepałków, Grzanków, Kamińskich.
17Termin „ekologia” pochodzi od starogreckiego „οἶκος”, tzn. „dom”.
18Pojęcie „rasy” bywa również używane w znaczeniu jakościowym -mówimy niekiedy o kimś, że „jest dobrej rasy”. Z kolei terminem „lud” posługujemy się również na określenie „poddanych króla” lub „stanu trzeciego” w ustroju feudalnym.
19I tak, na przykład, Wilno jest ojczyzną zarówno dla wielu Polaków, Białorusinów, Żydów jak i Litwinów. Lwów dla Polaków i dla Ukraińców. Lublin dla Polaków i dla Żydów, a Szczecin dla Polaków i dla Niemców. Nacjonalista krzyczał będzie w takiej sytuacji „Lwów jest polski!”, tożsamościowiec przypomni natomiast o polskim wkładzie w tożsamość Lwowa i będzie domagał się dla niej poszanowania, równocześnie uznając za wartość wkład innych wspólnot w tożsamość tego miasta.
20Warto w tym miejscu dokonać refutacji bałamutnej kosmologii geocentrycznej, której – przynajmniej jako modelu – próbują niekiedy bronić „tradycjonaliści katoliccy” (w rzeczywistości będący zwykłymi obskurantami). Pomijając nawet odkrycia współczesnej astronomii, to w kosmologii geocentrycznej odbicie znajdowała pogańska, materialistyczna i antropocentryczna metafizyka Antyku i niektórych innych kultur starożytności. Metafizyka teocentryczna i monoteistyczna ma charakter solarny i obrazowana jest najpełniej przez uproszczony model heliocentryczny (z orbitami satelitów Słońca jako okręgami, nie elipsami).
21Poczyńmy w tym miejscu konieczne rozróżnienie pomiędzy „imperium” a „imperializmem”. Pierwsze jest tworem ponadnarodowym, zaś jego władza ma charakter nienarodowy. Imperializm tymczasem, jako wytwór nowoczesności, jest rozdętą terytorialnie postacią nacjonalizmu. Wynika stąd kolejne rozróżnienie, mianowicie pomiędzy „polityką imperialną”, tak więc polityką budowania Imperium, a „polityką imperialistyczną”, to jest polityką podporządkowywania sobie i wyzyskiwania przez państwo narodowe innych krajów i narodów.
22Na gruncie doktryny tożsamościowej przyjąć więc należy negatywny stosunek do ukraińskiej narodowej rewolucji z grudnia 2013-lutego 2014 roku. Będące jej motorem ukraińskie ugrupowania narodowo-rewolucyjne zrzeszone w Prawym Sektorze przyjmują bowiem szowinistyczne stanowisko względem rosyjskojęzycznej większości mieszkańców Ukrainy, forsując delegalizację języka rosyjskiego, pozbawienie rosyjskojęzycznej ludności praw obywatelskich i wysiedlenie jej z niektórych zamieszkanych przez nią regionów kraju.
23Dlatego właśnie, z perspektywy tożsamościowej, na zwalczanie zasługuje szowinistyczna ukraińska rewolucja z grudnia 2013-lutego 2014.
24Mamy tu na myśli przede wszystkim wolteriański stosunek zajmowany niekiedy przez co bardziej sfanatyzowanych wyznawców w stosunku do innych religii, prowadzący zaś do negowania jakiejkolwiek ich wartości metafizycznej oraz jakiejkolwiek wartości wytworów kultury materialnej lub duchowej spoza wyznawanej przez daną osobę religii. Z postawą taka spotkać się można wśród większości „tradycjonalistów katolickich”, ale jej najbardziej spektakularnym przejawem jest „walczący islam” i niszczenie przez jego zwolenników dorobku kultur nieislamskich w krajach takich jak Mali, Afganistan, Arabia Saudyjska i innych.
25Nie jest naszym zdaniem przypadkiem, że republikanizm jest tak popularny wśród współczesnych polskich neoendeków. Niektórzy członkowie gromadzącego to środowisko Ruchu Narodowego sympatyzują lub wręcz udzielają się równocześnie w Ruchu Republikańskim.