piątek, 6 marca 2020

Prof. Paweł Wieczorkiewicz: Polacy razem z Niemcami przeciwko Sowietom


profWiecz
        Moje pokolenie patrzy na wydarzenia sprzed wojny z perspektywy 1941 czy 1943 roku. Z perspektywy okrutnej polityki niemieckiej uprawianej później w Polsce. Wydaje się rzeczą nie do pomyślenia, że mogliśmy się stać sojusznikami Trzeciej Rzeszy. Należy jednak pamiętać, że wówczas nie wydawała się ona żadnemu europejskiemu politykowi taka okropna. Z Hitlerem, na politycznych salonach, rozmawiali wtedy wszyscy przywódcy, nawet ci o proweniencji lewicowej. Nie było wówczas mowy o niemieckich zbrodniach na większą skalę, w przeciwieństwie do masowego ludobójstwa w Związku Sowieckim.
Nie chcieliśmy znaleźć się w sojuszu z Trzecią Rzeszą, a wylądowaliśmy w sojuszu z tak samo zbrodniczym Związkiem Sowieckim. A co gorsza, pod jego absolutną dominacją. Hitler zaś nigdy nie traktował swoich sojuszników tak jak Stalin kraje podbite po II wojnie światowej. Szanował ich suwerenność i podmiotowość, nakładając jedynie pewne ograniczenia w polityce zagranicznej. Nasze uzależnienie od Niemiec byłoby więc znacznie mniejsze niż to, w jakie wpadliśmy po wojnie wobec Związku Sowieckiego. Mogliśmy znaleźć miejsce u boku Rzeszy prawie takie jak Włochy, a na pewno lepsze niż Węgry czy Rumunia. W efekcie stanęlibyśmy w Moskwie i tam Adolf Hitler wraz z Rydzem-Śmigłym odbieraliby defiladę zwycięskich wojsk polsko-niemieckich. Ponurą asocjacją jest oczywiście Holokaust. Jeżeli jednak dobrze się nad tym zastanowić, można dojść do wniosku, że szybkie zwycięstwo Niemiec mogłoby oznaczać, że w ogóle by do niego nie doszło. Holokaust był bowiem w znacznej mierze funkcją niemieckich porażek wojennych.

Co by się stało gdyby II RP zawarła sojusz z III Rzeszą Niemiecką?

Po pierwsze powiedzmy, że Hitler całą swoją politykę do 1939 roku budował na tym założeniu. Bo przecież plan Hitlera był bardzo prosty. Nie szukajmy go w Mein Kampf, które było takim bardzo ogólnym wyłożeniem jakiś tam mglistych zasad, a szukajmy go raczej w bezpośrednich deklaracjach politycznych – w rozmowach z najbliższymi współpracownikami, a tu mamy bardzo szeroki materiał. Hitler chciał po załatwieniu sprawy Austrii, co mu się w jakimś sensie należało, bo przecież sami Austriacy chcieli Anschlussu, i Niemców sudeckich, rozpocząć wojnę o hegemonię w Europie. Było jasne, że w tej wojnie będzie miał dwóch przeciwników: Francję i Rosję Sowiecką. Hitler postanowił działać etapami. Najpierw zachód, potem wschód. Ale żeby czuć się pewnie w kampanii francuskiej musiał mieć zabezpieczone plecy. Polska miała służyć jako gwarant nieprzepuszczenia ewentualnie idących na pomoc Francji wojsk sowieckich. Hitler nie chciał Polaków na froncie na zachodzie, ale chciał żeby powstrzymali ewentualny atak sowiecki. No i przede wszystkim chciał jak najbardziej – to było celem głównym – żeby Wojsko Polskie poszło z Wehrmachtem na Moskwę wspólnie. I myślę, że ten scenariusz, jeżeli go zupełnie spokojnie przeanalizujemy, doprowadzi do wniosku, że to było całkowicie realne. Jeśli w grudniu 1941 roku Niemcom pod Moskwą zabrakło 4-5 dywizji i jeszcze 100-200 czołgów, to Wojsko Polskie solidnie zmobilizowane i przygotowane do wojny tych dywizji było w stanie dać 60 i 1000 czy 1,500 czołgów. To byłoby czynnik, który rozstrzygnąłby wojnę na wschodzie.

Hitler do kwietnia 1939 roku nie wypowiedział żadnych zdań negatywnych o Polsce i Polakach.

prof. Paweł Wieczorkiewicz