wtorek, 21 lipca 2020

Robert Larkowski: Nacjonalizm wczoraj i dziś


Tajemnicza śmierć Roberta Larkowskiego - Gazeta Warszawska 

         Przypominamy artykuł naszego kolegi Roberta Larkowskiego którego siódmą rocznicę śmierci obchodziliśmy wczoraj (Redakcja Rexblog).

SZLAKI NARODOWEGO MYŚLENIA

Naród, jako twórcza wspólnota kulturowo-cywilizacyjna, wydaje się być w postępującej defensywie. Nie można mówić o trwałej jedności interesów i obyczajów, kiedy wszechwładny liberalizm z zasady niweczy duchową monolityczność (umundurowanie dusz), będąc piewcą anarchistycznego indywidualizmu. System w swych pseudoprawicowych i lewicowych emanacjach ideologicznych jest obrazem dwóch stron tego samego zła.

Nowoczesna lewacko-socjaldemokratyczna postkomuna liberalna, zwalcza nacjonalizm i samo pojęcie etnicznej narodowości., nie wysilając się nad tworzeniem jakichkolwiek wiarygodnych i subtelnych wytłumaczeń dla swej nienawiści. Osławiona „walka z faszyzmem” pozostaje ostatnim ideologicznym spoiwem, łączącym różne czerwone mafie – zarówno lewicowo-demokratyczne, neomarksistowskie, jak i anarchistyczne oraz trockistowskie. Z kolei tzw. liberalni konserwatyści, konserwatyści fundamentalistyczni i monarchiści przyjęli do wiadomości pozorny upadek idei narodowej i samego Narodu do poziomu konsumenckiego stada, niepodatnego na hasła nacjonalistyczne i jakiekolwiek inne związane radykalnie z antylewicowością. Jest to odwieczny i podświadomy strach politycznej formacji konserwatywnej, wyrażany wobec „tłumu”, mylonego zresztą z uświadomionym ideowo Narodem. Masa nie jest Wspólnotą, czego nie pojmuje teraźniejsza lewica i prawica.

Warto umiejscowić problemy i wyjaśnić narosłe nieporozumienia. Liczebna masowość ruchów narodowych, znana z czasów Międzywojnia, nie ma w najbliższej perspektywie szansy na realizację. Konieczność, ale także wolny wybór, zmusza nas do łączenia jednostek porzucając rojenia o setkach tysięcy. Budujemy front kadrowy i elitarny – nie poprzez wyjątkowość pojedynczych nacjonalistów, lecz ładunek prawdy, jaki w sobie nosi. Wyrastamy z Narodu i dlatego krytykujemy obecne, skundlone państwo rządzone przez obcych i wbrew interesom Narodu. On stał się nami, ponieważ jedynie my zachowaliśmy wierność jego duchowi, historii, teraźniejszości i przyszłości. Masa śpi, bo przestała być narodem i zapomniała o swoich bohaterach. Nie łudźmy się pozorną bezczynnością : nowi przewodnicy, a w chwili próby nawet wojownicy, muszą wziąć na własne barki ciężar odpowiedzialności. Wyrastając z polskiej krwi i ziemi, nigdy nie poprzemy tzw. demokratycznej większości sprzeniewierzającej się dobru narodowemu. Władza winna zamiany narodu w stado, zaprzedana wrogom tradycji, nie jest warta nawet nienawiści, ale wyłącznie pogardy.

Cyrk brukselsko-parlamentarny uwłacza godności szanującego siebie człowieka. My nie uprawiamy demokratycznej polityki, ale jesteśmy przeznaczeni do misji odrodzenia Narodu. Jego liczebność – owe chadeckie z ducha gadulstwo o rodzinie(kiedy chory demoliberalizm wychowuje zdegenerowane młode pokolenie), pozostaje tak naprawdę na razie sprawą drugorzędną. Tak – dla poświęcającej się rodziny narodowej, nie – dla jej libertyńskiej namiastki. Nasz Ruch jest Zakonem , w godzinie walki i poświęcenia nie możemy tłumaczyć się oklepanym frazesem : „Rezygnuję, bo mam rodzinę”. Wiedziałeś o tym od początku i nikt cię nie zmuszał do bycia nacjonalistą.

Pierwiastek religijny nowego nacjonalizmu , elity obowiązku, to fundament idealistycznego tradycjonalizmu. Oto świat obserwuje erozję powołania poważnego odłamu hierarchii Kościoła Katolickiego (ba, czy oni są jeszcze katolikami, czy KK po II Soborze jest Kościołem Katolickim?), która weszła w transcendentną podległość judaizmowi i masonerii, czyli uległa procesom globalizacyjnym. Doszliśmy do tego, że JP II „wyrażał ubolewanie” w Yad Vashem, namawiał Polaków z Episkopatem do wejścia w diabelskie czeluście Unii Europejskiej, zaś modernistyczne media postkatolickie, rozpisują się nad chrześcijańskimi(!) podstawami brukselskiego molocha. Ciągłe przepraszanie za chwalebną służbę Świętej Inkwizycji, poniżanie uczestników Krucjat Krzyżowych, wreszcie wyznawanie nieistniejących win Kościoła względem wiarołomnych żydów (wyznanie – a więc mała litera), uzmysłowiło katolikom skalę spustoszenia w odwiecznej nauce Jedynej Wiary.

Nie będziemy służyć złotemu cielcowi – ekumeniczno-synkretycznej wizji „jedności” wszystkich religii pod przywództwem „starszych braci” z nieprawego łoża. Katolicyzm musi być tradycyjno-narodowy, inaczej zaczyna podążać fałszywymi ścieżkami i staje nad progiem przepaści. Jeżeli hierarchia pcha Kościół i Naród ku materialistyczno-ateistycznej ohydzie spustoszenia, to mamy do czynienia z otwartym zaprzaństwem stanu kapłańskiego i zdradą tożsamości narodowej. Narodowy katolicyzm (nacjonal-katolicyzm) jest zjawiskiem istniejącym od zarania dziejów Państwa Polskiego. Bolesław Chrobry zwany Wielkim zbudował potęgę , przewidując za przykładem swego ojca Mieszka I, że trwanie w pogaństwie, wymaże imię Polaków z kroniki Słowian, tak jak to się stało z potężnymi Słowianami połabskimi i pomniejszymi koalicjami plemion oraz pojedynczymi plemionami. W dobie przejmowania chrześcijaństwa przez królestwa i narody, nie mogła ostać się żadna niechrześcijańska wspólnota słowiańska z wiarą w starodawne bóstwa, o znaczeniu ich związków państwowych nie wspominając. Takowy cud natury po prostu od dawien dawna nie występuje, co nie znaczy, iż nie powinniśmy pamiętać i kultywować naszych słowiańskich korzeni. Zachwianie jedności narodowo-katolickiej, jaskrawo ukazane w epoce rozbiorów, doprowadziło do ruiny życie kulturalno-polityczne Polaków, lecz również prześladowanie wiary rzymskiej i wielką regresję wpływów Kościoła na Kresach Wschodnich. Straciła Rzeczypospolita – stracił katolicyzm i vice versa. Inna sprawa, że polityka Stolicy Piotrowej nie zawsze miała ten fakt na uwadze, lecz z drugiej strony dla zaborcy pruskiego, rosyjskiego i austriackiego, polski katolicki ksiądz stanowił prawie zawsze uciążliwego krzewiciela polskości. Stan kapłański spisał się znakomicie w wojnie polsko-bolszewickiej, wspierał w Międzywojniu ruch narodowy, był masowo mordowany i prześladowany za okupacji hitlerowskiej i sowieckiej, wspierał służbą kapelańską podziemie, a po wojnie przelewał krew z rąk żydokomuny, często jeszcze po 1989r.

Postawa nacjonal-katolicka wydaje się być koniecznością dla Polaka-tradycjonalisty, który uznając dogmatyczne i teologiczne(oparte na Tradycji i żadne pozostałe!) zwierzchnictwo duchowieństwa nad sobą – ma obowiązek krytykować szkodliwą wobec Kościoła i Narodu działalność modernistów i judaistów w sutannach i bez. Dotyczy to głównie eurofili z hierarchii i teologów(?) z kręgu pism „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku”, „Więzi” i grup im tożsamych. W tej dziedzinie zasada nieomylności nie obowiązuje. Oczywiście narodowy katolicyzm – będący właściwie synonimem katolicyzmu ludowego, opartego więcej na uczuciu i instynkcie, niż na wydumanych dywagacjach pseudofilozofów – rozwija się jako kierunek wierny ortodoksji i zdecydowanie odrzuca judeo-semicki model ekskluzywnego, rasowo-narodowego bóstwa. Coś podobnego tworzą skrajni unici, konstruując – (niestety, nierzadko przy pomocy decydentów polskiego Kościoła) – z Cerkwi greko-katolickiej jakąś wyłączną, plemienną wiarę Ukraińców. Nie na tym polega dziedzictwo Unii Brzeskiej, a raczej przypomina rzezie UPA na Polakach i święcenie siekier i kos przez ukraińskich popów obrządku greckiego. Osobnym dziwactwem jest sekta smoleńska przy PiS, rodzaj nowoczesnej towiańszczyzny, zjawisko opisywane wielokrotnie.

Polski nacjonalista-katolik doskonale wie, że jego tzw. społeczeństwo stanowi w Europie nieczęsty przykład niedołęstwa, zaniechań i krowiej pokory względem ukrytych wrogów(„tolerancja”) i braku wyższych ideałów. Przedstawił to zresztą bardzo zajmująco Roman Dmowski w „ Myślach nowoczesnego Polaka”. Głupkowaci lewacy niech szukają szowinizmu u Żydów i Niemców. W naszym programie nacjonalizmu go nie znajdą. Jesteśmy najradykalniejszymi krytykami istniejącej atrapy polskiego narodu i pragniemy ten pożałowania godny stan w miarę szybko zmienić. Szowinizm jest karykaturą nacjonalizmu.

Wbrew katastroficznym wizjom różnych koterii politycznych, ideowy nacjonalizm ma się nieźle. Zmienił po prostu zewnętrzne formy oddziaływania na rzeczywistość. Budujemy integralną alternatywę bez zbytniego angażowania się w mocno wątpliwe imprezy „zjednoczeniowe”, rozmywające rdzeń ideologii narodowej. Nie jest to bynajmniej programowy talmudyzm, ale realna ocena sytuacji. Ruch Nacjonalistyczny gardzi układami z demoliberalizmem – czyli z siłami, które przed Bogiem, hierarchią, porządkiem i tradycjonalizmem stawiają (nie)świętą demokrację. Nie interesuje nas typ ustroju – ma być taki, by służył Narodowi, a ten Opatrzności. Obecny system absolutnie tego nie zapewnia. Ochłapy władzy pozostawiamy kundlom – naszym powołaniem jest kształtowanie Nowego Narodu, poza bałaganem demoliberalnego państwa anty-prawa.

Robert Larkowski