czwartek, 14 listopada 2024

Arkadiusz Miksa: Donald Trump i polskie kłopoty z pamięcią

          Po wczorajszych wyczynach w Sejmie PiSu i Konfederacji chciałoby się powiedzieć „naród w ekstazie”, tylko co to za naród, który świętuje sukces wyborczy kandydata na prezydenta mocarstwa, które bez skupów realizuje swoją imperialną wizję świata? Jakim mentalnie trzeba skarleć, żeby popadać z tego powodu w ekstazę. Wielu się łudzi, że rządy Trumpa to będzie nowa jakość w polityce USA zarówno względem Polski jak i Wschodniej Europy, tak jakby Trump nie miał swojej szansy za swojej pierwszej kadencji. Tymczasem poprzednio swoje rządy rozpoczął od ataku rakietowego na Syrię. Otaczał się przedstawicielami środowisk żydowskich i sprzyjał Izraelowi. Donald Trump najpierw na nowego ambasadora w Izraelu mianował Davida Friedmana, przeciwnika uznania Palestyny jako państwo. USA wycofały także środki na rzecz agencji ONZ finansującej pomoc dla Palestyńczyków, obcięto także o 200 mln dol. pomoc rozwojową dla Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy.

Co do Polski to jako ambasador USA w Polsce oddelegował kobietę o fizis burdelmamy z westernowego saloonu. Ta kobieta przychodziła do polskiego parlamentu doglądać osobiście prawidłowości w głosowaniach polskich posłów na rzecz amerykańskich korporacji. Przypomnijmy sobie chociażby kwestię Ubera. Tak też uważam, że Trump ma do prowadzenia polityki na poziomie państwa podejście biznesowe. Kieruje państwem jak korporacją nastawioną na zyski. Dlatego nie rozumiem dlaczego miałby rezygnować z kontynuacji wojny na Ukrainie skoro wojna ta przynosi Stanom gigantyczne zyski. I co ciekawe jest to wojna wyjątkowo komfortowa, bo tym razem nie giną w niej amerykańscy żołnierze a zyski płyną. Trump powiązany jest z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym, czego nie ukrywał już za swojej pierwszej kadencji. Z punktu widzenia Trumpa należy jedynie pilnować żeby zbyt wylewne kuce i kucyki pokroju Polski czy Litwy same na własną rękę nie wciągnęły USA do bezpośredniej konfrontacji z Rosją. Co jak widzimy po zachowaniach Warszawy i Wilna stanowi realne zagrożenie.

Cyniczny PiS rzucił tekst, że jeśli wygra Trump to Tusk ma się podać do dymisji, bo PO nie ukrywało swojej niechęci wobec niego nazywając go agentem Putina. Tym oczadziałym sympatykom sekty PiSowskiej, nie łykającym lecytyny przypominam, że w trakcie kampanii 2016 roku PiS sympatyzował z Hilary Clinton również uważając Trumpa za rosyjskiego agenta oraz uznając, że został prezydentem dzięki wsparciu rosyjskich służb specjalnych. Dopiero po tym jak został wybrany PiS i Duda stopniowo łagodzili ton swoich wypowiedzi na jego temat. Platforma nie wyciągnęła kompletnie lekcji z tamtej głupoty PiSu i w bieżącej kampanii również zachowywał się niedyplomatycznie. Dopiero R. Sikorski kiedy było „za pięć dwunasta” zapytany przez dziennikarzy oto komu życzy zwycięstwa powstrzymał się od stronniczego komentarza, nie wiadomo tylko czy bardziej w trosce o interes kraju który reprezentuje czy interesy własne i własnej rodziny. Wierzącym w konserwatywne poglądy Trumpa przypominam, że on kilkakrotnie zmieniał barwy polityczne: „Większość swojego życia spędził, należąc do różnych ugrupowań politycznych, które zmieniał kilkukrotnie. W latach 1964–1987 Donald Trump należał do Partii Demokratycznej, a od 1987 do 1999 do Partii Republikańskiej, z której przeszedł do Partii Reform. W 2001 powrócił do Demokratów, z których w 2009 przeszedł ponownie do Republikanów. Od 2009 do 2011 był niezależny, po czym ponownie przystąpił do Republikanów. Łącznie do momentu objęcia urzędu prezydenta w 2017 był przez 31 lat w Partii Demokratycznej, 18 lat w Partii Republikańskiej i 2 lata w Partii Reform”. Sam przyznawał, że w 2016 roku kandydował nie wierząc w swój sukces a głównym celem kandydowania było reklamowanie stacji telewizyjnej. Ten człowiek nie ma żadnych stałych poglądów. Śmiejecie się z ukraińskiego komika i aktora, to weźcie pod uwagę że on również ma na koncie podobną karierę.
Owszem w porównaniu do liberalnych poglądów Kamali Harris w jego oficjalnie głoszonych poglądach jest więcej zdrowego rozsądku ale myślicie Państwo, że to coś zmieni? Że amerykańskie korporacje przestaną promować LGBT albo przestanie to robić ambasada USA w Warszawie? Mosbacher: „w kwestii LGBT jesteście po złej stronie historii” – tak mówiła do Polaków oddelegowana przez niego do Polski przedstawicielka rządu USA. Polakom brak chyba lecytyny albo zdrowego rozsądku.