sobota, 22 lutego 2025

Łukasz Jastrzębski: Stare slogany, nowe slogany

          Jedne wyświechtane slogany zostają zastąpione innymi jeszcze durniejszymi. Znikają powoli te o aktualności hasła „Bij sowieta”, „Za wolność naszą i waszą” oraz te, że trzeba „na stos rzucić nasz życia los”. Ale pojawiły się żałosne teksty o „drugiej Jałcie” i „nożu w plecy Ukrainy”.

Liczni politycy, dziennikarze i analitycy cholernie boją się prawdy i pokoju. Drżą przed ociepleniem, a potem normalizacją stosunków rosyjsko-amerykańsko, a w przyszłości również tych z Chinami. Przez lata opowiadali Polakom baje o nieuchronność wojny i nierealności pokojowego współistnienia mocarstw. Dzisiaj wszystkie romantyczne ramoty o wojenkach, wyklętych partyzantach pod Moskwą, husarzach na konikach i dupie Maryni lecą właśnie na śmietnik historii.

Ale prawdy i pokoju boja się również liczni szarzy Polacy. Pani Jadzia z osiedlowego sklepu, pan Wacek będący hydraulikiem, pani Grażyna z miejskiej przychodni i emerytka z trzeciego piętra. Dlaczego? To bardzo proste. Nikt nie chce się przyznać, że dał się oszukać. To jak z tymi garnkami kupionymi od oszustów za grube tysiące na pokazie.

Nie należy z tych ludzi szydzić. Starać się należy unikać rytualnych formułek o swojej politycznej wyższości. Należy te wydarzenia potraktować jako gorzką lekcję realizmu, którą zafundowali im głównie Amerykanie. To może być przydatne w przyszłości gdy znów ktoś ogłosi pospolite ruszenie i zawoła „Dziś twój tryumf, albo zgon!”. Szykuje portfel i syna, bo gdzieś w stepach Azji lub pustyni Afryki trzeba ratować liberalizm w demokracji, prawa tęczowego człowieka lub zieloność planety.

Należy jak zwykle zachować ostrożność. Nie wiemy czy ocieplenie stosunków rosyjsko-amerykańskich będzie długotrwałe. To jest w naszym polskim interesie, więc zapewne trochę uwypuklamy i przejaskrawiamy pewne sygnały. Patrzmy z optymizmem w przyszłość, zachowując realistyczną ocenę rzeczywistości. Nie wiemy jak zachowają się szaleńcy z rządu i znacznej części opozycji w Polsce. Decydenci polityczno-gospodarczy w Polsce są na sztywnych smyczach różnorakich służb obcych państw i prywatnych sorosowskich imperiów. Gdy zażądają od nich, by nawet wbrew Ameryce wejść do wojny z Rosją, uczynią to bez mrugnięcia okiem.

Uważajmy również na tych, co chcą nas brać na plewy fałszywego realizmu. Coraz częściej słyszy się opinie w rodzaju: „Ukraińców jest już tutaj tyle, że nie wolno krytykować ich aspiracji politycznych”. To jest oczywiście kolejny otwór wywiercony przez Przeciwnika do kanalizacji odruchów obronnych społeczeństwa. Właśnie dzisiaj, gdy rządzone przez Donalda Trumpa USA mówią byłemu prezydentowi Ukrainy Zełenskiemu „sprawdzamy” i „koniec prowizorki”, to czas byśmy i my powiedzieli „Stop! To nie jest w naszym interesie”. Polska powinna dzisiaj podążać w sprawie ukraińskiej drogą Węgier, a biorąc pod uwagę nasze położenie mówić odważniej, niż Viktor Orbán. Należy pamiętać, że kwestia ukraińska ze względu na nasze położenie jest jedną z ostatnich mocnych kart w naszej tali. Po dokładnym przetasowaniu zapewne ją stracimy. Wtedy pozostanie nam ogromna roszczeniowa mniejszość narodowa.

Łukasz Jastrzębski

Za: myslpolska.info/2025/02/22/stare-slogany-nowe-slogany/