wtorek, 24 marca 2015

Bartosz Bekier: Pamiętajcie o Jugosławii! Amerykańskie bombowce nad Europą


333 

     Dnia 24 marca 1999 roku siły NATO pod dowództwem amerykańskim rozpoczęły zakrojone na szeroką skalę bombardowania Jugosławii, które obecnie uznawane są za „pierwszą w historii wojnę o prawa człowieka”. Celem operacji było zmuszenie rządu w Belgradzie do wycofania sił wojskowych i policyjnych z jego własnej prowincji w Kosowie, gdzie pod pozorami albańsko-kosowskiej walki niepodległościowej zbrojne bandy największego kartelu narkotykowego w Europie od kilku lat wzniecały antyserbskie niepokoje. Wskutek euroatlantyckiej napaści śmierć poniosło 5 tys. jugosłowiańskich żołnierzy i ponad pół tysiąca serbskich cywilów, kolejnych 800 zginęło w masakrach dokonywanych przez kosowskich Albańczyków już po wkroczeniu wojsk lądowych NATO, a 164 tys. Serbów zostało wypędzonych. Bomby Sojuszu Północnoatlantyckiego spadały na jugosłowiańskie cele wojskowe, infrastrukturalne i przemysłowe, lecz także na szpitale, przedszkola, szkoły, obozy uchodźców, autobusy z uciekinierami, pociągi pasażerskie, a nawet ambasadę ChRL. Skala zniszczeń przypieczętowała ostateczny upadek Jugosławii, zaś jej prezydent, Slobodan Milošević został więźniem „międzynarodowego trybunału” w Hadze, gdzie zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Jak mogło dojść do tak jawnego wystąpienia przeciwko zasadom suwerenności państwowej, prawu międzynarodowemu i sprawiedliwości?
Armia Wyzwolenia Kosowa?
Gdy w 1995 roku w amerykańskim Dayton wynegocjowano powstanie „niepodległej” Bośni i Hercegowiny, sztucznego państwa pod międzynarodowym protektoratem Wysokiego Komisarza dla Bośni i Hercegowiny, działacze polityczni w Kosowie powołali własną formację zbrojną, której celem stało się destabilizowanie i tak już upokorzonej, odartej z większości terytoriów Jugosławii. Polityczni dysydenci z Prisztiny połączyli swe siły z lokalnym światkiem kryminalnym tworząc Armię Wyzwolenia Kosowa (UÇK). Jedną z pierwszych akcji nowej formacji było zastrzelenie w kwietniu 1996 roku sześciu serbskich gimnazjalistów w miejscowości Peć. Niedługo potem doszło do masakry pod miejscowością Klečka, gdzie w dole posypanym wapnem odnaleziono zmasakrowane ciała prawosławnych mieszkańców. W ciągu zaledwie roku partyzanckie oddziały w Kosowie przejęły kontrolę nad największym szlakiem przemytu heroiny do Europy Zachodniej i Środkowej. Na czele bojowników stał wówczas Hashim Thaçi (pseud. „Wąż”), obecny premier Republiki Kosowa. Działania UÇK były wspierane finansowo, logistycznie i wywiadowczo nie tylko z Tirany, ale również z Waszyngtonu i Londynu, zaś sam Thaçi, tak jak jego najbliżsi współpracownicy, był wykonawcą instrukcji płynących wprost od CIA. W dozbrajanie i szkolenie band UÇK zaangażowały się również Niemcy, co było wyraźnym zwrotem w polityce międzynarodowej Berlina. Jednocześnie ONZ zaostrzyła sankcje dotyczące dostaw broni do Federalnej Republiki Jugosławii.
Gdy dowództwo UÇK ogłosiło wojnę przeciwko „okupantom”, wszyscy kosowscy Albańczycy w wieku od 18 do 55 lat zostali wezwani do włączenia się do walki. Oddziały kryminalistów podające się za wojsko wcielały przymusowo do swoich oddziałów wszystkich złapanych Albańczyków, zaś jedynym sposobem uniknięcia „poboru” było wykupienie się. Pod koniec 1997 roku w oddziałach UÇK znalazło się 30 tys. bojowników – konflikt przerodził się w regularną wojnę między Kosowem opanowanym przez albańską irredentę, a jednostkami jugosłowiańskimi zmobilizowanymi do przeprowadzenia zbrojnej akcji policyjno-pacyfikacyjnej. W czerwcu 1998 roku pierwsze duże sukcesy w krwawych walkach odniosła strona albańska, która przełamała linię Studenca-Ratkovac na flance armii jugosłowiańskiej. W ręce UÇK wpadł Orahovac wraz z dużymi przyległościami i oddalonym o parę kilometrów prawosławnym monasterem znanym z przechowywania wielu świętych dla chrześcijan relikwii. Przebywający w klasztorze mnisi zostali deportowani do ciężkiego obozu koncentracyjnego UÇK, wnętrza klasztoru zbezczeszczone i zrabowane, a gmach wysadzony w powietrze. Podobnie bojownicy postępowali na pozostałych opanowanych obszarach, zaś ich ofiarami byli nie tylko Serbowie, lecz także Albańczycy uznani za „zbyt umiarkowanych”.
Wkrótce wojna przybrała jednak mniej korzystny dla UÇK przebieg. Wojska jugosłowiańskie odbiły Orahovac, a 17 sierpnia po 20 dniach oblężenia armia federalna zdobyła Junik, który z racji swojego położenia na granicy kosowsko-albańskiej pełnił funkcję głównego kanału przerzutowego broni dla UÇK i zarazem kluczowego bastionu bojowników. Jesienią stało się jasne, że stłumienie powstania albańskiej irredenty jest tylko kwestią czasu. Belgrad pragnąc natychmiastowego zakończenia konfliktu zaproponował porozumienie tymczasowe, które miało nadać kosowskiej prowincji pewien zakres autonomii – na warunki przystał prezydent Kosowa Ibrahim Rugova. Wynegocjowany rozejm został jednak naruszony skutkiem licznych prowokacji podejmowanych przez UÇK, która wcale nie zamierzała składać broni. Tym razem na pomoc pozornie przegranym bojownikom pośpieszyła euroatlantycka „wspólnota międzynarodowa”. W październiku NATO wydało ultimatum, w którym wezwało Belgrad do wycofania swoich wojsk i rozpoczęcia rozmów pokojowych z terrorystami. Władze jugosłowiańskie ugięły się pod presją żądań wycofując część regularnych oddziałów, lecz wciąż podejmowane były akcje o charakterze policyjnym. Rozpoczęto negocjacje pokojowe nad którymi patronat objęła grupa kontaktowa ds. byłej Jugosławii, jednak w wyniku akcji policji federalnej, która zlokalizowała i zneutralizowała jedną z kryjówek UÇK, Rada Północnoatlantycka upoważniła sekretarza generalnego NATO Javiera Solanę do podjęcia ewentualnej decyzji dotyczącej interwencji w razie niepowodzenia „planu pokojowego”. Dnia 20 marca 1999 roku siły UÇK podjęły zbrojne wypady na północy i w centrum prowincji, wypędzając tysiące prawosławnych mieszkańców. Obserwatorzy OBWE postanowili opuścić prowincję. Dzień później czterech funkcjonariuszy jugosłowiańskiej policji zostało zabitych podczas służby, co doprowadziło do eskalacji konfliktu. Nad ranem 23 marca rozpoczęła się ewakuacja personelu ambasad państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego, zaś w nocy sekretarz generalny NATO ogłosił zlecenie naczelnemu dowódcy połączonych sił NATO w Europie amerykańskiemu generałowi Wesleyowi Clarkowi zainicjowanie nalotów bombowych przeciwko Federalnej Republice Jugosławii.
Operacja Allied Force
W ataku na Jugosławię uczestniczyło ponad tysiąc samolotów NATO, z czego większość należała do Stanów Zjednoczonych. Podczas Operacji Allied Force przeprowadzono ok. 30 tys. nalotów, głównie z baz wojskowych we Włoszech i z amerykańskich lotniskowców, które pojawiły się na Morzu Adriatyckim i Jońskim. Prócz sił powietrznych i morskich rozlokowanych przez USA, w operacji wzięły udział samoloty Wielkiej Brytanii, Kanady, Francji, Niemiec[i], Włoch, Turcji, Belgii, Danii, Norwegii, Holandii, Hiszpanii i Portugalii. Z państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego wzięcia udziału w operacji stanowczo odmówiła jedynie sąsiednia, prawosławna Grecja, choć protesty przeciwko interwencji miały miejsce również w Paryżu, Pradze i w Budapeszcie. Na arenie międzynarodowej atakowi na Jugosławię sprzeciwiały się głównie Rosja i Chiny, choć nie były w stanie udzielić żadnej pomocy osamotnionemu Belgradowi.
W pierwszej fazie operacji celem sił euroatlantyckich było unieszkodliwienie jugosłowiańskiej obrony przeciwlotniczej. Rakiety typu Tomahawk były wystrzeliwane z samolotów, niszczycieli i okrętów podwodnych, co według oficjalnych komunikatów NATO miało unieszkodliwić „system nerwowy” Federalnej Republiki Jugosławii. Złe warunki atmosferyczne panujące przez prawie cały okres trwania operacji obniżyły precyzję ataków, zaś dodatkowym utrudnieniem przy okazji nalotów Sojuszu na jednostki armii jugosłowiańskiej była umiejętna taktyka stosowana przez te ostatnie, polegająca na dużym rozpraszaniu formacji zmechanizowanych i pancernych. Można powiedzieć, że serbscy dowódcy wykazywali się również słowiańską, niekonwencjonalną pomysłowością - większość rakiet sił euroatlantyckich uderzała w plastikowe modele czołgów ze słupami telegraficznymi imitującymi lufy, oraz w czołgi z okresu II wojny światowej, które były holowane na „pozycje bojowe” i na polu walki pełniły funkcję makiet. Pierwsze oficjalne szacunki Sojuszu określały jugosłowiańskie straty na 93-120 czołgów, 132-200 wozów opancerzonych, 200-300 zestawów artyleryjskich. Po wojnie okazało się, że kosztująca ponad 8 mld dolarów operacja NATO przyczyniła się do zniszczenia 14 czołgów, 18 wozów pancernych i 20 zestawów artyleryjskich.
Znacznie mniej korzystnie dla Federalnej Republiki Jugosławii wypada bilans strat poniesionych w wyniku nalotów na cele nieruchome, takie jak bazy wojskowe, lotniska i obiekty przemysłowe. Większość z 5 tys. poległych żołnierzy chroniła strategicznej infrastruktury państwa. Tragiczny bilans dotyczy również jugosłowiańskiego lotnictwa, które pomimo wstrząsającej dysproporcji sił podjęło próbę ochrony przestrzeni powietrznej. Symbolem tej nierównej walki stał się ppłk Miłosz Pavlović, pilot jugosłowiańskiego MiGa-29, który zaatakował zgrupowanie NATO liczące 16 samolotów, by odciągnąć je od nalotu na fabrykę amunicji „Krusznik”. Amerykańskie samoloty F-16 wdały się w pościg i zestrzeliły jugosłowiańskiego pilota nad jego rodzinną miejscowością, gdzie znaleziono wrak samolotu i ciało Pavlovića. Federalna Republika Jugosławii straciła większość swojego lotnictwa – znaczna część maszyn (G-4 Super Galeb) została zniszczona w bazach wojsk lotniczych oraz w zlokalizowanych przez NATO schronach, ale większość eskadry MiG-29 poległa w powietrzu. Siły Sojuszu straciły kilkanaście maszyn, w tym dwa „niewykrywalne” dla radarów F-117A, co było pierwszym i jak na razie jedynym takim przypadkiem w historii.
Prawa człowieka, czyli bombami kasetowymi w szpitale
W drugiej fazie Operacji Allied Force naloty Sojuszu Północnoatlantyckiego skupiły się na unicestwianiu infrastruktury cywilnej, motywując ataki możliwością wykorzystywania tychże obiektów do celów wojskowych. Rozpoczęto bombardowania szpitali, elektrowni, szkół, przedszkoli, domów prywatnych i osiedli mieszkalnych, mostów, torów kolejowych, siedzib partii politycznych, gmachów radia i telewizji. NATO, które wszczęło wojnę w imieniu „przywrócenia pokoju” i ochrony praw człowieka łamanych w Kosowie, jest winne dziesiątek zbrodni wojennych, które nigdy nie zostały ukarane. Już 12 kwietnia, w drugi dzień Wielkanocy obchodzonej przez serbskich prawosławnych, amerykański myśliwiec F-15 odpalił dwie rakiety w kierunku pociągu pasażerskiego relacji Belgrad-Saloniki przejeżdżającego przez most nad Południową Morawą. W ataku zginęło kilkadziesiąt osób, w tym wiele dzieci i kilka kobiet w ciąży. W tym samym miesiącu doszło do zbombardowania siedziby radia i telewizji w Belgradzie (16 ofiar, drugie tyle rannych) oraz osiedli mieszkalnych, m. in. w miejscowości Surdulica, gdzie zginęło kilkudziesięciu cywili. W dniu 7 maja bomby kasetowe Sojuszu spadły na szpital i rynek miasta Niš, zabijając i raniąc kilkudziesięciu mieszkańców. Niecałe dwa tygodnie później rakieta uderzyła w szpital w Belgradzie uśmiercając jego pacjentów. Dnia 30 maja w odległej o 200 km od Kosowa miejscowości Varvarin zbombardowano most po którym mieszkańcy zmierzali na rynek miejski w niedzielne południe. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od miejscowości nie były zlokalizowane żadne obiekty wojskowe. W następstwie ataku kilka prywatnych samochodów spadło do rzeki, a grupy cywili wykrwawiały się na uszkodzonej konstrukcji. Gdy inni cywile rzucili się na pomoc rannym, nastąpił drugi atak, który zakończył się masakrą mieszkańców. Tego samego dnia bomby spadły na dom starców w miejscowości Surdulica, zabijając kilkanaście osób. W dniu następnym rakiety uderzyły w bloki mieszkalne w mieście Novi Pazar zabijając dziesiątki serbskich rodzin.
Od krwawego pokoju do państwa mafijnego
Bezlitosne naloty zmusiły  prezydenta Jugosławii Slobodana Miloševića do podjęcia w dniu 3 czerwca 1999 roku decyzji o wycofaniu wojsk federalnych z Kosowa i przyjęciu międzynarodowego „planu pokojowego”. Do Prizrenia pod flagami albańskimi i amerykańskimi triumfalnie wmaszerowały oddziały Armii Wyzwolenia Kosowa. Granicę jugosłowiańską przekroczyły oddziały amerykańskie i siły rozjemcze KFOR, które zajęły pozycje w Kosowie. O ile międzynarodowa społeczność euroatlantycka potrafiła zrujnować Jugosławię, to nie była jednak w stanie powstrzymać fali czystek etnicznych, które nastąpiły już po wkroczeniu „wojsk rozjemczych” do zapalnego regionu. Zgodnie z instrukcją wydaną przez dowódcę UÇK Hashima Thaçiego, doszło do brutalnego rozprawienia się z ludnością prawosławną, obejmującego wypędzenie dziesiątek tysięcy serbskich rodzin, zniszczenie prawosławnych cerkwi i symboli religijnych, a nawet masakry ludności serbskiej. Zaginięcie setek rodzin związane było również z handlem organami prowadzonym przez albański świat kryminalny przenikający się z Armią Wyzwolenia Kosowa. Pod kuratelą wspólnoty międzynarodowej rozpoczęto budowę mafijnego quasi-państwa, które w dniu 17 lutego 2008 roku ogłosiło niepodległość. Terytorium Republiki Kosowa znajdujące się w samym sercu historycznej kolebki serbskiej państwowości zostało uznane za suwerenne państwo przez znaczną część wspólnoty euroatlantyckiej, w tym Polskę. Podczas gdy były prezydent Jugosławii Slobodan Milošević został pojmany i zmarł w celi „międzynarodowego trybunału” w Hadze, wszyscy zbrodniarze albańscy zostali pozostawieni w spokoju, zaś ich przywódca Hashim Thaçi został premierem drugiego na świecie „państwa” albańskiego znajdującego się de facto pod zarządem wojskowym NATO.
Tuż po zakończeniu działań wojennych Amerykanie przystąpili do budowy w Kosowie swojej największej bazy zamorskiej, w której przebywa obecnie ponad 7 tys. żołnierzy amerykańskich. Camp Bondsteel usytuowany nieopodal granicy z Macedonią posiada kluczowe znaczenie dla Waszyngtonu w wymiarze strategicznej kontroli nad południowo-wschodnią Europą, będącą pomostem prowadzącym do roponośnych pól Bliskiego Wschodu. Ponadto Kosowo jest wykorzystywane do szkolenia grup terrorystycznych mających wspierać „syryjską opozycję”, która wykorzystywana jest do ustanowienia kolejnego obszaru amerykańskiej dominacji w regionie. Polska, która dobrowolnie godzi się na powstawanie amerykańskich baz i więzień CIA na swoim terytorium, stawia się w jednym szeregu z failed states, państwami upadłymi, które są nie tylko pionkiem w amerykańskiej grze interesów, ale i najbardziej żałosnym poletkiem szachownicy.
                                                                                                                                          Bartosz Bekier

Za:  http://xportal.pl/?p=8257


           Bartosz Bekier