wtorek, 21 marca 2017

Judyta Gacek: „Social fiction?”

Znalezione obrazy dla zapytania chip do ręki 
         Jakiś czas temu, gdy byłam zmuszona odebrać paczkę ze stacji paczkomatowej, pan kurier, jak zwykle to bywa przy takiej procedurze, nakazał mi złożyć podpis elektroniczny. Nie lubię tego robić, ze względu na to, że ten podpis jest po prostu koślawy w moim wykonaniu. Gdy zrezygnowana oddałam mu urządzenie, uśmiechnął się i rzucił: ,,Z chipem byłoby łatwiej, co?” Wiedziałam, już, co ma na myśli, gdyż wtedy temat zachipowywania ludzi nie był dla mnie tajemnicą. Gdzieniegdzie można już było o tym przeczytać. O co dokładnie chodzi?
 
Mowa tu o chipie RFID (Radio – Frequency Identyfication) i jest to metoda przesyłania danych do układu przy pomocy fal radiowych, umożliwiająca odczyt oraz zapis. Technologia ta jest od dawna znana np. przy oznakowaniu towarów. Zapewne każdy z nas słyszał o chipach, którymi znakuje się zwierzęta, w razie gdyby dany pupil się zgubił. W Polsce od dłuższego czasu mówi się też o chipach, które miałyby pojawić się na nowych dowodach osobistych. Czy tak będzie? Przekonamy się może za jakiś czas. Chip ten to miniaturowy nadajnik, wielkości dwóch ziaren ryżu, na którym można zapisać takie dane, jak dane personalne, numery identyfikacyjne czy stan konta bankowego. Można również się z nim komunikować na określoną odległość i przy odpowiedniej sile sygnału namierzyć czy śledzić.

Jak już wspomniałam, dzięki temu maleńkiemu wynalazkowi można namierzyć zwierzę, dlatego zaczęto się zastanawiać nad tym, czy nie ułatwiłoby to poszukiwań ludzi! Od dłuższego czasu można śledzić informacje, jakoby chipowanie ludzi miało stać się czymś zupełnie normalnym, ba, nawet pożądanym. Wizja świata, jaką przedstawiła ,,zachipowana” Polka mieszkająca w Szwecji w programie ,,Dzień dobry TVN” wydaje się być wręcz idylliczna. Posiadaczka chipa pod skórą na nadgarstku, opowiada z zapartym tchem, jak to jej życie jest łatwiejsze bez kart kredytowych, biurokracji i nawet kolejek do rejestracji u lekarza. Co więcej nie wspomniała o żadnych skutkach ubocznych. Być może dla zdrowia to nie jest jakieś niebezpieczne, ale czy dla społeczeństwa jest to zdrowe? System danych, który każdy gromadziłby dosłownie pod skórą, ktoś przecież musiałby kontrolować, a to znaczy, że cały projekt spokojnie mógłby skupiać w jednym miejscu dane na temat naszych transakcji, lokalizacji i stanu zdrowia. Kontrola już trwa od bardzo dawna, logowanie się na portale społecznościowe, snapchat czy płatności kartami kredytowymi to już spora kopalnia wiedzy na temat danej jednostki. Na dodatek w każdym wielkim mieście znajduje się monitoring, który śledzi każdy nasz krok. Czy dodatkowa forma inwigilacji to nie byłoby już całkowicie wszystko, aby stać się uczestnikiem ,,Wielkiego Brata”? Póki co, na temat chipowania ludzi, jak zwierzęta mówi się opłotkami i głownie robią to zwolennicy teorii spiskowych, podpierając się cytatami z Apokalipsy: ,,On też sprawia, że wszyscy mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy, otrzymają znamię na prawej ręce lub czole”. Coraz głośniej jednak mówi się o chipowaniu nowo narodzonych dzieci. Czy taka wizja świata zbliża się coraz większymi krokami? Póki co, nie sądzę, by trzeba było siać panikę, Polska przejmuje nowe technologie zwykle z opóźnieniem i raczej sceptycyzmem. Nie jest jednak wykluczone, że namówienie ludzi na wszczepianie sobie implantów będzie prostsze, chociażby wmawiając im, że odszukanie bliskiej osoby będzie możliwe tylko w taki sposób, bo czasami, jak wiemy, policja i ludzie zawodzą. Jeżeli komuś będzie zależało na masowej inwigilacji ludzkości, to zrobi to, tego możemy być pewni, bo coś, co teraz brzmi jak ,,social fiction”, za chwilę może być po prostu realne.

                                                                                                                                            Judyta Gacek