czwartek, 9 marca 2017

Marcin Jendrzejczak: Katolickie elity – remedium na kryzys Polski


Katolickie elity – remedium na kryzys Polski
       Elity społeczne nie cieszą się współcześnie dobrą prasą. Niestety także wśród ludzi Kościoła. Kojarzą się bowiem z wyzyskiem i ogromnym bogactwem zdobytym wątpliwymi środkami. Jednak współczesną finansową oligarchię dzieli od tradycyjnej szlachty czy analogicznych grup prawdziwa przepaść. Kluczowa różnica to podejście do dobra wspólnego. Tradycyjna elita nie naraża go na szwank, lecz służy mu. W razie potrzeby także z narażeniem życia.

Trudno dziś na kazaniu czy w rozmowie z zaangażowanymi katolikami usłyszeć pochwałę zdrowej hierarchii społecznej i elit. Każdy wie, że Pan Jezus urodził się w ubogim żłóbku i dorastał w pozornie zwykłej, ubogiej rodzinie. To prawda, ale tylko połowiczna. Ergo – półprawda. Oddajmy głos Leonowi XIII: „o ile Jezus Chrystus zechciał spędzać życie prywatne w cieniu skromnego domu i być znany jako syn rzemieślnika i o ile w Swoim życiu publicznym chciał żyć i czynić dobro wśród ludu, to jednak zechciał On narodzić się w rodzinie królewskiej, wybierając Maryję za Matkę i Józefa za przybranego Ojca, oboje wybranych potomków z rodu Dawida”.


Błogosławiony Pius IX początkowo wykazywał sceptycyzm odnośnie misji szlachty. Pod wpływem rozmowy z jednym z jej przedstawicieli stwierdził jednak, że zasady, na jakich się ona opiera, wpisują się w chrześcijańskie przesłanie. Na ten aspekt zwrócił uwagę także Pius XII w jednym ze swych przemówień do rzymskiego patrycjatu. „Chociaż to prawda, że Chrystus nasz Pan zdecydował się dla dobra ubogich przybyć na świat ogołocony ze wszystkiego i dorastać w rodzinie prostych robotników, to jednocześnie pragnął uhonorować Swymi narodzinami najszlachetniejszą i najwspanialszą rodzinę, sam Dom Dawida" – podkreślił.

O cnotach licznych przedstawicieli chrześcijańskiej szlachty świadczy nie tylko nauka papieży, lecz również decyzje kanonizacyjne. Jak zauważył w opublikowanym po raz pierwszy na początku XX wieku dziełku „Duch rodzinny w domu, społeczeństwie i państwie” ksiądz Henri Delassus, 37 procent kanonizowanych pochodzi ze szlachty, a 6 procent z domów królewskich. A zatem – stwierdził prałat domu papieskiego – „zakładając, że na każde sto rodzin jedna jest pochodzenia szlacheckiego, a rodzina królewska lub książęca przypada na dwieście tysięcy rodzin, mielibyśmy następującą proporcję: rodziny szlacheckie wydały o pięćdziesiąt razy więcej świętych niż rodziny z ludu, zaś domy królewskie wydały czterysta razy więcej świętych niż szlachta i dwadzieścia tysięcy razy więcej niż lud”.

Lewicowa historiografia przekazuje nam obraz przemocy i wyzysku jako źródeł społecznego awansu. To także półprawda. W normalnych warunkach droga na szczyt wiedzie przez ciężką pracę i oszczędność, wdrażanie cnót i kultywowanie dobrych tradycji przez pokolenia. Jak zauważa ksiądz Delassus, jej praźródłem jest miłość ojcowska, skłaniająca do szczególnego poświęcania się obowiązkom i dawaniu przykładu. Zdolności i cnota w niezakłóconych warunkach przynoszą owoce w postaci materialnego dobrobytu. Rodziny wykazujące przez pokolenia tego typu talenty wznoszą się stopniowo na szczyt społecznej drabiny. W konsekwencji inne rodziny skupiają się wokół nich, prosząc o pomoc materialną bądź duchową czy też o obronę. W zamian oferują jej służbę. Tradycyjne elity zapewniały więc dobra dziś uznawane za publiczne i zmonopolizowane przez państwo.

Misja elit

W minionych wiekach głównym obowiązkiem szlachty była zatem służba zbrojna. Jednak rola tej warstwy społecznej nie ograniczała się do zadań militarnych. Tym bardziej we współczesnym społeczeństwie, potomkowie dawnych elit powinni angażować się w cały szereg intelektualnych i kulturowych przedsięwzięć dla dobra wspólnego. Zachowując rodzinne i społeczne tradycje, dając przykład dobrych manier i jaśniejąc chrześcijańską cnotą muszą nadal ubogacać współobywateli.

Pozostaje to prawdą także w tak zwanych społecznościach demokratycznych. Także w tym ustroju istnieć muszą klasy rządzące, nadające – według słów Piusa XII – „ton miastu, wsi, prowincji albo całemu krajowi”. Tradycyjne, w pewnym sensie „arystokratyczne” instytucje to choćby akademie. Ich rola jest nie do przecenienia, choć należą do nich nie tylko potomkowie dawnych elit czy posiadacze ziemscy. Nie należy jednak bagatelizować także samej szlachty. Zarówno ta najbardziej tradycyjna z elit, jak i ludzie wybijający się pod względem cnoty, wiedzy i kultury powinni odgrywać kluczową rolę we współczesnych społecznościach. W przeciwnym razie narody padną łupem oligarchów czy zbuntowanych mas.

Elity w Polsce

Elita społeczna kształtowała także losy naszego kraju. W latach 30. minionego wieku jedynie co setny mieszkaniec Rzeczypospolitej kończył studia. Maturę zdawało zaś dwa procent populacji. We wcześniejszych epokach owa hierarchiczność była jeszcze silniejsza. Wybitni dowódcy wojskowi, ludzie pióra i sztuki czy urzędnicy państwowi pochodzili zatem z dość wąskiego kręgu osób.

Sytuacja ta umożliwiała odpowiednie wychowanie w szacunku dla polskiej tradycji. Utrudnienie dopływu świeżej krwi wiąże się jednak również z wadami. Pamiętajmy jednak, że elity w Polsce nie stanowiły zamkniętej kasty. W XIX wieku dołączali do nich mieszczanie i Żydzi. Chłopi musieli pokonać więcej przeszkód. Jednak niekiedy społeczny awans udawał się także im. Umożliwiał go zwłaszcza Kościół. Ponadto, jak zauważa genealog, w historii Polski rzadko poszczególne rodziny utrzymywały się na szczycie dłużej niż kilka pokoleń.

Własność prywatna – środek do czynienia dobra

Majątek to niezbędny warunek do realizacji powołania szlachty. To nie materialistyczny przesąd, lecz prawo dostrzeżone przez świętego Tomasza z Akwinu. „Powodzenie w sprawach zewnętrznych bardzo jest pomocne również do spełniania uczynków cnót, stanowiąc narzędzie. Mając majątek, władzę i przyjaciół, mamy możność działania. Stąd jasne jest, że dobra losu przyczyniają się do wielkoduszności”, pisał Doktor Anielski w „Summie Teologicznej”.

Przedstawiciel tradycyjnej elity nie traktuje więc swojego majątku li tylko jako źródła przyjemności, lecz jako środek do służby bliźnim i troski o dobro publiczne. Wie, że posiadłości czy pieniądze pozwalają nie tylko na pomoc ubogim, ale także na zachowanie niezależności. Wolny czas i bezpieczeństwo finansowe umożliwiają poświęcenie życia służbie publicznej. W średniowieczu oznaczało to nieraz daninę z życia, do jakiej nie zobowiązywano choćby chłopów czy kupców. Szlachecki ideał, wymagający niekiedy daniny z życia, to zasada chrześcijańska par excellence.

Reprywatyzacja – czas najwyższy

Oparcie we własności prywatnej w normalnych warunkach jest niezbędne dla pełnienia swej roli przez arystokrację bądź też jej współczesne odpowiedniki. W tym świetle mocno niepokoi brak przeprowadzenia reprywatyzacji w Polsce. Uniemożliwia on odrodzenie i tak dramatycznie osłabionej przez narodowych socjalistów i komunistów polskiej elity. Skutki dekretu PKWN o reformie rolnej z 1944 roku, ogłoszony rok później dekret Bieruta o własności na terenie Warszawy, dekret z 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich trwają w znacznym stopniu po dziś dzień.

Drobnym krokiem w tym kierunku była ustawa z 2005 roku o odszkodowaniach dla potomków osób z mieniem pozostawionym poza wschodnimi granicami dzisiejszej Rzeczypospolitej. Odszkodowania dla tak zwanych zabużan ograniczono do jedynie 20 procent wartości nieruchomości.

Pewną szansę dla potomków posiadaczy dóbr na terenach dzisiejszej Ukrainy stwarza umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską. Integracja europejska wymusza bowiem harmonizację prawa ukraińskiego z europejskim. To zaś, zdaniem komentatorów, wciąż uznaje za uzasadnione prawa własności do pozostawionych na Ukrainie majątków.

Zasadniczo jednak Polska to jedyny kraj byłego bloku wschodniego pozbawiony ustawy reprywatyzacyjnej. Brak systemowego rozwiązania problemu powoduje, że „wolna Polska” kontynuuję politykę komunistów. Dotyczy to, niestety, także aktualnie rządzącej formacji, która potępia PRL, ale w tej kwestii nie zamierza zrywać z jego dziedzictwem.

Brak odpowiedniej ustawy nie oznacza, że byli właściciele dóbr na terenach obecnej Polski pozostają całkowicie bezradni. Pozostaje im skierowanie sprawy do sądu, a to wymaga znacznych nakładów. W efekcie zwyciężyć w ciągnących się niekiedy latami procesach mogą jedynie osoby zamożne.

W sierpniu 2016 roku Ministerstwo Skarbu wypłaciło 2,2 miliardy z funduszu reprywatyzacyjnego. Pojawiły się też przypadki zwrotów pałaców i dworów – szczególnie po 2008 roku. Po jednym pałacu odzyskali między innymi Czartoryscy, Rzewuscy i Zamoyscy. Ta ostatnia rodzina otrzymała także 17 milionów złotych za zrzeczenie się roszczeń do pałacu w Kozłówce. Dziś znajduje się tam… muzeum socrealizmu.

O ile jednak można liczyć na odzyskanie budynku, to zwrot ziemi jest jednak, jak na razie, nieosiągalny. Jeszcze trudniej o reprywatyzację znacjonalizowanych przedsiębiorstw. Szczególne kontrowersje wzbudzają grunty warszawskie. Ich „dzika reprywatyzacja” doprowadziła wszak do licznych patologii. Nie stanowi to jednak argumentu przeciwko zwrotowi mienia byłym właścicielom. Nadużycie nie znosi bowiem użycia.

Prawo spadkowe

Reprywatyzacja to nie wszystko. Dzisiejsze prawo spadkowe w Polsce może nie należy do najbardziej restrykcyjnych, jednak także pozostawia sporo do życzenia. Spadki i darowizny zasadniczo podlegają obowiązkowi podatkowemu. Osoby uzyskujące dobra od najbliższej rodziny mogą uzyskać zwolnienie. Wymóg stanowi zgłoszenie darowizny do Urzędu Skarbowego w ciągu 6 miesięcy. Na spóźnialskich i tak czeka „podatek od śmierci”. Podlegają mu również osoby decydujące się na sprzedaż nieruchomości w ciągu 5 lat od nabycia spadku.

Tymczasem bez sprawiedliwej reprywatyzacji i umożliwienia bezproblemowego formowania nowych elit, Polska nadal skazana będzie na ludzi o przeciętnych kwalifikacjach – zarówno w państwie, samorządzie jak i w najróżniejszych instytucjach. Niekoniecznie muszą być to „czerwone dynastie”. Niewiele lepsi są ludzie pozbawieni odpowiedniego wychowania i zaślepieni nagłym awansem. A także ci pełni dobrych intencji, ale pozbawieni oparcia we własnym majątku. Potrzeba zdobycia środków do życia, utrzymania rodzin uzależni ich od różnych ośrodków władzy. Czy to aktualnie rządzącej partii, czy też zagranicznych, niekiedy wrogich wobec Polski sił. Tylko trwała rodzinna własność, katolickie wychowanie i osadzona w zachodniej tradycji edukacja pozwolą na uformowanie silnych elit – niezbędnych do poprowadzenia Polski przez XXI wiek.

Marcin Jendrzejczak

Cytaty papieskie za:
Henri Delassus, Duch Rodzinny w Domu, Społeczeństwie i Państwie, Kraków 2005.
Plinio Corrêa de Oliveira, Nobility and Analogous Traditional Elites (tfp.org).
Plinio Corrêa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2007.