sobota, 18 marca 2017

Mark Hunter: Religia – dziedzictwo prymitywizmu przeszłych pokoleń?



Znalezione obrazy dla zapytania RELIGIA – DZIEDZICTWO PRYMITYWIZMU PRZESZŁYCH POKOLEŃ?   
         Religia – przeżytek, niepotrzebna pozostałość, spuścizna prymitywizmu przeszłych pokoleń czy składnik podświadomości każdego człowieka?

Spór ten trwający od wielu lat związany jest z samą definicją religii, która jest tworzona zależnie od szeroko rozumianego światopoglądu. Pogląd na potrzebę sacrum zmieniał się pod wpływem pewnych idei i kierunków myślenia, które wywarły wielki wpływ na życie społeczne, np. psychologia marksistowska, behawioryzm, psychoanaliza czy determinizm biologiczny. Łatwo można zauważyć, że poglądy, które spowodowały rozwój psychologii jako nauki, były sprzeczne z religijną wizją psychiki człowieka. Psychologia jako odrębna dziedzina naukowa kształtowała się i ostatecznie powstała w czasie, w którym rozum był głównym narzędziem poznawczym.

Według mnie psychologia poprzez zakorzenioną skłonność do naukowości często pomija całą sferę nieintelektualnych cech osobowości ludzkiej. W szczególności dotyczy to tych poglądów psychologicznych, na które wpływ miał XIX-wieczny rozwój nauk przyrodniczych. Ogólne lekceważenie religii jako ważnego elementu psychiki każdej istoty ludzkiej można odnaleźć w badaniach Spencera, Tylora i Wundta, według których ludzkość jest niezdolna sama do wytworzenia sobie pojęcia o Bogu, a przekonania o Jego istnieniu i skłonność do religijności są sztucznym wytworem kultury.

Do stworzenia antyreligijnego gruntu w znacznym stopniu przyczyniła się marksistowska teoria, która głosi, iż religia podlega prawom powstania, rozwoju i zaniku na równi ze wszystkimi zjawiskami społecznymi. Mogła ona powstać tylko w określonych warunkach społeczno-ekonomicznych, w których niski poziom intelektualny na to pozwalał. Religia według Lenina pojawiła się w zamierzchłym okresie pierwotnym jako wyraz wypaczonych wyobrażeń o świecie i własnej naturze.

Obydwie te teorie, choć różnią się bardzo, przyjmują ten sam punkt widzenia – człowiek z natury nie jest istotą religijną, cecha ta determinowana jest przez środowisko.

Pogląd ten jest dość powszechny nie tylko w psychologii marksistowskiej czy behawiorystycznej, lecz także przyjmuje się go jako oczywisty fakt w wielu dziedzinach wiedzy. O błędności tego założenia świadczy wiele badań związanych z religijnością ludów pierwotnych. Osobą, która bardzo mocna zaangażowała się w sferę badań, był szkocki etnolog Andrew Lang. W swoim dziele – „O powstaniu religii” – wykazuje niesłuszność teorii Spencera i Tylora. Przeczy on teorii, że ludy pierwotne żyły w stanie półzwierzęcym i były niezdolne do odczuwania jakichkolwiek potrzeb religijnych. Wskazuje całe szeregi ludów antropologicznie najdawniejszych, np. mieszkańców Australii, wysp Andamańskich, afrykańskich Bantusów, Sudańczyków oraz szczepów północnej Ameryki, u których stwierdzono, że czciły jedną Istotę najwyższą jeszcze przed przybyciem Europejczyków. W tym kontekście bardzo ciekawa jest wypowiedź słynnego etnografa prof. Peschela, który podając wynik swoich długoletnich badań, stwierdził: „Można śmiało zaprzeczyć twierdzeniu, jakoby znalazł się gdziekolwiek lud bez wyobrażeń religijnych.”. Potwierdzeniem tej tezy są najdawniejsze księgi ludzkości, np.: w indyjskiej Rigawedzie – będącej zbiorem najdawniejszych pieśni religijnych – napisano, że jeden jest tylko Bóg nad bogami. To samo wspominają napisy klinowe Asyrii i Babilonii, krajów najdawniejszej kultury. Dowiadujemy się z nich, że narody semickie posiadały wspólne imię na oznaczanie Bóstwa i że jeszcze 1000 lat przed Chrystusem panowała w tych krajach wiara w Boga. U Egipcjan w ich najstarszych pomnikach znajdują się bardzo wzniosłe zdania o Stwórcy. Także literatura grecka czy rzymska jest przepełniona wersami wielbiącymi poszczególnych bogów. Powszechność potrzeby sacrum, jak i jej pierwotność bez względu na to, czy istnieje jakaś Istota Boska czy nie, zdają się być bardzo przekonywające, szczególnie patrząc w dalszą lub bliższą przeszłość. W tej sytuacji rodzi się pytanie: w jakiej formie przejawia się potrzeba sacrum na tle świata wysoko intelektualizowanego, któremu w gruncie rzeczy religia powinna być tylko potrzebna do badań historyczno-etnograficznych?

Bardzo interesującą analizę człowieka współczesnego przedstawił Carl Gustav Jung w dziele „Psychologia a religia” – twórca pojęcia archetypów (zachowań tkwiących w nas, które mają swoje źródło w przeszłości). Jednym z takich archetypów jest archetyp Boga – zawarty w prawzorcu ducha ludzkiego, który przekazywany jest nie tylko przez tradycję i migrację, lecz także przez dziedziczenie. Jung jako psychoanalityk przywiązuje ogromną wagę do podświadomości, umniejszając rolę intelektu. Ukazuje on, w jaki sposób człowiek odarty z symbolu swojej religijności, z ochrony, jaką daje wiara, skazany jest na zagubienie, wewnętrzne rozdarcie, ponieważ schematy, którymi operuje, jego intelektualne ramy nie są w stanie objąć pewnych zjawisk w psychice, które często funduje nam podświadomość.

C. G. Jung istotną rolę powierza symbolowi religijnemu, który według niego ma o wiele większą wartość dla człowieka niż nawet najbardziej subtelna teoria naukowa. Uzasadnia to tym, że teorie naukowe charakteryzują się abstrakcyjnością, racjonalizmem, dogmat zaś za pomocą obrazu wyraża irracjonalną całkowitość. Dogmat jest jak sen odbijający spontaniczną i autonomiczną aktywność „psyche” obiektywnej nieświadomości. Taki przejaw nieświadomości jest o wiele bardziej skutecznym środkiem obrony przed dalszymi doświadczeniami bezpośrednimi niż jakaś teoria naukowa. Teoria musi lekceważyć wartości emocjonalne doświadczenia. Dogmat wręcz przeciwnie, wyraża je w najwyższym stopniu. Jedna teoria naukowa wkrótce ustępuje miejsca drugiej – dogmat trwa na przestrzeni wieków. Wyraża on życie duszy o wiele pełniej niż teoria naukowa, tę ostatnią formułuje bowiem zaledwie świadomość. Co więcej, teoria może przedstawić coś żywego tylko za pomocą pojęć abstrakcyjnych, dogmat natomiast wyraża żywe procesy nieświadomości pod postacią dramatu o grzechu, pokucie, ofierze i zbawieniu.

Inną ważną funkcją religii według Junga jest pewna klarowność etyczna. Człowiek zagubiony we współczesnym świecie, wśród moralnego fermentu może odwołać się do zasad etycznych zawartych w wierze, zyskując pewne „wytyczne”, które pomagają mu w postępowaniu, stwarzając pewien komfort psychiczny. Jak wielką rolę odgrywa religijne doświadczenie, świadczą przypadki terapeutyczne opisane przez Junga (np. w jednym z nich stan wysokiej gorączki ustąpił po wyspowiadaniu się). Kwestią sporną jest, czy owa nagła poprawa stanu zdrowia jest wynikiem działania sił nadprzyrodzonych czy czynników związanych z autosugestią. Tłumacząc to jednak z punktu widzenia psychologii, trzeba by stwierdzić wielką rolę sugestywną sakramentu. Psychiczny stan pacjenta jest ważnym czynnikiem przy leczeniu wielu chorób, szczególnie zaś przy chorobach psychicznych i nerwicach. W tym momencie pozytywny wpływ sfery sakralnej jest nie do przecenienia, szczególnie jeśli chodzi o osoby mocno wierzące w skuteczność tych obrzędów.

Obecnie następuje proces, który najlepiej charakteryzują słowa Junga: „Człowiek pozbawiony religii poszukuje ratunku w świeckiej nauce o „psyche”, obraz Boga zastępuje obrazem przebóstwionego człowieka i pełen niepokoju zadaje sobie pytanie: czym zakończy się ten proces?”.

Opisany przez Junga postęp nauk społecznych trwa nadal. Myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że ludzie, którzy zajmują się tymi dziedzinami wiedzy, często poszukują jakiejś idei, która sprawiłaby, że ich życie nabrałoby głębszego sensu. Ludzie odarci z sacrum poszukują jakiejś idei – recepty na udane życie. Najczęściej jednak jej nie znajdują, ponieważ nauki te zajmują się raczej badaniem, wyrażaniem i opisywaniem pewnych zjawisk niż proponowaniem jakiejś idei.

Obecne czasy charakteryzuje upadek religii (szczególnie tych, które mają korzenie w tradycji europejskiej). Posługując się statystycznymi obliczeniami, sondażami itp. można dojść do wniosku, że liczba ludzi wierzących i praktykujących znacznie spada. W tym momencie trzeba jednak zwrócić uwagę na rozwój sekt, które starają się zapełnić lukę po utraconym sacrum. Analizując dynamikę rozwoju największych z nich, np. sekt pochodzenia dalekowschodniego, świadków Jehowy czy kościoła scjentologicznego można dojść do wniosku, że spadł nie tyle poziom potrzeb religijnych, ile pewne zróżnicowanie form ich spełniania. Inną formą próby sakralnej samorealizacji są takie praktyki jak np. medytacja, joga, parapsychologia, spirytyzm, okultyzm i wszystkie te dziedziny wiedzy lub pseudowiedzy, które stoją na gruncie New Age.

Podsumowując, trzeba zwrócić uwagę na nieprzemijający pierwiastek sacrum, który tkwił w ludziach od zawsze, tkwi nadal i prawdopodobnie będzie tkwił także w przyszłości. Wiadomo, jak przejawiał się w przeszłości, wiemy też, jaką formę przybiera teraz. Pozostaje pytanie, jak będą interpretowali i próbowali zaspokoić potrzeby religijne ludzie w przyszłości. Czy nastąpi renesans New Age, czy też ludzkość powróci do tradycyjnych korzeni?

Słowami, które moim zdaniem zawierają w sobie pewną esencję tych rozważań i mogą stanowić zakończenie powyższych rozważań, jest cytat z „Odysei” Homera: „Wszyscy ludzie tęsknią za bogami”.

Mark Hunter

BIBLIOGRAFIA:

  • Ks. Bp dr Zbigniew Kraszewski „Sto dowodów na istnienie Boga”;
  • Carl Gustav Jung „Psychologia a religia”;
  • Józef Pięter „Historia psychologii”;
  • „Zarys dziejów religii” pod red. prof. dra Józefa Kellera, prof. dra Witolda Tylocha, mgra Bogdana Kupisa.