poniedziałek, 27 marca 2017

Patrycja Jelińska: Odium Fidei – czerwony terror w Hiszpanii


   W roku 1931 w ogarniętej kryzysem gospodarczym Hiszpanii upadła dyktatura Miguela Primo de Rivery. Monarchia została zastąpiona systemem republikańsko – demokratycznym, a do władzy doszły siły wrogie Kościołowi. Narastające konflikty społeczne oraz zbrodnicze praktyki hiszpańskich „postępowców” doprowadziły do rzezi katolików na terenie całej Hiszpanii.

To właśnie władze drugiej republiki hiszpańskiej swą wymierzoną w Kościół polityką mającą doprowadzić do laicyzacji Hiszpanii i brakiem reakcji na akty terroru, napędzane przez anarchistyczną i komunistyczną propagandę, napisały wstęp do otwartej wojny lewicy przeciw Kościołowi rozpoczętej przez Front Ludowy w 1936 roku.

Tragedia hiszpańskich katolików to historia, która zaczęła się od drobnych reform, a skończyła na spaleniu setek świątyń i wymordowaniu tysięcy wiernych. W maju 1931 roku religia przestała być przedmiotem obowiązkowym dla młodych Hiszpanów, by już w marcu następnego roku całkowicie zniknąć ze szkół. W tym samym roku władza dekretuje wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii.

Antyklerykalna polityka ówczesnej republiki nabrała rozpędu i osiągnęła swój szczyt w roku 1933 poprzez wprowadzenie nowej ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych, która oznaczała likwidację katolickich zakonów w całym kraju. W czasie, gdy władze rozpoczęły proces wyniszczania Kościoła na drodze prawnej, lewicowi aktywiści dokonywali pierwszych aktów przemocy wycelowanych w hiszpański kler. Nienawiść do Kościoła była nasilona do tego stopnia, że spłonęło mnóstwo kościołów – na początku kilka w Madrycie, później setki kościołów na terenie całego kraju.

Republikański rząd oficjalnie nie poparł ataku na Kościół, ale też nie zrobił nic, by zapobiec dalszemu bezprawiu oraz nie starał się znaleźć sprawców dotychczasowych zniszczeń. 17 lutego 1936 roku odbyły się w Hiszpanii wybory, w których zwyciężył Front Ludowy. Partia zdominowana przez komunistów nie kryła się ze swoimi zamiarami wobec hiszpańskich wyznawców Jezusa Chrystusa, dla których zaplanowała istną rzeź. Jedna z socjalistycznych posłanek tak opisywała nadchodzącą rewolucję: Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć ogromnym płomieniem pożar, który dostrzegą na całym świecie. Kraj muszą zalać fale krwi, która zabarwi morze czerwienią.

Słowa szybko zmieniły się w czyny, już podczas pierwszego tygodnia rządów Frontu Ludowego spalono ponad 170 kościołów oraz zamordowano 330 osób, w większości księży. Latem tego roku Hiszpanię ogarnęła wojna domowa pomiędzy Frontem Ludowym a prawicową opozycją. Jednak burzliwa sytuacja w kraju nie odebrała stronie rządowej zaciekłości w walce z Kościołem, a cierpienia wiernych i ich pasterzy nie ustały aż do całkowitej klęski barbarzyńskiej republiki.

W czasie wojny na terenach opanowanych przez Front Ludowy i siły rządowe spalono 22 tysiące kościołów, zamordowano dziesiątki tysięcy wiernych, setki sióstr zakonnych, około 2,5 tysiąca zakonników, ponad 4 tysiące kapłanów i 12 biskupów. W czasie, gdy katolicy ginęli za wiarę, ich oprawcy przekraczali kolejne granice zezwierzęcenia, wyrażając swoją nienawiść poprzez profanowanie świątyń i grobów duchownych.

Ciężko sobie nawet wyobrazić, jak obrzydliwym widokiem musiał być tłum wiwatujący podczas bezczeszczenia przed chwilą wywleczonych z mogił ciał zakonnic czy mecz piłki nożnej, w którym za piłkę służyła czaszka będąca relikwią.

Kim musieli być ludzie, jeśli w ogóle można nazwać ich ludźmi, którzy czerpali przyjemność z układania ciał zamordowanych przez siebie katolików w pozycje przypominające kopulację czy organizujący domy publiczne w świątyniach. W końcu jakim oddaniem wykazywały się ofiary tej nienawiści, które w obliczu śmierci nie przyłączały się do bluźnierstwa swych oprawców, co pozwoliłoby im zachować życie, lecz pozostawały do końca wierne swojej świętej wierze.

Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak zakończyłaby się historia naszych braci w wierze, gdyby druga republika hiszpańska przetrwała jeszcze kilka lat. Możemy być pewni, że gdyby nie zwycięstwo frankistów, gehenna chrześcijan trwałaby dalej, a ilość straszliwych zbrodni czynionych tylko i wyłącznie z nienawiści do Boga mnożyłaby się z dnia na dzień.

Jednak i z tych strasznych wydarzeń powinniśmy potrafić wyciągnąć naukę i wśród plugawych oprawców odnaleźć wzór w czystych duszach ich ofiar. Powinniśmy brać przykład z hiszpańskich męczenników wyniesionych na ołtarze Kościoła Świętego, takich jak 51 błogosławionych z Barbastro, którzy w obliczu śmierci nie wyrzekli się Boga. Mimo iż porzucenie sutanny zapewniłoby im dalsze życie, woleli oni cierpieć i umierać niosąc Boga w sercu i błogosławiąc swych oprawców.