niedziela, 30 kwietnia 2017

Słowo na niedzielę: List Giovanniniego Guareschiego do Don Camilla


     Poniżej przedstawiamy tłumaczenie listu napisanego przez Giovanniniego Guareschiego do stworzonej przez siebie postaci, wiejskiego księdza don Camillo, opublikowanego w czasopiśmie Il Borghese 19 maja 1966 roku.
 
M. Kormański
 
Drogi Don Camillo!
 
Wiem, że masz kłopoty ze swoim nowym biskupem, który nakazał zniszczyć ołtarz w Twoim kościele parafialnym i zastąpić go słynnym już stolikiem, odstawiając Twojego ukochanego Chrystusa Ukrzyżowanego do kruchty, tak że wierni podczas modlitwy w kościele pokazują Mu plecy.
 
Wiem również, że zeszłej niedzieli po odprawieniu nowej Mszy, pojechałeś potajemnie odprawić liturgię po łacinie w starej, lecz doskonale zadbanej kaplicy prywatnej Twojego przyjaciela Perlettiego.
Teraz szefostwo Democrazia Christiana przydzieliło Ci wtyczkę i, po otrzymaniu od biskupa solidnej reprymendy, zostałeś zaszufladkowany w kurii jako ksiądz „wywrotowy”.
 
Czcigodny Księże, oznacza to, że nie zrozumiałeś nic. Tak naprawdę to słuszne, że Twój Ukrzyżowany już się nie znajduje nad ołtarzem. On ucieleśnia ekstremizm. Chrystus był partyzantem, faszystą, a jego „z Bogiem lub przeciwko Bogu” nie jest niczym innym jak tylko kalką niesławnego „z nami lub przeciwko nam”, przywodzące na myśl Mussoliniego.
 
Czyż nie zachowywał się jak faszysta, kiedy zadawał razy kupcom w świątyni? Stronniczość, nieustępliwość, ekstremizm zawiodły Go na krzyż, a gdyby tylko wybrał demokratyczną drogę ustępstw, mógłby z całą pewnością dojść do porozumienia ze swoimi przeciwnikami.

Don Camillo, nie zdajesz sobie sprawy, że jesteśmy w roku 1966. Statki kosmiczne przemierzają kosmos, odkrywając wszechświat i religia chrześcijańska nie przystaje już do rzeczywistości. Chrystus chciał się urodzić na Ziemi i o ile kiedyś ignorancja i przesądy uczyniły z Ziemi centrum, czy wręcz istotę wszechświata, dzisiaj – w dobie tak intensywnych badań kosmosu i odkryć nowych światów, żeby mógł spełniać swoją tradycyjną funkcję, Chrystus stał się lokalnym fenomenem. Fenomenem, który, jak ustanowił uroczyście Sobór, może ulec przemianom.
 
Dla Księdza beatnicy, hipisi są grupą śmiesznych, wręcz żałosnych ludzi, których należałoby wysłać do fryzjera, a ich partnerki z sukienkami z trudem zakrywającymi pachwiny uważa Ksiądz za latawice, dla których należałoby powołać policję obyczajową. Natomiast w Rzymie dla tych hipisów i tych latawic Najwyższe Władze Kościelne zorganizowały specjalną Mszę, Msze beatową, na której grały i krzyczały trzy hipisowskich zespoły.
 
Pozostał Ksiądz w innym stuleciu. Dzisiaj Kościół dostosowuje się do panujących czasów, przyjmuje nowe technologie. W Ferrarze, w kościele pw. św. Karola Boromeusza, na stoliku, który pełni obecnie funkcję ołtarza, działa maszynka, która rozdaje Komunię. Podczas ofertorium wierni, którzy mają zamiar przystąpić do Komunii, składają ofiarę na talerzu w pobliżu maszynki, naciskają przycisk i Hostia wpada do kielicha, co oznajmia wesoły trel dzwoneczka.
 
Wyobraź sobie, drogi Księże, że nie jest wykluczone, iż w eksperymentalnych Laboratoriach Watykańskich projektuje się maszynki o wiele bardziej złożone, takie, które po włożeniu monety i naciśnięciu przycisku, wyrzucają z drugiej strony małą pęsetę, w której znajduje się Hostia konsekrowana cyfrowo, którą owe maszyny podają wprost do ust wiernego. Don Camillo, w zeszłym roku zbeształeś mnie, ponieważ w jednej ze scen z domu państwa Bianchi opisałem jak młody, wywrotowy ksiądz don Giacomo spowiadał wiernych przez telefon, a zamiast pójść pobłogosławić domostwa, wysyłał rodzinom buteleczki z wodą święconą w spreju. Powiedziałeś mi, że w takich sprawach się nie żartuje!
 
Tu dochodzimy do inicjatywy Najwyższych Władz Kościelnych. Nie minie wiele czasu od wprowadzenia telefonicznej spowiedzi do momentu, w którym wierny, który pragnie przyjąć Komunię Świętą, otrzyma listem poleconym konsekrowaną Hostię, którą będzie mógł spożyć wygodnie w domu za pomocą specjalnej, poświęconej pęsety wprost z „działu mechanicznego” parafii, by nie dotykać Hostii brudnymi palcami. Niewykluczone, że aby poprawić kiepską frekwencję parafii, proboszcz wydrukuje ulotki informacyjne dotyczące tak rozdawanej Hostii.
 
Don Camillo, wiem, że obecnie Peppone bardzo często nabija się z Księdza, jednakże ma on racje.
To oczywiste że teraz Peppone nabija się z Ciebie!
 
Wiem, że nakazał Księdzu usunąć z plebanii prowokacyjny portret Piusa XII „faszystowskiego papieża i wroga ludu”, grożąc zadenuncjowaniem Księdza u biskupa. Peppone ma rację: pozycje się odwróciły i niedużo brakuje, gdy nastanie dzień, w którym sekcja komunistyczna nakaże Księdzu przesunąć godziny nabożeństw, by nie zakłócać „Święta Jedności” odbywającego się na terenach kościelnych.
 
Don Camillo, jeśli się Ksiądz nie dostosuje i nie przestanie nazywać komunistów bezbożnikami oraz opisywać ich jako wrogów Religii i wolności, Komitet Regionalny Federacji Komunistycznej suspenduje Księdza a divinis.
 
Ja, który uważnie śledzę poczynania Księdza od dwudziestu lat i z którymi to dziełami tak bardzo czuję się związany, nie chciałbym zobaczyć jak Ksiądz kończy w tak smutny sposób.
 
Wiem doskonale, że wielu z Księdza parafian, nie tylko starszych, jest za Księdzem, lecz wiem również, że Ksiądz odszedłby w ciszy, po kryjomu, byle tylko uniknąć jakiego bądź incydentu czy dyskusji, która mogłaby narazić na niebezpieczeństwo parafialną trzódkę.
 
Istotnie,  ogarnia Księdza święte przerażenie na myśl o możliwym podziale między katolikami.
Niestety, ten podział już istnieje.
 
Wiem, że Księdza to przerazi, ale piszę te słowa z takimi samymi odczuciami.
 
Proszę pomyśleć, czcigodny Księże, jak cudowna rzecz wydarzyłaby się i jak wiele sił Kościół zaczerpnąłby z tego wydarzenia, gdyby po śmierci „Proboszcza Świata” [Jana XXIII] (który przez swoją dobrotliwość i naiwność tak przysłużył się bezbożnikom) konklawe miało odwagę wybrać na papieża kardynała Mindszenty’ego! Pomijając wszystko inne, był to jedyny właściwy sposób, odważny i męski, by wyswobodzić go z niewoli: gdyby kard. Mindszenty został głową Państwa Watykańskiego, wówczas węgierscy komuniści musieliby pozwolić mu na dotarcie do swojej stolicy. Mając papieża Mindszenty’ego, Sobór funkcjonowałby w sposób bardziej zróżnicowany; Kościół milczący odezwałby się donośnym głosem. Ponadto, Gromyko nie zostałby przyjęty w Watykanie i nie mógłby potęgować nieporozumienia, które, stworzone z naiwności, wprowadziło jeszcze większy chaos w umysłach już zdezorientowanych przez papieża Jana katolików i zaowocowało zdobyciem miliona dwustu tysięcy głosów dla komunistów, co być może da im zwycięstwo w najbliższych wyborach.
 
Kiedy księża zaczną wyjaśniać zdziecinniałym katoliczkom, że grzechem ciężkim jest tylko głosowanie na liberałów i zwolenników MSI [Movimento Sociale Italiano], rozpocznie się wielkie święto dla komunistów!
Don Camillo, nie obchodzi mnie, czy będziesz krzyczeć ze zgorszenia, ale muszę Księdzu powiedzieć, że nie tylko dla mnie, lecz także dla wielu innych „reakcyjnych” katolików, papież na którego patrzymy jako na świecącą latarnię chrześcijaństwa nie nazywa się Paweł, lecz Józef.
 
József Mindszenty, papież katolików, którzy czują niesmak, widząc maszynki do rozdawania Hostii, stoliki, które stanęły na miejscu ołtarzy, tabernakula w bocznych kaplicach, Msze „scholkowe”, bratanie się z ekskomunikowanymi bezbożnikami.
 
Kolejna z przepowiedni Nostradamusa się sprawdziła – kozackie konie napoiły się w kropielnicach Wiecznego Miasta, nawet jeśli chodzi o konie mechaniczne limuzyny Gromyko: nie można wykluczyć, że aby oddać honory Czcigodnemu Gościowi, monisgnor Loris Capovilla napełnił chłodnicę limuzyny Gromyko wodą święconą. Don Camillo, jeśli zbluźniłem, żałuję. Jako pokutę wysłucham sześć razy Ojcze Nasz w wykonaniu Claudio Villa.
 
Lecz nie martw się, Księże: dyplomacja watykańska pracuje i, grożąc suspensą a divinis, uda się jej zgasić ostatni jaśniejący płomień chrześcijaństwa, zmuszając Mindszenty’ego do przyjęcia posady bibliotekarza w Rzymie.
 
A może nie. Jeśli Bóg dopomoże.
 
Giovannino Guareschi
tłumaczył Marek Kormański