środa, 3 maja 2017

Monika Klarowska: Wyszło słońce – wyszły lekkie obyczaje


Wyszło słońce – wyszły lekkie obyczaje
     Wraz z długo wyczekanymi, pierwszymi tchnieniami prawdziwej wiosny na ulice polskich miast wyszły młode kobiety, ku uciesze męskiej części populacji odsłaniając nogi, ramiona, brzuchy i dekolty. Powszechny brak wstydu doprowadził już nawet do tego, że dziewczyny w środku miasta paradują w strojach kąpielowych lub po prostu w bieliźnie.



Sobota, godzina piętnasta. Spaceruję podwawelskimi bulwarami wiślanymi, rozkoszując się wytęsknionymi promieniami kwietniowego słońca. Wokół tłumy ludzi z radością spoglądające a to na rzekę, a to na przechodniów, a to na siebie nawzajem. Na rozłożonych na trawnikach kocach, ręcznikach, ponczach i chustach rozsiedli się głównie młodzi ludzie, zapewne studenci – wielu z nich czyta książki, przegląda notatki. Są też oczywiście młode dziewczyny, które jednak najwyraźniej pod wpływem wiosennego słońca zupełnie powariowały. Oto w środku miasta, w miejscu którym spacerują matki z dziećmi, ojcowie rodzin a także przedstawiciele każdego stanu (w tym kapłańskiego!) odbywa się pokaz niczym z wulgarnych teledysków znanych z jednego z kanałów telewizyjnych dostępnych od niedawna na multipleksie.



Dominującym strojem podczas tego kwietniowego pikniku nie była wcale, jak mogłoby się do niedawna wydawać, ani zwiewna sukienka ani słomkowy kapelusz chroniący przed zbyt intensywnymi promieniami słońca. Młode kobiety na popołudnie pod Wawelem najczęściej wybierały obcisłe szorty kończące się niewiele pod pośladkami, mające o wiele mniej wspólnego ze spodniami niż ze zwyczajną bielizną. Liczba dziewcząt noszących to wyjątkowo nieskromne odzienie (jeśli ta część garderoby ma cokolwiek odziewać) była tak wielka, że można było odnieść wrażenie, iż dzień wcześniej ogłoszono konkurs na najkrótsze spodenki w mieście, a nagrodą była jakaś spora kwota pieniędzy.



Do obleśnych szortów, godnych raczej enerdowskich piłkarzy niż słynących z urody polskich dziewczyn, zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić. Ich długość z roku na rok się skraca – to typowe zjawisko dla postępującej rewolucji kulturowej. Nowością w centrach miast zdaje się jednak być co innego – podczas tego samego wielkiego pikniku fanów kwietniowego słońca na bulwarach wiślanych, wiele kobiet postanowiło... ściągnąć bluzki! Niektóre najwyraźniej przygotowały się do tego ekshibicjonizmu wcześniej – miały bowiem na sobie „górę” od stroju kąpielowego. Inne – najpewniej zazdroszcząc swym lepiej zorganizowanym koleżankom – poszły w ich ślady, ale z połową miasta podzieliły się widokiem swych zwyczajnych, codziennych staników.



Drogie Panie, czy ścieżka spacerowa w najściślejszym centrum miasta, to rzeczywiście odpowiednie miejsce dla zdejmowania górnej części garderoby? Czy nie uważacie, że paradowanie w stroju kąpielowym powinno odbywać się wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych – jak basen, czy plaża? Inna sprawa, że i te stroje, są coraz bardziej skąpe – producenci zdają się prześcigać w tym, kto zaproponuje mniejszą ilość materiału „nowoczesnej kobiecie”.



Większość młodych pań, które spotkać można na trawnikach nad rzekami w centrach wielu polskich miast, opala się tam w pojedynkę, lub w towarzystwie koleżanki – ale nie mężczyzny. Nic dziwnego – żaden porządny facet nie pozwoliłby swojej żonie rozbierać się przy innych. Ale te same kobiety przyciągają wzrok przechadzających się obok mężczyzn. I liczą zapewne, że zaśliniony delikwent zwróci uwagę przede wszystkim na ich wnętrze…



Monika Klarowska