środa, 10 maja 2017

Tomasz J. Kostyła: Andrzej Duda - sukces bez obaw


Zdjęcie użytkownika Tomasz Kostyła.
       No tak, wreszcie znalazł się odpowiedni kraj na mapie świata, z którym Polska może bez kompleksów prowadzić partnerską politykę zagraniczną i w którym to prezydent Andrzej Duda może się wykazywać swoim sukcesem bez obaw o globalne konsekwencje.

Sojusz gospodarczy Polski z Etiopią nie spowoduje ruchów wojsk USA na terytorium III RP. To nie Jedwabny Szlak. Tutaj inicjatywa prezydenta nie wywołuje żadnej gwałtownej reakcji naszych dozgonnych Aliantów i można spokojnie prowadzić rozmowy strategiczne przy ognisku na sawannie, zajadając szaszłyki z antylopy.

Cokolwiek zostanie podpisane i zrealizowane, ktokolwiek na tym zarobi lub straci- można być pewnym, iż postawa taka nie wybudzi z letargu Antoniego Macierewicza i nie będzie on musiał składać obszernych raportów amasadorowi USA w Warszawie. Przyjaźń polsko- etiopska może wszak mieć ciekawy przebieg i niekoniecznie musi się odnosić do muzyki reeagge, palenia trawy i długich dredów wyznawców filozofii Hajle Selasije nad Wisłą i Sanem.

Natomiast Chiny… no cóż. Wystarczy nam, że było w latach osiemdziesiątych XX wieku Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, a teraz to nie nasza już bajka, ta cała polityka III RP i wraz z nią odpowiednie konsekwencje. Zostawmy to iluminowanym mędrcom ze Stratforu.

Zawsze uczono mnie, iż o randze państw świadczy zachowanie ich przywódców. Dlatego się tak zastanawiam, czy rzeczywiście potrzebny był sam prezydent RP, aby można było Etiopczykom sprzedawać Ursusy? Nikt z rodzimych urzędników niższej rangi nie mógł tego załatwić?
Nie śmiejmy się z Etiopii. To kraj chrześcijański o długiej tradycji, doświadczony komunizmem plemiennym, który teraz przesiądzie się z wołów na traktory. Nawet jeśli kiedyś dotrą tam chińskie pociągi z laką i jedwabiem, to i tak my byliśmy pierwsi.

Etiopia to nasze okno na świat. Może być otwarte na oścież, wszak jest daleko do Chin. Ale za to jest bliżej na Madagaskar.

TJK