wtorek, 30 maja 2017

Łukasz Karpiel: Precz z komuną. Paryską!


       Jeden z najbardziej obrzydliwych, krwawych i terrorystycznych ruchów w historii Francji nadal pozostaje upamiętniony w nazwach ulic w wielu polskich miastach. Taka sytuacja ma miejsce na przykład w królewskim Krakowie, gdzie – co symptomatyczne – ulica Komuny Paryskiej krzyżuje się z ulicą… Profesora Geremka.

Kiedy w 1870 roku Francja przegrała wojnę z Prusami, a tryumfujące wojska niemieckie otoczyły Paryż szczelnym pierścieniem, w stolicy zapanował chaos. Wraz z pogarszającą się sytuacją postępowała radykalizacja nastrojów w mieście. Posępny i krwawy duch rewolucji francuskiej wkradł się w serca Paryżan. Powstała po upadku Cesarstwa Napoleona III republika była zbyt słaba, aby zapewnić minimum ładu wewnętrznego. Przejęcie władzy przez najradykalniejsze stronnictwa było więc jedynie kwestią czasu. Kiedy na paryskim Ratuszu zawisł czerwony sztandar, władze powstałej w 1871 roku miejskiej Komuny mogły przystąpić do realizacji swego radykalnie lewicowego programu. U jego podstaw odnajdujemy – co nie jest żadnym zaskoczeniem – zaciekłą nienawiść do Kościoła i katolickiego duchowieństwa.

„Ząb za ząb – wyrzekła Komuna. A gdybyśmy przypomnieli sobie o Galileuszu i Janie Husie, a gdybyśmy przyłożyli do ust waszych flakoniki Medyceuszów, a gdybyśmy wbili w wasze plecy sztylet Lukrecji Borgii? Ząb za ząb! Setkami powybijaliście je nam podczas Nocy św. Bartłomieja. Oko za oko! Wieki już temu, jak nas oślepiono. A nie mówcie nam o Bogu. Ten strach na wróble już nas więcej nie pożera. Od dawna już, od dawna służy on jako pretekst do rabunków i mordu!” – można było przeczytać w jednym z lewicowych pism wydawanych w Paryżu.

Ale komunardzi nie byli bynajmniej nieskorymi do czynu egzaltowanymi literatami. Przeciwnie – ochoczo rozpalili w mieście antykatolicki szał, wskutek którego codziennym rytuałem zrewoltowanego tłumu stały się profanacje kościołów. Zamykanie świątyń oraz przeznaczanie ich na użytek głoszących ateistyczne hasła klubów politycznych z pewnością wywołało radość na obliczu księcia ciemności…

Z przebogatej palety działalności komunardów – trwającej od 18 marca do 28 maja 1871 roku -wspomnieć warto rabunek paryskiego kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej. Samo ograbienie świątyni nie zaspokoiło jednak bluźnierczego pożądania żołnierzy Komuny. Tzw. gwardia narodowa poprzebierana w szaty liturgiczne urządziła także obelżywą „procesję”. Mury świątyni stały się też świadkami licznych lubieżności, których dopuścili się żołdacy z lokalnymi córami Koryntu.

Krwawa ręka czerwonego zrywu usunęła religię z paryskich szkół. Pod jej bezwzględnymi ciosami padały figurki i wizerunki Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny. Męczeńską śmierć z rąk komunardów poniosło wielu duchownych – na czele z arcybiskupem Paryża, Georgem Darboy, którego zwłoki ograbiono z atrybutu biskupiej władzy.

Warto też wspomnieć o polskim akcencie paryskiej komuny. Jedną z jej legend pozostaje wciąż generał Jarosław Dąbrowski, którego imieniem nazwano jednostkę polskich komunistów walczących w Hiszpanii przeciwko gen. Francisco Franco.

Antykatolicka obsesja pomieszana z szatańską niemal nienawiścią od czasów rewolucji francuskiej na stałe zagościła nad Sekwaną. Wydarzenia z 1871 roku utrwaliły jej obecność. Dla wszelkiej maści antyklerykałów Komuna Paryska wciąż stanowi przecież źródło inspiracji, do której „odwagi i zapału” wzdychają z tęsknotą. Z pewnością niemałą grupę pośród nich stanowią nadwiślańscy koryfeusze najsłuszniejszego z ustrojów. Nie dziwi więc słabość do francuskich klimatów wielu polskich działaczy komunistycznych, zwłaszcza tych, których nazwiska poprzedzały tytuły naukowe. Nie była to miłość bez wzajemności - towarzysze francuscy popijając markowe wino na Lazurowym Wybrzeżu z lubością mówili o swej fascynacji proletariackim ruchem. Czy można odnaleźć lepszą ilustrację tych powiązań niż skrzyżowanie krakowskich ulic Komuny Paryskiej i Profesora Geremka?

Komuna Paryska, określana przez swoich apologetów mianem „ostatniej romantycznej rewolucji”, stanowiła wściekle ateistyczną próbę urzeczywistnienia lewicowych idei - budowy „Nowej Francji” na zakrwawionych gruzach świata, który nie przystawał do utopijnych wyobrażeń zawodowych wrogów Pana Boga. Najwyższy czas, aby zakończyć honorowanie tej rzezi!

Łukasz Karpiel