piątek, 12 maja 2017

Ultima Ratio: „Chrystus zmartwychwstan jest!” – czyli o roli pieśni w życiu religijnym


       „Kto śpiewa, ten dwakroć się modli” – ten aforyzm znamy chyba wszyscy, choć nie zawsze zastanawiamy się nad jego faktycznym znaczeniem. Co prawda śpiew (i muzyka w szerokim rozumieniu) od wieków odgrywa ogromną rolę w Kościele, a zgodnie z oficjalnymi dokumentami jest wręcz integralną częścią liturgii, jednak czy każdy rodzaj muzyki w kościele zaliczymy do muzyki sakralnej? Pytanie to nabiera zasadniczego znaczenia w czasach, w których Msze Święte odprawia się do piosenek o biesiadnym niemalże charakterze i banalnym przekazie.

Jak więc osiągnąć nabożne skupienie, jak szukać mistycznej więzi ze Stwórcą, gdy nieopodal schola parafialna (dobrana pewnie z „łapanki”) nieudolnie choć z animuszem zawodzi melodie pozbawione głębszej treści? Nieśmiertelna gitara, oblepiona „pamiątkami” z pielgrzymek i niemiłosiernie rozstrojona dopełnia obrazu zniszczenia.

Śpiew kościelny ma być w zamyśle odzwierciedleniem muzyki chórów anielskich. Bogobojny chrześcijanin miał w swym umyśle słyszeć zastępy cherubinów i serafinów śpiewających przed tronem Najwyższego nieustanne „Hosanna!”. Taki właśnie zamysł przyświecał kompozytorom w epoce baroku, kiedy to muzyka sakralna wspięła się na wyżyny doskonałości formy i stylu. Chór miał swym śpiewem tym dobitniej ukazać wiernym dostojeństwo Przenajświętszej Ofiary, tak aby w grzesznikach wzbudzić żal za grzechy, w niewiernych rządzę uczestnictwa, a w wiernych dumę z tegoż uczestnictwa. Takie właśnie uczucia wywołuje np. Magnificat Mikołaja Zieleńskiego, utwór w którym trzy chóry śpiewają jednocześnie z takim kunsztem, że słuchacz ma wrażenie, iż lada moment ujrzy na własne oczy, jak aniołowie kładą wieniec z lilii na skronie Panny Najświętszej.

Poprzez śpiew wierni zaznaczają również swój udział w liturgii. Pieśni religijne szczycą się zazwyczaj bardzo długim rodowodem, np. większość najpopularniejszych kolęd pochodzi z XVII-XVIII wieku, a kolęda Anioł pasterzom mówił jest o ponad stulecie starsza. Pieśń Krzyżu święty, nade wszystko… pochodzi z wieku XV. Jest jednak tłumaczeniem części łacińskiego hymnu, który w VII wieku napisał Wenancjusz Fortunat, poeta i biskup Poitiers. Muzyka sakralna jest więc wyrazem jedności wspólnoty wiernych, jedności przezwyciężającej względy osobiste, bariery pochodzenia, przestrzeni i czasu. Ma ona świadczyć, iż od dwóch tysięcy lat jesteśmy jedną i niezmienną owczarnią Chrystusową, ożywioną tym samym duchem wierności i miłości.

Śpiewając prastare hymny kościelne łączymy się w duchowej wspólnocie z dziesiątkami pokoleń męczenników, wyznawców i ojców Kościoła, którzy w odległych wiekach i krajach mieli na ustach słowa tych samych pieśni, które w ich duszach poruszały te same uczucia co w naszych.

Pieśni religijne pełniły jeszcze jedną ważną rolę, dziś lekceważoną, choć niesłusznie. W świecie, w którym obrzędy przeprowadzane były po łacinie, zaś umiejętność czytania i pisania była przywilejem elit, w formie pieśni wykładano ludowi prawdy wiary, tak aby mogły być łatwo zapamiętane, zrozumiane i rozpowszechniane. Miały za zadanie umacniać wiarę ludu, w sytuacji gdy kapłan albo przybywa z daleka i jest rzadko dostępny, albo nie potrafi się porozumieć z parafianami ze względu na różnice kulturowe, albo jest po prostu cudzoziemcem i uniemożliwia mu to bariera językowa. Pieśń była katechezą ubogich, która w zrozumiałej formie przekazywała głęboką prawdę teologiczną. Dlatego często uderza nas archaiczny, prosty język i nieskomplikowana melodia.

I tak przepiękna pieśń Chrystus zmartwychwstan jest wyraża prawdę, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa daje nam nadzieję na życie wieczne, w świecie wolnym od trosk i utrapień, w wiecznej szczęśliwości. Prawda ta zapewne była bardziej dostępna w dawnych epokach, gdy średnia długość życia wynosiła trzydzieści kilka lat, a śmiertelne żniwo zbierały choroby, których leczenie wymaga dzisiaj dwóch wizyt u lekarza i kilkudziesięciu złotych na zakup leków. Dziś ułudę zbawienia nazbyt często daje nam dobrobyt i wzmożona konsumpcja. Zdajemy się nie pamiętać o prawdach obecnych od wieków wśród chrześcijan. A przecież prawdziwa nadzieja dla nas leży nie tu na ziemi, lecz pochodzi z Niebios:

Bądźmy więc weseli,
Jak w niebie Anieli.
Czegośmy pożądali,
Tegośmy doczekali.
Alleluja!