piątek, 30 czerwca 2017

Ultima Ratio: Kultura ludowa vol. 2 – ad vocem artykułu kol. Daniela Marcelego


       Przede wszystkim głębokie ukłony należą się autorowi pierwszego artykułu za pochylenie się nad tematyką. W biegu spraw o mniej lub bardziej powszednim charakterze nie zwracamy uwagi na olbrzymi potencjał drzemiący  w ludowości i równie olbrzymie korzyści społeczne, którymi owocuje pomyślnie rozwijająca się kultura ludowa.

 Fakt ten dostrzegało wielu działaczy narodowych. Np. Jan Mosdorf głosił iż w Polsce, będącej krajem na dorobku, gnębionym przez liczne patologie odziedziczone po epoce zaborów, typ życia społecznego musi być na wzór włościański jednoznacznie skromny i pracowity.

 Poza tym Mosdorf podkreśla ogromny wpływ profilu ekonomicznego społeczeństwa na stopień uświadomienia obywateli. Posłużył się w tym celu sienkiewiczowskim przykładem Janka Muzykanta.  Łącząc wielkie nadzieje z pierwiastkiem ludowym  był pewien, że w jego czasach historia talentu zmarnowanego z powodu brutalnych realiów społecznych jest równie możliwa, co w epoce odległego o siedem dekad pierwowzoru. Z tym że teraz Janko zatraciłby swój dar przy ogłupiającej pracy w warsztacie fabrycznym i deprawujące rozrywki.

Tradycjonalizm kultury ludowej wyrażał się i w tym, że poglądy i wartości wyznawane w najprostszy możliwy sposób przekładają się na codzienne sytuacje życiowe. I dlatego na wsiach nie mówiono „dziękuję” tylko „Bóg zapłać” i nie „do widzenia”, tylko „z Bogiem”. Dlatego też posiłek zaczynano od znaku krzyża i nigdy nikt nie posilał się osobno. Gospodyni zaś każdy świeży bochenek chleba znaczyła znakiem krzyża przed pokrojeniem; gdy zaś bodaj okruszyna padła na ziemię, nabożnie podnoszono i spożywano wpierw ucałowawszy.
W aspekcie praktycznym przekładało się to na silnie twórczy charakter kultury ludowej – każdy człowiek ma zaszczepioną w sobie potrzebę piękna i doskonałości, które to ideały zgłębia i wciela w czyn, o ile ma sposobność. Tradycyjne jest upodobanie do małych, pięknych rzeczy – wytwarzając przedmioty codziennego użytku mieszkaniec wsi stara się nadać im miły dla oka wygląd. Dlatego gospodyni wyrabiając chleb wygniatała na nim ozdóbki z resztek chlebowego ciasta, a wyrabiając masło pieczołowicie wycinała na nim kwiat róży za pomocą łyżki. Człowiek działa tu na własny rachunek, kierując się własnym poczuciem estetyki i wywiera bezpośredni, osobisty wpływ na tworzywo którym się posługuje.

Reguły kultury ludowej kształtowały również stosunki międzyludzkie: mieszkańcy wsi nie zwracali się do siebie per „Pan/Pani” (bo to zwroty zarezerwowane dla ziemiaństwa) tylko per „Wy”. Do przyjaciół zwracano się „kumie”. Dziecko nigdy nie ważyło się powiedzieć do ojca lub matki na ty – zawsze w trzeciej osobie! Silne było również poczucie wspólnoty.

Bezpośredni wpływ twórcy na tworzywo wyklucza produkcję masową – każde dzieło jest jedyne i niepowtarzalne, wykonane na swój własny sposób, toteż kultura ludowa ma rzemieślniczy charakter. Rzemieślnik wchodzi w osobistą relację z tworzywem, starając się jak najdoskonalej przelać weń ideę piękna, którą nosi w umyśle. Tutaj staje przed oczyma wiejski rzeźbiarz czule spoglądający na nieobrobiony kawałek drewna. Obcując z ideą i starając się wcielić ją w czyn ludowy,  rzemieślnik korzysta ze wszystkich swych władz umysłowych, aby jak najbardziej zbliżyć się do swego ideału. Tworzywem  może być dlań wszystko: tkanina, drewno, muzyka czy słowo, ale również zagon ziemi, żywy inwentarz czy zabudowa gospodarska. Ma bowiem w pamięci zasłyszaną w kościele ewangeliczną przypowieść o talentach i los sługi, który swój talent pogrzebał. Zmierzając ku pełnej zgodności idei i formy doskonali swoją własną osobowość – i to jest kolejne tworzywo którym operuje.

Społeczność lokalna na wsi tradycyjnie składa się z takich właśnie twórców ludowych: rolników, pasterzy, kowali, cieśli, muzyków – ale również gospodyń, prządek i hafciarek. Każdy tu wyróżniał się własnym doświadczeniem i warsztatem pracy. Powiązani ze sobą milionem więzi, ale suwerenni. Ich doświadczenia kształtują ich osobowość, a przekazywane z pokolenia na pokolenie tworzą tożsamość zbiorową, tworzą poczucie silnego związku z konkretnym miejscem na ziemi i z konkretną profesją.

Tak pojmowana (i budowana) tożsamość jest najcenniejszym skarbem, jaki niesie ze sobą pokoleniu współczesnemu kultura ludowa. I poczucie, że nasza świadomość jest dziełem nas samych, a nie została nam zaserwowana jako masowy produkt obcych ludzi kierujących się niewiadomymi intencjami.
Czy ta wizje nie jest aby wyidealizowana? Ależ oczywiście że jest! Tak samo jak wizja Civitas Dei albo ideał rycerze chrześcijańskiego. Żadna z tych koncepcji nie została wcielona w czyn. Mało tego – są tak wyśrubowane, że najprawdopodobniej nigdy ich nie zdołamy zrealizować. Spoglądając po platońsku: skażone złem oblicze tego świata wyklucza doskonałość, jest ona osiągalna dopiero w „świecie idei”.  Nieustannie i bezwzględnie dążąc jednak do jej urzeczywistnienia sami stajemy się doskonalsi, bo praca dla idei jest pracą nad sobą.

Czy niechęć do innowacji należy uznawać jako element budujący kulturę ludową? W pewnym sensie tak, jednak nie wszędzie i nie zawsze. Często był on po prostu efektem narosłych przez wiele pokoleń patologii społecznych. Jan Słomka wspomina na przykład, że gdy za młodu kupił do domu zegar musiał go ukrywać przed sąsiadami, aby nie stać się obiektem plotek. Gdy jednak kilka dekad później zdarzył się gospodarz stroniący od innowacji sąsiedzi podśmiewali się z niego.

 Nie podzielam szacunku kol. Marcelego dla dorobku PRL na polu kultury ludowej. Komunizm z założenia zwalcza wszelkie ślady religijności i tradycyjne formy społeczne, toteż zwrot ku ludowości w tym okresie jest jedynie wydmuszką, odrzuceniem zasadniczej idei (o której akapit wyżej) przy zachowaniu barwnej otoczki. Działania komunistów były tu wpisane w ich  perfidną strategię tworzenia nowego człowieka (homo sovieticus). Musieli się oni posłużyć pewnymi treściami z normalnego świata, pierwej odpowiednio obrobiwszy. Toteż instytucje typu „Cepelia”, czy popularne zespoły „Śląsk” i „Mazowsze” – poddane regułom gospodarki centralnie planowanej – pełniły rolę PGR-ów: produkujących dobra kultury ludowej. Choć gwoli uczciwości przyznać należy, iż przynosiło to i dobre owoce w postaci dóbr artystycznych o wysokiej wartości.

Parę zdań o pracy wytwórczej i jej wadach 

Kolejnym wątkiem poruszonym przez Jana Mosdorfa, który warto poruszyć w dyskusji jest różnica między pracą twórczą a wytwórczą. W pracy twórczej wszystko zależy od woli pracującego – jak zresztą pisaliśmy parę akapitów wyżej. W pracy wytwórczej człowiek jest zredukowany do roli instrumentum vocale, nie ma żadnego wpływu na ostateczny kształt wytworu (przynajmniej wpływ ten jest niepożądany) ma tylko stosować się do wytycznych ustalonych gdzieś wyżej. Zaś prawdziwy twórca (designer, projektant, inżynier) zazwyczaj jest oddalony od linii produkcyjnej i nie ma bezpośredniego kontaktu z tworzywem.

Praca wytwórcza uczy bierności. Jak pisał autor „Wczoraj i jutro” pracownik fabryczny po 12 godzinach pracy jest śmiertelnie zmęczony, po ośmiu otumaniony, po czterech poirytowany i najszlachetniejsza rzecz na jaką go stać to wyjście na piwo lub do kina. Zaś młodzież wiejska kipi energią i radością życia pracując średnio 16 godzin na dobę. Bo po pierwsze pracują na swoim, a po drugie czują się osobiście zaangażowani w efekty swej pracy i są nimi żywotnie zainteresowani.

Wielkim tego świata bardzo zależy na tym abyśmy wszyscy pracowali wytwórczo, bezmyślnie i bez końca. Abyśmy otrzymywali tylko to co zostanie nam zaserwowane odgórnie – w dziedzinie dóbr materialnych, kultury i rozrywki. Świadomość ma być odgórnie wszczepiana – tak w aspekcie zbiorowym jak i osobistym. Wolny wybór ma być wyeliminowany: wszystkie nasze decyzje rynkowe mają być warunkowane przez skomplikowane algorytmy. Mamy funkcjonować w świecie przypominającym program komputerowy i regulowany zasadami wyższej matematyki.

Jako się rzekło, kultura ludowa ma wybitnie twórczy charakter, kształtuje społeczeństwo skonsolidowane i odporne na manipulacje, złożone z wolnych i samodzielnych ludzi – dlatego musiała odejść do lamusa. Brak tych cech dotkliwie odczuwamy w czasach współczesnych.