sobota, 9 grudnia 2017

Konrad Januszewski: Żmudne zadania, a trud odtrącony


        Podczas corocznych dyskusji podejmowanych podczas święta 11 listopada pogrobowcy Józefa Piłsudskiego oraz publicyści i sympatycy związani z tradycją Narodowej Demokracji rytualnie już drą koty o to, „kto bardziej” wskrzesił polską państwowość, „kto przenikliwiej” przewidział geopolityczne wypadki roku 1918. Zwolennicy Piłsudskiego tradycyjnie już podkreślają, że to ich ukochany Marszałek na krótki czas przed wybuchem Wielkiej Wojny przewidział upadek caratu, przy równoczesnej przegranej Niemiec i Austro-Węgier, pobitych przez zachodnich aliantów. Naczelną rolę w koncepcji Piłsudskiego odegrała „filozofia czynu” – pomysł aktywnej walki zbrojnej u boku państw centralnych, które miały w ramach swoistej zapłaty za pomoc (ale również we własnym dobrze pojętym interesie) odbudować Państwo Polskie.

Zwolennicy koncepcji Romana Dmowskiego, jak dobrze wiemy, podkreślają znaczenie zabiegów dyplomatycznych czynionych przez niego w Paryżu, na Watykanie oraz u ministra Siergieja Sazonowa nad Newą. Podnoszą także doniosłą wagę prac wykonywanych przez Komitet Narodowy Polski na gruncie polskiej polityki międzynarodowej.

W gąszczu polemik między zwolennikami Piłsudskiego i Dmowskiego stosunkowo rzadko wspominana jest rola, jaką odegrały środowiska (w przeważającej mierze zachowawcze) budujące organa tworzącego się i rosnącego po Akcie 5 listopada 1916 r. organizmu państwowego. Jeśli przyjmiemy, że państwo polskie nie „wybuchło” nagle w roku 1918, ale „stawało się” przez kilka lat, będziemy musieli przyznać, że środowiska tworzące zręby Królestwa Polskiego odegrały rolę niebagatelną – niezbyt eksponowaną, niezbyt „czynowniczo-heroiczną”, lecz jakże ważną i procentującą w ostatnich miesiącach 1918 r.

Tworzenie polskiej administracji rozpoczęło się niepozornie. W lipcu 1916 r. w Warszawie utworzona została pochodząca z wyborów Rada Miejska, która w jednej ze swych pierwszych deklaracji wyraziła nadzieję, że warszawski samorząd jest tylko pierwszym krokiem do utworzenia niepodległej państwowości polskiej. Akt 5 listopada oznaczał, oprócz umiędzynarodowienia naszej sprawy, budowę oraz rozbudowę polskiej administracji. Jako jeden z pierwszych organów tejże powstała Tymczasowa Rada Stanu. Jej zadaniem miało być powoływanie i wydzielanie podmiotów państwowych i administracyjnych oraz wypracowywanie projektów dalszych rozporządzeń, tak aby połączyć wspólnym systemem prawnym obszary Generalnego Gubernatorstwa Lubelskiego i Warszawskiego, wchodzące w skład proklamowanego Królestwa Polskiego.

W pierwszej kolejności Tymczasowa Rada Stanu miała zorganizować na terenie Królestwa Polskiego1:
1. Administrację cywilną
2. Sądownictwo
3. System Oświatowy (szkolnictwo).

O ile na terenie okupacji austriackiej stanowiska urzędnicze w przejściowej fazie budowy aparatu państwowego obejmowali polscy urzędnicy pochodzący z Galicji, o tyle na terenie kontrolowanym przez Niemców powołano specjalne gremium, Komisję Kierującą Przygotowaniem Urzędników dla Państwa Polskiego, która – jak wskazuje jej nazwa – miała za zadanie przygotować kadry administracyjne dla rodzącego się Królestwa. Dostojnicy Tymczasowej Rady Stanu odpowiedzialni za szczątkową politykę kadrową zadbali, aby kursy przeszkalające dla wyższych i średnich urzędników stały na wysokim poziomie. Wystarczy wspomnieć, jak wielki nacisk kładziono na dobór cenionych, jeśli nie elitarnych wykładowców. Zajęcia dla przyszłych kadr polskiej administracji prowadzili znakomici polscy juryści, m.in. Stanisław Bukowiecki (1867-1944) czy Zygmunt Cybichowski (1879-1946), lecz także takie osobistości polskiej nauki, jak Stanisław Tomkowicz (1850-1933) i Stanisław Łoś (1890-1974) – zachowawca, późniejszy urzędnik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i powojenny profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Podczas intensywnej nauki kursanci zdobywali wiadomości z zakresu m.in. myśli ekonomicznej i administracyjnej, ale również z takich dziedzin, jak gospodarka komunalna czy statystyka. Zdobywali więc wiedzę zróżnicowaną, pozwalającą orientować się w meandrach szerokiej polityki na poziomie państwowym, przy jednoczesnym płynnym operowaniu na poziomie zadań narzucanych przez rzeczywistość administracji samorządowej. Państwowcy budujący Królestwo Polskie zdawali sobie sprawę, że bieżące koordynowanie funkcjonowania powstającego organizmu nie może leżeć wyłącznie na barkach urzędników galicyjskich, którzy choć merytorycznie dobrze przygotowani do pełnienia nałożonych zadań, nie w pełni potrafili wczuć się w mentalność „królewiacką”, nie znając przy tym również miejscowych realiów. Szerokie spektrum tematyczne kursów wykształciło w przyszłych urzędnikach głębokie poczucie państwowe oraz budziło oddolne dążenia do jej organicznego budowania. Przypomnijmy w tym miejscu, że uczucia propaństwowe wśród inteligencji pochodzącej z terenów byłego Królestwa Kongresowego ze zrozumiałych przyczyn były znacznie słabsze niż np. wśród elit galicyjskich – rozwój poczucia państwowego był więc tu kluczowy.

Równolegle z procesem kształcenia kadr postępował proces budowy organów departamentowych w ramach Tymczasowej Rady. Ostatecznie powstało kilkanaście komisji, rad i departamentów koordynujących multum aspektów rodzącego się państwa: od spraw wojskowych po system archiwów i rolnictwo. W ich pracach brali udział wybitni historycy: Władysław Semkowicz (1878-1949) i Stanisław Kutrzeba (1876-1946), ziemianin z zacięciem agronomicznym Eustachy ks. Sapieha (1881-1963) czy konserwatywny jurysta Wacław Makowski (1880-1942). Wielu polityków, którzy doszli do wysokich godności w latach 20. i 30., zaczynało swoją karierę w administracji właśnie pod kuratelą Tymczasowej Rady Stanu.

Najszybciej i najsprawniej zorganizowane zostały w ramach jednostek Rady i późniejszej Komisji Przejściowej organy sądownicze. Stanisław Bukowiecki, przewodzący Departamentowi Sprawiedliwości, już na początku 1917 r. rozpoczął organizację i grupowanie kadr, które postępowało wraz z pracami nad projektem Przepisów tymczasowych o utworzeniu sądownictwa w Królestwie Polskim.

Wymiar sprawiedliwości przechodził jednak w polskie ręce stopniowo. Jeszcze w maju 1917 r. okupant niemiecki przekazał pod jurysdykcję Rady sądy pokoju oraz sądy gminne. Całość sądownictwa zaczęto spolszczać w lipcu tego samego roku, choć dopiero pod koniec sierpnia formalnie usunięto wszelkie przeszkody ze strony władz okupacyjnych.

Obok prawników z terenów byłego Królestwa Kongresowego i Ziem Zabranych (którzy zasilili swoją obecnością kursy sądownicze organizowane przez organa polskie) funkcje w wymiarze sprawiedliwości obejmowali sędziowie i urzędnicy Polacy z Galicji oraz zaboru pruskiego (choć liczba tych ostatnich, co zrozumiałe, była znikoma). Sądownictwo polskie zbudowane od podstaw rękoma instytucji Tymczasowej Rady Stanu stało się kamieniem węgielnym dla postępującej dynamiki budowy polskiej państwowości. Jak wyraził się wspominany już Stanisław Bukowiecki:
(…) sądownictwo jest pierwszą częścią polskiej budowy państwowej (…). Ze sprawności funkcjonowania sądownictwa wnosić będą obcy i swoi o naszej zdolności organizacyjnej, o naszym przygotowaniu do życia państwowego i istotnej możności urzeczywistnienia w szybkim czasie budowy Państwa Polskiego bez obcej ingerencji2.
Obok wymienionych kwestii budowy polskiej administracji i sądownictwa istniało również zagadnienie nie mniej ważne – sprawa tworzenia polskiej oświaty. Szkolnictwo na terenach okupacji austriackiej i niemieckiej podporządkowano polskim organom zarządzającym już jesienią roku 1917. Proces ten miał swój początek, jak można przewidzieć, tuż po deklaracji z 5 listopada.

Przez cały okres organizacji szkolnictwa w Królestwie Polskim władze austriackie nie czyniły najmniejszych trudności władzom polskim, zezwalając (nawet wobec ogromnych potrzeb kadrowych) na obejmowanie posad nauczycieli i kierowników placówek przez polskich poddanych wiedeńskiej Korony. Rokowania w całości odbywały się pomiędzy Tymczasową Radą i Komisją Przejściową a okupacyjnymi władzami niemieckimi. Między wiosną a jesienią 1917 r. dzielono Królestwo na okręgi szkolne, opracowywano programy, organizując przy tym liczne zjazdy pedagogiczne (najczęściej w Krakowie). Polonizowanie szkolnictwa (także wyższego) oraz jego przejmowanie zakończyło się ostatecznie w październiku 1917 r.

Główny prym w budowie administracji, sądownictwa i oświaty, tej niezbyt rzucającej się w oczy pracy, wiedli polscy zachowawcy, trzeźwo oceniający nasze położenie i zdający sobie sprawę z ogromu zadań, jakie muszą zostać zrealizowane, aby dobrze naoliwiony mechanizm organów rządzących mógł być w przyszłości gotowym zaczynem organizacji państwa. Środowiska polskich zachowawców spotkała po latach „nagroda” zamilczenia, która okazyjnie przełamywana była inwektywami dla „zdrajców” i „zaborczych sługusów”. Do dziś niewiele się zmieniło, a wysiłki Władysława Studnickiego, Stanisława Bukowieckiego czy zorientowanych na rozwiązanie austro-polskie Michała Bobrzyńskiego i Władysława Leopolda Jaworskiego (o których napiszemy w najbliższym czasie) spowija mgła zapomnienia.

Wysiłki Tymczasowej Rady Stanu winny być dla nas symbolem poświęcenia dla powstającego państwa, poświęcenia cichego, pracowitego i pełnego oddania. Poświęcenia zignorowanego, oplutego i zapomnianego.

1 Istotną rolę (szczególnie po deklaracji z 5 listopada) odegrały też kwestie związane z powołaniem Wojska Polskiego. Zasadniczo jednak sprawy związane z projektami stworzenia Polskich Sił Zbrojnych nie będą poruszane w niniejszym tekście.
2 Cyt. za: W. Suleja, Tymczasowa Rada Stanu, Warszawa 1998, s. 187.