sobota, 9 grudnia 2017

Filip Bator: Triumf potomstwa Niewiasty


         „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. I stanął na piasku nad brzegiem morza. I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza (…). A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę”.
Ap 12, 17-13, 1. 2c

Smok stoi na piasku morskim do dziś. Stoi tam i spogląda na morze wypełnione jego plugastwem, a z morza tego wychodzą kolejne bestie. I dalej spełniają się słowa Apostoła:

„A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią, i pokłon oddali Smokowi, bo władzę dał Bestii. I Bestii pokłon oddali, mówiąc: «Któż jest podobny do Bestii i któż potrafi rozpocząć z nią walkę?»”. Wśród całej ziemi ostała się jednak reszta potomstwa Niewiasty. To ci, którzy „zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych – aż do śmierci”. Ci, którym Smok wypowiedział walkę. Walczy on z nimi od wieków. Walczy z tymi, którzy oddali się Niewieście, jako Jej dzieci i niewolnicy miłości. Z noszącymi Jej święte insygnia. Odzianymi w zbroję szkaplerza, chronionymi przez ryngraf cudownego medalika i dzierżącymi różaniec niczym Boży miecz. Smok nienawidzi ich niezwykle. To dlatego, że z czcią wypowiadają oni Imię Niewiasty, zanosząc do Niej każdego dnia modły i pieśni. Klękają z pokorą przed Jej ołtarzami i oddają honory Jej cudami słynącym wizerunkom, którymi ozdobione są ich domy. To Jej rycerze, wierni podkomendni, gotowi stanąć w pierwszym szeregu na skinienie swej Hetmanki. Nienawidzi on ich, bo wpierw znienawidził Niewiastę. Bóg nie znalazł bowiem w niej żadnej zmazy. Choć w swej naturze jest ona tylko człowiekiem, to Najwyższy przez wzgląd na przewidzianą odkupieńczą śmierć Ich Syna zachował ją od wszelkiego grzechu już od chwili Jej poczęcia. A smok „za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił”. Próbował ją zwieść, skłonić do nawet najmniejszego grzechu, zmiażdżyć choćby Jej piętę, ale to Ona zmiażdżyła mu głowę. Wdeptała go w proch ziemi. Na tę ziemię został bowiem strącony prze tego, któremu imię ,,Któż jak Bóg”. „Dlatego biada ziemi i biada morzu – bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu”.

Mało jest jednak prawdziwych rycerzy Niewiasty. Mało jest tych, którzy prawdziwie chcą Ją czcić, służyć Jej, dla niej cierpieć, dla Jej Imienia walczyć, głosić Jej chwałę i, co najważniejsze, naśladować Jej cnoty. Większość bowiem myśli: ,,Jakże można naśladować tę najczystszą, najpokorniejszą i najposłuszniejszą spośród żyjących?”. U ludzi to niemożliwe, ale u Boga nie ma nic niemożliwego. Wszystko jest możliwe dzięki Bożej łasce, której Niewiasta jest pełna. Ale oni o tym nie pamiętają i wpadają w objęcia Bestii. Ta zaś rozszarpuje ich swoją paszczęką i toną oni w morzu ohydy, z którego ona sama wyszła. A Smok stoi na piasku i strąca kolejnych w morskie odmęty. A morze to jest morzem ognia. I płoną oni, a spalić się nie mogą. I płonąć będą w ogniu nieugaszonym przez wieczność całą. O gdybyż grzesznicy mogli usłyszeć jęk choć jednego z potępionych, którego pochłaniają płomieniste bałwany, gdyby mogli zajrzeć w jego przerażone oczy, natychmiast padliby na twarz przed Niewiastą i Jej Synem, odwracając z obrzydzeniem oczy od plugastwa, któremu się oddawali i błagaliby, by Hetmanka uczyniła ich choćby najmniejszym z ordynansów w swoim wojsku. I stanęliby bez mrugnięcia okiem do najcięższych nawet bojów. A tak Smok dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. Mają oni jednak Obrońców potężnych. Baranka, który widząc, że nieszczęśnicy ci nie posiadają nic na obronę swoją, pragnie uratować ich własną Krwią. A za Nim Niewiastę widzącą tragedię Swych dzieci i wstawiającą się za nimi podtrzymując karzącą dłoń Pana. Bowiem chociaż nędznicy ci ranili boleśnie Jej Serce, to przecież Jej miłość jest większa niż ich nędza. Jednak wielu nie chce o tym wiedzieć i dobrowolnie odrzuca te zdroje miłosierdzia wybierając obrzydliwość. I ciąży, oj ciąży Niewieście to sprawiedliwe ramię coraz bardziej. Coraz bliżej jest dzień, gdy spadnie ono na świat. Wie o tym także Smok. Wie, że ma mało czasu.

O, jakże on walczy z potomstwem Niewiasty! Nieustannie wyciąga po nie swe pazury. Próbuje je odciągnąć od Jej naśladowania, kusząc do tego, w co wpada cały świat. Uderzając weń dokładnym przeciwieństwem jej cnót. Z morza plugastwa wyciąga rozwiązłość przeciwko czystości, pychę przeciwko pokorze, bunt przeciwko posłuszeństwu, głupotę przeciwko mądrości, zgiełk przeciwko cichości, egoizm przeciwko miłosierdziu, i wiele innych. Ze wszystkich stron im to podsuwa, tak, aby w pewnym momencie opuścili tarcze i podnieśli przyłbicę choć na centymetr, by zadać im śmiertelny cios. Ale oni trwają! I dlatego Smok ich tak nienawidzi. Bowiem, gdy oskarża ich przed Bożym obliczem, gdy już Bóg ma wymierzyć słuszną karę, gdy ostrze miecza anioła zagłady już błyska nad ziemią, wtedy Niewiasta woła: ,,Ale przecież są oni! Są moje dzieci! Ci, którzy pozostają wierni”.

I Pan wstrzymuje dłoń anioła mściciela i ziemia ostaje się ze swą ohydą, dzięki tej garstce, która jeszcze nie ma wypalonego znamienia Bestii.

Przyjdzie jednak dzień, gdy Bóg powie: ,,Dość! Dość się już napatrzyłem na to morze obrzydliwości”. I wtedy zapłonie ogień. Obejmie on cały świat wypalając to, co w nim złego i pozostawiając wypróbowane w płomieniach złoto. Tym złotem będzie potomstwo Niewiasty. To ci, którzy jaśnieć będą jak zorza. Ci, którzy „odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka»”.

Kto ma uszy, niechaj słucha. Niechaj słucha tego, co Niewiasta mówiła przed stuleciem w iberyjskiej wiosce: ,,Na koniec Moje Niepokalane Serce zatriumfuje”.