czwartek, 15 marca 2018

Kpt Stanisław Turski: "Polska nie jest do końca niepodległa!"

turski.jpg
       Z kapitanem (obecnie majorem NSZ - przyp. Redakcji RCR) Stanisławem Turskim spotkałem się podczas Pielgrzymki Narodowych Sił Zbrojnych do Kałkowa - Godowa. Odbyliśmy długie rozmowy zarówno sobotnim popołudniem, jak i w niedzielę rano. Kapitan Turski opowiedział też co nieco podczas oficjalnego przemówienia na sali. Przemówienia bardzo emocjonalnego i wyrażającego troskę o przyszłość Polski, którą po dziś dzień bardzo kocha. No ale zacznijmy od początku...

Kapitan Stanisław Turski urodził się w 1928 r w jednej z świętokrzyskich miejscowości. Jak mówił wojna zastała Go w rodzinnym domu, który był w sąsiedztwie miejscowej szkoły. We wrześniu 1939 r na te ziemię wkroczyli Niemcy, którzy splądrowali szkołę, a książki wyrzucili przez okno. Pan Stanisław jako młody chłopak zabierał tę książki do domu, by potem je czytać. Jak opowiadał był ciężki czas okupacji, a on w dzień pomagał rodzicom przy codziennych pracach, w nocy zaś zaczytywał się w książkach z miejscowej biblioteki. Najbardziej lubił te traktujące o historii Polski. Zafascynowany Nią zaczął odczuwać pewnego rodzaju uczucie miłości do ojczystego kraju, przez lata ciemiężonego, a i wówczas znajdującego się pod niemiecką okupacją. Jak opowiadał ten patriotyzm, wyrosły na literaturze historycznej to tylko jedna z przyczyn dla których w późniejszym czasie zasilił szeregi Narodowych Sił Zbrojnych. Po roku 1940 zaczęły w lasach świętokrzyskich tworzyć się oddziały partyzanckie. Nie dość wspomnieć, że Kielecczyzna to rejon działania najsłynniejszego partyzanta powrześniowego majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala", to jak pan Turski opowiadał "byli tu wszyscy", od komunistycznej Armii Ludowej, poprzez Bataliony Chłopskie, Armię Krajową, na Narodowych Siłach Zbrojnych kończąc. 

Takie duże siły partyzanckie były spowodowane tym, że teren województwa świętokrzyskiego idealnie nadawał się do prowadzenia takiej walki. Góry porośnięte lasami, małe wsie schowane gdzieś pomiędzy pagórkami, do dziś robią wrażenie i pokazują piękno tego krajobrazu. Drugą przyczyną wstąpienia w szeregi Brygady Świętokrzyskiej NSZ była egzekucja publiczna na którą Niemcy sprowadzili całą miejscowość rodzinną pana Turskiego. Wieszano młodego chłopaka, prawdopodobnie za udzielanie pomocy partyzantom czy też bycie w "oddziałach leśnych". Nie była to jednak zwykła egzekucja. Oprócz publicznego charakteru, "skazany" był wieszany na...strunie od fortepianu, jak to Niemcy mieli w zwyczaju wieszać "przeciwników politycznych". Jak wspominał pan kapitan Turski widząc męczarnię skazanego, zamiast strachu objawiał się w ludziach gniew i złość. Trzecim powodem było to, że chciał zacząć działać, w świecie powszechnej nędzy, zbrodni i rozpaczy. Tak więc w wieku 16 lat zasilił szeregi powstającej Brygady Świętokrzyskiej NSZ.  Mieli iść w trzech, on i dwóch Jego rówieśników. Jak się później okazało na umówione spotkanie przyszedł tylko sam kapitan Turski. Dwaj rówieśnicy "zdezerterowali". Tak zaczynała się przygoda, która mogła skończyć się tragicznie.

Pan kapitan Turski nie opisywał szczegółowo poszczególnych bitew, wspominał jedynie o ostrzale jaki w stronę Brygady Świętokrzyskiej prowadziła raz to Armia Czerwona, innym razem znowu Niemcy. Szczegółowo mi opisał za to poszczególne formację. Jak wspominał do Armii Krajowej żadnych zastrzeżeń nie miał. Kontakty były ożywione, AK- owcy z NSZ- owcami spotykali się często w lesie i nigdy, przynajmniej z oddziałem Kazimierza Figuro - Podhorskiego "Stepa", w którym służył pan Turski, nie było żadnych niesnasek. Inaczej sytuacja miała się do Armii Ludowej, z którą BŚ NSZ z powodów ideologicznych toczyła krwawe walki. Jak wspominał komunistyczna partyzantka, nie mająca Jego zdaniem szerszego poparcia w społeczeństwie, często wcielała w swoje szeregi różne bandy rabunkowe, które za Nią załatwiały porachunki. I tak nie sposób nie wspomnieć o Stanisławie Klaczy, który już przed wojną trudził się rabunkiem, a także "Tadku Białym". To właśnie te dwa pseudonimy wymienił pan kapitan. Również niezbyt pozytywnie wypowiadał się o oddziałach Batalionów Chłopskich. Jego zdaniem "chłopska partyzantka" miała poważne problemy z alkoholem we własnych szeregach, a i towar z wszelkiego rodzaju rekwizycji czy też zdobyty przeznaczała często na "konsumpcję bieżącą". Poza tym, jak twierdzi, dużo BCh - owców umacniało później "władze ludową", jednocześnie prześladując żołnierzy AK i NSZ. Jego słowa znajdują potwierdzenie w życiorysach partyzantów z Batalionów Chłopskich, w których duża część tworzyła po wojnie administrację, a nawet aparat bezpieczeństwa. Niektórzy BCh - owcy byli jednak prześladowani przez komunistyczne władze. Oprócz polskich formacji wymienił również złożone w większości z Ukraińców Galizien SS, jako przedstawienie najgorszych zbrodniarzy. O armii niemieckiej wypowiadał się za to "inteligentne bandyty", a jako przykład nie przestrzegania żadnych zasad podał spalenie wsi Borów wraz z mieszkańcami za udzielanie pomocy partyzantom. O Sowietach oczywiście też nie wypowiadał się pozytywnie, ale co tu mówić o gwałcicielach i szabrownikach. Pokrótce również przedstawił metody walki partyzanckiej, a przede wszystkim "zdobywanie towaru" na niemieckich majątkach oraz o tym, jak partyzantom przysłużył się pracujący tam Polak, pochodzący z Wielkopolski.

Na trop kapitana Turskiego po wojnie Urząd Bezpieczeństwa nigdy nie wpadł. Mimo iż w Jego rodzinnej miejscowości wszyscy wiedzieli, że był w "oddziałach leśnych" to nikt Go nie wydał. Bano się jedynie zemsty UB- eków, dlatego życiowe losy zawiodły pana Turskiego do Gliwic. Dziś będąc już w podeszłym wieku przekazuję młodym ludziom własną wiedzę, doświadczenia i spostrzeżenia na temat obecnej sytuacji w kraju. "To jest władza, która nie słucha własnego narodu i ona w końcu upadnie" - mówił podczas własnego przemówienia, mówiąc jednocześnie, że "Polska nie jest do końca niepodległa", a stanie się taka dopiero wtedy, kiedy prawda zwycięży. Podczas przemówienia mówił także "Nie lękajcie się", podając fakt, że Jego towarzysze broni płacili często dużą wyższą cenę za swoją walkę niż mandaty, grzywny czy ewentualne wyroki. Na koniec wyraził prośbę o zjednoczenie szeroko pojętego ruchu narodowego, gdyż jak twierdzi "wtedy wygramy".

Co by nie powiedzieć, pan kapitan Stanisław Turski głęboko wierzy w ideały o które przyszło mu walczyć niegdyś w szeregach Narodowych Sił Zbrojnych. Do dziś Jego patriotyzm, troska o kraj, a przede wszystkim o prawdę, jest godna podziwu. Bez wątpienia jest to człowiek, charyzmatyczny, potrafiący przemawiać, którego poglądy są mocne i krystaliczne, i któremu nie można odmówić wiary w ideę.

Za:  http://narodowygrodzisk.bloog.pl/id,342121820,title,Kpt-Stanislaw-Turski-Polska-nie-jest-do-konca-niepodlegla,index.html?smoybbtticaid=61aec9

OD REDAKCJI: Pan Major powiedział iż: "Polska nie jest do końca niepodległa". Artykuł pisany w roku 2014 za rządów PO -PSL ale po dojściu do władzy PIS pod tym względem nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu jesteśmy okupowani przez tzw. Unię Europejską. Nawet za czasów Związku Radzieckiego nie byliśmy 17 republiką a teraz zostaliśmy wchłonięci przez gorszy twór niż Rosja Radziecka. I dodamy tylko: nie do końca niepodległa? W ogóle tak naprawdę nie mamy suwerenności i niepodległości.

Nie można być "nie do końca w ciąży". Albo się jest albo nie. Albo się jest niepodległym albo nie. Jako Polska jesteśmy bytem okupowanym i nie zmieni tego faktu potok kłamstw i bełkot  płynący ze środków masowego przekazu.