niedziela, 11 marca 2018

Polacy z Opla oddelegowani do pracy w Niemczech zakwaterowani w gorszych warunkach niż syryjscy imigranci


       Mówiło się, że jest to plan ratunkowy dla pracowników gliwickiego Opla, aby nie zwalniać. Obiecywano im złote góry i zakwaterowanie w hotelu oraz godne warunki. W Niemczech ulokowano ich w kwaterach, gdzie stęchlizna i pleśń jest standardem. Czyżby w kraju, gdzie syryjscy imigranci otrzymują sute zasiłki tworzono obozy pracy dla Polaków? Gdzie w tym wszystkim są prawa pracownicze, gwarancje socjalne i ludzkie traktowanie robotnika?

Zbulwersowani są nawet niemieccy pracownicy Opla. – Koledzy z fabryki w Gliwicach przyjechali do nas do pomocy, tydzień później przyjechało następnych 20 kolegów. Ot… Mieliśmy ich przywitać. W czasie przywitania, zauważyliśmy, że już wszystkie kwatery zostały przekazane. Przy tej okazji przyjrzeliśmy się jak wyglądają niektóre kwatery – mogę wam powiedzieć, że to była katastrofa – mówi nam długoletni pracownik Opla.

Obiecywano godne warunki  zakwaterowania. – Wszyscy pracownicy oddelegowani z gliwickiego Opla do pracy w Niemczech podpisali w Polsce umowę, że będą mieszkać w Hotelu Acora. Niektórzy znali ten hotel, bo byli tam, jak istniał jeszcze zakład numer jeden – informuje nasz rozmówca. – Zgodzili się i nawet nie zapakowali sobie pościeli i ręczników, bo coś takiego dostaje się w hotelu. Nikt nie przyjechał swoim samochodem, lecz autobusem i wmawiano im, że zresztą chodzi o firmę samochodową, więc nie będzie problemu z komunikacją – dodaje zbulwersowany człowiek.

Pojawiły się niepokojące sygnały, ale było już za późno na reakcję. – Dwa dni przed wyjazdem wszyscy dostali maile, że nie będą w hotelu. Nam nic nie mówili, gdy pytaliśmy, jako rada zakładowa o analizę kosztów  dla tymczasowych robotników z Gliwic – takiego rozliczenia nigdy nie dostaliśmy. Chyba było kierownictwu wiadomo, że będziemy się pytać o wysokość kosztów, które np. ponosi hotel – mówi niemiecki związkowiec. – Tłumaczyło się nam, że koledzy z Polski w ogóle nie chcą do hoteli, bo chcą wspólnie mieszkać, żeby mogli wspólnie gotować, po „towarzysku” być i mieszkać razem. Wmawiano nam, że z tego powodu chcą koledzy z Gliwic zakwaterowania do mieszkań – dodaje.

Fakty są zgoła inne. – Gdy rozmawialiśmy z polskimi kolegami, dowiedzieliśmy się, że tak nie jest. Dostali wiadomość, że ulokuje się ich w kwaterach. Więc już w domu orientowali się w mapach Google i myśleli, że nowa lokalizacja aż taka zła nie jest. A zamiast Kesselbrock Appartement teraz Mundelstrasse 20, jest to mniej więcej 10 minut samochodem od naszego zakładu – mówi nam Niemiec, który rozmawiał z polskimi pracownikami. – niektórych ulokowano blisko naszej dawnej fabryki numer jeden. To katastrofa, tam jest pleśń, pokoje przejściowe. Trzeba powiedzieć, że szybko rozwiązali ten problem, ale teraz są na przeciw Mundelstrasse. Teraz Mundelstr. 20, w czwartek sobie to oglądałem, zrobiłem parę zdjęć – przekazuje nam zdjęcia kwater polskich pracowników z gliwickiego Opla.




Warunki mieszkaniowe są tragiczne i zagrażające zdrowiu ludzi. – Okna nie dało się otworzyć, gdy z wysiłkiem otworzyliśmy zrozumieliśmy, dlaczego – pleśń! Naczynia musieli najpierw zmywać, krzesła to był szczyt! Kto by tam usiadł, oprócz ludzi z zabrudzonym ubraniem roboczym? Pośród wyrzuconych mebli już lepsze widziałem niż te, które koledzy mają używać – opisuje nam warunki pracownik. – Łazienka, którą koledzy muszą używać, przynajmniej ci, którzy są w Andrea, musieli czyścić i dezynfekować, bo strach było tam wejść. Polacy myśleli, że mogą w pracy iść pod prysznic, wtedy by tylko używali łazienkę do mycia zębów. Ale w zakładzie nie mogą się kąpać, bo tam nie mają szafek – podkreśla zbulwersowany pracownik niemieckiego Opla.

To nie tak miało być. Co innego obiecywano polskim pracownikom?

– Robotnicy gliwickiego Opla wyszli z założenia, że będą tam stołówki, gdzie przynajmniej mogą jeść obiady, co by było też korzystne pod względem finansowym – nasz rozmówca zdradza kulisy warunków pobytu Polaków w Niemczech.

Kto by się zgodził na takie warunki bytowe?
– Uchodźcy ze Syrii, którym wojna zniszczyła wszystko, może by się na parę dni zgodzili na takie warunki. Ale nasi koledzy z Gliwic nie musieli uciekać przed wojną, nie pochodzą z obszarów kryzysowych. Dopiero od trzech dni mają wi-fi, czyli kontakt ze światem i rodziną, ale nie mają możliwości by prać swoje rzeczy. Miała być tam gdzieś pralka, ale pomieszczenia były zamknięte na klucz. Teraz dostałem wiadomość, że dostali klucza do pomieszczenia, poszli, ale pralka nie działa. Ich się w ogóle lekceważy, ich się poniża – twierdzi niemiecki pracownik, który w Oplu pracuje od wielu lat.

Gdzie są polscy koordynatorzy?

– Tak samo mają z gotowaniem – pleśń pod deskami, daleko do sklepów – daleko muszą chodzić, aby w ogóle mogli cokolwiek kupić, aby gotować. Z powodów ubezpieczenia nie wolno im prywatnie samochodem jechać – opowiada swoje spostrzeżenia i obserwacje jeden z pracowników, który odwiedził Polaków w ich miejscu zakwaterowania. – Teraz ja na serio się pytam, kto coś takiego planował, kto wyszukał takie mieszkania, taką, Witnerstrasse, kto wpadł na taki pomysł by w takich warunkach umieścić kolegów? Może myśleli, że się do wszystkiego przyzwyczają, kiedyś człowiek stanie się niewrażliwy i gówno jest mu wszystko jedno (scheissegal) – mówi wyraźnie zbulwersowany.

Przecież to są ludzie. Nie muszą mieszkać w takich warunkach. – Jeden z tych kolegów ma dziecko, które liczy 8 miesięcy, już ciężko dla niego, że przez ten cały czas nie widzi swojej pociechy. To można przeżyć, ale on się teraz martwi, bo chciałby zdrowy wrócić z delegacji do swojego dziecka. Mówił mi, że jak leży w sypialni to czuje ten zapach pleśni – pyta z wyraźnym niesmakiem: jak można było zakwaterować ludzi w takich warunkach? Czy możecie sobie wyobrazić jak tam można spędzić, chociaż jedną noc?

W delegację pojechały wiarusy z Polski. – Trzeba powiedzieć, że wśród polskich kolegów są i tacy, którzy też już byli w Anglii w… Stamtąd przywieźli najlepsze doświadczenia, byli w hotelu czterogwiazdkowym, w ogóle nie mieli pretensji. I teraz przyjechali do Bochum do takich pomieszczeń – to wstyd. Tego nie można zaakceptować, tak się nie obchodzi z gośćmi w dodatku jeszcze z gośćmi, których się prosi o pomoc. Oni mają zastąpić naszych  tymczasowych pracowników – informuje nas przerażony rozmówca, który prosi o anonimowość.

Takie warunki mieszkaniowe mają wszyscy pracownicy?

– Muszę wyraźnie powiedzieć, że nie wszyscy są ulokowani w takich straszliwych warunkach, są też koledzy, którzy są zadowoleni. Jest koordynator, co on robi? Mówiłem kolegom, co ja bym zrobił na ich miejscu poszedłbym do hotelu a rachunek posłałbym PSA i mieszkałbym tam tak długo aż dostanę lokum, które można znieść – mówi nasz rozmówca. – Chcę też pochwalić niektórych niemieckich kolegów, którzy pomagają, jak mogą: jadą z nimi na zakupy, poświęcają swój wolny czas. A przede wszystkim nawet nasi tymczasowi koledzy, którzy mają być zwolnieni z powodu zatrudnienia polskich kolegów pomagają im, aby się mogli poruszać – podkreśla pracownik Opla w Niemczech.

Pracownik nie jest niewolnikiem, czasy kołchozów dawno minęły. – To jak się obchodzi z Polskimi kolegami jest nie do zaakceptowania i nie możemy tego tolerować. To najwyższa pora, by wezwać kierownictwo do działania, aby jak najszybciej się zająć z sprawą, inaczej trzeba będzie powiadomić niemiecką służbę sanitarną – twierdzi nasz rozmówca. – Jestem wstrząśnięty tym, co tutaj widziałem. Chciałbym wiedzieć, kto takie pomieszczenia zamówił? Trzeba wyciągnąć konsekwencje też zgodnie z prawem pracy. Tam nikt nie może mieszkać w tych pomieszczeniach, to zresztą szkodliwe dla zdrowia. – dodaje i kończy, ale jeszcze raz prosi o anonimowość, bo bardzo boi się o tego, co mogłoby go spotkać, gdyby dyrekcja Opla dowiedziała się, kto z nami rozmawiał.  

Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie związkowców z Opla w Gliwicach.
– Pracownicy oddelegowani do pracy w Niemczech masowo zgłaszają nam swoje uwagi ws zakwaterowania. Warunki mieszkaniowe w wielu przypadkach urągają ludzkiej godności jak wynika z informacji od pracowników i niemieckich związkowców. Zebraliśmy wszystkie informacje i przekazaliśmy dyrekcji gliwickiej fabryki. Wyznaczono spotkanie ze związkami zawodowymi w tej sprawie na przyszły tydzień. Staramy się na bieżąco reagować, ale obowiązują nas procedury, bo decydentem w tej sprawie jest strona dyrekcyjna – mówi nam Zbigniew Pietras, przewodniczący WZZ „Sierpień 80” w Opel Manufacturing Poland.

Sprawą zainteresował się poseł Kukiz’15.

– Napływające do mojego biura poselskiego informacje od pracowników oddelegowanych do pracy w niemieckich fabrykach Opla są przerażające. Słyszałem także od niemieckich związkowców, że duża grupa spośród 250 robotników z Opel Manufacturing Poland w Gliwicach została potraktowana tak, jakby to było zakwaterowanie w niemieckim obozie pracy. Na masówkach w niemieckich fabrykach mówi się nawet, że Polacy z Opla oddelegowani do pracy w Niemczech zakwaterowani zostali w gorszych warunkach niż syryjscy imigranci. W tej sprawie wystąpię z zapytaniem do dyrekcji Opel Manufacturing Poland w Gliwicach i Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Mamy XXI wiek i pracownik nie może być traktowany jak niewolnik i przedmiot, bo godność ludzka nie ma ceny. A wiem coś o tym, bo w czasach studenckich pracowałem w Niemczech i nigdy nie słyszałem o takim traktowaniu ludzi pracy. Niemcy zawsze wykazywali się dużym szacunkiem wobec nas – mówi poseł dr hab. Józef Brynkus.

To nie jest ostatnie słowo w tej sprawie. Cdn.

Fot. Opel Polska

Za:  http://poselbrynkus.pl/?p=4627