poniedziałek, 30 lipca 2018

Prof. Bartyzel: dla chrześcijan nadchodzą złe czasy. Będziemy pogardzani, wyszydzeni, wykluczeni



          Zdaniem historyka idei profesora Jacka Bartyzela dla wyznawców Chrystusa nadchodzą trudny czasy. Co więcej – jak pisze na Facebooku naukowiec – w niektórych krajach owe czasy już nadeszły. Przykładem jest sytuacja Mary Wagner.
„Idą czasy (w niektórych krajach już nadeszły), w których my, chrześcijanie, będziemy jak paganes u schyłku starożytności, kiedy triumfowało chrześcijaństwo: pogardzani, wyszydzeni, wykluczeni. Będziemy tak o b c y, tak b a r d z o o b c y światu, jak ów anonimowy podmiot liryczny wiersza Kawafisa Miris. Aleksandria 340 po Chr., który widząc przygotowania do pogrzebu swojego niespodziewanie zmarłego chrześcijańskiego przyjaciela i towarzysza zabaw, zaczyna odczuwać, że jest w domu chrześcijan obcy i musi z niego szybko wybiec na ulicę zanim ich chrześcijańskość go zagarnie i przemieni jego wspomnienie Mirisa” – pisze prof. Bartyzel.
„Umysły powierzchowne mogłyby w tym upatrywać późny odwet starych bogów na Bogu chrześcijan, ale to nieprawda. Świat, w który wchodzimy, nie jest recydywą pogaństwa, chociaż często można spotkać takie mętne i niemądre opinie. To świat, który – jak jego ważni fundatorzy: Feuerbach i Marks – nienawidzi wszystkich bogów poza ubóstwionym człowiekiem; świat, o którym tak celnie napisał papież Pius XI w Divini Redemptoris, że po raz pierwszy w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw ››wszystkiemu, co zowią Bogiem‹‹ (2 Tes 2,4). WSZYSTKIEMU, a więc także tym wszystkim prefiguracjom Boga prawdziwego, które zdolne były sobie wytworzyć (a może zachować z pierwotnego Objawienia) religie starożytne” – zauważa historyk idei.
„Wrogowie Chrystusa, którzy są liczni jak piasek morski, coraz bardziej liczni, lubią przypominać okrutny los szlachetnej i mądrej dziewicy pogańskiej Hypatii, zamordowanej przez chrześcijański motłoch. Ale czyż Hypatią naszych czasów nie jest seryjna przestępczyni – jak ją nazwał sędzia, a nie jakiś prostak – Mary Wagner, wtrącana raz po raz do więzienia za swój apostolat miłości?” – pyta zatroskany naukowiec.