Plakat narodowo-rojalistyczny IN-R CRex |
Dziś mija setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości.
To zdanie padło z ust wielu osobistości świata prawicowej polityki, ale
także osób związanych z Kościołem. Być może wielu moich czytelników jest
zdziwionych tematem, jednak jest on ważny nie tylko politycznie, ale
także teologicznie.
Może najpierw kilka faktów. 11 listopada 1918 r Polska nie odzyskała
żadnej niepodległości, jedyne co się wtedy wydarzyło to koniec pierwszej
wojny światowej oraz przejęcie władzy przez uzurpatora, masona i
wiarołomcę Józefa Piłsudskiego. Dla każdego myślącego czytelnika
jasny jest związek przyczynowo-skutkowy zachodzący pomiędzy utratą
niepodległości przez dany kraj i odzyskaniem tego prawa. Otóż pomimo
haniebnej Konstytucji 3 maja i próby uczynienia z Polski oświeceniowej
republiki, kraj nasz stracił niepodległość jako królestwo. Tak więc
już w 1916 r ukonstytuowała się Rada Regencyjna, której zadaniem było
sprawowanie rządów do czasu ustalenia regenta bądź króla. Tymczasem
polskie podręczniki historii pobożnie milczą o Radzie Regencyjnej i
wskazują na Piłsudskiego, jako odrodziciela Polski, często nie
wspominając nawet iż była to już Polska republikańska... . Deklarację
niepodległości Królestwo Polskie ogłosiło właśnie 7 października 1918
r. Data nie została wybrana przypadkowo - jest to rocznica zwycięstwa
Matki Boskiej w bitwie pod Lepanto, kiedy to nasza Hetmanka dla dobra
Polski i całej Europy wspomogła katolickie wojska w walce z ciemnościami
mahometanizmu. Świadomość, że odzyskanie niepodległości nastąpiło
11 listopada istnieje w narodzie polskim dopiero po przewrocie majowym,
wskutek agresywnej propagandy piłsudczyków. Pytam się w czym data
zakończenia pierwszej wojny światowej jest lepsza od rocznicy zwycięstwa
Matki Boskiej pod Lepanto? Zresztą 11 listopada w Polsce nic
związanego z niepodległością nie miało miejsca - jedynie uzurpator Józef
Piłsudski przejął misternie budowane struktury Królestwa Polskiego i w
wyniku swoich działań uczynił zeń mizerną republikę, która za 20 lat
pogrążyła się na kolejne dziesięciolecia w niewoli. Niektórzy twierdzą,
że faktycznej niepodległości nie odzyskaliśmy po 1939 r już nigdy... .
Jako katolik integralny i konserwatysta wyjaśniam zatem moją
orientację polityczną. Nie wierzę w demokrację, za Arystotelesem, który w
dziele "Polityka" przedstawił teorię ustrojów politycznych uważam iż
demokracja jest systemem fałszywym. Wyznaję wraz za owym mistrzem myśli
antycznej iż systemami godziwymi są monarchia, arystokracja oraz
politea. Wszystkie one za cel mają bowiem dobro wspólne, a nie dobro
suwerena. Jako Polski patriota i nacjonalista uważam iż zgodnie z
tradycją Polski powinien być wprowadzony model
arystokratyczno-monarchiczny. Powinniśmy mieć zatem jako głowę państwa
króla, zaś ciałem prawodawczym powinien być sejm złożony wyłącznie z
arystokracji, czyli osób legitymizujących się stosowną wiedzą, majątkiem
i doświadczeniem.
Być może po tym wpisie wielu czytelników porzuci mojego bloga. Dla wielu
bowiem mieszanie się Kościoła do polityki jest niedopuszczalne. Nie
zauważają oni, że polityka ciągle miesza się do Kościoła. Sama zaś
teza o rozdziale Kościoła od państwa została potępiona jako herezja
przez Syllabus Errorum bł Piusa IX. Faktycznie powinien istnieć rozdział
tronu i ołtarza, a więc rozdział władzy świeckiej i duchownej. Należy
jednak pamiętać iż władza duchowna ze swej natury jest wyższa od władzy
świeckiej o ile oczywiście posiada stosowną legitymizacje i faktycznie
rozsądza rzeczy zgodnie z Bożym objawieniem. W żadnym jednak razie
władza duchowna nie może wtrącać się w czysto administracyjny ład
świecki i ingerować w autorytet władzy świeckiej dopóki ta ostatnia nie
sprzeniewierza się prawu Bożemu, tzn nie ustanawia takich praw i nie
sprawuje władzy w takich sposób który jest sprzeczny z Bożym porządkiem
rzeczy. Najwyższym bowiem prawem i dobrem jest zbawienie dusz.
Rolą zatem Kościoła jest także wtrącanie się do polityki. Owa
polityczność Kościoła nie może być jednak dążeniem do przejęcia władzy
doczesnej, ale ma być roztropną troską o dobro wspólne. Wobec tego jako
wyklęty kleryk i minorzysta moje poglądy ujawniam. Stwierdzam także że
rewolucje republikańskie, które wstrząsają już od ponad 300 lat Europą i
całym światem nie są zgodne z porządkiem Bożym. Nad prawdą oraz nad tym
co słuszne nie wolno głosować. Boże prawo nie może stanowić
przedmiotu wyboru gawiedzi jak miało to miejsce prawie dwa tysiące lat
temu w pretorium pod sądami Poncjusza Piłata... . Kwestia wyboru
prawdziwej religii, słusznego prawodawstwa nie jest sprawą do rozważań i
wolnego wyboru. Tylko system monarchiczny lub
monarchiczno-arystokratyczny jest w stanie zapewnić trwałość Bożego
porządku w państwie i to przy założeniu, że suweren jest dobrym
katolikiem, Kościół pełni dobrze swoją funkcję, a poddany lud słucha się
bardziej Pana Boga niż ludzi... .
Módlmy się przeto o powrót króla do Polski. Módlmy się za Europę i za
cały świat, aby nastąpiła wreszcie kontrrewolucja i żeby wróciły
katolickie państwa i Boże prawo. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Amen.
Z katolickim pozdrowieniem:
Wyklęty kleryk
Za: https://wykletykleryk.blogspot.com/2018/10/100-lecie-niepodlegosci-i-deklaracja.html
OD REDAKCJI: Kolejny głos rozsądku w dyskusji o niepodległości Polski. Dodać należy iż niestety ale II Rzeczpospolita Polska katolickim krajem nie była choć za suwerenną uznać ją trzeba. I rzeczywiście, po roku 1939 niepodległości nie odzyskaliśmy do dzisiaj.