Szkoła międzywyznaniowa i neutralna jest absurdem filozoficznym.
Przyjrzyjmy się założeniom szkoły międzywyznaniowej i szkoły
neutralnej. Szkoła międzywyznaniowa i szkoła neutralna są absurdem
filozoficznym. Szkoła międzywyznaniowa i neutralna wyrosły na gruzach
zbankrutowanej filozofii subiektywizmu, czyli na agnostycyzmie,
pozytywizmie, pragmatyzmie, a wreszcie na materializmie. Agnostycyzm w
filozofii należy już dziś do przeszłości, choć w kołach półinteligencji
jeszcze pokutuje i choć niektórzy przedstawiciele nauk przyrodniczych
nie mogą się od niego oderwać. Sobór Watykański i Pius X potępili go
(Der Grosse Herder, I. 194). Agnostycyzm doszedł do beznadziejnego
wyznania, że nie można poznać, czy jest absolutna rzeczywistość poza
nami istniejąca, czy jest ostateczna przyczyna wszystkich rzeczy i
ostateczny ich cel, czyli Bóg. Na najbardziej istotne pytania myślącego
człowieka odpowiada: ignorabimus. Pozytywizm, przykrywszy ciemną zasłoną
agnostycyzmu pole poznania rozumu ludzkiego, zajmuje się tylko rzeczami
pozytywnymi, danymi przez obserwację i doświadczenie. A pragmatyzm
amerykański Jamesa brnął dalej w beznadziejną ciemność agnostycyzmu,
czołgając się po drodze przyziemnego pozytywizmu i głosił takie swoje
credo: prawdy bezwzględnej nie ma, istnieją tylko prawdy zmienne.
Prawdziwe jest dla nas to, co pomyślane w dany sposób przynosi nam
pożytek. Stąd jest tylko krok do ślepego, w bezdusznej materii topiącego
się materializmu, który swoje triumfy święci w bestialstwie
bolszewickim. Z agnostycyzmu, pozytywizmu i pragmatyzmu czerpie swoje
zasady naturalizm pedagogiczny, który jest duszą szkoły
międzywyznaniowej i szkoły neutralnej. A jaki jest stosunek naturalizmu
pedagogicznego do religii katolickiej? Naturalizm, który sobie samemu
obciął skrzydła ducha, niosące człowieka do świata rzeczywistości
metafizycznej, który każe człowiekowi pełzać po materii i jej proch
połykać, a zakazuje mu wznieść się do świata rzeczywistości Bożej, taki
naturalizm w najlepszym razie mógł w dziedzinie religii zdobyć się na
ciasny deizm, który logicznie i psychologicznie prowadzi do ateizmu.
Jak ślepy chwyta się przedmiotów mu najbliższych, tak naturalizm,
oderwawszy się od Boga rzeczywistego, trzyma się kurczowo natury
ludzkiej, wierzy bez zastrzeżeń w jej bezwzględną dobroć, a o jej
skażeniu przez grzech pierworodny nic nie chce słyszeć. Naturalizm w
pracy wychowawczej nie liczy się ani z autorytetem Boga, ani z
autorytetem Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, ani z autorytetem Kościoła
Chrystusowego, lecz woli wierzyć w to, w co naiwni optymiści, jak
Rousseau i jego zwolennicy, o naturze ludzkiej wierzyć każą, wbrew
oczywistej rzeczywistości. O możliwości wewnętrznego uszlachetnienia
duszy ludzkiej za pomocą prądu łaski Bożej, o godności dziecka Bożego, o
godności człowieka odkupionego przez Syna Bożego a łaską Bożą
uświęconego, o godności dziedzica nieba, o radosnym celu ostatecznym, o
wiecznym szczęściu razem z Bogiem, który jest pełnią życia, mądrości i
radości, o tym wszystkim naturalizm pedagogiczny nic nie wie, nic nie
chce wiedzieć mimo to, że sam Stwórca duszy ludzkiej, Pan Bóg, te cenne
wiadomości podał. Albo ma o tym wszystkim jakieś nienaukowe, nierzadko
śmieszne i zabawnie zniekształcone pojęcia. Nic tedy dziwnego, że
naturalizm pedagogiczny i teoretycznie, i praktycznie się załamuje.
Szkoła międzywyznaniowa i neutralna jest szkołą naturalizmu
pedagogicznego, a szkoła wyznaniowa katolicka jest szkołą pedagogiki
chrześcijańskiej.
Nie chcąc albo raczej nie mogąc z
powodu założeń agnostycystycznych rozstrzygnąć kwestii prawdy w
dziedzinie religii, szkoła zarażona naturalizmem pod pretekstem
"tolerancji" chce być taką szkołą, która by dogadzała wszystkim ludziom,
katolikom, protestantom, żydom, mahometanom i ateuszom. Dlatego szkoła
jako taka, w swoim zasadniczym programie nauczania, wychowania oraz w
wykonywaniu tego programu, opiera się na zasadach powyżej określonego
naturalizmu agnostycystycznego, który nie wie, czy Bóg rzeczywiście
istnieje i czy dał jakieś objawienie itd. Dlatego szkoła taka stara się w
podręcznikach, na lekcjach, w publicznych wystąpieniach, w wyborze sił
nauczycielskich, w statutach i w zasadach wychowawczych być obojętną
wobec przekonań, odnoszących się do religii, wobec ludzi wierzących i
niewierzących. Jeżeli szkoła, oparta na agnostycyzmie i naturalizmie,
konsekwentnie ignoruje wszelką religię i nie pozwala na żadną naukę
religii w szkole, wtedy nazywa się szkołą neutralną, bezwyznaniową,
świecką lub areligijną. (Praktyka szkolna francuska wykazała, że takie
szkoły neutralne przemieniają się w szkoły antyreligijne).
Jeżeli natomiast szkoła, w swoich założeniach opierająca się na
agnostycyzmie i naturalizmie indyferentnym, chce przynajmniej w pewnej
mierze uwzględniać poszczególne wyznania uczniów i pozwala na to, aby
przedstawiciele poszczególnych wyznań w rozmiarze jednej lub dwóch
godzin tygodniowo udzielali nauki religii swoim uczniom, z tym jednak
zastrzeżeniem, że żadne z danych wyznań nie ma decydującego wpływu na
główny kierunek nauczania i wychowania, wtedy taka szkoła nazywa się
szkołą międzywyznaniową lub mieszaną.
A więc tak szkoła
międzywyznaniowa, jak i szkoła neutralna, w założeniach swoich stoją na
gruncie agnostycyzmu, indyferentyzmu i naturalizmu. Dlatego tak w jednej
jak w drugiej szkole może się zdarzyć i zdarza się, że np. kierownik
szkoły, do której uczęszczają dzieci katolickie, jest ateuszem,
geografii uczy protestant, religii – ksiądz katolicki, matematyki – żyd,
itd. Kierownik uważa religię katolicką jako przeżytek, nauczyciel
fizyki drwi z cudów, historyk uważa katolicyzm za średniowieczne
kołtuństwo, bo o nowszych wynikach naukowych badań historii
średniowiecznej jeszcze nic nie słyszał, psycholog nie wie, czy człowiek
ma duszę substancjalną, ksiądz katolicki mówi dzieciom, że sam Syn Boży
założył Kościół katolicki, a wreszcie rabin oświadcza poloniście,
zwracającemu jego uwagę na to, że młodzież żydowska systematycznie
opuszcza godzinę religii mojżeszowej: "Żydzi są na ogół wierzącymi,
tylko jedni z nich wierzą, że Bóg jest, a drudzy wierzą, że Boga nie
ma".
Część nauczycielstwa uważa praktyki religijne jako
należące do całości wychowania w myśl rozporządzenia ministerialnego, a
część pisze płomienne protesty przeciw praktykom, jak to u nas w Polsce
zrobili "Ogniskowcy". A jeżeli ustawa szkolna w danym kraju mówi o
najwyższym wyrobieniu religijnym uczniów, wtedy niewierząca część grona
nauczycielskiego uważa za najwyższe wyrobienie religijne to, co każdy
katolik musi uważać jako kpiny z wyrobienia religijnego katolickiego.
Zrozumiałą jest rzeczą, że szkoła międzywyznaniowa może mieć bardzo
różne oblicze pedagogiczne i bardzo różne wyniki. Będzie to zależało w
wielkiej mierze od przekonań religijnych i życia religijnego kierownika i
grona nauczycielskiego, od tego, czy w danym kraju przeważa wpływ
naturalizmu czy chrześcijaństwa, albo czy w danym kraju silna jeszcze
tradycja chrześcijańska "neutralizuje" fatalne skutki czystego
naturalizmu u nauczycieli i uczniów.
Z tego, co
powiedziałem, wynika, że szkoła neutralna i międzywyznaniowa są absurdem
z punktu widzenia filozoficznego, bo budują na agnostycyzmie,
indyferentyzmie, naturalizmie, czyli na bankructwie filozofii. Są także
absurdem z punktu widzenia teologicznego, bo budują na indyferentyzmie i
agnostycyzmie, przez Kościół potępionych, a traktujących prawdziwą
religię Syna Bożego na równi z sektami założonymi przez ludzi, co jest
absurdem teologicznym i obrazą Syna Bożego!
ABSURDALNIE POJĘTA TOLERANCJA
Szkoła międzywyznaniowa i neutralna budują na absurdalnie pojętej
tolerancji. Absurdem jest chcieć być tolerancyjnym wobec prawdy, wobec
faktu, wobec rzeczywistości. Kto np. w imię tolerancji abstrahuje od
faktu historycznego i pisze historię Polski tak, jakoby chrztu Polski
nie było, ten fałszuje historię. Kto w imię tolerancji robi kompromis
między prawdą i kłamstwem, ten kłamie. Kto w imię tolerancji abstrahuje
od rzeczywistości, np. od prawa grawitacji, od Boga, od praw psychologii
itp., ten o rzeczywistość się rozbije. Na tak fałszywie pojętej
tolerancji opiera się szkoła międzywyznaniowa i neutralna, udające, że
nic nie wiedzą o rzeczywistości Boga i duszy nieśmiertelnej, o
historycznym fakcie objawienia Bożego i założenia Kościoła
Chrystusowego, a narzucające w imię tolerancji (sic!!) dzieciom
katolickim nauczanie i wychowanie niekatolickie w tym celu, aby dogodzić
kilku dzieciom ateuszy lub Żydów.
Natomiast prawdziwa
tolerancja, nie znająca kompromisu wobec faktów, prawdy i
rzeczywistości, jest pełna taktu i miłości wobec osoby, mającej odrębne
przekonania. Prawdziwa tolerancja daje dzieciom katolickim szkołę
katolicką, a dzieciom protestanckim pozwala mieć szkoły protestanckie.
Nigdy nie narzuca dzieciom katolickim, protestanckim, żydowskim,
wychowania, które dla dogodzenia kilku ateuszom nie jest ani katolickie,
ani protestanckie, ani żydowskie.
"BLUFF" AGITACYJNY MASONERII
Warto wiedzieć, że najgorliwszymi propagatorami szkoły neutralnej i
jako przygotowania do niej, szkoły międzywyznaniowej, są liberałowie i
masoni, którzy szumnie mówią o neutralności naukowej, o neutralności
wobec religii, o tolerancji wobec przekonań, o bezwyznaniowości. Tym
szachują ludzi szlachetnych, nie przypuszczających nawet, że te piękne
zwroty są – mówiąc językiem p. Vivianiego – "dyplomatycznym kłamstwem".
Rodzicom francuskim, oburzającym się na to, że szkoła neutralna
właściwie jest szkołą antyreligijną, pan min. oświaty odpowiedział:
"Neutralność szkoły była dla nas tylko dyplomatycznym kłamstwem,
stosowanym przez pewien czas, by uśpić umysły bojaźliwe. Ale naszym
dążeniem było stworzenie szkoły przez walkę z Kościołem".
Tak samo ukazało się, że tak zwana bezwyznaniowość jest po prostu
namiastką prawdziwej religii, tępiącą z bezprzykładnym fanatyzmem
wszystkie inne przekonania, a deklamującą o tolerancji, o wolności
przekonań itp.
Jak szumnie brzmią słowa wypowiedziane na
konwencie Wielkiego Wschodu masońskiego w roku 1925: "W świetle –
gwiazdy masonerii – błyszczeć będzie w całej jasności wieczyste hasło,
które narzuciliśmy Republice i światu: wolność, równość, braterstwo". A
jak to wygląda w praktyce? Ten sam wyżej cytowany konwent w roku 1922
nazywa Kościół katolicki "wiekową potęgą obskurantyzmu", "ogromnym
polipem, który rozciąga swoje potworne macki na świat cały", "cieniem
śmiertelnym dla myśli ludzkiej, współwinnym wszystkich zbrodni" i woła
przeciw Kościołowi katolickiemu: "Zniszczmy apostolski symbol strachu i
przerażenia, ognisko złości światowej i wznówmy ostrą walkę, którą stale
toczymy, powtarzając okrzyk Voltaire'a: «Zgnieść bezecnego»". Na
międzynarodowym kongresie w Paryżu w roku 1900 takie padły słowa: "Nie
wystarczy zwalczać wpływ kleru, pozbawić Kościół władzy..., trzeba
zniszczyć raczej narzędzie, którym posługuje się kler dla ujarzmienia
mas... tj. samą religię".
A w roku 1933 na konwencie
Wielkiego Wschodu jeden z masonów w dyskusji oświadczył: "Ja szczególnie
oklaskiwałem słowa naszego mówcy, gdy podkreślał, że masoneria w swej
walce obronnej nie może już zadowalać się okazywaniem tolerancji, ale
musi działać jako sekta".
===================================================
Teraz już
każdy łatwo się domyśli, co sądzić o tych, którzy pozwolili się oszukać
masonom i powtarzają: trzeba zwalczać szkołę wyznaniową, ponieważ ona
rozbija jedność narodu, a wprowadzić szkołę międzywyznaniową a potem
neutralną, ponieważ takie szkoły przyczyniają się do zjednoczenia
narodu. Są to ofiary sprytnego "bluffu" agitacyjnego.
Zresztą zjednoczenia narodu nie będzie nigdy tam, gdzie z masońskim
fanatyzmem, wyżej przedstawionym, zwalcza się w danym narodzie wszystkie
wyznania i wprowadza zamiast wszystkich wyznań sektę masońską,
międzynarodową! Do rozwiązania problemu różnicy pomiędzy obywatelami
zdrowymi i chorymi w danym narodzie nie dojdzie się przez to, że się
zaciekle tępi zdrowych i chorych, a na ich miejsce wprowadza ludzi
obcych, ani zdrowych, ani chorych.
Ks. Dr Walery Jasiński, O katolicką szkołę w Polsce. Poznań 1938. Naczelny Instytut Akcji Katolickiej, ss. 25-36. ("IDEAŁY I ŻYCIE", POD REDAKCJĄ KS. DR. STANISŁAWA BROSSA. TOM VI).
Za: https://www.facebook.com/groups/959202444156709/permalink/1929717523771858/